9. Lipca
Święta Weronika Giuliani, dziewica
(1660 - 1727.)
Bogobojnym małżonkom
Frańciszkowi Giuliani i Benedykcie Marcini w Mercatello we Włoszech urodziła
się r. 1660 córeczka, która na chrzcie św. odebrała imię Urszuli; była
ostatnią z siedmiu sióstr. Pobożnem jej wychowaniem nie długo matka
kierowała, bo Bóg rychło Benedyktę do swej powołał chwały. Przed śmiercią
wezwała do łoża swego pięć żyjących jeszcze córek, polecając je pięciu ranom
Zbawiciela. Mała Urszula ofiarowaną była przez matkę ranie w najśw. boku
Jezusowym.
Bol, jaki przenikał serce Urszuli z powodu śmierci matki, kojiła pobudkami
religijnemi; wogóle zaś chętnie znosiła wszelkie nieszczęścia, dotkliwości z
miłości dla Jezusa; starała się zachować równowagę duchową, bo pragnęła
wprost cierpień, aby naśladować Zbawiciela. Przytem nie ustawała w
dążnościach, aby zapobiegać obrazom Boga przez grzechy; zdarzyło się nawet,
że uniosła się z tego powodu zbyt daleko, żałując potem serdecznie swej
nieoględności.
Dla obowiązków urzędowych ojciec Urszuli z dziećmi osiadł w Piacenza;
tutaj r. 1670 jako dziesięcioletnia dziewczynka przystąpiła Urszula do
pierwszej Komunii św. Łaska ta rozpaliła w sercu dziewieczki niezwykłą miłość
Boga nadprzyrodzoną, do której się przyłączył dar gorącej modlitwy. Pod
wpływem tych bożych przywilejów, jakie odebrała, postanowiła zerwać z światem
i poświęcić się życiu klasztornego. Ojciec sprzeciwiał się zamysłom Urszuli,
bo chciał ją wydać za mąż; wkońcu ustąpił, kiedy widział stałość wytrwałą w
postanowieniu córki.
Roku 1677 zgłosiła się więc Urszula do klasztoru Kapucynek w Citta di
Castello; przy wstąpieniu odebrała imię zakonne Weroniki, pod którem święta
Urszula Giuliani zwykle jest znana. Po silnych pokusach w czasie roku próby,
młoda, bo siedmnastoletnia Weronika złożyła r. 1678 pierwsze śluby. W
klasztorze sprawiała odtąd z największem oddaniem polecone jej obowiązki jako
szafarka, opiekunka chorych, a przedewszystkiem mistrzyni nowicyuszek. Urząd
ten dzierżyła od r. 1694 przez długie lata, a wypełniała go tak sumiennie i z
taką korzyścią dla początkujących zakonnic, że wiele z nich do wysokiej
później wzniosło się świętości. Była też kilkakrotnie przełożoną swego
klasztoru.
Pobyt Weroniki w zaciszu zakonnem nie odznacza się wielkimi dziełami wobec
świata; za to życie jej wewnętrzne, łaski i przywileje, jakie odbierała,
zdumienie budzą w zwykłych umysłach. Już od dziecięctwa w widzeniach często
Weronika oglądała Boskiego Zbawiciela; często słyszała napomniemia, aby
pozostała Mu wierną; często przyrzekała, że nic jej od Jezusa nie zdoła
odłączyć. Z serdecznem upodobaniem ćwiczyła się więc Weronika ciągle w
miłości do Zbawiciela, a podsycyła tę miłość rozmyślaniem Męki Pańskiej i
żądzą, bóle nieznośne Jezusa odczuwać własną duszą i własnem ciałem.
Pragnienie to miało się urzeczywistnić. Otóż r. 1693 w widzeniu ujrzała
kilkakrotnie kielich goryczy, jaki Zbawiciel przez mękę Swoją spełnić musiał.
Weronika oświadczyła się gotową, wypić kielich widziany, pomimo że przestrach
i trwoga przenikała jej serce.
Odtąd miała święta zakonnica doznawać wszystkich bólów, jakim Jezus
męczony podlegał. W widzeniu ponownem Zbawiciel złożył cierniową Swą koronę
na głowie Weroniki; odczuwała szalony ból wciskających się w skronia ostrych
cierni, a na czole wystąpiły znaki krwawe, jakoby od małych ran cierniowych.
