2. Września
Święty Stefan, król węgierski
(979 - 1038.)
Naród węgierski osiadł po gminoruchach stale w kraju nad Dunajem,
gdzie dotąd mieszka. Lud to był bitny, ale także dziki i okrutny, to też
niepokoił przez kilka wieków spokojnych chrześcijańskich swych sąsiadów
ogniem i mieczem. Dopiero za rządów księcia Gejzy nastały lepsze czasy. Gejza
poznał przez chrześcijańską swą małżonkę Sarltotę wiarę Chrystusową; począł
ją cenić i nietylko nie zabraniał wstępu do kraju misyonarzom katolickim, ale
sam słuchał chętnie słowa Bożego, a w roku 977 wraz z kilku dworzanami
przyjął chrzest święty. Zapałał teraz gorącem pragnieniem, by wszystkich
poddanych zjednać dla Kościoła Chrystusowego. Zbyt gwałtownie chciał jednak
wytępić pogaństwo; zraził więc sobie naród i jeszcze bardziej w dawnych
przesądach go utwierdził. Wtenczas objawia Pan Bóg we śnie zniechęconemu
księciu, że czego on nie dopiął, dokaże jego syn, którego niebawem otrzyma.
Podobne widzenie miała także jego małżonka: ukazał jej się pierwszy
męczennik, św. Szczepan dyakon, oznajmując, iż porodzi syna, który wsławi
naród węgierski.
Zapowiedziany dwukrotnem widzeniem potomek przyszedł na świat w
Ostrzyhoniu (Granie) w r. 979. Na chrzcie św., którego podobno udzielił
nawracający podówczas Węgrów wielki nasz patron, św. Wojciech, biskup
pragski, dano mu imię Stefana. Pod czujnem i troskliwem okiem rodziców
wzrastał chłopiec w łasce u Boga i ludzi, a że był umysłu bystrego, więc
zdobył sobie głęboką wiedzę w naukach świeckich i boskich. Gdy w r. 997
odumarł go ojciec, objął rządy całego państwa. Jako główny cel panowania
swego wytknął sobie Stefan zaraz na początku pozyskanie Węgrów dla wiary
Chrystusowej. Do celu tego zmierzały wszystkie jego czynności. Pojął tedy
najpierw za małżonkę księżniczkę bawarską Gizelę, siostrę późniejszego
cesarza świętego Henryka II. Skutkiem tego sprowadził na dwór swój cały
szereg świeckich i duchownych dostojników, którzy dopomagali mu w dziele
nawrócenia kraju. By zabezpieczyć sobie spokój ze strony państw ościennych i
zapewnić sobie ich pomoc w razie buntów w kraju własnym, pozatwierdzał
przymierza zawarte przez ojca i pozawierał nowe. Potem ogłosił, że należy
nareszcie zerwać z staremi wierzeniami pogańskiemi i za przykładem innych
narodów przyjąć wiarę w jednego prawdziwego Boga. Odezwa młodego księcia
wywołała u kilku możnych zwolenników bałwochwalstwa wielkie oburzenie.
Zamiast słuchać spokojnie misyonarzy katolickich, wzniecili otwarty bunt
przeciwko prawowitemu swemu monarsze i na czele zbrojnego ludu oblegli
Weszprym (Weissbrunn), gdzie Stefan stale przebywał. Książę zebrał garstkę
oddanych mu wojowników, wezwał opieki Pana Boga, Chrystusa Ukrzyżowanego i
przyczyny Matki Boskiej oraz patronów węgierskich, św. Marcina i Jerzego; sam
poprowadził wiernych do walki. Wojsko nieprzyjaciół było znacznie
liczniejsze; Bóg przecież Stefanowi pobłogosławił; pobił przeciwników na
głowę. Obfity łup wojenny obrócił na budowę klasztoru na cześć św. Marcina,
którego przyczynie zwycięstwo przypisywał. Klasztor ten dzisiaj jest
arcyopactwem, i podlega wprost Stolicy apostolskiej.
Złamawszy w ten sposób opór dumnych możnowładzców, oddał się teraz Stefan
z całą swobodą dziełu apostolskiemu. Sprowadził z Włoch i Niemiec licznych
kapłanów i zakonników, którzy osiadłszy w Węgrzech uczyli nietylko prawd
wiary, ale także uprawy ziemi, rzemiosła i sztuki, a w ten sposób dziki naród
do siebie i wiary chrześcijańskiej przywięzywali. Między innymi był tam opat
Astryk, który założył klasztor św, Benedykta pod Górą Żelazną, hojnie
wyposażony przez Stefana. Przyszli Itakże dwaj pustelnicy z naszej Polski:
Jędrzej, którego Pan Bóg wsławił różnymi cudami, i Benedykt, który dla
Chrystusa krew przelał. Święty Stefan brał w tej ciężkiej pracy najwyższy
udział. Budował klasztory i kościoły po różnych wsiach i miastach i wyposażał
je dla służby Bożej, przebiegał sam bezustannie kraj, by utrzymać pokój i
porządek; przykładem swoim zachęcał wszystkich do zamiłowania cnoty. Pan Bóg
szczęścił świętym jego zabiegom; nie trwało długo, a wykorzenił
bałwochwalstwo w całem państwie. Gdy już wszyscy poddani przyjęli chrzest
święty, podzielił Węgry na dziesięć biskupstw i założył arcybiskupstwo w
Ostrzyhoniu (Granie). Potem wyprawił opata Astryka, zwanego także Anastazym,
z poselstwem do Rzymu, by Ojcu św. Sylwestrowi II. zdał sprawę z wszystkiego,
co uczyniono dla wiary św. na Węgrzech, a zarazem uprosił jego
błogosławieństwo i zatwierdzenie dla nowo wytworzonych stosunków kościelnych.
