Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   12. W R Z E Ś N I A

12. Września


Święty Gwidon z Anderlecht

(+ r. 1012.)

   Święty Gwidon, którego zwykle nazywają Biedakiem z Anderlecht, urodził się w połowie 10. wieku w wiosce pod Brukselą w Belgii, z ubogich wprawdzie w zasoby i dostatki, bogatych wszakże w cnoty rodziców. Nie mieli środków, aby synowi dać lepsze wykształcenie naukowe; nie starczyło nawet na to, aby go uczciwego wyuczyć rzemiosła. Tem pilniej baczyli na to, aby dać dziecku swemu bogobojne wychowanie, zaprawić Gwidona do cnoty i pobożności. Mawiali też często wobec syna, że wystarczające posiadają bogactwa przez bojaźń Bożą, którą w życiu się zawsze kierowali. Nauki rodziców o brzydocie grzechu, o piękności cnoty, o zacności dobrych uczynków, o wzniosłości uczuć miłości Bożej przyjmował mały Gwidon z serdeczną wzdzięcznością. Stosował je też do warunków swego położenia. Ukochał swój stan i swoje ubóstwo, bo przez nie mógł naśladować Zbawiciela. Nie zazdrościł nikomu dostatków; łzy jednak gorące wylewał, skoro widział, jak bardzo są ludzie przywiązani do dóbr ziemskich, jak mało ludzi wznosi się wśród dostatków do prawdziwego ubóstwa w duchu. Ubogim zalecał cichość; karcił ich, gdy szemrali na swój los; dzielił się z nimi tem, co sam posiadał; od ust odejmował sobie pożywienie, aby nakarmić głodnego. Przejęty życiem modlitwy, biegł często do kościoła, aby uprosić sobie siły w pokusach, ubłagać sobie łaski do unikania grzechu; nieraz godziny całe spędzał na kolanach przed ołtarzem; ludzie podziwiali go i nazywali go aniołem-stróżem wioski, z której pochodził.
   Razu pewnego wypadła mu droga do wioski Laeken pod Brukselą; nim załatwił swoją sprawę, wstąpił do kościoła, aby przed obrazem Najśw. Dziewicy z dziwnem nabożeństwem hołd oddać Matce Bożej. Miejscowy pleban spostrzegł pobożnego przybysza; wdał się z nim w rozmowę; zdumiał nad znajomością dróg życia duchowego, jaką okazywał chłopiec. Chcąc go dla siebie pozyskać, ofiarował mu obowiązki sługi kościelnego. Gwidon z radością zgodził się na przyjęcie stanowiska; miał wtedy 14 lat.
   Dla młodego jeszcze wieku uwolnił pleban Gwidona tymczasem od cięższych prac; polecił mu zaś służenie do Mszy św. Chłopczyna spełniał odebrane polecenie z taką powagą i z taką sumiennością, że wszyscy serdecznie go pokochali; dbał o czystość i ozdobę ołtarzy, bo wiedział, że są tronem Boga utajonego. Wolne chwile przeznaczał na modlitwy w kościele; nawet noce nieraz poświęcał na to, aby Boga wielbić w pacierzach i rozmyślaniach. Nieraz w łzach tonął przed obrazem Najśw. Panny, błagając o przyczynę u Boga za jakie mniejsze niedopatrzenia, od których i najsprawiedliwsi ledwie się ochronić zdołają. Kilka groszy, które pobierał w nagrodę za swe obowiązki, rodzielał zwykle pomiędzy ubogich. Miłosierdzie chrześcijańskie, jakiem jaśniał Gwidon, miało go na chwilę sprowadzić z drogi przez Boga wytkniętej. Kupiec z Brukseli namówił go, aby wstąpił w służbę u niego, a lepszą płacą zyskał lepsze i obfitsze środki na wspieranie ubogich. Wedle innych miał Gwidon rozpocząć z owym kupcem wspólnie mały handelek. Tymczasem Bóg sprawą inaczej pokierował. Okręt owego kupca brukselskiego rozbił się podczas burzy; Gwidon stracił to, co był dotąd zyskał; podobno odniósł nawet przy rozbiciu statku głęboką ranę przez drzazgę, która utkwiła mu w ramieniu. Pozostawiony sam sobie, wrócił młodzieniec bez żadnych środków do Laeken, aby przeprosić plebana za lekkomyślne porzucenie obowiązków; podjął je znowu z tem większą gorliwością, aby naprawić chwilową niewierność w służbie Bożej; powiadają, że za przyczyną Najśw. Maryi Panny rana Gwidona w cudowny sposób rychło się zagoiła.
   Uznanie powszechne, jakie znowu pozyskał, przerażało go; uważał je jako doświadczenie, stąd upokarzał się tem bardziej, czem większe odbierał pochwały; obawiał się, że może utraci pokorę i pychą się przejmie; prosił więc plebana swego, aby pozwolił mu opuścić miejsce; zamierzał udać się do Ziemi świętej, aby pokrzepić swe uczucia pobożne, odświeżyć swą miłość do Boga. Ruszył tedy nasamprzód do Rzymu jako stolicy chrześcijaństwa, stąd zaś do Jerozolimy i innych miejscowości, uświęconych działalnością Pana Jezusa. W pielgrzymkach swych nie rozporządzał żadnemi zasobami; żył z tego, co sobie po drodze uprosił. Wróciwszy wkońcu do Rzymu, zapoznał się z Wondulfem, dziekanem kolegiaty w Anderlecht pod Brukselą, który z kilku towarzyszami właśnie się wybierał do Ziemi św. Gwidon ofiarował się na przewodnika. Ruszył więc poraz drugi na wschód. Niestety pielgrzymka smutny przybrała wynik. Otóż po zwiedzeniu miejsc świętych, dziekan Wondulf i jego towarzysze zapadli w nagłą chorobę, która zakończyła się pomimo opieki Gwidona śmiercią. Wondulf polecił Gwidonowi, aby udał się do Anderlecht z wiadomością dla kapituły o śmierci pielgrzymów.
   Posłuszny wezwaniu, wrócił Gwidon po siedmiu latach tułactwa do ojczyzny. Kapituła kolegiaty w Anderlecht dała mu utrzymanie, z którego przecież nie mógł skorzystać. Trudy wędrówek wyczerpały siły Gwidona, nabawiły go chorób, którym miał wkrótce uledz. Czując bliski koniec, przygotował się Gwidon na drogę wieczności przyjęciem ostatnich sakramentów św.; zatopił się w gorącej modlitwie, aby skupieniem ducha nabrać siły na chwilę ostatnią. Wtem jasność przedziwna oświeciła komorę, w której chory spoczywał; rozległ się głos, wzywający Gwidona, aby jako sługa dobry i wierny wszedł do wesela Pana swego, który miał być jego nagrodą w wieczności. Wśród słodyczy cudownego tego widzenia, oddał Gwidon duszę swoją Bogu dnia 12. września roku 1012. Kanonicy z Anderlecht pochowali Gwidona z wielką uroczystością na cmentarzu kościelnym. Dla cudów, jakie się działy przy grobie zmarłego, wystawiono później kościół, do którego biskup z Cambrac przeniósł relikwie Gwidona przed końcem jedynastego wieku. Św. Gwidon jest patronem kościelnych i chłopców służących do Mszy św.


