Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   27. L I P C A

27. Lipca


Święta Kinga, księżna polska

(1224 - 1292.)

   Córką Beli IV., króla węgierskiego, i Maryi Laskaris z rodu cesarzy konstantynopolitańskich była Kinga czyli św. Kunegunda, a siostrą bł. Jolenty. Urodziła się r. 1224, a dziwne znaki wskazywały na przyszłą świętość dzieweczki. Gdy bowiem maleńkiej dziecinie wedle ówczesnego zwyczaju przy chrzcie św. podano Najśw. Sakrament, miała z dziwnem nabożeństwem spożyć Ciało Pańskie wśród słów, wyrywających się z ust niemowlęcia: Witaj królowo niebios. Jeśli dziwne to zdarzenie nie koniecznie jest prawdziwem, to w każdym razie św. Kunegunda od pierwszych lat dziecięctwa sposobiła się całem swem zachowaniem do wyżyn tej doskonałości, do jakiej miała się podnieść. Jako mała jeszcze bowiem dziewczynka najchętniej przebywała w kościele; zgromadzała tam na modlitwach inne dzieci; pilnie słuchała nauk kapłańskich, często je sobie przypominała, aby nabrać stałych i pewnych zasad do życia bogobojnego. Kiedy jeszcze mówić nie mogła, już szczególniejszą cześć objawiała ku Zbawicielowi i Matce Bożej, na wezwania Jezus i Marya pochylała główkę w pokorze serdecznej; kiedy podrosła czynem cześć tę stwierdzała, bo po za umartwieniem ciała swego o nic Boga więcej nie prosiła jak o łaskę dozgonnej czystości.
   Wola wszakże św. Kunegundy na wielkie miała być wystawiona niebezpieczeństwo. Otóż Salomea, żona Kolomana halickiego, a brata Beli węgierskiego, upatrzyła ją sobie dla cnót na żonę dla Bolesława Wstydliwego; oboje byli dziećmi Leszka krakowskiego. Z wiedzą więc ojca przywiozła Salomea św. Kunegundę r. 1239 do Polski, aby wśród wspaniałych uroczystości zaślubić ją bratu swemu Bolesławowi. W komnatach zamkowych zjednała sobie św. Kunegunda tak dalece męża, że przez cześć ku Zbawicielowi postanowili oboje, pierwszy rok po godach małżeńskich spędzić w czystości zupełnej. Czas ten zużyła dziewica-małżonka, na to, aby gorącemi nabożeństwami w nocnej nieraz porze wyprosić sobie u Boga i na przyszłość zachowanie niewinności nieskalanej. Bóg ją wysłuchał, bo i drugi rok postanowił Bolesław przeżyć w czystości przez cześć do Najśw. Maryi Panny. Już wtenczas świętość Kunegundy zajaśniała cudami niezwykłymi. Pocałunkiem uleczyła z trądu kilku ubogich ludzi; znakiem krzyża św. rozpędziła złe duchy, które w obrzydliwych postaciach drogę jej zachodziły, gdy ubogich i chorych, mianowicie trędowatych nawiedzała. Trudniej było Bolesława nakłonić do czystości zupełnej i w trzecim roku; nawet spowiednicy żądali od św. Kunegundy, aby poddała się obowiązkom posłusznej żony. Modlitwami wszakże i teraz uprosiła sobie u Boga na nowo przychylność męża, który przez cześć do św. Jana Chrzciciela i trzeci rok małżeństwa w czystości spędził zupełnej, a umiłowawszy wstrzemięźliwość przez całe już życie uszanował nieskalane dziewictwo św. Kunegundy. Nie zwykłe też były dzieła pokuty, jakie sobie święta księżna dobrowolnie nakładała. Codziennie kilkunastu słuchała Mszy św., ostrymi łańcuszkami się biczowała, zupełnymi postami się umartwiała. Słynęła z swej hojności, bo obfite wszędzie rozdawała jałmużny, nikogo bez datku nie puściła, który o wsparcie prosił, żywiła i odziewała licznych ubogich.
   Nie dziw tedy, że Bóg ją nietylko siłą cudów obdarzył ale i łaską proroctwa. Bolesławowi, ruszającemu na wojnę z Tatarami, przyszłe przepowiedziała zwycięstwo wedle widzenia, jakie miała podczas modlitwy o pomyślność oręża polskiego. Wskutek ponowionych najazdów dzikich pohańców mongolskich zagrożone zostały dzierżawy Bolesławowe, Kraków, Sandomierz; św. Kunegunda uszła wtedy z Grzymisławą, matką mężowską, do ojca swego na Węgry. Podanie niesie, że na prośby córki Bela ofiarował jej żupę soli; objęła ją Kunegunda w posiadanie, rzucając w szyb pierścień swój. Po powrocie do Polski kazała w Wieliczce kopać w oznaczonem przez siebie miejscu; dokopano się wkrótce najczyściejszej soli, a w bryle znaleziono pierścień Kingi. Miał to być początek słynnych kopalni soli w Wieliczce; dzieje mówią, że Kunegunda przyczyniła się do ich rozwoju przez sprowadzenie doświadczonych górników z Węgier, a przez to do podniesienia bogactwa Polski.
   Postępując w latach, postępowała św. Kinga coraz więcej w doskonałości. Najpiękniejsze swe szaty przeznaczała na ofiary do kościołów; zachowując swą piękność, z rozmysłem brudziła twarz. Nie zadowolona dobrowolnemi umartwieniami, za zgodą męża zobowiązała się regułą św. Frańciszka; odtąd nie używała wcale mięsa; pozbywała się obuwia, aby za wzorem wielkiego zakonnika chodzić boso. Wolne chwile wypełniała robotami na cele kościelne.
   Czterdzieści lat przeżyła św. Kunegunda w czystości dziewiczej z Bolesławem. Kiedy śmierć go jej zabrała, brała udział w obrzędach pogrzebowych w szatach zakonnych. Lud zdumiał nad takiem poświęceniem, bo pragnął, aby sama odtąd prowadziła rządy; widząc inną wolę swej władczyni, wołał z żalem: król umarł śmiercią, a królowa zakonem.
   Usunęła się też rzeczywiście św.Kinga od świata, bo udała się do Sącza, który był jej wianem. Tutaj wielki założyła klasztor św. Klary, zgromadziła liczne zakonnice z najwybitniejszych rodów, a sama wśród nich najniższe spełniała posługi, sprawiając z koleji obowiązki tygodniowe na nią przypadające. Bóg uzacnił żywot zakonny św. Kingi nowymi cudami. Nieraz podczas Mszy św. wpadała w zachwycenie, które w pokorze swej uważała za pokusę złego ducha. Miała moc nad szatanami, których zwyciężała modlitwą i znakiem krzyża św. Potwarz rzucona na nią o nieczystość w cudowny sposób wykazała się niesłuszną; św. Kinga znosiła ją w pokorze, Bóg wszakże dziwną jasnością dowiódł niewinności swej wybranki. Skoro Andrzej, siostrzeniec św. Kingi, przybył jako wygnaniec do Sącza i w rzece Nidda śmierć znalazł z rozkazu niecnego brata, modlitwa księżny-zakonnicy oraz trzech innych sióstr już miała topielcowi wrócić życie, kiedy oparła się nowemu temu cudowi św. Kunegunda, bo mówiła, że cud nikomu nie przyniósłby pożytku, ani Andrzejowi, który umarł bez grzechu śmiertelnego, ani ludowi węgierskiemu, bo rozlałoby się w walce o księcia wiele krwi chrześcijańskiej, ani wkońcu jej samej, bo łatwo pychą mogłaby się unieść i wiele stracić skarbów duchownych. W cudowny też sposób oparła się nawale tatarskiej, bo wobec zbliżającego się niebezpieczeństwa zdołała ujść z Sącza na zameczek w Pieninach.
   Przewidując w podeszłym wieku bliską śmierć, gotowała się św. Kinga z całą surowością na sąd Boga sprawiedliwego. Podwajała swe ćwiczenia i umartwienia; noce całe spędzała na modlitwie; mając dar łez, serdeczne łzy roniła podczas Mszy św., a powiadają, że rosą swych łez kilka napełniała kubków. Krótko przed śmiercią miała widzenie św. Jana i Salomei, którzy ją pocieszali wśród niemocy długiej już choroby; ukazał jej się też św. Frańciszek, którego tak gorliwą była córką. Dziękując Bogu za wszystkie dobrodziejstwa, jakie za życia odebrała, napominając siostry zakonne do zgody, wzajemnej miłości, do przestrzegania reguły, oddała św. Kinga czystą swa duszę Bogu dnia 24. lipca r. 1292. Papież Aleksander VIII. policzył ją r. 1690 w poczet świętych. Pamięć św. Kingi święci się albo 24. albo 27. lipca albo też w niedzielę po 24. lipca. Uczeni przypisują pobytowi św. Kingi w Sączu najdawniejsze polskie przekłady biblijne, mianowicie psałterza.


