19. Listopada
Święta Elżbieta z Turyngii
(1207-1231.)
Św. Elżbieta była córką króla węgierskiego, Andrzeja II. oraz jego małżonki
Gertrudy z hrabiów Andechs, księżniczki karynckiej; przyszła na świat r. 1207
w Presburgu, wedle innych w Saros-Patak. Powiadają, że z chwilą urodzenia św.
Elżbiety ustały wojny i wewnętrzne w państwie niepokoje, że podniosła się też
gorliwość życia chrześcijańskiego. Mała księżniczka wczesne wykazywała znaki
przyszłej świętości. Najchętniej oddawała się modlitwie pokornej w kościele,
zdejmując dyadem kosztowny z głowy, bo mówiła, że nie może stanąć w
królewskiej ozdobie przed Tym, który cierniem był z miłości do ludzi
ukoronowany. Na macierzyńską opiekunkę wybrała sobie Najśw. Maryę Pannę, a na
patrona osobliwszego św. Jana ewangelistę jako stróża nieskalanej czystości.
Nikomu nigdy nie odmawiała niczego, kto prośby swe jej przedkładał w imię
Maryi lub św. Jana. Jaśniała wielkiem miłosierdziem; jałmużna była u niej tak
częstym uczynkiem jak modlitwa częsta, a raczej stałą sposobnością do
skupienia ducha.
Kiedy zakonnik pewien opowiadał Hermanowi, landgrafowi Turyngii, że przez
dotknięcie świątobliwej księżniczki został uleczony od kilkuletniej ślepoty,
prosił władzca o rękę Elżbiety maleńkiej wedle ówczesnego zwyczaju dla
równego z nią wiekiem syna swego. Król zgodził się na prośbę - wysłał córkę
na dwór turyngski, aby razem z przyszłym mężem się wychowywała; towarzyszką
jej była księżniczka Agnieszka; wychowaniem kierowała Zofia, żona landgrafa
Hermana, z książąt Bawaryi.
W Wartburg koło Eisenach narażoną była Eiźbieta dla swej pobożności na
ciężkie doświadczenia tak ze strony Agnieszki i jej matki Zofii jak ze strony
dworzan; nazywano ją zakonnicą, zarzucono brak serdeczności i tkliwszego
uczucia dla przyszłego męża. Położenie było tem nieznośniejsze, że r. 1216
umarł książę Herman, narzeczony Elżbiety; nadto po śmierci landgrafa r. 1217
objęła Zofia rządy w czasach małoletności Ludwika, który przebywał na naukach
poza granicami Turyngii, a odtąd w miejsce brata zmarłego uchodził za
przyszłego małżonka węgierskiej królewny.
Wróciwszy do kraju zdołał Ludwik przezwyciężyć niechętne wpływy swej
matki; cnoty Elżbiety napełniały go dumną radością i prawdziwą miłością; r.
1221 wstąpił z nią w węzły małżeńskie, zostawiając młodziutkiej jeszcze żonie
swobodę w spełnianiu pobożnych ćwiczeń. Z wiedzą więc męża spędzała godziny
całe w nocnych czuwaniach na modlitwie; za dnia spełniała uczynki
miłosierdzia, zajmowała się prostą i zwykłą pracą, czesaniem wełny lub
tkaniem szat dla ubogich mieszkańców kraju albo zakonników. Biorąc udział czy
to w publicznych nabożeństwach czy przyjęciach, występowała jak najskromniej
bez żadnych ozdób i kosztowności. Odwiedzała chaty dotknięte nędzą i chorobą;
pielęgnowała niemocą złożonych, obmywała umarłych, starała się o uczciwe ich
pochowanie. Powiadają, że Ludwik sam się przekonał o upodobaniu niebios nad
uczynkami Elżbiety, bo ujrzał wiązkę róż białych i czerwonych w płaszczu
rozwiniętym swej żony, która właśnie z jałmużnami wychodziła do ubogich; inną
razą trędowaty, którym się Elżbieta opiekowała, przedstawił się oczom
landgrafa jako ukrzyżowany Zbawiciel. Stąd też na potwarcze skargi dworzan o
rzekomej rozrzutności księżny odpowiadał Ludwik spokojnie, że nie może
uczynkom miłosierdzia przeszkadzać, bo łaska Boża na nich spoczywa, a
dostatki książęce żadnego nie doznały dotąd uszczerbku. Z wiedzą też męża
wystawiła Elżbieta szpital dla 28 chorych u stóp góry zamkowej wartburgskiej;
sama ich doglądała.
