Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   1. L I P C A

1. Lipca


Święty Symeon Salus z Edessy

(Około r. 570)

   Urodził się św. Symeon roku 522 w Edessa; majętni a bogobojni rodzice wychowali go w pobożności; już wcześnie przyswoił też sobie zdolny młodzieniec cały zasób wiadomości i nauk. Pomimo wszechstronnego wykształcenia otrzymał przecież później w ustach ludu przydomek Salus, co w syryjskim języku oznacza tyle to nierozumny lub głuptas. Przyczynę do tego szukać należy w przebiegu życia Symeona.
   Jako dwudziestoletni młodzieniec po śmierci ojca swego puścił się z towarzyszem lat młodzieńczych, Janem, wtenczas już żonatym, do Jerozolimy na uroczystość Znalezienia Świętego Krzyża. Przejęci uczuciami nabożnemi napotkali z powrotem liczne klasztory pod Jerycho. Rozbudziło się w nich pragnienie życia doskonalszego. Zostawiając rozstrzygnięcie ostateczne woli Bożej, postanowili do tego klasztoru wstąpić, którego podwoje będą otwarte na ich przyjęcie. W ten sposób przybyli do klasztoru, który stał pod zarządem opata Nikona. Przyjęli suknie zakonne, poświęcili się wyłącznie cnocie, a tęsknotę za domem starali się wzajemnie w sobie przytłumić.
   Nie wystarczała jednak Symeonowi karność życia zakonnego; dążył do większego umartwienia i większych dzieł pokuty. Z zezwoleniem opata opuścił więc klasztor i zamieszkał nad Morzem Martwem w chatce odludnej, w której niedawno był umarł samotny pustelnik. Dwadzieścia lat spędził żądny umartwienia Symeon zdała od świata, kiedy z natchnienia Bożego znowu miał wrócić do ludzi i zgiełku świata obrzydzonego. Naśladować miał człowieka, który niespełna jest zmysłów, aby przez pogardę i pośmiewisko zabić w sobie szczątki drzemiącej pychy, a zachowaniem swem niejednemu zbawienną dać naukę.
   Opuścił więc swą pustelnię, udał się do Jerozolimy, aby wytrwać w swem postanowieniu i nabrać siły do jego wykonania; pamięć na pośmiewisko i pogardę, jakiej Zbawiciel był doznał na ziemi, utwierdziła Symeona w natchnieniu, aby jako głuptas powrócić do ludzi. Umocniła go nadto serdeczna modlitwa, którą błagał Boga o oświecenie co do sposobu przyszłego życia swego; umocnił go wkońcu świątobliwy dyakon Jan, którego odszukał w Edessie, aby mu przedłożyć wątpliwości co do swych zamysłów. Zawsze i wszędzie odbierał odpowiedź, że droga umartwień przezeń obrana, jeśli nie jest wprost wolą Bożą, to w każdym razie jej się nie sprzeciwia, a nawet dla pożytków uchodzić może dlań za poleconą i za pożądaną.
   Nie wątpił stąd Symeon, że przez pozorne obłąkanie ma wybrać dla siebie drogę najwyższej pogardy. We wszystkiem więc starał się tak zachowywać, jakoby był rozum postradał i kierował się urojeniami lub uwidzeniami. Znalazłszy na kupie gnoju cielsko psa zdechłego, przywiązał je sobie powrozem do nogi i włókł je z sobą po ulicach miasta ku wielkiej uciesze gawiedzi. Dzieci biegły za nim, obrzucały go błotem, kamieniami, goniły i ścigały z ulicy na ulicę, wołając, że mnich jest obłąkanym. Nieraz też przyłączał się do zabaw dzieci, siadał z niemi na ulicy, lepił z niemi domki z piasku lub gliny, nie bacząc na swój wiek i na swoją siwiznę. Zwracał na siebie uwagę starszych, wywoływał ich niezadowolenie i pogardę, kiedy zaczepiał ich kamykami, a przechodzącym zachodził z rozmysłem drogę. Całe miasto poznało wkrótce dziwaka; ludzie litowali się nad nim, inni go prześmiewali, znieważali, poniewierali; tego właśnie pragnął Symeon, aby dorównać w pogardzie dobrowolnej Jezusowi, który tyle znieść musiał pogardy niezasłużonej. Pragnienie pogardy w sercu Symeona było bez wątpienia większe, niż pragnienie chwały i czci, jakiem przejęte jest serce człowieka pysznego i próżnego.
   Z umartwieniem takiem swego ducha łączył Symeon umartwienia ciała. Nieraz całymi tygodniami nie brał żadnego posiłku do ust z wyjątkiem niedziel i czwartków. Mieszkał w zapadłej chatce, sypiał na wiązce chrustu. W każdym dniu był obecny na Mszy św., a po za nabożeństwami swemi udawał znowu obłąkanego; noce spędzał nieraz całe na modlitwach.
   Mając przystęp dla swego zachowania prawie wszędzie, Symeon docierał do najzaciętszych grzeszników, napominał ich do poprawy życia, uczył ufności w miłosierdzie Boże, przerażał grożącemi po śmierci za winy karami. Wielu jednał w ten sposób dla Jezusa. Bóg też działalność jego uzacnił cudami, uzdrowieniami, naoczną przewagą nad złymi duchami; ale Symeon pokorny wszystkich tych dzieł tak dokonywał, że nie spotykało go uznanie, ale nadal upragniona pogarda. Nieraz przyłączał się do opętanych i razem z nimi nieludzkie wprost wydobywał z siebie głosy. Zagłuszał tym sposobem wołania złego ducha przez usta opętanych, że nie mają duchy potępione groźniejszego nieprzyjaciela nad Symeona obłąkanego, który tyle dusz nawraca dla niebios. Proroczym przejęty duchem przepowiedział święty trzęsienie ziemi oraz zarazę, jaką mieszkańcy mieli być nawiedzeni. Miał też liczne widzenia, objawienia i zachwycenia.
   Przeczuwając bliski koniec swego żywota, gotował się Symeon na śmierć z największą troskliwością; przywołał do siebie dyakona Jana; wyjawił mu ogrom łask, jakiemi Bóg go nędznego obsypał, prosił wszakże, bo niczego nie zdradzał przed śmiercią jego. Stosownie do woli świętego dyakon po pewnym czasie odwiedził Symeona w chatce zapadłej; zastał go już nieżywego. Ciało było pokryte liściami i chrustem. Nikt nie był obecny jego śmierci, jeno aniołowie z niebios. Rok śmierci pozostał nieznany. Ludność zbiegała się licznie, aby oddać cześć zwłokom męża, o którego świętości dowiadywała się teraz z ust świątobliwego dyakona Jana.