Równocześnie polecił Astrykowi wnieść do Stolicy apostolskiej prośbę o
nadanie władzcy węgierskiemu godności królewskiej, by mając za sobą większą
powagę tem rychlej dzieło nawrócenia kraju do końca doprowadził.
Papież Sylwester II. ucieszony pozyskaniem potężnego narodu węgierskiego
dla Chrystusa, przyzwolił na wszystko. Zatwierdził, co Stefan dotąd dla
religii chrześcijańskiej uczynił i pozwolił mu nadal zarządzać wszystkiem
wedle swego i biskupów swoich uznania. Potem posłał Stefanowi koronę
królewską wraz z złotym krzyżem, który miał się nosić przed królem po
koronacyi. Po powrocie Anastazego kazał się św. Stefan zaraz namaścić na
króla i przyjął uroczyście koronę królewską jako pierwszy król węgierski w r.
1000. Razem z godnością królewską udzielił był Ojciec św, Stefanowi i
następcom jego tytuł legata apostolskiego. Stąd pochodzi zwyczaj, że wszyscy
królowie węgierscy, a później cesarzowie austryaccy mają tytuł: majestat
apostolski.
Obok gorących pragnień krzewienia wiary Chrystusowej ożywiała św. Stefana
wielka miłość dla ubogich, wdów i sierót. Dla biednych tak był łaskawym i
szczodrobliwym, że nie szczędził własnego odzienia i klejnotów królewskich,
by ich tylko nakarmić, odziać i opatrzyć. Własną ręką królewską umywał im
nieraz nogi, zwiedzał wśród nocy szpitale i usługiwał chorym. Często chodził
przebrany, ażeby nieść jałmużnę w dom tym ubogim, którzy wstydzili się
żebrać. Razu pewnego, gdy tak przebrany rozdzielał pieniądze, napadła nań
gromada żebraków, rzuciła go na ziemię, okradła i srodze pobiła. Osłabiony
ledwie mógł powstać ze ziemi; w pobożności swej zawołał przecież do Matki
Zbawiciela, którą czcił gorąco: "Królowo niebieska, oto widzisz, co mi
uczynili ci, którzy mają być żołnierzami twoimi, ale ja chętnie zniosę
cierpienia, bo wiem, iż wynagrodzi mi to Syn twój, który powiedział, że bez
Jego woli włos z głowy naszej nie spadnie." I mimo takich krzywd i
niewdzięczności ludzkiej król nie opuszczał ubogich; owszem coraz hojniejsze
rozdawał jałmużny.
Mając szczególniejsze nabożeństwo do Najśw. Panny Maryi, oddał siebie i
królestwo swoje pod jej opiekę; na cześć Matki Bożej zbudował wspaniałą
świątynię w stolicy swojej Białogrodzie. Kto widział ołtarze, skarby, ornaty,
kielichy, krzyże i naczynia kościelne w tej świątyni, miał już dostateczne
wyobrażenie o przedziwnem nabożeństwie tego króla do Boga i Matki Jego.
Stefan św. takiem pałał pragnieniem rozmnożenia chwały Chrystusowej, że nie
poprzestając na królestwie swojem budował i wyposażał kościoły w krajach
obcych i dalekich. I tak postawił wielki klasztor w Jerozolimie, założył w
Rzymie domy i szpitale dla pielgrzymów węgierskich i wybudował obszerny
kościół w Konstantynopolu. Nie dziw tedy, że Matka Boska wspierała nieraz
gorliwego sługę cudowną swą przyczyną. Po śmierci cesarza Henryka
wypowiedział jego następca Konrad II. Stefanowi wojnę. Bogobojny król
brzydził się przelewem krwi chrześcijańskiej, ale na obronę ojczyzny zebrał
wojska swoje. Potem zarządził we wszystkich kościołach modlitwy o pokój i sam
gorąco błagał Najśw. Patronkę, by strzegła kraju świeżo nawróconego od
zagłady. I cóż się stało? Do hetmanów cesarskich nadeszły podobno listy, żeby
nie wkraczali do Węgier. Król uradowany odwrotem wojsk cesarskich dziękował
Bogu i Przeczystej Dziewicy, a cesarz dowiedziawszy się o listach, których
wcale nie wysłał, uznał cud Boży i zawarł ugodę.
