5. Stycznia
Święty Szymon Słupnik
(+ 459.)
Św. Szymon urodził się w
miasteczku Sizan położonem w Syryi, w roku 391. Ojciec jego był owczarzem,
stąd też i Szymon pasł owce w wieku dziecięcym.
Mając lat trzynaście, usłyszał razu pewnego w kościele z ust kaznodzieji
te słowa Ewangelii św.: "Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą
pocieszeni" (Mat. 5, 5). Te słowa głęboko utkwiły w sercu chłopca. Wychodząc
z kościoła spytał się pewnego starca, co trzeba czynić, aby dostąpić
pocieszenia i błogosławieństwa Bożego. A ten mu tak powiedział: "Modlitwa,
pokora, łzy i cierpliwość w znoszeniu prześladowania, oto droga do tej
niebieskiej pociechy, a na samotności kwiat cnoty najpiękniej kwitnie".
Słysząc te słowa, chłopiec wrócił się natychmiast do kościoła, tam długo
krzyżem leżał przed Najświętszym Sakramentem wsłuchując się w słowa
natchnienia i głosu Bożego. Pan Bóg wskazał mu też drogę zbawienia.
Wstał i prosto z kościoła poszedł na pustynią i tam przebył siedem dni bez
wszelkiego pożywienia na modlitwie i łzach. Potem poszedł do klasztoru,
którego przełożonym był św.Heliodor; rzucił się do kolan opata i błagał o
przyjęcie. Po długim namyśle przyjął go święty opat. Tu w tym klasztorze
przebył św.Szymon dziesięć lat. Surowość życia, jaką budował współbraci
zakonnych, była niesłychaną. Pokarm brał tylko raz na tydzień, na modlitwie
trwał noce całe. Chcąc ciało swe tem więcej umartwić, owinął się grubym
ostrym powrozem z palmowych włókien, ściskając się nim tak silnie, że po
dziesięciu dniach wtłoczył się mu zupełnie w ciało, pokrywając je głębokimi
ranami. Bracia zakonni spostrzegli ślady krwi, jakimi święty znaczył miejsca,
na których przebywał, i donieśli o tem przełożonemu. Ten dowiedziawszy się
powodu, kazał natychmiast zdjąć powróz z ciała Szymona. Lecz tak się już był
wcisnął w ciało, że tylko z największą trudnością można go było wyjąć,
przyczem powstały głębokie ropiące się rany. Święty nie leczył ich i żadną
miarą nie można go było do tego nakłonić. Św.Heliodor, widząc takie praktyki
i nadzwyczajne umartwienia, obawiał się, by ten duch niesłychanych umartwień
nie przeszedł na innych zakonników i im więcej nie szkodził jak pomógł;
dlatego wydalił Szymona z klasztoru.
Święty chwalił Boga za to wygnanie, widząc w niem wolę Najwyższego i z
błogosławieństwem opata opuścił klasztor. Udał się na puszczą do podnóża góry
Telanisa. Tu zbudował sobie domeczek z kamieni, które sam pozbierał; mieszkał
w nim trzy lata. Kiedy nadszedł wielki post, postanowił za przykładem
Mojżesza i Eliasza, przez całe czterdzieści dni nic nie jeść i nie pić.
Spowiednik jego, niejaki Bassus, pozwolił mu na to niezwykłe dzieło
umartwienia, jednak pod tym warunkiem, że święty weźmie ze sobą dziesięć
chlebów i wiadro wody, by nie kusił Pana Boga. Szymon usłuchał. Lecz po
upływie postu znaleziono chleb i wodę nietkniętą. Szymon zaś leżał na ziemi
bez mowy i bez władzy, nawpół umarły. Bassus podał mu Komunią świętą i
natychmiast wstał Szymon posilony na duchu i ciele i przyjął pokarm. Od onego
czasu co rok tak pościł, nie jedząc ani pijąc, a trwało to dwadzieścia i ośm
lat.
Sława jego świętości i surowości życia rosła coraz więcej; stąd bardzo
wiele ludzi przybywało, by go widzieć i podziwiać. To właśnie było powodem,
że Szymon opuścił swoją chatkę i udał się na szczyt góry. Tu wybudował sobie
nowy domek, lecz bez dachu, tak że był wystawiony na wszystkie zmiany
powietrza. Chcąc zmusić się do tego, by nie opuszczać nigdy swego mieszkania,
kazał się żelaznym łańcuchem przykuć do skały. Lecz kiedy mu Meleciusz,
biskup antyocheński, zwrócił uwagę na to, że nie łańcuch, lecz wola i łaska
Boża przykuwa człowieka, kazał się odkuć.
