Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   24. W R Z E Ś N I A

24. Września


Błogosławiony Władysław z Gielniowa

(1440 - 1505.)

   Słynie w Polsce Kraków licznymi Świętymi Pańskimi: w katedrze na Wawelu spoczywają szczątki śśw. męczenników Stanisława i Floryana, w kościele św. Trójcy zwłoki św. Jacka, w kościele św. Bernardyna relikwie bł. Szymona z Lipnicy, w kościele św. Frańciszka grób jest bł. Salomei, u św. Anny pamięć się zachowuje św. Jana Kantego, w kościele Najśw. Maryi Panny pochowani kapłani Stanisław Baryczka męczennik oraz Świętosław mansyonarz, w kościele Bożego Ciała na Kazimierzu pochowany uczony Stanisław zakonnik, u św. Marka znowu bł. Michał Giedrojć, w kościele św. Katarzyny leży Izajasz Boner. Późniejsza stolica królestwa polskiego nie może się poszczycić tak licznymi skarbami; mieści przecież Warszawa w sobie zwłoki Władysława z Gielniowa, którego Kościół urzędowo policzył w poczet błogosławionych.
   Urodził się bł. Władysław r. 1440 w Gielniowie w województwie sandomierskiem z pobożnych rodziców średniej zamożności. Na chrzcie św. otrzymał imię Jana. Wychowany pod czujnem okiem matki bogobojnej, pobierał mały Janek pierwsze nauki w mieście ojczystem; później udał się na dalsze studya do Krakowa, gdzie unikając wszelkich rozproszeń zdołał utwierdzić się w cnotach a zarazem nabyć wielki zasób głębokiej nauki.
   W tym samym czasie przybył do Krakowa św. Jan Kapistran, wezwany przez króla Kazimierza i biskupa Zbigniewa Oleśnickiego. Był on przedstawicielem odnogi zakonu św. Frańciszka, która za jego i św. Bernardyna wpływem ostrzejszą i pierwotną zachowywała regułę. Przyjęty skwapliwie przez Polaków, założył pierwszy klasztor Bernardynów na ziemiach polskich. Poznała zakonników Anna, księżna mazowiecka, wdowa po Władysławie, gdy przybyła do Krakowa na gody weselne Kazimierza króla z Elżbietą, córką Alberta cesarza; przejęta ich duchem założyła dla nich nowy klasztor w Warszawie, który miał być schroniskiem zacisznem dla Władysława z Gielniowa.
   Pod wpływem bowiem św. Jana Kapistrana wielu młodzieńców poświęciło się życiu zakonnemu; do ich grona nalażał i Jan z Gielniowa, który przy obłóczynach przyjął imię Władysława. Było to w r. 1462, gdy Jan w Warszawie habit przyjmował bernardyński; nie wiemy, dlaczego był opuścił Kraków; w każdym razie odtąd Warszawa miała być środowiskiem życia i działalności młodego, a świątobliwego zakonnika.
   Wśród gorliwych zakonników, których tylko miłość Boża sprowadziła w mury klasztorne, Władysław doskonałością swoją, postępami w cnocie wszystkich na siebie zwracał uwagę. To też wkrótce wyświęcony na kapłana, zaufaniem władzy i współbraci ustanowiony został prowincyałem rozwijających się osad bernardyńskich w Polsce. Wielu było godnych tego urzędu; Władysław był jednakże najgodniejszym. Sprostał zaufaniu niezwykłą gorliwością w swych rządach. Pomimo swego oporu kilkakrotnie sprawować musiał obowiązki prowincyała. Gdy r. 1487 w Warszawie przekazano mu ciężar kierowania zakonem w Polsce, z łzami w oczach błagał, aby zebrani zechcieli go uwolnić od obowiązków, którym nie podoła dla braku koniecznych przymiotów. Napróźno przecież ponawiał prośby, bo ojcowie zakonni byli niezwruszeni w swem postanowieniu. Przyjąwszy tedy pod przymusem urząd prowincyała, rozwinął Władysław nadzwyczaj chwalebną sprężystość. Ułożył nowe statuty celem wewnętrznej organizacyi klasztornej; okazały się tak dobre, że potwierdzone zostały przez jeneralną kapitułę, na którą prowincyał się udał do Urbino we Włoszech.