Kierownikiem sumienia Elżbiety był uczony Konrad z Marburga; on ją też
przepisami swemi i radami prowadził na coraz szczytniejsze wyżyny
doskonałości chrześcijańskiej; najwspanialej się rozwinęła, kiedy Elżbieta
pod nieobecność męża, który z cesarzem Frydrykiem II. przebywał we Włoszech,
prowadziła roku 1225-1226 rządy państwa. Opatrzność chciała dać Elżbiecie
sposobność do stwierdzenia cnoty miłosierdzia w całej pełni w czasie głodu,
jaki nawiedził Niemcy. Hojność księżny nie znała granic. Pobudowała przytułki
dla ubogich pod wezwaniem św. Ducha i świętej Anny; postawiła dom sierót, na
zamku żywiła codziennie 900 nędzarzy, dochody z czterech księstw jej
podległych przeznaczała prawie wszystkie na zmniejszenie biedy. Nowe na
Elżbietę popłynęły skargi; Ludwik wszakże po powrocie potwierdził
zarządzenia, odrzucił skargi, mówiąc, że marnotrawstwo nie mogło być zbyt
wielkie, bo zachowały się dobra koronne.
Rok 1227 miał być przełomem w życiu Elżbiety. Ludwik bowiem ruszył z
cesarzem Frydrykiem II. na wojnę krzyżową do Palestyny. Księżna nie chciała
go zatrzymywać, aby się nie sprzeciwić woli Bożej; przeczuwała wszakże
nieszczęście, jakie miało ją spotkać; towarzyszyła mężowi daleko poza granice
Turyngii, aby po powrocie do kraju w wdowie ubrać się szaty. Wewnętrzne
przeczucie ją nie omyliło, bo wkrótce nadeszła wiadomość, że Ludwik umarł
niespodziewanie w włoskiem Brindisi. W dwudziestym roku życia Elżbieta
została więc wdową.
Z chwilą potwierdzonej wieści o zgonie Ludwika wybuchnęła na nowo niechęć
przeciw Elżbiecie. Własny brat mężowski, Henryk Raspe, przywłaszczył sobie
księstwo zmarłego landgrafa; zamek opuściła młoda wdowa z czterema dziećmi;
Elżbieta bowiem powiła Ludwikowi syna Hermana, który zmarł roku 1242 w młodym
wieku, nadto dwie córki Zofie, z których jedna została prababką domu
heskiego, przez małżeństwo z księciem Brabantu, Henrykiem II., druga została
ksienią w Kitzingen; po śmierci już Ludwika urodziła się Gertruda, później
ksieni w Altenberg pod Wetzlar.
Opuszczona przez wszystkich, księżna udać się musiała z dziećmi na tułaczkę; nikt nie odważył się ją wesprzyć, aby nie narazić się na zagrożone kary; wkońcu litość przemogła; znalazła schronisko w zapadłej chatce pod Eisenach. Pomimo to żadną skargą nie skaziła swych ust; w pokorze dziękowała Bogu, że może cierpieć dla Jezusa. Dopiero krewni dalsi zajęli się losem niewinnej księżny i jej dzieci maleńkich. Biskup Egbert z Bambergu umieścił ją na zamku swym Botenstein. Z swobody uzyskanej korzystała Elżbieta, aby pielgrzymkami do Erfurtu i do Andechs coraz większe zdobywać sobie uświęcenie. Gdy r. 1227 przybyli rycerze Turyngii z zwłokami Ludwika do Bamberga, stanęli w obronie świętej sprawy wygnanej swej księźny. Za przyczyną króla węgierskiego stanęła ugoda, mocą której książę Herman został uznany prawowitym księciem, a Henryk Raspe zawiadowcą państwa podczas jego małoletności; podobnie córkom Elżbiety stosowne do ich pochodzenia zapewniło się wiano i wyposażenie. Elżbieta zaś sama otrzymała na swe utrzymanie miasto Marburg. Kazała sobie zbudować koło klasztoru Frańciszkanów skromną chatkę na mieszkanie; r. 1229 przyjęła habit trzeciego zakonu św. Frańciszka. Dwa lata ostatnie życia swego spędziła na umartwieniach ciała i ducha. Chodziła tylko boso, pielęgnowała u siebie chore dzieci; żywiła się tylko chlebem, jarzynami i wodą. Spowiednik Konrad ograniczał jej jałmużny, aby doświadczeniem i posłuszeństwem zupełnie ją przezwyciężyć; rozłączył ją też od ulubionych towarzyszek Guty i Isentrudy, które była zabrała z Wartburga; polecił jej zamieszkać razem z złośliwą i kłótliwą wdową; wkońcu usunął od niej dzieci. Wszystkie te próby zniosła Elżbieta w cichości, zatapiając się coraz głębiej w wyłącznej miłości Bożej. Zwyciężywszy wszystko, co ją łączyło ze światem, umarła św. Elżbieta dnia 17. listopada r. 1231, licząc dopiero 24 lat wieku. Na mocy całego szeregu cudów papież Grzegórz IX. policzył ją w poczet świętych już r. 1235, wyznaczając dzień 19. listopada na jej uroczystość. Zwłoki św. Elżbiety złożono uroczyście w Marburgu; nad jej grobem stanęła wspaniała świątynia pod jej wezwaniem.