Wnet i tutaj rozeszła się sława jego; zewsządprzychodziły wielkie tłumy
różnych ludzi do niego, przychodzili chrześcijanie i poganie, by usłyszeć od
niego słowa nauki i pociechy w utrapieniach i nieszczęściach i by uzyskać
przez jego modlitwy uzdrowienie w chorobach. Ismaelici, Persowie, Ormianie,
Gallowie, Anglicy, ludzie z różnych i dalekich krajów dążyli do niego, nie
mówiąc już o Włochach, u których cześć świętego tak była rozpowszechnioną, że
jego obraz można było widzieć prawie w każdej chatce włoskiej. Każdy chciał
choć dotknąć się szat jego.
Wtedy to obmyśliła pokora świętego nadzwyczajny i niesłychany dotąd sposób
życia. Aby ujść rzeszom tylu ludzi, którzy przeszkadzali mu w życiu
bogobojnem, wybudował sobie słup najpierw sześć, potem dwanaście, a wreszcie
czterdzieści stóp wysoki, u góry tylko trzy stopy szeroki, zaopatrzony w
niską poręcz i umieścił się na nim. Na tym słupie przeżył czterdzieści lat.
Był wystawiony na wszelkie zmiany powietrza, deszcz, słońce i niepogody. NIe
widziano nigdy, by siedział lub leżał, bo szerokość słupa na to nie
pozwalała, zawsze stał a jednak nie wydawał się nigdy strudzonym. Raz na
tydzień przyjmował Najświętszy Sakrament i raz tylko brał do siebie pokarm,
który składał się z soczewicy moczonej w wodzie. Całą noc i pierwszą część
dnia trwał na modlitwie, zawsze zapatrzony w niebo, wznosząc złożone ręce do
góry. Największe cierpienia znosił niezachwianie. Przez długi czas miał na
nodze ropiącą się ranę, której nigdy nie opatrywał.
Dwa razy na dzień miewał nauki do licznego tłumu, który zbierał się pod
słupem. Słowa jego miały siłę nadzwyczajną. Najwięcej upominał słuchaczy, aby
odrywali serce od rzeczy ziemskich, a zwracali umysł do Boga. Skutek nauk
jego był ten, że tysiące pogan nawracało się do wiary, tysiące obojętnych i
grzesznych chrześcijan umacniało się w wierze i obyczajach. Pan wzmacniał też
słowa jego licznemi cudami.
Wielu bowiem zyskało zdrowie i uleczenie z nieuleczalnych kalectw i
chorób. Tak n.p. prosił go razu pewnego pewien rotmistrz saraceński, by
uzdrowił jego krewnego, który był powietrzem rażony. Święty kazał go
przyprowadzić i radził mu, by wyrzekł się wiary pogańskiej. Kiedy ten okazał
gotowość do przyjęcia wiary Chrystusowej, zapytał go święty: "Wierzysz w Boga
Ojca i Jedynego Syna Jego i Ducha św.?" A kiedy ten odpowiedział: Wierzę,
rzekł mu Szymon: "Jeżeli wierzysz, wstań." I wstał powietrzem rażony, a na
dowód uzdrowienia wziął owego rotmistrza na barki swe i zaniósł do domu w
oczach tysiącznego tłumu, który chwalił moc Bożą. Wiele innych cudów czynił
święty. Miał też dar proroctwa. Tak n.p. przepowiedział na dwa lata przedtem
głód i morowe powietrze. Przepowiedział klęskę szarańczy, która jednakże
żadnej szkody w zbożu uczynić nie miała, tylko na łąki zapaść miała.
