18. Września
Święty Józef z Copertino
(1603 - 1663.)
Jako syn ubogich, lecz bogobojnych rodziców przyszedł na świat św.
Józef r. 1603 w wiosce Copertino w królelstwie neapolitańskiem; ojcem jego
był Feliks Desa, matką Franciszka Panara. Wychowywany pobożnie, zaprawiał się
św. Józef z Copertino od dziecięctwa w ćwiczeniach umartwienia, których się
od niego domagała poczciwa, ale zarazem surowa matka. Rozmiłował się mały
Józef w służbie Bożej; nosił rychło włosiennicę, biczował swe ciało, gorliwie
uczęszczał na nabożeństwa kościelne. Dorastając wyuczył się kunsztu
szewskiego; oddawał się mu nawet przez pewien czas, aby nie być ciężarem dla
rodziców. Dusza wszakże jego wyrywała się do coraz to wyższych stopni
doskonałości. Z tego też powodu zgłosił się jako siedmnastoletni młodzieniec
do zakonu Frańciszkanów-Konwentuałów z prośbą o przyjęcie. Po pewnych
trudnościach wstąpił roku 1620 do Kapucynów jako braciszek świecki. Niestety
wykazywał tak mało wiadomości, tak mało zgrabny był w zlecanych mu pracach,
że musiał po 8 miesięcach opuścić klasztor; chwila, w której zdejmował habit,
na zawsze utkwiła mu w pamięci; mówił, że zdawało mu się, jakoby ciało
odrywano mu od kości. Nie zraził się jednak chwilowem niepowodzeniem; zwrócił
się o pomoc do swego stryja z zakonu frańciszkańskiego, który mu r. 1621
wyrobił przyjęcie w klasztorze delia Grotella pod Copertino. Został tutaj
święty Józef tercyarzem, a zajęciem jego były najniższe posługi. Sumienność w
pracy, doskonałość życia duchowego, żarliwość w umartwieniach, gorącość
modlitwy zwróciły na niego uwagę przełożonych. W nagrodę został r. 1625
uchwałą kapituły prowincyi w Almatura przypuszczony jako kleryk do służby
kościelnej w chórze.
Wezwali go też przełożeni, aby usilną nauką wyrównał braki w swych
wiadomościach i gotował się na święcenia kapłańskie. Niestety postępy w
naukach zbyt były małe przy wielkich postępach w cnocie. Odznaczał się pokorą
i posłuszeństwem; starał się przyswoić sobie potrzebne wiadomości; brak
zdolności, a może i ciągła myśl o Bogu w modlitwach i rozważaniach nie
pozwoliły mu celu chwilowo osiągnąć. Pomimo to wezwany do popisu, ku
zdziwieniu wszystkich odpowiadał jasno i dobitnie na każde pytanie; Bóg
wewnętrznem oświeceniem sprawił, że złożył popis celująco. Na mocy wykazanych
wiadomości otrzymał św. Józef r. 1628 święcenia kapłańskie.
Zdwoił teraz swe starania o jak największe uświęcenie duszy. Wyzuł się ze
wszystkiego, coby tylko go wiązało ze światem i z ludźmi. Okrywał się jedynie
habitem; zamieszkał najnędzniejszą celkę; sypiał po kilka tylko godzin na
twardem łożu, które było raczej środkiem umartwienia niż miejscem spoczynku;
biczował się aż do krwi; stale nosił włosiennicę i łańcuch ostry około
bioder; pościł jak najostrzej, bo nie używał ani nawet chleba; żywił się
bowiem jarzynami suszonemi, a nawet tych sobie odmawiał po kilka dni na
tydzień.
