Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   10. W R Z E Ś N I A

10. Września


Święty Mikołaj z Tolentino

(1249 - 1308.)

   Św. Mikołaj przyszedł na świat około r. 1249 w Castro d'Angelo w Marchii ankońskiej we Włoszech; rodzice jego ubodzy długo błagali Boga, nim ich upragnionym obdarzył synem. Przez cześć do św. Mikołaja z Bari, do którego relikwii pielgrzymkę odprawili z prośbą o potomstwo, dali chłopcu na chrzcie św. imię Mikołaja; otrzymał zaś przydomek z Tolentino, bo w tej miejscowości ostatnie spędził 30 lat życia na służbie Bożej. Pierwsze wychowanie i pierwsze kroki na drodze cnoty chrześcijańskiej zawdzięczał Mikołaj troskliwości swego ojca Compagno i tkliwej pobożności swej matki Amaty. Dziwną też posiadał skłonność do bogobojności; godziny całe spędzał na modlitwach wśród natężonej uwagi. Ubogich sprowadzał do domu rodzicielskiego, aby się z nimi dzielić posiłkiem dla siebie przeznaczonym. W duchu umartwienia pościł o chlebie i wodzie kilka dni w tygodniu. Obdarzony takimi przymiotami serca był ulubieńcem swych rodziców i wszystkich, co go poznali. Nie mniej odznaczał się zdolnościami umysłu; wrodzoną bystrością i wielką pamięcią przyswajał sobie szybko nie małe zasoby wiedzy; właśnie dla swych zdolności i dla swej cnoty pozyskał kanonikat przy kościele Salwatora w Tolentino, nim był jeszcze ukończył swe nauki. Stanowisko kościelne, jakie zajmował, nie zaspokajało pragnień jego duszy; czuł, że Bóg doskonalszej od niego domaga się służby za dary i łaski, jakiemi go obsypywał.
   Nieznaczna na pozór okoliczność miała wpłynąć na dalsze życie Mikołaja. Usłyszał przypadkowo kazanie pewnego Augustynyanina na słowa św. Jana (L list 2,. 15): Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na świecie. Tak się przejął nauką zakonnika, że bezwłocznie udał się do jego klasztoru z prośbą o przyjęcie. Przeor nie miał powodu odmawiać Mikołajowi, który słynął z swej pobożności i cnoty. Nowicyat był dla młodego brata zakonnego sposobnością do rozwinięcia całego ogromu umartwień i doskonałości. Ledwie liczył lat 18, kiedy jako Augustynyanin złożył uroczyste śluby.
   Odtąd żył tylko największem zaparciem siebie. Jakby najniższym był sługą, w każdym współzakonniku widział swego pana i przełożonego; spełniał wszystko bez najmniejszego wahania, co tylko mu polecili. Nigdy ani przelotnego nie zdradził niezadowolenia; nie znał wprost uniesienia do gniewliwości; obojętny na pochwały lub nagany zawsze zachował na obliczu swem wyraz radości wewnętrznej.
   Ciało umartwiał w sposób bezwzględny; lata całe nie spożywał mięsa, unikał nawet nabiału, aby w niczem nie dogadzać pragnieniom grzesznych pożądliwości. Sypiał na gołej ziemi, kładąc kamień pod głowy; ciągle nosił łańcuch żelazny, który wciskał mu się w ciało. Biczował siebie często aż do krwi. Na uwagi, że przecież ulżyć powinien nieludzkiej prawie surowości, odpowiedział: Nie zostałem zakonnikiem na to, aby szukać wygody i spełniać lada zachcianki swe. - Gdy w chorobie z rozkazu przełożonych miał się posilić mięsem, w imię posłuszeństwa spożył mały kawałek, prosił jednak ze łzami w oczach, aby go nie zmuszano do złamania dotychczasowej wstrzemięźliwości, bo i bez takiego pożywienia wróci do zdrowia. Odstąpił tedy ów przełożony od swego żądania, Mikołaj zaś wkrótce odzyskał swe siły, stargane chorobą.
   Życie duchowe, gotowość do poświęcenia zajaśniały jeszcze więcej w Mikołaju z chwilą, w której otrzymał w Cingola święcenia kapłańskie. Naukami, napomnieniami zdobywał dusze grzeszników dla Boga; odwiedzał chorych, więźniów, aby być im pomocą w sprawach zbawienia i pokuty. Uczynki swe dobre, Msze święte miał zwyczaj w ofierze składać Bogu za dusze zmarłych; jak na ziemi wielu sprowadzał do cnoty i na drogę łaski, tak w czyścu wielu duszom otwierał podwoje do wiecznej szczęśliwości. Piekło zgrzytało na widok coraz to częstszych klęsk w walce o dusze ludzkie. Złe duchy prześladowały podobno świętego zakonnika na każdym kroku; mianowicie często znosić musiał umyślne przeszkody podczas modlitwy. Rozlegały się dziwne, a nagłe hałasy; powiadają, że razu pewnego podczas modlitwy Mikołaja w kościele taki powstał zamęt, i rumot, jakoby mury świątyni się miały zawalić. Podobno musiał zakonnik nieraz dotkliwe znosić zniewagi; na ciele miał, jak mówią, nieraz pręgi od uderzeń, któremi mścili się szatani; jednej nocy takie poniósł Mikołaj gwałtowne karania, że przytomność z bólu stracił; jakby nieżywego znaleźli go nad ranem bracia zakonni; od tego czasu chromał też na jedną nogę.
   Bohatyrskie wprost życie św. Mikołaja uzacnił Bóg darem cudów, zachwyceń i widzeń nadprzyrodzonych. Objawiały mu się nieraz dusze z czyśca nieznane, które go wzywały o pomoc dla siebie. Gdy w chorobie dziwny go strach ogarnął z obawy, że może zbliża się ostatnia chwila życia, zwrócił się z pełną ufnością do Najśw. Maryi Panny o potrzebną opiekę. Matka Boża mu się wtenczas ukazała, ukoiła niepewność sługi swego, a kawałkiem chleba przez Siebie przeżegnanym wróciła mu zdrowie. Sam Mikołaj widział gwiazdę jaśniejącą, która z miasta rodzinnego przesuwała się do Tolentino; zakonnik inny, obdarzony duchem proroczym, poczytał tę gwiazdę jako znamię Mikołaja, wskazujące na miejsce jego grobu. Podobno i po śmierci świętego zakonnika miała się pokazywać, widzialna dla licznych tłumów.
   Liczne cuda rozgłaszały sławę wiernego sługi Bożego. Małgorzacie z Tolentino wyprosił u Boga życie dla dziatek, które dotąd nieżywe na świat przychodziły; uzdrowił modlitwą Werydanę niewiastę, garbatego Jana de Monticulo krzyżem św. uleczył od kalectwa. Już na łożu śmiertelnym uzdrowił niejaką Blundę, która od lat 15 straciła była wzrok i słuch.
   Sterany pracą, wycieńczony umartwieniem, przedstawiał Mikołaj jakoby chodzący szkielet: duch tylko silny podtrzymywał udręczone ciało. Sześć miesięcy przed swą śmiercią niebiańskie śpiewy zapowiadały przyszłą chwałę Mikołaja w wieczności. Cztery dni przed śmiercią przywołał do łoża swego współbraci w zakonie, błagając ich o przebaczenie danych przez siebie sposobności do uraz. Niczego sobie wprawdzie nie wyrzucam, mówił, a jednak może przed Bogiem nie jestem bez winy. Przebaczcie mi więc wszystko, czemkolwiek was dotknąłem, a Bóg miłościwy tem chętniej przebaczy wam winy popełnione. Dzień przed śmiercią kazał sobie podać krzyż, w którym znajdowała się odrobina z krzyża Jezusowego; wpatrywał się w wizerunek Chrystusowy, powtarzając często słowa św. Pawła: Pragnę być rozwiązanym i być z Chrystusem (Filip. i. 23). W chwili śmierci rozjaśniło się oblicze Mikołaja radością niebiańską, bo ujrzał Zbawiciela i Matkę Bożą oraz św. Augustyna, wzywających go do wesela niebieskiego. Umarł dnia 10. września roku 1308. Papież Eugeniusz IV. policzył Mikołaja w poczet świętych r. 1446.