     Nauka


   Dla pobożności nazywali Gwidona aniołem; pobożność swą stwierdzał zachowaniem swem w kościele. Daleki był od tego, aby oczy ciekawie zwracać na wszystkie strony, ze znajomymi rozpoczynać niepotrzebne rozmowy, przeplatane śmiechem, żarcikami; cicho spełniał swe obowiązki, aby nikomu nie przeszkadzać i nikogo nie odwodzić od nabożeństwa. Pamiętaj na słowa świętego Augustyna, że zły duch prowadzi tych do kościoła, co nie myślą wcale o modlitwie, jeno o rozproszeniu; co świątyni Bożej nie chcą uszanować, ale miejsce święte hańbią i grzechami w myślach, słowach a może i w uczynkach.
   Kościół jest miejscem przeznaczonem przez benedykcyą lub konsekracyę na sprawowanie służby Bożej; stąd też domaga się osobliwszego poszanowania. Są zbrodnie jak n. p. zabójstwo, które odbierają kościołowi znamię, jakie otrzymał z woli biskupa; potrzebna jest powtórna benedykcya lub konsekracya, aby przywrócić kościołowi utraconą świętość. Są wszakże grzechy, które przynajmniej hańbią miejsce święte. Pożądliwy wzrok, niesforność zachowania, lekkie rozmowy sprzeciwiają się wprost świętości kościoła; nieraz przybierają mianowicie uczynkowe grzechy istotę nowego grzechu, skoro są popełnione w kościele; trzeba taką okoliczność wyznać na spowiedzi.
   Ci powinni się przedewszystkiem wystrzegać wszelkich uchybień w kościele, co często z stanowiska swego spełniają w nim polecone czynności. Kto w kościele może posługiwać, spełnia niejako obowiązki anioła wobec majestatu Bożego. Dlatego precz z wszelką niedbałością, precz z zbytnią poufałością na miejscu świętem. Słudzy kościelni powinni pamiętać na słowa psalmisty: Panie, umiłowałem ochędóstwo domu twego i miejsce mieszkania chwały twojej (Ps. 25. 8).


     Inni święci z dnia 12. września:


   Św. Albeusz, arcybiskup w Monuster. - Św. Anastazy, wyznawca. - Bł. Apolinary i towarzysze, męczennicy w Japonii. - Św. Ewancy, biskup z Autun. - ŚŚw. męczennicy Macedoniusz, Teodul, Tacyan. - Św. Rewerency, kapłan. - Św. Serapion, biskup z Katania. - Św. Sylwin, biskup z Werony. - Św. Wilfred, opat - ŚŚw. męczennicy Dioful, Matrona, Tekla i Heraklia.