22. Września
Święty Maurycy z towarzyszami, męczennicy
(+ r. 286.)
Po śmierci cesarza Karusa
i syna jego Numeryana został r. 284 obwołany cesarzem Dyoklecyan.
Zwyciężywszy przeciwnika swego Karyna, wyniósł Maksymyana do godności cezara,
oddając mu rządy na zachodnią częścią państwa, sam zaś panował nad wschodem.
Niedługo potem po nowych zwycięstwach został Maksymyan rzeczywistym
współcesarzem Dyoklecyana. Słynął z swej zaciętej nienawiści do religii
chrześcijańskiej. Wyznawców Jezusa prześladował i tępił na każdym kroku.
Pamięć jego zapisała się krwawemi głoskami w dziejach Kościoła, a wśród
czynów Maksymyana grozę budzi wycięcie t. z. legionu tebańskiego.
Do żołnierzy legionu tego, który liczył prawdopodobnie wedle ówczesnego
zwyczaju około 6600 ludzi, należeli prawie wyłącznie sami chrześcijanie;
pochodzili głównie z Tebais w Egipcie; stąd też tłomaczy się nazwa. Wodzem
był św. Maurycy, gorliwy zwolennik prawdy Chrystusowej. Dla waleczności
przeniósł Maksymyan pułk ten do swych wojsk na zachodzie. Wydał żołnierzom
rozkaz, aby ścigali swych współwyznawców, pojmanych zaś stawiali przed sądy
rzymskie. Legion oparł się rozkazowi; wiadomość o oporze doszła do
Maksymyana, który właśnie przebywał w Martigny, dawniejszem Octodurum,
niedaleko jeziora genewskiego. Zdaje się, że celem wyprawy w owe strony były
także walki z niespokojnymi powstańcami. Dość, że cesarz zwyczajem rzymskim
rozkazał wojsku złożyć ofiary pogańskie na uproszenie pomyślności w walce.
Rozporządzenie to nakłoniło ów legion chrześcijański do otwartego
wypowiedzenia posłuszeństwa. Obowiązek wobec Boga nie pozwalał żołnierzom
spełniać rozkazów ziemskiego pana; opuścili Martigny, aby rozłożyć się obozem
trzy godziny dalej w Agaunum, dzisiejszem St. Moritz. Ponowny rozkaz został
przesłany wojsku uchodzącemu, aby natychmiast wróciło i wzięło udział w
przepisanych ofiarach. Żołnierze dali odmowną odpowiedź. Cesarz, poruszony do
żywego niewytłomaczonem dla siebie oporem, rozkazał cały legion
zdziesiątkować t. j. dziesiątą część żołnierzy, losem naznaczonych, ukarać
śmiercią. Spodziewał się władzca niechybnie, że tak groźna kara złamie
stałość wojska; że wojsko w poczuciu swej rzekomej winy wróci do Martigny,
aby złożyć ofiary żądane. Tymczasem zawiódł się bardzo. Żołnierze,
zahartowani męstwem swych umierających współbraci, oświadczyli ponownie, że
gotowi raczej ostatnią przelać kroplę krwi aniżeli dopuścić się czynów, które
sprzeciwiają się ich wierze oraz woli Boga prawdziwego. Cesarz wydał powtórny
rozkaz zdziesiątkowania pozostałych żołnierzy. Okropny a zarazem wspaniały
był to widok, kiedy co dziesiąty żołnierz występował z szeregu, aby wielbić
Boga modlitwą i pieśnią a wkrótce potem złożyć życie swe pod mieczem katów.
Wielką była chwała imienia chrześcijańskiego, bo nikt z wojowników nie
zawahał się w wierze; każdy chętnie ponosił śmierć męczeńską z miłości do
Jezusa. Reszta żołnierzy nie mniejszą pałała żądzą męczeństwa. Ducha
wytrwałości podniecał wódz ich, Maurycy; wspierali go inni poddowódzcy jak
Eksuperyusz i Kandydus. Gdy cesarz oświadczył, że gotów przebaczyć
legionistom, byleby się zastosowali do jego woli, żołnierze wysłali do
Maksymyana pismo, w którem tłomaczyli się z swego postępowania, a zarazem
wypowiadali nadal posłuszeństwo, jeśliby mieli brać udział w bałwochwalczych
obrzędach. Poznał Maksymyan, że chrześcijanie nie ustąpią. Obawiając się o
swą powagę, w nienawiści posunął się do tego, że postanowił wytępić cały
legion. Wysłał więc swe wojsko do obozu legionu, kazał otoczyć namioty i
wszystkich żołnierzy śmiercią ukarać. Chrześcijanie, widząc zbliżających się
wojowników, złożyli broń; nie chcieli przedtem się buntować; więc i teraz
wyrzekli się wszelakiego oporu. Mogli byli się bronić i srogo okupić swe
życie; woleli dobrowolnie śmierć ponieść męczeńską. Wyszli naprzeciw swym
siepaczom, odsłaniali swe piersi, aby z modlitwą na ustach odbierać
śmiertelne ciosy. Wkrótce ziemia pokryła się licznymi trupami, zbroczona
krwią przelaną. Powiadają, że jeden z żołnierzy legionu tebańskiego
przypadkowo był nieobecny; wrócił właśnie w chwili, gdy zwycięzcy nad
bezbronnymi towarzyszami ucztą obchodzili swój rzekomy tryumf. Wezwali go do
siebie, opowiedzieli mu o swych dziełach krwawych. Żołnierz, imieniem Wiktor,
przerażony chciał się usunąć; zatrzymali go pytaniem, czy nie jest
chrześcijaninem. Jestem uczniem Chrystusa, zawołał, pozostanę nim do śmierci,
brzydzę się waszymi czynami. Roznamiętnieni żołnierze ubili go na miejscu.