     Nauka


   Umiał ocenić św. Mikołaj marność dóbr doczesnych, dlatego porzucił świat, aby pójść śladami Jezusa przez umartwienie i cnoty. Gdybyś i ty umiał osądzić nicość świata, znikomość zaszczytów, próżność radości ziemskich, nie goniłbyś tak usilnie za ich uzyskaniem, nie lgnąłbyś do nich z taką żarliwością grzeszną. Słusznie mówi Mędrzec Pański: Marność nad marnościami i wszystko marność (Ekl. i. 2); w niczem nie znalazł zaspokojenia swych pragnień, wszystko na ziemi go zawiodło, a zwróciło do Boga.
   Doświadczenie uczy, że radości, zaszczyty, ponęty, te wszystkie rzekome dobra doczesne prędzej przemijają, aniżeli się spodziewamy; że nieraz się kończą w chwili, kiedy właśnie ich używać zamierzamy. Pozostawiają po sobie jakiś niesmak, jakiś niepokój; nie przyczyniają się do najmniejszego szczęścia, chyba do zagłuszenia głosu sumienia, który czy rychlej czy później znowu się odezwie silniej i groźniej niż przedtem. Nawet wśród używania dóbr doczesnych nie przestaje dręczyć robak niepokoju tych, co o Bogu zapominają. Czytamy przecież wyraźnie w Piśmie św.: Śmiech będzie zmięszan z żałością, a koniec wesela smutek posiada (Przyp. 14. 13).
   A jakiż jest los tych, co światu hołdowali i jego rozkoszom znikomym? Gdzież są ci, pyta św. Bernard, co przed chwilą jeszcze z nami byli? Cóż z nich zostało oprócz prochu i robaków? Jedli, pili, używali - a dzisiaj przebywają w piekle! Nie łudź się pozorami! Pamiętaj, że szczęście osiągniesz jedynie przez dobra wieczne!


     Inni święci z dnia 10. września:


   Św. Agapiusz, biskup z Nowara. - Św. Finyan, biskup z Ulster. - Św. Hilary, papież. - ŚŚw. męczenniczki Menodora, Metrodora i Nymfodora, dziewica. - Św. Piotr, biskup z Compostella. - Św. Salwiusz, biskup z Albi. - Św. Pulcherya, cesarzowa i dziewica. - Św. Teodard, biskup z Mastricht, męczennik. - Św. Weran, biskup z Vence.