     Nauka


   Niejeden święty poniżał się umyślnie, błagał zachowaniem swym o pogardę, aby ćwiczyć się w pokorze, w cierpliwości, łamać pychę. W tym to celu urzeczywistnił niejako dosłownie św. Symeon słowa św. Pawła: Albowiem mądrość tego świata, głupstwem jest u Boga; a zarazem napomina: Jeśli kto zda się być mądrym między wami na tym świecie, niech się stanie głupim, aby był mądrym (I. Kor. 3. 18-19). Nie każdy powołany do takiego zaparcia się i do tych niezwykłych środków pogardy, jakie spotykamy w życiu św. Symeona, bo on kroczył nadzwyczajnemi drogami, na które Bóg tylko wybrane dusze powołuje.
   Ale z życia św. Symeona dla nas wypływa niewątpliwie nauka, baczyć na przeciwieństwo, jakie panuje między ziemią i niebem, człowiekiem a Bogiem, doczesnością i wiecznością; baczyć na obowiązki, jakie z przeciwieństwa z tego na nas spoczywają; w życiu obowiązki te spełniać, chociażby były pośmiewiskiem dla świata. Niepojęte w swej wzniosłości pozostaną dla świata ośmioro błogosławieństw, jakie Jezus dla tych wszystkich przeznaczył, którzy w przeciwieństwie żyją do sądów ludzkich. Niepojętą będzie nauka, jaką Zbawiciel głosił na górze: A ja wam powiadam, abyście nie sprzeciwiali się złemu; ale jeśli cię kto uderzy w policzek twój, nastaw mu drugiego. A temu, który się chce z tobą prawem rozpierać, a suknię twoją wziąść, puść mu i płaszcz. A ktoby cię kolwiek przymuszał na tysiąc kroków, idź z nim drugie dwa (Mat. 5. 39-41).
   Są to wszystkie nauki, które podkreślają ważność i wartość pokory w przeciwieństwie do pychy świata. Jak obowiązkiem naszym ścisłym nie jest naśladowanie sposobu życia, jakie wiódł Symeon, tak i nauk tych Chrystusa dosłownie nie należy rozumieć; ale w sercu swym przyswoić trzeba sobie te zasady, które Zbawiciel chce przykładami uwydatnić; do tego każdy zobowiązany; wybrane dusze spełniają wszystkie nauki Jezusa dosłownie, poparte siłą szczególniejszej łaski Bożej.


     Inni święci z dnia 1. lipca:


   ŚŚw. biskupi i męczennicy Kastus i Sekundynus z Sinuessa. - Św. Klarus, opat z Albi. - Św. Domicyan, opat. - Bł. Ezzo, biskup z Solnogrodu. - Św. Gallus, biskup z Chermont. - Św. Leoncyusz, biskup z Autun. - Św. Marcin, biskup z Yienne. - Św. Pambo, opat z Nitryi. - Św. Regina, żona dworzanina Adalberta z czasów Pipina francuskiego. - Św. Rumold, biskup z Dublina. - Św. Teobald, pustelnik. - Św. Teodoryk, opat. - Św. Floregiusz, biskup z Estang. - Św. Golwenus, biskup z Leon w Bretagne.