   Wybrany ponownie roku 1496 na piastowany urząd, Władysław przeprowadził wyłączenie klasztorów polskich jako samodzielnej prowincyi; dotychczas były bowiem zależne od prowincyi niemieckiej, która obejmowała Austryą, Szląsk, Czechy, Morawy. Władysław ma też tę zasługę, że pierwszy osadził Frańciszkanów na Litwie i Białej Rusi. Na żądanie bowiem Aleksandra, sprawującego rządy w Wielkiem Księstwie Litewskiem, wysłał prowincyał zakonników swych do Połocka pod przewodnictwem przeora Leona z Łańcuta. Otrzymawszy osobne pełnomocnictwa papieskie, jako misyonarze tysiące nawrócili schyzmatyków ruskich, tysiące pozyskali Litwinów i Rusinów, którzy trwali jeszcze ciągle w wierzeniach pogańskich i bałwochwalczych praktykach. Zasługą Władysława, że pomimo oporu stawianego przez miejscowego plebana zdołał osiedlić swych zakonników w miejscu, nazwiskiem Skąpe; głośne to było i jest dzisiaj miasto cudownym obrazem Matki Bożej.
   Przez cały czas rządów swych odmawiał sobie prowincyał najmniejszej wygody. Klasztory, których liczba wzrosła na 24, odwiedział pieszo; nawet do Włoch dwukrotnie udawał się pieszo; przytem pokrzepiał się najskromniejszym posiłkiem. Pomimo swej godności nie uchylał się od najprostszych robót i posług w klasztorach, bo były sposobnością do ćwiczenia się w pokorze. Nadto sam zachowywał i innym zalecał rozmaite inne sposoby do utwierdzania się w pokorze. Nosił powróz pokutny, rzucał się do stóp współbraci, całował je, padał na ziemię przy progach klasztornych; wogóle nie było prawie ćwiczenia, któregoby Władysław nie zastosował w swej pokorze. Jasną rzeczą, że i posłuszeństwo świątobliwego zakonnika było beznaganne; że odznaczał się prawdziwem umiłowaniem ubóstwa, które mu na wędrówkach kazało żyć strawą użebraną; że promieniał anielską prawdziwie czystością ducha i ciała.
   Kiedy r. 1504 złożył Władysław dla podeszłego wieku urzędy klasztorne, ojcowie na kapitule w Krakowie pod przewodnictwem Łukasza z Rydzyny nie chcieli zasłużonego zakonnika obarczać dalszą pracą. Pozwolili mu wybrać sobie klasztor, w którymby mógł w spokoju życia dokonać. Oparł się temu postanowieniu Władysław, jakoby się uchwała sprzeciwiała duchowi karności zakonnej; nie pragnął dla siebie żadnych wyjątków. Stąd kapituła wysłała Władysława do klasztoru warszawskiego pod wezwaniem św. Anny, zlecając mu urząd gwardyana i kaznodziei; tam miał dokonać życia, gdzie jako młodzieniec przyjął suknię świętego Frańciszka. Pomimo sił steranych Władysław pilnował sumiennie swych obowiązków. Niestrudzony był w kazaniach, ich głoszeniu i opracowaniu; układał pobożne pieśni, hymny na cześć Pana Jezusa lub Najśw. Panny; kazał je śpiewać po swych naukach, aby tem lepiej wbić słuchaczom w pamięć prawdy podstawowe wiary. Pieśni te oraz modlitewki papież Grzegorz XV. obdarzył odpustami. Szczególniejszy też ułożył Władysław sposób odmawiania koronki na cześć Najśw. Maryi Panny, zachowany i później przez zakonników. Powiadają, że Matka Boża objawieniem, miała potwierdzić zalety koronki Władysławowej.
   Pełen zasług wobec zakonu i kraju w późnym wieku miał pójść Władysław po koronę wiecznej chwały. Jemu to przypisują rozbudzenie zapału na powetowanie klęski, jaką Polacy ponieśli na Wołoszy za króla Olbrachta i przez napady Tatarów. On się podjął obrony wobec niecnych zaczepek na zakon frańciszkański. Udał się osobiście do Rzymu, aby papieżowi Aleksandrowi III. przedłożyć niesłuszność zarzutów i uzyskać wyrok uniewinniający. Bóg jeszcze krótko przed śmiercią obdarzył go niezwykłą łaską. Podczas kazania o Męce Pańskiej wpadł wobec zebranych tłumów w zachwycenie i zawisł ponad ziemią. Było to publiczne potwierdzenie łask, jakich doznawał często Władysław na modlitwach i rozmyślaniach wśród zacisznych murów klasztornych.
   Od owej chwili ciężkiej uległ chorobie, która po miesiącu cierpień wyzwoliła go od więzów ciała, aby otworzyć mu podwoje wiecznej szczęśliwości dnia 4. maja r. 1505. Liczne cuda przy grobie Władysława w kościele frańciszkańskim św. Anny spowodowały prymasa Stanisława Karnkowskiego do uroczystego podniesienia szczątków zakonnika. Benedykt XIV. policzył Władysława roku 1750 w poczet błogosławionych. Uroczystość jego przypada na 24. września lub na niedzielę po św. Mateuszu; Frańciszkanie obchodzą pamięć Władysława dnia 22. października.


