20. Stycznia
Święci Fabian i Sebastyan, męczennicy
(Około r. 250 i r. 288.)
- Św. Fabian
Święty Fabian był papieżem; rządził Kościołem Bożym od roku 236 do
250. Należał do najsławniejszych papieży trzeciego wieku. Był z pochodzenia
rzymianinem. Kiedy po śmierci papieża Antera przystąpiono do wyboru nowego
następcy Piotra św., miał się ukazać w powietrzu nad Fabianem śnieżno biały
gołąb i spuścić się na jego głowę. Był to znak szczególnej łaski Bożej;
obrano więc Fabiana papieżem. Już św.Klemens papież podzielił był Rzym na
kilka obwodów jednego subdyakona, któryby pilnie spisywał historyą św.
męczenników, aby pamięć ich życia i śmierci świętej nie zginęła dla
potomności. Św. Fabian powiększył liczbę tych tak zwanych notariuszy, aby w
czasie coraz to większych i liczniejszych prześladowań tem pilniej mogli
spisywać akta św. męczenników. Już apostołowie święci ustanawiali dyakonów,
by ci pieczę mieli nad ubogimi i rozdawali godnym wsparcia jałmużnę
kościelną. Św. Fabian podzielił Rzym na siedm obwodów, ustanowił nad każdym
pewną liczbę dyakonów, by tem pewniej i łatwiej mogli sprawować swój urząd.
Jak nam mówi brewiarz rzymski, on to postanowił, by święte oleje święcili
biskupi w dzień Wielkiego Czwartku podczas Mszy św.. Jeszcze dziś zachowuje
Kościół Boży ten przepis: w każdym kościele katedralnym święci biskup podczas
Mszy święty Olej i święte Krzyzmo w Wielki Czwartek.
Czternaście lat rządził św. Fabian Kościołem Bożym. W tych czasach żył
Kościół w ukryciu, chroniąc się przed prześladowaniem pogańskich Rzymian.
Najznojniejszem było życie ówczesnych papieży, którzy ukryci przed światem
rządzić musieli, a z drugiej strony musieli się starać o to , by nie narazić
życia swego i przez to nie wprowadzać Kościoła w groźniejsze jeszcze
położenie. Wszyscy też papieże tych pierwszych wieków prędzej czy później
ginęli śmiercią męczeńską. Takiej śmierci doczekał się też i św. Fabian. Za
panowania cesarza Decyusza zdobył koronę męczeńską pod mieczem kata dnia 20.
stycznia roku 250.
- Św.Sebastyan
Święty Sebastyan urodzony w
Narbonne, mieście położonem w dzisiejszej Francyi, a wychowany w Medyolanie,
żył w drugiej połowie trzeciego wieku za czasów cesarza Dyoklecyana i
Maksymiana. Pochodził z pobożnych i zacnych rodziców, od których odebrał
staranne i bardzo wzorowe wychowanie. Już jako młodzieniec przgnął być pomocą
prześladowanym współwyznawcom wiary Chrystusowej. A że w Medyolanie nie
prześladowano chrześcijan, postanowił r. 283 pójść do Rzymu, gdzie naonczas
więziono, katowano i męczono jak najokropniej wierne sługi Chrystusowe. Aby
tem łatwiej mieć przystęp do więzień i miejsc katuszy, w których dręczono
chrześcijan, wstąpił do wojska rzymskiego, okryty płaszczem casarskiego
żołnierza chciał pocieszać, utrwalać w wierze, albo i bronić św. męczenników.
Ponieważ był młodzieńcem przedziwnej urody, wielkiej zdolności i męstwa,
polubił go cesarz i wyniósł do godności dowódcy swej gwardyi pałacowej.
Stanowiska i możnego wpływu swego używał na to, by służyć Chrystusowi.
Nawracał pogańskich żołnierzy do wiary, niestałych w wierze namacniał,
odwiedzał więźniów i niósł im pomoc materyalną i duchowną; tym, którzy mieli
iść na stracenie, dodawał otuchy i męstwa.
Pomiędzy innymi schwycono dwóch braci, Marka Marceliana, wrzucono do
więzienia za wiarę Chrystusową i skazano na śmierć. Byli Rzymianami i
pochodzili z bardzo wysokiego rodu, stąd ociągał się wyrok śmierci; dano im
trzydzieści dni namysłu, by w tym czasie porzucili Chrystusa i ofiarowali
pogańskim bogom. Chcąc ich odwieść od wiary, zwołano ich ojca, matkę, dzieci,
krewnych i przyjaciół, którzy byli poganami, by ci swemi przedstawieniami,
płaczem i narzekaniem pobudzili skazanych do porzucenia Chrystusa. Męczennicy
przechodzili ciężką próbę; Stary ojciec, Trankwilin, zaklinał synów na wiek
swój, prosząc, by go nad grobem nie opuszczali; matka, imieniem Marcya,
domagała się ze łzami w oczach prawa swego i powinności synowskiej; dzieci
malutkie rączki swe podnosiły i płacząc i do nóg się ścieląc ojcom swym
prosiły, by ich nie opuszczali, nie czynili sierotami; żony błagały, by ich
nie zostawiali wdowami, krewni, przyjaciele zaklinali ich na przyjaźń i węzły
bliskiej krwi. Już ulegali prośbom i narzekaniom wyznawcy Chrystusowi; już
gotowi prawie byli wyrzec się wiary, by otrzymać wolność.
