Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   17. S T Y C Z N I A

17. Stycznia


Święty Antoni, pustelnik

(+ 356)

sw-antoni-pustelnik

   Św. Antoni urodził się w Koman w górnym Egipcie w roku 251. Pochodził z bardzo wysokiej rodziny, która jednakże niemniej słynęła pobożnością jak zamożnością i bogactwem. Gdy miał ośmnaście lat, stracił rodziców i został sam jeden z siostrą swoją. Ponieważ jako dziecko odebrał bardzo pobożne wychowanie, dlatego i w dojrzalszym wieku miał wybitną skłonność do życia bogomyślnego, w niem znajdował zadowolenie i szczęście.
   Razu pewnego, przyszedłszy do kościoła, usłyszał, jak kaznodzieja głosił słowa, zapisane u Mateusza św., w rozdziale XIX., które Pan Jezus wyrzekł do bogatego młodzieńca: "Jeżeli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj co masz i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a przyjdź i pójdź za mną". Te słowa tak uderzyły Antoniego, że odtąd już o niczem innem nie myślał, jak o dosłownem ich wypełnieniu.
   Wróciwszy do domu, sprzedał cały swój majątek, który był odziedziczył po rodzicach, nakłonił siostrę do wstąpienia do klasztoru, rozdał swe zasoby między ubogich, by wolny od trosk doczesnych w dobrowolnym ubóstwie poświęcić życie swoje wyłącznie dla Boga.
   Poszedł na puszczę do pewnego sławnego sługi Bożego, aby od niego nauczyć się najdoskonalszej służby Bożej. Potem wybrał sobie na mieszkanie odludną i ciemną jaskinią; tu rozpoczął życie bardzo twarde. Św. Atanazy Wielki, który napisał żywot św.Antoniego, powiada nam, że święty młodzieniec nigdy przed zachodem słońca nie jadał, żywił się tylko chlebem i wodą, a czasem cztery dni pokarmu nie brał do ust. Nieustanną modlitwą ćwiczył duszę. Ziemia była łożem, na którem sypiał, z włosiennicą nigdy się nie rozstawał.
   Zazdrosnem okiem patrzał szatan na życie młodzieńca, którego Bóg do wielkich sposobił rzeczy. I zaczął go kusić. Najpierw przedstawiał mu wygody życia, które byłby mógł mieć, gdyby nie był rozdał majątku swego; budził w nim tęsknotę do życia dawnego i podsuwał żal za pieniędzmi, które był rozdał. Święty podwojonemi postami i modlitwami odpędzał pokusy chciwości i wygód ciała. Inny raz draźnił go znowu szatan zmysłowością; znak krzyża św. zwyciężał wszakże pokusy.
   Lecz im więcej postępował święty przez walki na drodze świętości, z tym większą zaciekłością rzucał się szatan na niego. Opowiadają o tych pokusach rzeczy nadzwyczajne: Oto razu pewnego napadli szatani w wielkiej liczbie na pustelnika i pobili go tak, że kilka dni leżał jak nieżywy. Inny raz znowu napadli go szatani w postaci dzikich zwierząt i innych potworów, a w piekielnym hałasie grozili zawaleniem murów jaskini; lecz święty nie uląkł się i tej napaści. Wiedział, że jeżeli od Boga mocy nie mają, żadnej mu nie zdołają wyrządzić szkody. Znakiem krzyża św. rozpędził szatanów. Wtem jasność z nieba napełniła jaskinią i niebiański spokój ogarnął duszę świętego. W smudze światła ukazał mu się Pan Jezus: "Gdzieżeś był, mój Jezu", woła święty, "gdy mnie tu tyle nieprzyjaciół napadło?". "Antoni", odpowiedział głos niebieski, "byłem w tobie i wspierałem cię, a żeś mężnie walczył, więc cię zawsze wspierać będę".
   Tak walczył Antoni przez dwadzieścia lat z szatanami i jego pokusami. Wyswobodziwszy się z pod ich wpływów, postanowił jeszcze ostrzejsze wieść życie. A ponieważ przez długie lata pobytu w owej jaskini tak był zasłynął życiem, że wielu i uczonych i prostaczków przychodziło do niego, jedni po poradę, drudzy po pociechę, postanowił opuścić pieczarę i ruszyć głębiej na puszczę, by się zupełnie usunąć od ludzi. Udał się na drugą stronę Nilu i zamieszkał na odludnej górze w gruzach starego zamczyska.
   Węże i żmije były tutaj jego towarzystwem; nigdy nie schodził z swej góry i nie stykał się z ludzmi; pokarm przynosił mu towarzysz od czasu; składał się z chleba i wody. Tak odcięty od świata przeżył Antoni w dobrowolnym więzieniu znowu dwadzieścia lat wśród postów ustawicznych i modłów.
   Lecz dziwnem zrządzeniem Bożem rozgłos pustelnika rozszerzał się z roku na rok. Antoni dał życiem swem dowód, jak wielką jest siła dobrego przykładu. Coraz więcej przybywało do niego ludzi chorych na duszy i na ciele; uzdrawiał ich, ale zarazem tak przykuwał do siebie, że go opuścić nie chcieli; pragnęli opuścić świat i razem z nim zamieszkać na postach i na modlitwach zdala od ludzi.
   Nowi towarzysze postawili sobie na puszczy domki, w których pod przewodnictwem świętego pragnęli wieść wspólny żywot dla Boga. Tak powstały pierwsze klasztory; a święty Antoni jest ów mąż wielki, który położył podwaliny do wspólnego życia zakonnego; to założyciel zakonów. I dlatego też daje mu Kościół św. przydomek "Wielkiego". Z wszystkich stron świata przybywali pobożni do Egiptu na puszczę św.Antoniego, by pod jego kierownictwem ćwiczyć się w bogobojności. To też wkrótce nie wystarczył pierwszy klasztor pod Fajum; więc budowano inne koło wielkich miast, albo i na odludnych miejscach; jeszcze za życia św. Antoniego cała pustynia tebajska zapełniła się klasztorami i mnichami. Do kilkanastu tysięcy dochodziła liczba owych zakonników mieszkających w kilkudziesięciu klasztorach. Antoni był ich duszą. Odwiedzał je kolejno, nauczał, przełożonych ustanawiał a już najwięcej budował wszystkich swoim przykładem. Obok modlitwy, postów i umartwienia była głównem zajęciem tych zakonników praca.
   Pod koniec życia, znużony pracą, zapragnął znowu samotności. W tym celu udał się w głąb puszczy ku Morzu Czerwonemu i u stóp góry zwanej Kolzyna, założył sobie nowe mieszkanie. Była to skromna chatka, którą sobie sam wybudował; by go tu nikt nie odnalazł. Lecz zwiódł się; i tu znaleziono mistrza duchownego, i wkrótce powstał koło chatki wielki klasztor; ową górę zowią dziś "górą św.Antoniego".
   Srożyła wówczas się herezya aryanów, którą wprowadził przewrotny kapłan Aryusz do Aleksandryi; przeczyła Bóstwu Chrystusa Pana i tysiące wiernych oderwała od Kościoła. Ów Aryusz, chcąc pozyskać jak najwięcej wiernych dla siebie, odwoływał się w swej błędnej nauce na św.Antoniego, który rzekomo ją miał popierać. Doniósł o tem św.Antoniemu jego przyjaciel św.Atanazy. W świętem oburzeniu opuszcza Antoni swoją górę i idzie pieszo do Aleksandryi, by kłam zadać nauce i twierdzeniu heretyka. Wzruszający był widok, kiedy ów starzec stoczteroletni pojawił się na ulicach Aleksandryi; wszystko wybiegło, by widzieć tego męża Bożego, który tyle lat strawił na postach i umartwieniach, a którego sława głośną była na całym świecie. Pełen powagi i zapału wygłosił święty starzec wspaniałe kazanie, w którem zaprzeczył nauce Aryusza i dał wyraz swej głębokiej wierze w Bóstwo Chrystusa. Skutkiem tego setki aryanów, a mianowicie wielu uczonych powróciło na łono Kościoła prawdziwego. Zatrzymywany uszedł Antoni przecież na puszczę, bo jak ryba bez wody, tak mnich zdaniem jego bez ciszy klasztornej żyć nie może.
   Zbliżał się koniec życia św. męża. Czując się blizkim śmierci, jeszcze raz zwiedził ukochane swoje klasztory, a potem zamknął się w swej pustelni na górze i już nikogo nie przyjmował prócz dwóch towarzyszy, imieniem Makary i Amatas. Pan Bóg objawił mu dzień śmierci. Zawołał nieodstępnych swych współbraci i ostatniego udzielił im błogosławieństwa. Zwróciwszy z anielskim uśmiechem swe oczy do Boga, ujrzał aniołów, którzy z niebios zstępowali, by wprowadzić duszę św. Antoniego do wiecznej chwały. Umarł dnia 17. stycznia roku 356.
   Na wyraźne życzenie zmarłego, pochowali bracia zakonni drogie szczątki swego mistrza na miejscu nikomu nie znanem. Dwieście przeszło lat pozostało miejsce grobu tajemnicą okryte; dopiero w r. 561 został grób świętego cudownie przez Boga wskazany; przeniesiono relikwie święte do świątyni Aleksandryjskiej, później do Konstantynopola; dziś spoczywają we Francyi w mieście Arles.
   Na obrazach przedstawiają św. Antoniego ze świnką na znak owych pokus nieczystych, które święty tak doskonale zwalczał. Św. Antoni opat-pustelnik jest patronem zwierząt domowych.