     Nauka


   Najzwyklejszymi i najprostszymi sposobami modlitwy są pacierze ustne oraz rozmyślania. Z dwóch tych kształtów wyłoniły się powoli rozmaite rodzaje modlitwy, bądź to charakteru ogólniejszego bądź to szczegółowego przez wzgląd na odnośne nabożeństwa. Oddając się tym sposobom modlitwy, można w godziwy sposób używać książek lub podręczników do nabożeństwa przez biskupów dozwolonych; można i dla własnego użytku tworzyć sobie nowe modlitwy, byleby treścią nie sprzeciwiały się zasadom Kościoła.
   Słuszną jest też rzeczą, używać takich właśnie modlitw, które Kościół wyraźnie potwierdził jak n. p. litanii do Wszystkich Świętych, do Matki Boskiej, do Serca lub Imienia Jezusowego; słuszną rzeczą pielęgnować nabożeństwa przez Kościół zalecane n. p. rozmaite nowenny, albo przynajmniej dozwolone n. p. do poszczególnych patronów jak św. Antoniego i innych. Należy się wystrzegać wszelkiej przesady, a tem więcej zabobonności, jakoby pewien sposób modlitwy koniecznie musiał nam przynieść upragnione skutki.
   Grzeszną natomiast wprost rzeczą, oddawać się modlitwom rozszerzanym na podstawie rzekomego objawienia, nigdy nie stwierdzonego; grzeszną rzeczą modlić się wedle formułek rzekomo przez anioła z niebios przepisanych; poznać można także fałszywe modlitwy, że się rozszerzają bez aprobaty biskupiej lub rozmaite wykazują dodatki, które podejrzenie budzą, lub też wymagają, aby ich dalej pewnej liczbie osób udzielać.


Tego samego dnia

Święty Gerard Sagredo, apostół Węgier

(975 - 1046.)

