7. Listopada
Święty Engelbert z Kolonii, arcybiskup i męczennik
(1185-1225.)
Z dostojnych krwią rodziców
pochodził św. Engelbert; urodził się roku 1185 jako syn Engelberta hrabiego
Berg i Małgorzaty z hrabiów Geldern. Ponieważ od najmłodszych lat zdawał się
zdradzać wielkie skłonności do życia bogobojnego dlatego rodzice pielęgnowali
w synu umiłowanie cnoty. Z wiekiem przecież przemogły złe wpływy otoczenia;
chłopiec zapragnął życia swobodnego, nieuporządkowanego; rozbudziła się w nim
żądza bogactw, zaszczytów, dostojeństw. Bóg zachował go wszakże od rozpusty i
innych wybryków młodości. Przeznaczony na mocy rodzinnego zwyczaju do stanu
duchownego, już jako chłopiec posiadał Engelbert kilka donośnych probostw w
Kolonii i Akwizganie, a wkońcu uzyskał i prepozyturę kapitulną. Studya swe
odprawił w Kolonii pod okiem scholastyka kapitulnego Rudolfa, członkowie
wszakże kapituły pociągali go nieraz do swych zbyt swobodnych rozrywek.
Jako prepozyt, Engelbert w walce Otona z Szwabii i Filipa Pięknego o
koronę cesarską wystąpił z całą gwałtownoścą przeciw kapitule, która wbrew
jego zapatrywaniom oświadczyła się za Otonem. Najeżdżał dobra kapitulne,
palił je, zabierał dochody, aż klątwa papieska i złożenie z godności r. 1206
przyprowadziły go do upamiętania i rozsądku. Błąd swój starał się naprawić
krucyatą 4o-dniową podjętą przeciw Albigenzom oraz popieraniem Frydryka II.,
a tem samem uległością wobec Stolicy Apostolskiej. Otrzymał znowu dawną swą
prepozyturę, a r. 1216 został wybrany arcybiskupem kolońskim.
Pojmował dobrze ciężar swych biskupich obowiązków; powaga nowej godności
zupełnie zmieniła usposobienie Engelberta. Wierny odtąd sługa Chrystusowy z
całą gorliwością starał się o pomnożenie chwały Bożej, o dobro owieczek swej
pieczy powierzonych, o dostatki kościołów i klasztorów. Także jako świecki
książę-wojewoda starał się o polepszenie bytu swych poddanych. Był dla
każdego przystępny; każdy mógł mu przedkładać swe prośby i troski; każdego
słuchał z największą cierpliwością i uwagą.
Kiedy razu pewnego arcybiskup odprawiał sądy, przybyła uboga wdowa i
prosiła o rzecznika, któryby jej sprawą się zajął. Poparli ją obecni panowie,
powołując się na zwyczaje sądowe oraz na zbyt małe wykształcenie wdowy, która
nie zdolną być się zdawała, aby jasno i dobitnie przedłożyć swą skargę. Oparł
się jednak temu życzeniu Engelbert, mówiąc, że rozumie dobrze prostą mowę
wdowy; że łatwiej stąd jej przyzna sprawiedliwość, bo nie będzie zwłoki przez
uczone wywody. Inną razą gotował się do podróży; już opuszczał swe komnaty,
gdy pojawił się wyrobnik ze skargą na możnego pana, który mu zabrał
posiadłość. Cierpliwie Engelbert wysłuchał żalów skarżącego, nie opuścił
pałacu pomimo nagłości swej podróży, póki nie wydał wyroku i nie wręczył
nakazu, aby gwałciciel ubogich zwrócił przywłaszczoną sobie niesłusznie
ziemię. Wobec takiego pojmowania sprawiedliwości rozumiemy, że Engelbert
domagał się najściślejszej bezstronności od swych urzędników, że karał tych,
którzy w ocenie spraw kierowali się osobistymi względami.