Zewnętrzne to życie doskonałości chrześcijańskiej było odbiciem
wewnętrznego życia, jakiem jaśniał św. Józef. Doprowadził bowiem do tego, że
zachwycenia były niejako zwykłem stanem jego duszy. Stąd poszło, że przez 30
lat nie brał udziału w wspólnych nabożeństwach, w pacierzach zakonnych, aby
nagłemi zachwyceniami nie odwracać uwagi drugich i nie przyczyniać się do
zamieszania. Nawet Mszę św. musiał św. Józef z tego samego powodu w
zamkniętej odprawiać kapliczce.
Lud na wieść o świątobliwości zakonnika i jego cudownych zachwyceniach
zbiegał się licznie do klasztoru, aby błagać o przyczynę u Boga w rozmaitych
potrzebach. Nieporządki zdawały się tak być wielkie, że władza duchowna r.
1638 wkroczyła, aby się przekonać o rzeczywistości łask w św. Józefie.
Wyszedł zakonnik z sądu biskupiego w Neapolu obronną ręką; uznano go
niewinnym. Pomimo to wysłany został ku swej wielkiej radości do Asyżu, aby
zapobiedz dalszym zbiegowiskom tłumu. Gwardyan z Asyżu zachowywał się wobec
sługi Bożego umyślnie ostro, aby doświadczyć jego cnoty; przypuszczał, że św.
Józef hardością i obłudą zdobył sobie uznanie wśród ludu. Niesłuszne zarzuty
znosił zakonnik w pokorze cierpliwej, którą świerdzał dobitnie obfitość łaski
od Boga otrzymanej. Trzynaście lat spędził w Asyżu; do cierpień zewnętrznych
przyłączyły się z woli Boga cierpienia duszy. Dziwna opanowała go oschłość;
nagabywały go nieskromne obrazy wyobraźni; niesłychane go dręczyły pokusy,
które napełniały go przerażeniem, odbierały mu odwagę, że nie ośmielał się
ani oczu podnosić. Wewnętrzna ta walka trwała całe dwa lata; dopiero wtenczas
podobało się Bogu, przywrócić Józefowi pożądany spokój, obsypać go nowemi
łaskami, przywrócić mu łaskę dawnych zachwyceń.
Ponieważ lud i do Asyżu się licznie zbiegał, aby ujrzeć świętego męża i
jego polecać się modłom, papież Inocenty X. rozkazał przeprowadzić w cichości
św. Józefa, do klasztoru Kapucynów w Petrarossa, położonego w górskich
okolicach, a stąd mało przystępnego dla obcych. Było to r. 1653. Już po kilku
miesiącach przeniósł się św. Józef do klasztoru w Fossombrone, gdzie spędził
trzy lata na zupełnem odosobnieniu i osamotnieniu. Wykazało się zarazem, że
niezwykły stan św. Józefa żadnej nikomu nie przynosi szkody, stąd papież
Aleksander VII. pozwolił mu wrócić do zgromadzenia zakonnego Braci
Mniejszych; przybył więc r. 1657 do klasztoru w Osimo, aby tutaj spędzić
ostatnie sześć lat życia swego. Z nikim nie wolno mu było przestawać z
wyjątkiem zakonników i biskupa dyecezalnego; nie wolno mu było za dnia udawać
się do kościoła, aby zachwyceniami kilkagodzinnemi ludu nie niepokoić. A
jednak świadkami cudownego stanu św. Józefa byli nieraz zupełnie bezstronni
świadkowie. Powiadają, że jego zachwycenia pozyskały dla kościoła Jana
Frydryka, księcia-wojewodę Brunświku i Hanoweru. Posiadał też św. Józef dar
przenikania dusz ludzkich; z jego to pomocą nawracał licznych grzeszników.
Pomimo małych stosunkowo nauk odznaczał się niezwykłemi wiadomościami, które
jedynie od Boga mogły bezpośrednio pochodzić. Św. Józef z Copertino miał też
przepowiedzieć Janowi Kazimierzowi, synowi Zygmunta III., że nosić będzie
kiedyś koronę królewską. Kiedy Jan Kazimierz wstąpił do Jezuitów, a r. 1646
został przez Inocentego X. wyniesiony na kardynała, św. Józef odradzał mu od
przyjęcia święceń. Wiadomą rzeczą, że proroctwo się spełniło, bo Jan
Kazimierz wstąpił r. 1648 na tron polski. Dar proroctwa łączył się w św.