Przepowiednia spełniła się zupełnie. Cesarz Teodozyusz II., który się
modlitwom jego polecił, odniósł świetne zwycięstwo nad Persami; sam je
modlitwom świętego przypisywał. Królowa Ismaelitów, która lata całe była
niepłodną, udała się do jego wstawiennictwa i porodziła syna
Zakonnikom, mieszkającym w tej okolicy, nie podobał się nadzwyczajny
sposób życia Szymona. Bali się czy to czasem nie sprawa szatana. Postanowili
więc wysłać dwóch braci do świętego z tem poleceniem, by wystawili na próbę
jego posłuszeństwo i pokorę. Mieli polecenie nakazać świętemu, by zszedł ze
słupa. Jeżeli okaże gotowość opuszczenia swego miejsca, mieli to uważać za
znak pokory i rozkazać mu, by został nadal. Lecz jakie było zdziwiemie owych
kapłanów. Skoro w imieniu zakonników kazali mu opuścić słup, ten bez wahania
gotował się do zejścia. Poznali zakonnicy, że nie duch szatana, lecz duch
Boży był w świętym i kazali mu zostać, mówiąc: Zostań na swojem miejscu, bo
posłuszeństwo twe świadczy o czystości twej intencyi. Spełniaj więc dalej
wolę Bożą. Zresztą Pan Bóg sam okazał cudami, którymi go wsławiał, że
przyjemnym Mu był sposób życia św. Szymona.
Wreszcie spodobało się Panu Bogu odwołać sługę swego po wieczną nagrodę.
Pewnego dnia Szymon przyjąwszy Komunią św., schylił się według zwyczaju swego
do modlitwy i oddał ducha swego Bogu. Przez trzy dni nikt nie przeczuwał
śmierci świętego, myśląc, że pogrążonym jest w modlitwie. Dopiero trzeciego
dnia, kiedy zapach zaczął się rozchodzić od jego ciała i zauważono, że twarz
jego rozpromieniała jasnością niebiańską, przekonano się, że nie żyje i
zdjęto go ze słupa.
Umarł dnia 2.stycznia roku 459 mając lat 69. Z największą czcią pochowano
święte szczątki w obecności patryarchy anty ocheńskiego, sześciu biskupów i
licznego wojska cesarskiego. Święte szczątki złożono w Antyochyi. Nad grobem
jego działy się liczne cuda. Później zbudowano nad grobem wspaniałą
świątynię.
Kościół Boży czci jego pamięć dnia 5 stycznia.
Na wschodzie wielu pobożnych zakonników poszło za sposobem życia św.
Szymona i doszło do wielkiej świętości Na zachodzie wiódł podobny sposób
życia pewien zakonnik imieniem Wulfilaicus pod Trewirem. Lecz biskupi
zakazali później naśladowania tego bądź co bądź dziwnego sposobu życia.
Żywot św. Szymona trzeba więcej podziwiać jak chcieć go naśladować. Jest
on dowodem, jak daleko postąpić może człowiek przy sile woli i łasce
Bożej.
Nauka
Życie świętego Szymona daje nam jasny dowód na to, ile może silna wola człowieka złączona z głosem łaski Bożej. Dobra wola, to gotowość serca, pójść za głosem natchnienia Bożego natychmiast, bez wielkiego namysłu. Dobra wola nie zważa na względy świata, nie pyta się słabej natury ludzkiej, która siłą swej ciężkości dąży do wygód i unika umartwień. Dobra wola słyszy głos Boży i idzie za nim. Tak czynił św. Szymon. Głos Boży wołał: Błogosławieni, którzy płaczą, a on za tym głosem poszedł. Kazał mu Bóg pójść do klasztoru, poszedł, kazał mu opuścić klasztor, opuścił go, kazał mu zamieszkać na gołej skale, zamieszkał; kazał mu pójść na słup wysoki, poszedł z prostotą dziecka. Czyś ty chodził zawsze za głosem Bożym? A któryż jest środek do bezwzględnego wypełniania woli Bożej? Środek najlepszy można ująć w to hasło: Nie zważaj na świat, bój się tylko siebie samego, swych własnych niedoskonałości! Patrz na św. Szymona! Bojąc się siebie, uciekł przed światem do klasztoru. Bojąc się siebie, poszedł na puszczą, przykuł się do skały, zamieszkał na słupie, bojąc się pychy własnej. Pan Jezus wzywa nas do tej bojaźni słowami: "Jeżeli oko twoje cię gorszy, wyrwij je, jeżeli ręka twoja cię gorszy, odetnij ją". Nie bój się więc świata i nie zważaj na to, co świat powie, lecz bój się siebie samego, t.j. natury swej zepsutej, która ciągnie do złego.
Inni święci z dnia 5. stycznia:
Św. Emiliana, dziew. - ŚŚw. Feliks, Januarya, Celifloria i Anastazya, męczennicy w Afryce. - Św. Flamidyan, m. w Katalonii. - Św. Gaudenty czyli Radzim, arcybiskup gnieźnieński, brat św. Wojciecha. - Św. Telesfor, papież-męczennik.