     Nauka


   Czem św. Jadwiga dla Szląska, tem św. Kunegunda dla Małopolski. Słynie św. Jadwiga klasztorem w Trzebnicy, Kinga klasztorem w Sączu; słynie Jadwiga wstrzemięźliwością małżeńską, Kinga zupełną czystością; słynie Jadwiga życiem umartwionem, podobnie i św. Kinga; obie księżne jaśniały miłosierdziem; hojnością mianowicie wobec świątyń Bożych. To też łączą w sobie wszystkie cnoty, które mogą uzacnić i uszlachetnić prawdziwie chrześcijańską kobietę-małżonkę i dziewicę.
   Od św. Kingi uczyć się winny niewiasty chrześcijańskie życia bogobojnego, które ani nie przecenia stanowiska ani nie nadużywa dostatków doczesnych, bo zawsze i szczerze zwraca się ku celowi wiecznemu. Pobożność, troska o chwałę Bożą, dobre uczynki, cichość, umartwienia dobrowolne, oto sposoby, jakiemi każda niewiasta w każdym stanie zdobywać może niespożyte dla niebios zasługi.
   Przedewszystkiem zaś środkiem podnoszącym godność kobiety, a środkiem najmilszym Bogu - to czystość. Przez czystość bowiem, przez skromność i wstydliwość zjednasz sobie najłatwiej szacunek świata, ale zarazem torujesz sobie drogę do rozlicznych innych cnót i do coraz obfitszych łask Bożych. Upadek przez nieczystość jest upodlenieniem, bo utratą poczucia własnej godności; zachowanie czystości jest chlubą godną aniołów.