Józefie z darem cudów; modlitwami uzdrowił licznych chorych.
Objawienie Boże pouczyło Józefa o bliskiej śmierci. Choroba niszczyła i
tak już siły zakonnika; pomimo to odprawiał, trawiony gorączką nieuleczalną,
codziennie Mszę św.; czując coraz większą słabość, przygotował się na drogę
wieczności przyjęciem Sakramentów św. Gorąco prosił Boga, aby zechciał go
uwolnić jak najrychlej z więzów ciała i przyjąć do Swej wiecznej chwały.
Umarł dnia 18. września roku 1663. Papież Klemens XIII. policzył go roku 1767
w poczet Świętych.
Nauka
Jak w życiu codziennem tak i w życiu duchowem nawet najwybitniejsi
słudzy Boży walczyli i walczyć musieli z różnemi przeciwnościami. Niejednemu
sprawy życia pomimo najlepszych chęci płyną ospale wskutek piętrzących się
trudności; podobnie i w życiu duchowem. Św. Józef z Copertino walczyć musiał
z brakiem wrodzonych zdolności do nauki; walczyć musiał z niechęcią swych
przełożonych, z podejrzeniami nieuzasadnionemi; nawet obfitość łask była
powodem do zbytniej wobec niego surowości. Było to wszystko oczywiście
wyrokiem Boga, który chciał, aby usilna wola św. Józefa współpracowała z
łaskami niebios i do większych przyczyniała się zasług. Przeciwności więc i w
życiu naszem powinny być bodźcem do coraz większych wysiłków. Jeśli czystą
kierujemy się intencyą, jeśli zamiary nasze nie są samolubne, a jednak
gromadzą się trudności, słusznie przypuszczać możemy, że mają nas
doświadczyć; korzystając wtedy ze sposobności, powinniśmy dążyć do tego, aby
z przeszkód i trudności układać zasoby zasług na życie wieczne.
Dotkliwsze było doświadczenie św. Józefa wewnętrzne przez oschłość w
modlitwie, przez rozbudzoną wyobraźnię, przez liczne pokusy. Przeszkody
zewnętrzne możemy sprowadzić do pewnych źródeł jawnych, możemy stąd wobec
nich zająć silne i pewne stanowisko; inaczej z doświadczeniami wewnętrznemi;
nie łatwo poznać ich źródła, a stąd wyradza się niepewność, nieśmiałość,
rodzaj zwątpienia o sobie, a może nieraz i o Bogu. Jedyną drogą wyjścia z
takich doświadczeń jest sumienne pełnienie obowiązków, unikanie wszelkiej
okazyi do pokusy. Bóg zmiłuje się nad nami, skoro dobrą zachowamy wolę;
przywróci nam spokój, ułatwi zwycięstwo nad pokusami, uwolni nas od
zwątpienia w własne siły. Czem mniej ufać sobie w walkach będziemy, czem
więcej nadzieję pokładać będziemy w Bogu i liczyć będziemy na potęgę łaski,
tem rychlej i pewniej nastąpi uleczenie duszy z zesłanych doświadczeń.
Inni święci z dnia 18. września:
Św. Dezydery, biskup z Redeon. - Św. Eumeniusz, biskup z Gartyna. - Św. Eustorgiusz, biskup Medyolanu. - Św. Ferreolus, trybun rzymski i męczennik. - Św. Metody, biskup z Tyrus. - Św. Ryszarda, cesarzowa. - Św. Synezy, biskup z Avranches. - ŚŚw. męczenniczki Zofia i Irena.