Nauka
Spowiednik świętej Elżbiety, Konrad z Marburga, ułożył dla niej
następujące zasady życiowe: Znoś cierpliwie pogardę w dobrowolnem ubóstwie.
Zaszczepiaj w sercu swem prawdziwą pokorę. Nie dbaj ani o ziemskie pociechy
ani o pragnienia zmysłowe. Bądź miłosierną dla bliźniego. Zachowaj Boga w
swem sercu i w swych myślach. Dziękuj Bogu za to, że przez śmierć Swą wybawił
ciebie od potępienia i wiecznej śmierci. Znoś krzyże swoje cierpliwie, bo i
Bóg wiele dla ciebie cierpiał. Poświęcaj swą duszę i swe ciało wyłącznie
Bogu. Pamiętaj na to, że jako dzieło rąk Bożych masz dążyć do połączenia się
z Stwórcą w wieczności. Czyń ludziom to, co chcesz, aby tobie czynili. Nie
zapominaj, że krótkiem jest życie, że umierają i młodzi i starcy, że więc
jedynie masz pragnąć życia wiecznego. Żałuj zawsze za swe grzechy i błagaj
Boga, aby ci je przebaczył. Są to zasady, które każdy powinien przeprowadzić
w swem życiu, jeśli pragnie upodobania Bożego.
Nie chcę, mówiła św. Elżbieta, szatami przypodobać się ludziom, aby nie
stracić upodobania Bożego. Pragnę obumrzeć światu i jego ponętom. Zdala od
rozproszeń świata chcę tylko myśleć o sądzie wiecznym, na którym sprawę
zdawać muszę z swego życia. O jak szczęśliwą jestem, że mogę się opiekować
chorymi, że mogę z miłości do Jezusa im czynić przysługi. Pamięcią zwracam
się do owej chwili, w której Zbawiciel urodził się w stajence, w ubogim
został złożony żłóbku, owinięty w ubogie pieluszki. Z tajemnicy tej czerpię
siłę wiary, ożywienie miłości i nadziei.
Na wieść o śmierci Ludwika; zachowała św. Elżbieta spokój pomimo
serdecznego bólu i żalu, jaki jej serce musiał przenikać. Wiesz, o Boże,
zawołała, że nikogo więcej na tym świecie nie kochałam jak swego męża
nietylko dlatego, że był moim małżonkiem, ale i dlatego, że i Ciebie ukochał
całem sercem. Niechaj się stanie Twoja wola. Proszę Cię, Boże, jedynie o to,
abyś dał mu wieczny odpoczynek w Swej chwale, a mnie łaskę wyłącznej dla
Ciebie służby aż do końca życia. Wzorem św. Elżbieta dla wdów, aby zrozumiały
cel i treść swego przez śmierć mężów osierocenia.
Inni święci z dnia 19. listopada:
Św. Abdiasz, prorok Starego Zakonu. - Św. Barlaam, rolnik i męczennik. - Św. Ermenburga, ksieni i dziewica. - Św. Faustus, dyakon i męczennik. - Św. Mechtylda, Benedyktynka w Helfeda. - Św. Poncyan, papież i męczennik. - Św. Teodemir, opat. - ŚŚw. męczennicy Seweryn, Eksuperyusz i Felicyan. - Św. Maksym, kapłan i męczennik.