Dowiedział się o tem św. Sebastyan. Natychmiast udał się do więzienia i w
słowach najczulszych błagał i zaklinał, by nie porzucali korony męczeńskiej,
którą, jak mówił, już widział na ich skroniach. "Dziwiłbym się wam bardzo",
rzekł do nich, "żołnierze Chrystusowi, gdyby dziecięce i niewieście łzy serca
wasze, w których Chrystus mieszka, zwyciężyć miały. Długie i sromotne
więzienie, bolesne męki nie zdołały was nakłonić do odstępstwa, a słowa
ludzi, którzy nie wierzą w życie pozagrobowe, miałyby was do odstępstwa
nakłonić? Czyż ten nędzny żywot doczesny ma w sobie coś tak ponętnego,
abyście dla niego opuszczali Jezusa, który wam gotuje niewymowne szczęście?
Ani ucho przecież nie słyszało, ani oko nie widziało, ani serce nie pojęło
tego, co Bóg zgotował ludziom, którzy Go miłują. Wszystko na tym świecie się
zmienia, wszystko jak cień i dym znika. Oto już prawie w ręku zapłatę
trzymacie, już u drzwi wiecznej chwały stoicie. Nie cofajcie się! Pomnijcie,
że Pan Jezus mówi: Kto więcej miłuje ojca, matkę, syna i córkę niźli mnie,
nie jest mnie godzien. Kto mnie się zaprze przed ludźmi, tego ja się zaprę
przed Ojcem swoim w niebiesiech. Ilu świętych w niebie, tylu krewnych
waszych; ilu przykładem swoim ku Bogu pociągniecie, tylu synów i dzieci po
sobie zostawicie".
Podczas tych słów św.Sebastyana, taka światłość niebieska z twarzy jego
biła, że zdumieli się wszyscy obecni poganie. Żona Nikostrata, w którego domu
się to działo, imieniem Zoe, niema od sześciu lat, padła do nóg
św.Sebastyana, dając przez to wyraz swej wierze. Święty Sebastyan pomodlił
się nad nią, i natychmiast odzyskała mowę.
Pokonany cudem mąż jej Nikostratus, uznał również wiarę chrześcijańską i
prosił o chrzest. Lecz Sebastyan wezwał go, aby wpierw wszystkich innych
więźniów w domu swym przywiódł; naukami wtedy swemi Sebastian nawrócił
wszystkich więźniów pogańskich, a chrześcijańskich utwierdził w wierze. Wobec
cudów Sebastyana nad chorymi i niemocnymi wielu innych jeszcze zostało
wyznawcami Jezusa. Do nich należeli także Trankwilin i Marcya, rodzice Marka
i Marceliana, oraz ich krewni i przyjaciele, którzy przedtem chcieli
wyznawców Chrystusowych odwieść od wiary. Takim sposobem nawrócił św.
Sebastyan odrazu sześćdziesiąt i cztery osoby, którym przyzwany kapłan
Polykarp udzielił chrztu świętego.
Po pewnym czasie zawołał wielkorządca miasta Rzymu, Kromacyusz,
Trankwilina, pytając się, czy synowie jego już wyrzekli się Chrystusa i czy
już złożyli ofiarę bogom. Sędziwy starzec odrzekł, że synowie jego chcą
umierać za Chrystusa, a on, ojciec nowonawrócony, razem z nimi. Wszczęła się
rozmowa między wielkorządcą poganinem a nowym wyznawcą Chrystusowym; owocem
jej było nawrócenie Kromacyusza; tknięty łaską Bożą przyjął naukę Jezusową i
przyjął chrzest św. wraz z synem Tyburcem z rąk św.Sebastyana. Tymczasem
prześladowanie przybierało coraz groźniejsze i większe rozmiary; wielu
chrześcijan musiało szukać schronienia po za miastem. Przyjmował ich i gościł
Kromacyusz w swej wili, dając im bezpieczne mieszkanie. Wzywali do siebie
Sebastyana, albo i kapłana Polykarpa, by przybyli do nich, ich oświecali w
wierze i przykładem swym utwierdzali. Lecz ani Sebastyan ani Polykarp nie
chcieli opuścić Rzymu; pragnęli na polu walki zdobyć sobie koronę męczeńską.
Dopiero papież Gajus nakazał Polykarpowi, udać się do domu Kromacjusza. Św.
Sebastyan został w Rzymie.