Roku 1695 otrzymała Weronika podczas dobrowolnego postu o chlebie i wodzie
ranę na sercu, którą Zbawiciel w widzeniu złotą jakoby jej zadał włócznią.
Roku 1697 pogrążona w Wielki Piątek w rozmyślaniu Męki Pańskiej otrzymała w
widzeniu pięć ran krwawych Zbawiciela. Mdlała zakonnica z bólu tak dotkiwego
jakoby w chwili ukrzyżowania; błagała jedynie o siły, aby mogła spełniać swe
obowiązki klasztorne, nie chcąc się bynajmniej pozbywać przenikających
cierpień. Rany św. Weroniki krwią płynęły; nieraz się zasklepiały, pokrywały
się krwawą skorupą, aby znowu się otwierać.
Sprawa cudownych łask św. Weroniki przedłożoną została Eustachemu,
biskupowi z Citta di Castello. Władze rzymskie św. Officium zaleciły sumienne
zbadanie dziwnego stanu, w jakim zakonnica miała się znajdować. Sam biskup w
otoczeniu czterech zakonników stwierdzić musiał osobiście prawdziwość ran;
lekarze potwierdzili ich rzeczywistość. Aby wszakże nie uwieść się jaką
ułudą, rozkazały władze rzymskie poddać Weronikę próbom i doświadczeniom
duszy, przedewszystkiem co do jej pokory i posłuszeństwa; miały stwierdzić te
próby, czy rany są dowodem łask Bożych czy też mamidłem złego ducha.
Utraciła więc św. Weronika swój urząd jako mistrzyni nowicyuszek; odebrano
jej prawo głosowania w sprawach klasztornych; zakazano jej uczęszczania na
nabożeństwa z wyjątkiem dni nakazanych, przystępowania do Stołu Pańskiego,
obcowania z współsiostrami zakonnemi, wszelkiej nawet z niemi rozmowy;
zamknięto ją w celi dla chorych pod dozorem sióstr świeckich; rany opatrywali
powołani do tego lekarze, a każde oględziny kończyły się położeniem pieczęci
biskupiej na ranach opatrzonych i na nowo zawiązanych. Wynikiem badania było
sprawozdanie biskupa do Rzymu, że zakonnica w niczem nie uchybiła rozkazom
władzy, że więc ani brakiem pokory, ani brakiem nieposłuszeństwa nie wskazuje
na złe wpływy, jakim mogłaby podlegać; że rany środkami ludzkimi nie
pozwalają się uleczyć ani też wytłomaczyć przyrodzonym sposobem.
Z polecenia biskupa przyjąć musiała św. Weronika na spowiednika Jezuitę
Erivelli, który jako ojciec duchowny miał doświadczać zakonnicę sposobami,
jakich mu sumienie używać każe. Ale i Erivelli niczego innego nie stwierdził
jak cudowności łask w św. Weronice oraz nieskazitelności jej osobliwszych
cnót. Po śmierci Weroniki lekarze wobec licznych świadków z stanu świeckiego
i duchownego ponownie uznali cudowność ran, których znaki na ciele pozostały;
stwierdzili niepojęty sposób, w jakim zakonnica utrzymywała się przy życiu
pomimo w stanu ciągłego konania, któremu przy swych cierpieniach stale
podlegała.
Dożyła bowiem Weronika 67 lat wieku. Doznawała w tym czasie i innych łask,
jak zachwyceń, uniesień, daru łez, przenikania myśli i serc ludzkich. Z woli
biskupa wypowiedziała jawnie to wszystko, co jej spowiednik sądził z
zachowaniem nawet porządku jego myśli. Roku 1714 pod wpływem rozmyślania o
Męce Pańskiej wpadła Weronika w zachwycenie wobec licznych świadków; uniosła
się ponad ziemię, wyciągnęła ręce jakoby ukrzyżowana z taką gwałtownością, że
kości ze stawów wyszły, cała zaś postać wyrażała chwilę konania; trwał ten
stan około pół godziny. Uzyskała też św. Weronika łaskę duchowych zaślubin z
Zbawicielem. Godną została św. Weronika tych i podobnych łask przez życie
nieskażone grzechami, a zaznaczone umartwieniami, do jakich zdolne są tylko
dusze wybrane. Przez trzy łata żyła jedynie chlebem i wodą; nadto przez dwa
lata spożywała tylko szczątki pozostające z Hostyi Świętych. Ciało swe
dręczyła czuwaniami, biczowaniem, ostrymi pasami, raniła cierniami, które w
sukniach swych nosiła umyślnie. W modlitwach swych składała siebie jako
ofiarę Bogu za grzechy i za nawrócenie bliźnich.