Serdeczną troską otaczał ubogich; wspierał ich odzieżą, pożywieniem,
mieszkaniem, pieniędzmi. Dla duchowieństwa tak zakonnego jak świeckiego żywił
prawdziwą miłość, która nie przepuszczała bezkarnie przewinień, ale i gromiła
wszelkie potwarze, oszczerstwa i fałszywe oskarżenia. Na cześć Najśw. Maryi
Panny pościł w jeden dzień każdego tygodnia, codziennie odmawiał pewne
modlitwy na Jej chwałę, aby żyć i umierać pod Jej opieką. Rozrzutną prawie
hojnością odnowił kościół św. Piotra w Kolonii; kosztowny mu też ofiarował
kielich, wysadzany drogimi kamieniami, jakie był z czasem otrzymał od królów
i książąt.
Cały stan majątkowy arcybiskupstwa, nadszarpany politycznemi walkami w
czasach Otona i Filipa, doprowadził Engelbert do normalnego stanu; z własnych
dochodów z hrabstwa Berg spłacił ciążące na stolicy archidyecezyi długi
najgwałtowniejsze; inne spłacać musiały z jego rozporządzenia bogatsze
klasztory i kościoły. Ukrócał swobody możnych panów, którzy nie chcieli
uszanować powagi Kościoła i nietykalności tak sług jak majątków kościelnych.
W tym celu łączył w swem ręku coraz więcej dóbr, zawierał przymierza, budował
warownie. Na zjazdach publicznych starał się o przywrócenie wewnętrznego
spokoju we wszystkich stosunkach. Osobistemi odwiedzinami każdego zakątka
starał się pozyskać coraz większe zaufanie dla swej osoby i dla swego
stanowiska.
Jego też zasługą wprowadzenie w Kolonii zakonu frańciszkańskiego roku 1219
i dominikańskiego roku 1221. Wszechstronną swą działalnością przysłużył się
Engelbert tak cesarzowi Frydrykowi jak papieżowi Honoriuszowi III. To też w
uznaniu zasług mianował go cesarz zawiadowcą państwa i opiekunem syna swego
Henryka, kiedy ruszał na wyprawę do Włoch. Honoriusz zaś jawnie zaznaczał, że
powagę papieża w Niemczech podtrzymuje jedynie arcybiskup koloński; że obawa
przed nim rodzi szacunek dla Stolicy Piotrowej.
Ale właśnie gorliwość o dobro Kościoła wobec uroszczonych praw świeckich
panów miała Engelberta o śmierć przyprawić. W myśl papieża arcybiskup ostro
bronił dóbr kościelnych przed uciskiem niesłusznym; wystąpił więc przeciw
krewnemu swemu hrabiemu Frydrykowi Isenburg, który narzucił się na opiekuna
opactwa w Essen, a opiekuństwo wyzyskiwał w niegodny sposób przez
przywłaszczanie sobie dochodów. Poparty powagą papieża i cesarza, Engelbert
domagał się kilkakrotnie od Isenburga, aby zrzekł się przywłaszczonych sobie
praw, przyrzekał mu za to odpowiednie inne wyposażenie. Wobec coraz większego
nacisku ze strony arcybiskupa, hrabia musiał być gotowy na to, że przemocy
wkrótce ulegnie. Aby zapobiedz takiej rzekomej hańbie, postanowił się
połączyć z innymi wielmożami Westfalii i niewygodnego arcybiskupa zabójstwem
na zawsze się pozbyć. Dzień przed wykonaniem spisku otrzymał Engelbert
zawiadomienie bezimienne, że Isenburg czycha na jego życie. Odczytał je w
obecności biskupa z Minden, nie zważał wszakże dalej na przestrogę, bo uważał
pismo jako donos, który miał rozbudzić w arcybiskupie nienawiść do krewniaka.
Uwagi wszakże otoczenia nakłoniły go jeszcze tego samego dnia do odprawienia
jeneralnej spowiedzi i do przygotowania się bogobojnego na śmierć. Niech się
stanie wola Boża, rzekł Engelbert, kiedy miał ruszać w dalszą podróż; polecam
siebie Bożej Opatrzności, odpowiedział tym, którzy go od podróży chcieli
powstrzymać z obawy przed zasadzką zaciekłego w gniewie Isenburga.