Czterech wiec męczenników znamy z imienia: Maurycego, Eksuperyusza, Kandyda i
Wiktora; tradycya wymienia jeszcze Ursusa i innego Wiktora, którzy jako
wojownicy legionu tebańskiego ponieśli śmierć w Solothurn; wkońcu mieli
Oktawiusz, Adwentycy i Solutor wedle tradycyi ponieść męczeństwo w
Turynie.
Ciała św. Maurycego i trzech jego towarzyszy odkrył później na mocy
objawienia biskup Teodor z Martigny; wśród uroczystości wielkich kazał je
pochować. Na ich cześć powstała w St. Moritz później świątynia, do której
przeniesione zostały relikwie; część ich przeniósł później, bo roku 960
cesarz Oton do tumu magdeburgskiego. Św. Maurycy jest patronem stanu
żołnierskiego; Kościół święci jego pamięć na dniu 22. września.
Nauka
Męczeństwo zasłużył sobie św. Maurycy z towarzyszami przez
sumienne pojmowanie obowiązków wobec Boga i wobec władzy świeckiej. Gdzie
ścierają się rozkazy władzców ziemskich z przykazaniami Bożemi, tam każdy
chrześcijanin oświadczyć musi, że najprzód spełnić należy wolę Boga. Nie
wolno pod żadnym warunkiem pomimo wyraźnych rozkazów popełnić uczynku, który
w sprzeczności jawnej stoi z wolą Boga. Dajcie Bogu, co boskiego, a
cesarzowi, co cesarskiego; zasada ta jest niewzruszoną, dopóki prawo Boże nie
jest pohańbione prawem ludzkim. W ten sposób rozumieć należy słowa Piotra
św.. Bądźcie poddani panom we wszystkiej bojaźni, nietylko dobrym i skromnym,
ale też przykrym. Bo to jest łaska, jeśli kto dla sumienia Bożego odnosi
frasunki, cierpiąc niesprawiedliwie (I. Piotr 2. 18-19).
Jesteśmy twymi, cesarzu, żołnierzami, pisał św. Maurycy do Maksymyana; ale
jesteśmy zarazem sługami Boga prawdziwego. Jesteśmy zobowiązani do służby
wojskowej i do posłuszeństwa, ale nie możemy się zapierać Tego, który jest
najwyższym Panem naszym i twoim. Chętnie spełnimy twoją wolę w sprawach,
które się nie sprzeciwiają prawu Bożemu; chętnie gromić będziemy twych
nieprzyjaciół; nie możemy jednak przelewać krwi niewinnej, bo Bogu złożyliśmy
przysięgę wieczności rychlej niż tobie; nie możemy łamać przysięgi wobec
Boga, bo zasłużylibyśmy, abyś nie ufał przysięgom i tobie przez nas złożonym.
Żądasz od nas grzesznych, zbrodniczych wprost uczynków; nie spełnimy ich,
gotowi dla Boga ponieść śmierć; nie podniesiemy też otwartego buntu, aby nie
wykroczyć przeciw powinnościom wobec ciebie.
Takie to otwarte słowa nie wahali się wypowiedzieć wobec cesarza
chrześcijanie gorliwi; nie brali na nic względu tam, gdzie chodziło o sprawę
Bożą. Ucz się z tego przykładu, jak masz postępować w życiu. Pamiętaj zawsze
i wszędzie, że wola Boża jest najwyższem prawem, jest wytyczną, która ciebie
zdoła przeprowadzić bez szkody przez manowce świata, zachcianek, względów
ludzkich.
Inni święci z dnia 22. września:
ŚŚw. męczennice Digna i Emeryta, dziewice. - Św. Florencyusz, kapłan i pustelnik. - Św. Guntylda, służebna i dziewica. - Św. Lauton, biskup z Contances. - Św. Fokas, ogrodnik i męczennik. - Św. Salaberga, ksieni. - Św. Sanktyn, biskup z Meaux. - Św. Septymyusz, biskup z Jesi, męczennik. - ŚŚw. Sylwyan i Sylwester, wyznawcy. - Św. Tomasz z Villanowa, arcybiskup z Walencyi.