Jako przełożona klasztoru kierowała się św. Weronika łagodnością i
wyrozumiałością; pomimo to przestrzegała koniecznej karności i niezbędnego
porządku. Starając się o duchowe potrzeby poddanych zakonnic, nie zapominała
przecież o urządzeniach i ulepszeniach domowych, przedewszystkiem przez
pobudowanie kaplicy.
Pełna gorącej wiary, którą pragnęła wszystkim udzielić narodom; pełna
nadziei i ufności w obietnice miłosierdzia Bożego (a wyraz jej dawała częstem
odmawianiem 135. psalmu), pełna miłości Bożej, którą się wprost upajała,
przepowiedziała św. Weronika bliskość swej śmierci upragnionej. Po Komunii
św. dnia 6. lipca 1727 padła na ziemię, ruszona paraliżem. Przyszedłszy do
siebie, gotowała się na sąd Boży w niezwykłej pokorze i cierpliwości. Umarła
dnia 9. lipca 1727. roku. Pius VI. uznał ją błogosławioną r. 1804, a Grzegorz
XVI. ogłosił ją świętą r. 1839.
Nauka
Rozmyślaniem Męki Pańskiej dostąpiła św. Weronika wyżyn łask
Bożych, które odbierają dusze szczególniej od Boga wybrane. Ale to samo
rozmyślanie i dla naszego życia praktycznego jest niezbędne. Przedewszystkiem
bowiem utrwalamy w pamięci swej dowody nieskończonego dla ludzi miłosierdzia
Bożego, rozbudzamy w sercach swych żal za winy, któremi niewdzięcznie
obrażamy tak często Pana najmiłościwszego. Rozbudzamy nadzieję w przyszłą
szczęśliwość, kiedy Jezus podjął mękę Swą, aby zmazać grzechy, zwalczyć
piekło, a nam otworzyć niebo. Umacniamy wiarę swą, że cierpienia Jezusowe
mają nieskończoną wartość, bo poniesione są przez Boga-Człowieka; że więc i
majestat Boży przebłagany i znowu nam przywrócone przyjaźń Boża i prawa
dzieci Bożych.
Stąd to też właśnie Męka Pańska nadaje się jako przedmiot częstego
rozważania; najłatwiej bowiem utwierdzimy się nietylko w prawdach
Chrystusowych, ale i w wykonywaniu woli Bożej. Kto nie chce być martwym
członkiem Kościoła, musi siebie ciągle pobudzać do życia duchowego przez
odrywanie się od świata, przez miłość Boga. Nie wystarczy już ustna modlitwa,
nie wystarczy usłyszana nauka; trzeba rozważać, rozmyślać, aby samodzielnie
siebie prowadzić na drodze wytkniętej do niebios.
Niczego więcej nie potrzeba dla zbawienia jak łaski uświęcającej; do wyżyn
najszczytniejszych życia duchowego nie koniecznie masz się wznosić, jeśli Bóg
do nich ciebie wyraźnie nie powołuje. O tym więc jedynym w istocie rzeczy
obowiązku masz ciągle i wszędzie pamiętać; a pamiętać będziesz przez
rozmyślanie Męki Pańskiej, bo natchnie ciebie chęcią do dobrego, a prawdziwą
odrazą do złego.
Inni święci z dnia 9. lipca:
ŚŚw. męczennicy z Gorkum. - Św. Mikołaj Pick i 18 towarzyszy. - Św. Cyryl, biskup i męczennik z Gortyna na Krecie. - Św. Felicyan, męczennik. - ŚŚw. dziewice Floryana i Faustyna, męczenniczki. - Bł. Joanna Scopelli, Karmelitanka. - Czcigodna Maryna d'Escobar, dziewica, reformatorka Brygidek. - Św. Paweł, biskup z Sens. - Św. Teofanyusz, hrabia z Civita Vecchia, wyznawca. - Św. Zenon, żołnierz-męczennik. - Św. Auremund, opat. - Św. Ewerylda, dziewica.