W drodze padł Engelbert ofiarą spisku hrabiego. Ukryci w gęstwinach lasu
siepacze Isenburga napadli orszak arcybiskupi, rzucili się na samego
arcybiskupa, powalili go na ziemię, bili, kłuli tak niemiłosiernie, że
później ciało Engelberta wykazywało aż 47 ran. Arcybiskup nie bronił się
przed napastnikami; modlił się za nich słowami Jezusa: Ojcze, przebacz im, bo
nie wiedzą, co czynią. Dzień męczeńskiej śmierci Engelberta przypadł na 7.
listopada r. 1225. Ogólny żal ogarnął wszystkich na wiadomość o strasznem
skrytobójstwie. Ciało arcybiskupa przewieziono do Kolonii, a wśród obrzędów
pogrzebowych legat papieski, kardynał-biskup Konrad z Porto wyraźnie ogłosił
Engelberta męczennikiem za swobody Kościoła. Cześć Engelberta jako świętego
szerzyła się z Kolonii na sąsiednie biskupstwa; potwierdzona została przez
Kościół, kiedy imię jego przyjęto w wykazy t. z. martyrologium rzymskiego;
liczne cuda zdziałane za przyczyną św. Engelberta utworzyły podstawę do czci
mu oddawanej.
Może też przyczyna św. męczennika-arcybiskupa sprawiła, że główny
winowajca, Frydryk z Isenburga, jako pokutnik zeszedł z tego świata. Skazany
na wywołanie z kraju i na karę śmierci przez połamanie członków kołem,
Frydryk przyjął karę z poddaniem, przyznając jawnie, że na nią sobie zasłużył
krwawą zbrodnią. Nie opierał się wykonaniu wyroku; sam poddawał ręce i nogi
pod nieznośne tortury; umarł dnia 18. listopada r. 1218.
Nauka
Głosił św. Engelbert jako niezwruszoną swoją zasadę: Nie chcę i
nie pragnę obcego dobra; nie chcę też nikogo uciskać przesadzonemi
wymaganiami i żądaniami. Zasadę tę słuszną zdoła przeprowadzić każdy, co
wedle zasady Chrystusowej przezwycięży pragnienie nieuporządkowane dostatków.
Nie zwiedzie go wtenczas i największa żądza cudzego dobra, zachowa go od
kradzieży i krzywdy i szkody bliźnim wyrządzonej.
Modlił się św. Engelbert za swych zabójców, aby Bóg przebaczył im niecną
zbrodnię; modlił się dlatego, że Chrystus takiej go na krzyżu nauczył
modlitwy. Jak sam się zachowujesz wobec tych, co małą nawet może tylko
wyrządzili ci krzywdę? Czy modlisz się za nich? Odpowiesz, że nie możesz się
wznieść do takiego stopnia zaparcia się, abyś przeciwnikom łaskę wypraszał od
Boga przez modły za nich sprawiane. Posłuchaj, co mówi św. Augustyn: Trudną
rzeczą zaprawdę modlić się za nieprzyjaciół; co tutaj wszakże na ziemi trudy
sprawia, to na tamtym świecie i tem większą nam przyniesie radość.
Jako prawdziwy chrześcijanin i uczeń Chrystusowy musisz się przezwyciężyć,
musić przebaczyć urazy, inaczej bliski jesteś wiecznemu potępieniu. Łatwiej
przecież przebaczyć nieprzyjacielowi niż utracić wieczną szczęśliwość i
ponosić wieczne kary! Zbawiciel sam najwznioślejszy dał ci przykład, jak masz
postępować. Chcesz być prawdziwie Jego uczniem, spełniaj Jego naukę, naśladuj
Jego przykład. Żal żywić w sercu, powiada święty Hieronim, za doznane
krzywdy, jest rzeczą ludzką, ale rzeczą chrześcijańską jest zapanowanie nad
nim, przebaczenie dla tych, co wobec nas zawinili.
Inni święci z dnia 7. listopada:
Św. Achilles, biskup z Aleksandryi. - Św. Ernest, opat. - Św. Florencyusz, biskup z Strassburga. - ŚŚw. męczennicy Hieron, Nikander i Hezychiusz. - Św. Restytut, biskup z Dauphine. - ŚŚw. męczennicy Rogatus i Balsama. - Św. Rufus, biskup z Metz. - Św. Wilibrord, biskup z Utrecht. - Św. Amaranty, męczennik. - Św. Gebetruda, ksieni.