   Około r. 975 urodził się św. Gerard Sagredo w Wenecyi z dostojnych krwią i bogobojnością rodziców. Wychowany pobożnie, odebrał wykształcenie w klasztorze Benedyktynów pod wezwaniem S. Giorgio Maggiore. W dojrzalszych latach podjął z miłości do Zbawiciela pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Wracał na Węgry, gdzie go król Stefan z wielka przyjął przychylnością; na prośby króla postanowił Gerard pracę swą poświęcić narodowi węgierskiemu, aby w nim zaszczepić prawdy Chrystusowe. Na wielkie to dzieło misyjne gotował się przez dłuższy czas r. 1030 w pustelni Bed życiem samotnem, modlitwami i umartwieniami. Aby większą nadać powagę usiłowaniom Gerarda, król przekazał mu osierocone biskupstwo w Czanad nad Maroszem. Wola papieska skłoniła dopiero pokornego sługę Bożego do przyjęcia sakry biskupiej. W poczuciu swych obowiązków Gerard podwajał zabiegi, aby lud węgierski zupełnie pozyskać dla Jezusa. Polecał siebie i swe owieczki w tym celu osobliwszej opiece Matki Boskiej; na jej to cześć zbudował wspaniałą kaplicę w kościele św. Jerzego nad rzeką Marosz; w niej spędzał na modlitwach chwile wolne od zajęć biskupich i misyjnych. Podobno cześć Węgrów do Ńajśw. Panny pochodzi głównie z czasów św. Gerarda; imienia jej nie nadają chętnie przy chrzcie św. ani też go bez potrzeby nie używają; wiadomą rzeczą, że jak u Polaków tak u Węgrów Marya jest królową korony i kraju. Działalność Gerarda obfite przynosiła owoce, bo wspierana była nietylko przykładem biskupa, uczynkami miłosierdzia, ale nadto łaskami niebios. Uzacnił go Bóg i darem proroctwa. Po śmierci bowiem króla Stefana przywłaszczył r. 1042 sobie tron niejakiś Abbas; jemu to przepowiedział biskup, że w trzech latach straszną zginie śmiercią, jeśli nie zaprzestanie swych okrucieństw i gwałtów. Proroctwo się spełniło; położenie wszakże pozostało niezmienione, gdy na tron wstąpił Piotr, wnuk króla Stefana. Krwawe rządy wywołały spisek. Sprzysiężeni wykłuli królowi oczy i wygnali go z kraju. Magnaci wybrali monarchą Andrzeja, krewnego Stefana, pod warunkiem, że nie będzie popierał rozwoju chrześcijaństwa. Nie przerażony groźbami, św. Gerard udał się do stolicy w Buda, aby nowego króla przestrzedz przed gniewem Boga, gdyby chciał krępować religię chrześcijańską, a może wprost ją prześladować. Wiadomość o śmiałem wystąpieniu biskupa rozbudziła namiętności pogańskiego jeszcze częściowo ludu. Zaczaili się zbrodniarze w przydrożnej zasadzce, aby zgładzić nienawistnego misyonarza. Na czele księcia Vatha napadli na biskupa, obrzucili go kamieniami, powalili na ziemię, przebili włóczniami. Św. Gerard modlił się do ostatniej chwili za swych zabójców. Razem z nim ponieśli męczeństwo biskupi Beztard i Buld. Było to 24. września r. 1046. Śmierć Gerarda przyniosła ten skutek, że król Andrzej oświadczył się przeciw pogaństwu, a całą siłą popierał chrześcijaństwo. Relikwie św. Gerarda przewieziono później do Wenecyi.


     Inni święci z dnia 24. września:


   Św. Abadyr, męczennik. - Św. Erynard, przeor Benedyktynów. - Św. Ama, dziewica. - ŚŚw. męczennicy Andochyusz, kapłan, Tyrsus dyakon oraz Feliks. - Św. Geremar, opat z Beauvais. - Św. Pafnucy, pustelnik i męczennik. - Św. Rustyk, biskup z Auvergne. - Św. Terencyusz, męczennik.