W prześladowaniu znaleźli w Rzymie śmierć męczeńską Marek i Marcelian, ich
rodzice Trankwilin i Marcya oraz Nikostrat i żona jego Zoe. Wkrótce też
przyszła kolej na Sebastyana. Pewien zaprzaniec i odstępca od wiary zdradził
cesarzowi Dyoklecyanowi, że Sebastyan wyznaje wiarę Chrystusową. Rozgniewany
cesarz kazał natychmiast zawołać świętego i z oburzeniem największym rzekł do
niego. "Co ciebie do tego obłędu przywiodło, iż bogom moim ofiarować nie
chcesz, a w Ukrzyżowanego wierzysz? Wielce ciebie czciłem, bo powiernikiem
tajników swoich cię uczyniłem; czemuś tak niewdzięcznym i nieposłusznym?" Na
to odrzekł Sebastyan: "Pókim nie znał Boga i prawdy, bogom drewnianym i
kamiennym razem z tobą służyłem; skorom poznał Jezusa, prawdę odwieczną, nie
mogę już bogami uznawać tych posągów drewnianych ręką ludzką uczynionych?
Wyrzecz się, cesarzu, tej służby niemądrej, a wierz w Boga prawdziwego. Nigdy
się twej służby nie wyrzekłem, lecz rozkazy Boga mego świętsze mi są niźli
twoje, cesarzu".
Słysząc to cesarz, zapalił się ogromnym gniewem i w tej samej chwili dał
żołnierzom, którym dowodził Sebastyan, rozkaz, by wodza swego przywiązali do
drzewa i strzałami z łuków na śmierć go ubili. Żołnierze spełnili rozkaz
cesarza i pozostawili martwe na pozór zwłoki Sebastyana.
Tej samej nocy przyszła pobożna matrona Irena, wdowa po dopiero co
zamordowanym męczenniku Kastulu, by świętemu męczennikowi oddać ostatnią
przez pochowanie przysługę. Kiedy się schyliła, by ucałować święte rany
męczennika, spostrzegła z radością, że ciało jego było jeszcze ciepłe, i że
serce jeszcze drgało. Zaniesiony do domu Ireny, św.Sebastyan pod troskliwą
opieką przyszedł do siebie. Chrześcijanie prosili świętego, by uszedł z
Rzymu; odpowiedział: "uczynię, co Bóg każe". Po długiej modlitwie o Boże
oświecenie udał się święty Sebastyan pod świątynię pogańską, do której z
wielkim orszakiem zbliżał się celem ofiar cesarz w otoczeniu tysiącznego
ludu. Nagle, wystąpił Sebastyan i rzekł do niego: "Przestań, cesarzu,
prześladować chrześcijan i wierzyć kapłanom pogańskim, którzy cię oszukują,
bo tylko wierność chrześcijan jest niewzruszoną". Przeląkł się cesarz na
widok Sebastyana, którego uważał za umarłego, a święty dodał: "Tak, Bóg,
który ponownie dał mi życie, przysłał mnie do ciebie, bym przed ludem całym
oświadczył, że ci, których prześladujesz, są niewinni". Rozgniewany cesarz
kazał Sebastyana tak długo bić pałkami, aż by ducha nie wyzionął. Śmierć św.
Sebastyana przypadła na rok 288. Święte ciało męczennika wrzucono do ścieków
miejskich. Pobożna niewiasta Lucyna pouczona widzeniem, odnalazła zwłoki i
pogrzebała je w katakombach.
Później wzniesiono nad grobem św.Sebastyana kościół pod jego
wezwaniem.
Za przyczyną św. Sebastyana zostali Rzymianie kilka razy uwolnieni od
zarazy, stąd czci go Kościół św. jako patrona od morowego powietrza i
zaraźliwych chorób.
Kościół Boży naznaczył dzień 20. stycznia jako dzień jego
pamiątki.
Nauka
Św. Sebastyan żył na dworze cesarskim między poganami, a jednak nie dał się ani złym przykładom, ani namowami odwieść od wiary; pozostał pobożnym chrześcijaninem, a nawet sam nawracał do wiary i umacniał innych w prawdzie. Jeżeli, miły czytelniku, jesteś zmuszonym żyć między ludźmi niewierzącymi, szydzącymi sobie z wiary świętej, jeżeli razem z nimi musisz mieszkać lub pracować, patrz na wzniosły przykład św. Sebastyana. Nie daj się bluźnierstwem i drwinami z wiary i świętych obrządków odwieść od swych obowiązków katolickich; przeciwnie staraj się o to, byś życiem swem przykładnem pociągał złych do dobrego, niewierzących do wiary. Strzeż się poufałości i przyjaźni z ludzmi zepsutymi; Nie mów: wielu innych źle żyje, i ja mogę tak żyć! Powiada Pismo św.: "Nie pójdziesz za gromadą ku źle czynieniu" (II. Mojż. 23. 2). "Chcesz być zbawionym z małą liczbą wybranych, żyj z nimi", mówi św. Chryzostom.
Inni święci z dnia 20. stycznia:
Św. Klemens, kapłan z Lyonu. - Św. Eutymiusz, opat z Palestyny. - Św. Fechinusz, opat z Irlandyi. - Św. Neofitus, męczennik.