Tego samego dnia

Pamiątka siedmiu braci śpiących

(Około r. 250.)

   W czasach groźnego za cesarza Decyusza prześladowania, umówiło się siedmiu młodzieńców stanu żołnierskiego w Efezie, że wytrwają w wierze, wzajemnie się wspierać będą, gdyby wspólnie umierać mieli; byli to śśw. Maksymilian, Malchus, Martynyan, Dyonyzy, Jan, Serapion, Konstantyn. Oskarżeni przed cesarzem, uniknęli chwilowo wyroku surowszego; postradali jedynie dla rzekomego oporu swe godności wojskowe. Zabezpieczając się przed nowymi pościgami, ukryli się młodzieńcy w pieczarze pod Efezem, wspólnie starając się o zaspokojenie wzajemnych potrzeb życiowych. Odnalezieni przez zbirów śmiercią głodową mieli z woli cesarskiej zakończyć życie. Otwór pieczary zawalony został olbrzymimi kamieniami; młodzieńcy z wycieńczenia w Panu zasnęli w swem skalistem mieszkaniu.
   Legenda tłómaczy zaśnięcie młodzieńców na swój sposób, bo mówi o zwykłym śnie; opowiada, że za czasów cesarza Teodozego II. r. 449, a więc około 200 lat później, młodzieńcy ze snu długiego się przebudzili, aby dać świadectwo prawdzie o zmartwychwstaniu ciał ludzkich. Usunięcie kamieni i głazów przed otworem przez pasterzy Adoliusza przerwało sen dawniejszych wyznawców Chrystusowych.
   Zachowała się w nich świeżość młodzieńcza, żywą posiadali pamięć wypadków przed swem zaśnięciem; stąd nie mogli zrozumieć nagłych i niepojętych w okolicy zmian. Malchus wysłany do miasta ujrzał w czci krzyże chrześcijańskie, dawniej prześladowane; ulice zdawały mu się inne; dawna moneta, jaką płacił za żywność, zwróciła uwagę mieszkańców na niego. Stawiony przed biskupa Stefana, powoływał się na swych rodziców, którzy rzeczywiście dawno już byli umarli, dopytywał się o cesarza Decyusza, prześladowcę wiary Chrystusowej; nakoniec wspomniał o swych towarzyszach w pieczarze. Zdumienie ogarnęło wszystkich, kiedy się przekonali z napisu na ołowianej tabliczce, zostawionej w pieczarze w chwili zawalenia jej głazami, że żyjący młodzieńcy rzeczywiście pochodzą z czasów Decyusza, że Bóg naocznie stwierdził możliwość zmartwychwstania ciał ludzkich, bo długie lata zachował swych wyznawców bez najmniejszej skazy przy siłach i zdrowiu. Stwierdziwszy prawdę chrześcijańską wobec licznych świadków, a także wobec przybywającego cesarza, młodzieńcy rzeczywistą umarli śmiercią. Cześć ich wielką jest na wschodzie. Legenda o nich wszakże rozwinęła się w chwili, kiedy znaleziono relikwie siedmiu chłopców umęczonych w Efezie. Na starej rzeźbie bowiem przedstawiają Jana i Konstantyna z pałkami, podobnie i Maksymiliana; Malchusa i Martynyana z siekierami, Serapiona z gorejącą pochodnią, Dyonyzego z wielkim gwoździem; jest to wyobrażenie narzędzi, jakiemi na męki zostali wszyscy w chłopięcym jeszcze wieku oddani. Relikwie siedmiu braci śpiących mają się znajdować w Marseille. Nieraz mówią o siedmiu braciach śpiących jako o siedmiu synach św. Felicyty, których pamięć obchodzi się dnia 10. lipca.


     Inni święci z dnia 27. lipca:


   Św. Eteryusz, biskup z Auxerre. - Św. Antuza, dziewica. - Św. Dezyderat, biskup z Besancon. - Bł. Hugon, chłopiec z Lincoln, umęczony przez żydów. - Św. Wawrzyniec, arcybiskup Medyolanu. - Św. Pantaleon, męczennik-lekarz. - Bł. Revolan, mistrz szewski z Faenza. - ŚŚw. męczennicy Feliks, Julia, Jukunda. - Bł. Marya Magdalena, hrabina z Martinengo, ksieni. - Bł. Bertold, opat - Św. Hermolausz, kapłan-męczennik.