Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   23. S T Y C Z N I A

23. Stycznia


Święty Jan Jałmużnik, patryarcha Aleksandryi

(559-619.)

   Św. Jan, dla swego miłosierdzia Jałmużnikiem zwany, urodził się w Amatus na wyspie Cyprze w roku 559. Ojciec jego był zawiadowcą, a reczej namiestnikiem tejże wyspy.
   Już jako chłopiec okazywał Jan skłonność do miłosierdzia i miłość szczególną ku ubogim. Kiedy miał lat piętnaście, ukazała mu się, tak mówi legenda, we śnie panienka przedziwnej piękności i rzekła do niego: Jestem pierwsza między córkami króla wielkiego; jeśli pozyskasz moją przyjaźń, zjednam ci łaskę u władzcy swego. Dla mnie to On z nieba na ziemię zstąpił i ciało wziął ludzkie. Obudziwszy się ze snu, Jan przyszedł do przekonania, że owa panienka piękna, która Boga spowodowała do Wcielenia, to "Miłosierdzie miłościwe". Aby Bogu podziękować za łaskę oświecenia, poszedł do Kościoła, gdzie napotkał żebraka na wpół nagiego. Jan zdjął suknię swą i dał ją żebrakowi. Nagle przystąpił do niego młodzieniec, który wcisnął mu w rękę worek pieniędzy, mówiąc: Weź to, przyjacielu. Zdumiony datkiem, chciał go zwrócić, kiedy usłuszał głos nadziemski: Wróci ci się stokrotnie, co dla imienia mego opuścisz; posiądziesz życie wieczne. Odtąd nabrał młody Jan szczególniejszej gorliwości w rozdawaniu jałmużny.
   Idąc za wolą rodziców, pojął żonę, która go obdarzyła dwojga dziećmi. Kiedy jednak śmierć osierociła go zupełnie, postanowił życie swe poświęcić wyłącznie na służbę Bożą. Rozdał cały swój majątek wielki ubogim i wstąpił do stanu duchownego. Wnet zajaśniał cnotami tak wybitnemi, że po śmierci patryarchy aleksandryjskiego, został wyniesiony na jego następcę r.608. Niechętnie przyjął ofiarowaną mu godność.
   Gorliwy pasterz starał się zawsze i wszędzie o doskonałość swych owieczek i bronił je od złego. Przedewszystkiem starał się zaszczepić w ich serca bojaźń Bożą, bo wiedział, że bojaźń Boża podwaliną życia pobożnego. Bardzo ostro występował przeciwko nienależytemu zachowaniu się w Kościele, tu strofował bez względu na stan i wiek. A było i podówczas wielu takich, którzy w swej niedbałości nie chcieli uszanować miejsca świętego. Kiedy razu pewnego spostrzegł, że gromada młodzieńców, zamiast słuchać słowa Bożego, rozmawiała przed kościołem, poszedł do nich, usiadł między nimi i rzekł: Gdzie są owce, tam musi być i pasterz; nie chcecie słuchać słowa Bożego w kościele, słuchajcie go tutaj. Zaczął do nich mówić o rzeczach wiary. Napomnienie odniosło pożądany skutek.
   Jednym z głównych przedmiotów jego nauk była groza śmierci. Sam często myślał o końcu swym. Kazał sobie wymurować grób, ale nie pozwolił go wykończyć. Codzień przychodził do niego jeden ze sług i mówił: "Grobu nie jeszcze dokończyłeś, czas na to największy, bo śmierć zbliża się jako złodziej".
   Najprzedniejszym zadaniem zycia jego była troska ubogich. Skoro tylko został biskupem, kazał spisać wszystkich biednych w całem mieście, aby nikt nie został bez wsparcia i opieki. Każdemu wyznaczył jałmużnę, którą zaufani jego codzień rozdawać musieli. A było spisanych coś 7500 biednych. Nazywał ich "panami swymi" bo od nich, mówił, zależne moje zbawienie. Dwa razy w tygodniu, w środę i piątek, sam siadał przed podwojami kościoła, by każdy z żebraków mógł swobodnie zbliżyć się do niego i przedłożyć swe prośby. Kiedy razu pewnego zwrócono mu uwagę na to, że nie godzi się tak pospolitować biskupowi, rzekł: Jeżeli my biedni grzesznicy bez poprzedniego zawiadomienia możemy zbliżyć się każdej chwili do Boga i przedstawić mu swe prośby, dla czegoż nie mają się zbliżać bracia nasi bezpośrednio do nas? Taką miarą, jaką my mierzymy, i nam będzie namierzono. Kiedy się zdarzało, że jaki ubogi nie ośmielił się przybliżyć do niego, by prosić o jałmużnę, ogarniał go smutek i mawiał: Dziś biedny Jan nic nie zyskał, ani nie miał sposobności, by za swe grzechy złożyć ofiarę Panu Bogu.
   Zbudował święty biskup wiele szpitali, domów chorych i przytułków dla bezdomnych, wspierał biednych kapłanów i wiele biednych rodzin. Na uwagę, że za wiele rozdaje, zwykł był odpowiadać: Wszystko co mam, należy tylko do Boga. Co odebrałem na włódarstwo swoje, muszę Mu oddać przez ubogich. Uczył przecież Zbawiciel: Coście jednemu z tych maluczkich uczynili, mnieście uczynili. Nigdy się też nie obawiał o wyczerpanie zasobów. A rozdawał ogromne sumy. Pan Bóg zsyłał mu też w cudowny sposób dobrodziejów, którzy na jego ręce składali znaczne datki pieniężne. Czem więcej rozdawał, tem więcej dostawał.
   Z wielkich dochodów swego biskupstwa dla siebie nic nie zatrzymywał. Przeciwnie żył w największym ubóstwie i umartwieniu. Razu pewnego jeden z przyjaciół kupił mu bogate pokrycie na łoże z tem wyraźnem zastrzeżeniem, by go biskup używał dla siebie. W nocnej porze sługa podsłyszał Jana, jak narzekał, że pozwolił się skusić i pozwala sobie na takie zbytki. O ja grzeszny, tak mówił do siebie, ja tu zbytkuję, a tylu biednych braci Chrystusowych cierpi głód i zimno. Wielu cieszyłoby się, gdyby się mogli pożywić tem, co spada z mego stołu, a ja mam posiłku pod dostatkiem, mam swe mieszkanie wygodne, i sypiam jeszcze pod tak drogiem pokryciem. Nazajutrz rano sprzedał je, a pieniądze rozdał ubogim.
   Jak wielką była szczodrobliwość, taką była i jego pokora, cichość serca i zamiłowanie do pokoju. Kiedy ukarał pewnego duchownego; przerwał Mszę św., gdy sobie przypomniał, że karą rozbudził gniew, padł do nóg winowajcy i błagał o przebaczenie. Wzruszony tą pokorą, ukarany przestępca ucałował stopy świętego biskupa i stał się odtąd mistrzem pokory. Gdy krewny skarżył się biskupowi, że pewien handlarz go zelżył, przyobiecał św.Jan, że odwetem całe miasto dziwić się będzie. Kazał go zawołać i darował mu obfitą daninę kościelną. I w rzeczywistości całe miasto dziwiło się temu czynowi.
   Św.Jan Jałmużnik umarł w podróży do Konstantynopola na wyspie Cyprze w roku 619 w 60. roku życia. Relikwie jego spoczywają w Presburgu na Węgrzech, dokąd się z Konstantynopola dostały za czasów Macieja Hunyada.