Złota korona Stefana zawierała wszakże i kolce. By króla zupełnie oświecić
i uświęcić, nawiedzał go Pan Bóg ku schyłkowi życia ciężkiemi chorobami i
cierpieniami. Zaprowadziwszy z największym trudem ład w państwie, zamierzał
świątobliwy monarcha powierzyć rządy jedynemu synowi swemu Emerykowi, aby w
zaciszu i spokoju przygotować się na drogę wieczności. Emeryk był to
młodzieniec nieskalanej czystości i cnót tak wysokich, że nazywano go aniołem
w ciele ludzkiem. W uroczystość Narodzenia Matki Boskiej 1031. roku miało
nastąpić oddanie rządów, lecz sześć dni przedtem zabrał Pan Wszechmocny
świętego księcia do chwały Swojej. (Kościół czci jego pamięć na dniu 4.
listopada.) Okrutny to był cios dla króla, nękanego nadto przewlekła chorobą.
Atoli Stefan; nie upadł na duchu; z niezachwianą ufnością w dobroć Bożą
oczekiwał śmierci, która miała go przenieść do lepszej krainy, gdzie już nic
nie zamąca spokoju duszy. Gdy długo chorował, zmówili się czterej wojewodowie
na śmierć świętego króla; Pan Bóg ochronił go jednakże od ręki morderców.
Widząc bliski swój koniec, uprosił sobie u Boga śmierć na dzień Wniebowzięcia
Najśw. Panny. Potem przyjął ostatnie Sakramenta, zgromadził około swego łoża
panów i biskupów państwa węgierskiego, upominał ich do miłości i jedności
między sobą, do sprawiedliwości wobec poddanych i posłuszeństwa dla Ojca św.
Ostatnie słowa poświęcił Najśw. swej Patronce: "Tobie, Królowo niebios, i
opiece Twojej oddaję Kościół św. wraz z wszystkimi biskupami i całem
duchowieństwem i całe państwo wraz z wszystkimi panami i poddanymi.
Przedewszystkiem zaś polecam Tobie swoją własną duszę." Umarł dnia 15.
sierpnia 1038. r. Przy grobie św. Stefana doznało wielu chorych cudownego
uzdrowienia, a po 50 latach prawa jego ręka, którą tyle dobrego za życia był
czynił, zupełnie była jeszcze nietknięta. Grzegorz VII. policzył go r. 1083 w
poczet Świętych Pańskich. Uroczystość św. Stefana przypada na dzień 2. września.
Nauka
Św. Stefan głosił zasadę: "Nauce Jezusa, króla królów, powinni poddać się wszyscy, którzy pragną śmierci szczęśliwej", a stwierdził to życiem swojem, bo we wszystkiem, co poczynał, przyświecał mu niezrównany przykład Tego, który powiedział: "Jam jest prawdą, drogą i światłością, kto idzie za mną, nie błądzi w ciemnościach." I my chcąc ustrzedz się wszelkiego zbłąkania w drodze do wieczności powinniśmy zawsze postępować śladem Jezusa Chrystusa; powinniśmy przyglądać się często życiu i działaniu Boskiego Mistrza, wnikać w Jego naukę, i zanim cośkolwiek rozpoczniemy, pytać się, czy to się zgadza z nauką Chrystusową, czy Pan Jezus tak samoby sobie postąpił. Życie bowiem Syna Bożego jest niewyczerpanem źródłem nauki i światła w każdej chwili życia naszego. Zbawiciel uczy nas posłuszeństwa i uległości względem rodziców, czci i szacunku względem starszych od nas wiekiem i dostojniejszych stanowiskiem; uczy nas wyrozumiałości i dobroci względem przyjaciół, sprawiedliwości i poszanowania dla ubogich, sierót, niewiast, a nawet drobnej dzieciny, bo stawiał ją przecież jako wzór prostoty i prawdy uczniom Swoim. Syn Boży wskazuje nam przykładem Swoim, że nie należy gardzić nikim, choćby najbardziej biednym i opuszczonym, że nawet największego grzesznika nie trzeba bezwzględnie potępiać, jeno dobrocią i miłością starać go się pozyskać i nawrócić. Chrystus, który przebacza Magdalenie, Judaszowi, Chrystus, który się modli jeszcze z krzyża za oprawców Swoich, jakiż to wzniosły wzór do naśladowania dla nas, którzy za lada drobną urazę gotowiśmy mścić się do upadłego! Chrześcijanie jesteśmy z imienia, bądźmy chrześcijanami w życiu i czynach swych, idźmy za Chrystusem!
Inni święci z dnia 2. września:
Św. Agrykolus, biskup z Awignon. - Św. Elpidyusz, biskup z Lyonu. - Św. Justus, biskup z Lyon. - Św. Maksyma, męczenniczka. - Św. Nonnozus, opat. - Św. Oktawian, pustelnik. - Św. Zenon, wraz z synami Konkordyuszem i Teodorem, męczennicy.