     Nauka


   Przykazanie miłości bliźniego: "Będziesz miłował bliżniego swego, jak siebie samego", nasuwa nam się pytanie, któreż jest pierwsze zadanie miłości wobec własnej naszej duszy? Oto zbawić ją, ratować od złego. A któreż będzie najprzedniejsze zadanie nasze względem bliźniego? Oto streścić je można i ująć w hasło: Bracie, ratuj duszę bliżniego swego. Ratować duszę, to znaczy wyciągać ją z grzechów, bronić od złego. A jak to zadanie najlepiej i najkorzystniej wypełnić można? Patrz na św.Antoniego opata: Dwadzieścia lat modli się w jaskini swej za grzeszników, a z modłami łączy posty i umartwienie żywota. Czyń ty podobnie. Jeżeli brat twój jest grzeszny, nie chodzi do sakramentów św., módl się za niego, bo jest to rzeczą stwierdzoną, że Pan Bóg na modły pobożnych daje łaski nawrócenia grzesznikom. Drugim sposobem ratowania duszy bliżniego jest dobry przykład. W jaskini modli się i umartwia się św. Antoni, niewidzialny od ludzi, a jednak siła przykładu pociąga tysiące grzeszników i czyni ich bogobojnymi. Czyń i ty podobnie, bo daleka nieraz droga przez naukę, krótka przez przykłady. Bądź dobrym przykładem dla grzesznych, a przez to przyczynisz się do ich zbawienia.


     Inni święci z dnia 17. stycznia:


   Św. Brytwald, biskup z Anglii. - Św. Myldgita, dziewica i zakonnica. - Św. Neniusz, opat z Irlandyi. - Św. Richmir, opat. - Św. Sulpicyusz Pius, arcybiskup z Bourges.