     Nauka


   Katechizm wylicza trzy najprzedniejsze dobre uczynki, którymi możemy sobie zaskarbić zasługi dla nieba: Modlitwa, post i jałmużna. Wzorem mołosierdzia przez jałmużny jest św.Jan z Aleksandryi; słusznie nosi przydomek Jałmużnika. Cały swój majątek rozdał ubogim, wszystkie swe dochody przeznaczył dla biednych. Kiedy umierał, ostatni pieniądz, jaki miał przy sobie, dał żebrakowi. Sam cierpiał biedę przez całe życie, a jednak życie jego nie było bez celu, wypełnił zadanie mu wyznaczone i poszedł do nieba po wieczną nagrodę. Gdyby Jan był strwonił swój majątek na zabawy, na zbytki, a może nawet na grzeszne rozrywki, czy byłby świętym? Zapewne nie. "Nie przypominam sobie, mówi św.Hieronim, abym kiedy był czytał, że umarł niedobrą śmiercią, kto ćwiczył się w uczynkach miłości i miłosierdzia; bo taki ma zbyt wielu przyjaciół, którzy modlą się za niego; niemożliwą jest rzeczą, aby Pan Bóg nie wysłuchał modlitwy tylu proszących". "Cokolwiek uczynicie jednemu z tych maluczkich", mówi Pan Jezus, "mnieście uczynili". "Idźcie precz odemnie w ogień wieczny", powie kiedyś Pan Jezus, "albowiem byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie, byłem głodnym, a nie nakarmiliście mnie". A kiedy się zapytają potępieni: Panie, kiedyś był nagi, głodny? Myśmy Ciebie nie widzieli! - wskaże nam na biednych. Jałmużna nie zuboży, jak modlitwa nie znuży, a post nie schudzi.


Tego samego dnia

Zaślubiny św. Józefa z Najśw. Maryą Panną

(Święto kościelne dnia 23. stycznia.)


     Inni święci z dnia 23. stycznia:


   Św. Bernard, arcybiskup z Vienne. - Św. Klemens, biskup z Ancyra, męczennik. - Św. Kortylia, dziewica-męczenniczka w Rzymie. - Św. Emerencyana, dziewica-męczenniczka w Rzymie. - Św. Euzebiusz, opat z Syryi. - Św. Ildefons, arcybiskup z Toledo. - Św. Raymund z Pennaforte.