30. Listopada
Święty Andrzej, apostół
(+ r. 64.)
Pochodził święty Andrzej z Betsaida w
Galilei, z miasteczka nad brzegami jeziora Genezaret; bratem jego był św.
Piotr, ojcem Jona czyli Jan. Cała rodzina zajmowała się rybołówstwem; zdaje
się, że posiadała pewne dostatki. Działalność św. Jana Chrzciciela
sprowadziła św. Andrzeja nad brzegi Jordanu; został uczniem Poprzednika
Jezusowego, a kiedy w Zbawicielu wedle słów św. Jana ujrzał Baranka, który
gładzi grzechy świata, bezwłocznie razem z innym towarzyszem, mianowicie z
św. Janem ewangelistą został uczniem Jezusa. Sam przepełniony gorącą wiarą w
Odkupiciela świata, sprowadził do Chrystusa i brata swego Piotra jak św. Jan
ewangelista pociągnął za sobą brata swego św. Jakóba.
Był to pierwszy krok na drodze powołania do godności apostolskiej.
Chwilowo posiadał św. Andrzej tylko wiarę w Jezusa; został uczniem Jego z
sposobności połowu obfitego na jeziorze Genezaret; wtedy bowiem wezwał go
Zbawiciel, zarazem św. Piotra i innych, aby poszli za Nim, bo odtąd mają być
łowcami dusz ludzkich. Krótko przed kazaniem na górze przekazał Pan Jezus
dotychczasowym swoim stałym uczniom godność apostolską, dając im ograniczone
chociaż tylko pełnomocnictwo samodzielnej działalności.
Przypuszczać należy, że św. Adrzej brał udział w rozmaitych zdarzeniach, w
którym wymieniają ewangeliści świętego Piotra lub innych apostołów; że więc
był obecny na godach w Kanie galilejskiej, że z polecenia Jezusowego chrzcił
nad brzegami Jordanu, że był świadkiem cudownego uzdrowienia świekry
Piotrowej w Kafarnaum. Wyraźnie zaś ewangelie imię św. Andrzeja wymieniają
przy cudownem nakarmieniu pięciotysięcznej rzeszy. On to radził rozpuścić
zebranych, bo żywności dla wszystkich nie starczy, gdyż tylko chłopiec obecny
z pięciu chlebami i dwoma rybami. Z słów tych przebija nie tak brak wiary w
możliwość cudownego nakarmienia jak może przekonanie, że niema dostatecznej
podstawy i przyczyny do objawienia mocy Bożej przez Jezusa. Tak pojmując
słowa św. Andrzeja, stwierdzamy w nich żywszą poniekąd wiarę niż w uwadze
Filipa, że na nakarmienie rzeszy nie starczyłoby żywności i za 200 denarów.
Występuje św. Andrzej jeszcze raz tuż przed męka Jezusową. Grecy pragnęli
poznać i ujrzeć Zbawiciela w Jerozolimie; zwrócili się z swą prośbą do
znanego im z Galilei Filipa, który znowu porozumiał się z św. Andrzejem, aby
wspólnie Mistrzowi przedłożyć wyrażone życzenie; przy tej to sposobności
doznał Jezus nowego z niebios uwielbienia chwalebnego.
Po Zesłaniu Ducha św. apostołowie rozeszli się na wszystkie strony świata,
aby głosić prawdę Chrystusową. Święty Andrzej udał się wedle tradycyi do
Scytów, a raczej do kraju ludożerców; podanie wymienia też miasto Myrmadona
(Myrmena) lub Sinope. Zdaje się, że w tych wiadomościach szukać należy źródła
podania, jakoby święty Andrzej głosił chrześcijaństwo nad brzegami Dniepru, a
nawet dotarł był do Kijowa. Miał też św. apostoł działać w Tracyi, wkońcu
zwrócił się do Grecyi, mianowicie do Patras w Achaji. Praca jego zaznaczała
się licznymi cudami.
W Patras na nowo zaczął głosić z całą gorliwością prawdy Jezusowe.
Napotkał na niemały opór w przeszkodach stawianych przez namiestnika Egeasza,
który pragnął zabezpieczyć pogaństwo przed druzgocącą potęgą chrześcijaństwa.
Wezwany przed niego, zawołał św. Andrzej; Chcesz, aby kraj ten uznawał ciebie
sędzią; czemuż opierasz się, uznać prawdziwego Boga najwyższym sędzią, bo
sędzią wszystkich ludzi, i tym sposobem potępić bałwochwalcze i fałszywe
wierzenia? Milcz, odparł Egeasz, nie może być twój Chrystus prawdziwym
Bogiem, bo został na krzyż przybity i umarł hańbiącą śmiercią! Wtedy apostoł
zaczął wyjaśniać tajemnice chrześcijaństwa, wykazując, że Jezus li tylko z
miłości zstąpił z niebios na świat; z miłości podjął cierpienia całego swego
życia ziemskiego; z miłości poniósł i śmierć na drzewie krzyża. Nadaremne
były nauki św. Andrzeja; namiestnik nie pozwolił się przekonać, zażądał od
apostoła ofiar pogańskich, a w razie oporu zagroził najsroższemi katuszami.
Ofiaruję, rzekł św. Andrzej z spokojem, wszechmocnemu Bogu codziennie
nieskalanego Baranka na ołtarzu; spożywają zeń wierni, a jednak nigdy się nie
spożyje.
Niezłomność św. Andrzeja
zaprowadziła go do więzienia; lud mu przychylny chciał go uwolnić z każni,
ale odstąpił od swego zamiaru, pouczony przez apostoła, że nie pragnie
uchylać się od bliskiego męczeństwa. Namiestnik starał się więźnia jeszcze
pozyskać obietnicami nagrody i zaszczytów; w razie dalszego oporu groził mu
bez względu na uczucia ludu najwyszukańszemi mękami. Nie nęcą mnie, rzekł św.
Andrzej, ani nagrody ani zaszczyty, bo są to rzeczy znikome, nie przerażają
mnie kary, bo i one przeminą; ty zaś, namiestniku, narażasz się na wieczne
potępienie, jeśli nie odstąpisz od swych bożków i nie uznasz Jezusa
prawdziwym Bogiem. W odpowiedzi skazał Egeasz św. Andrzeja na rózgi, a
zarazem i na śmierć krzyżową. Lud zaczął się burzyć nad niesprawiedliwością
wyroku; sam skazaniec uspakajał go, bo pragnął w męczeństwie jak najrychlej
połączyć się z Jezusem w niebie.
Skoro ujrzał z daleka krzyż przygotowany na miejscu stracenia, zawołał
apostoł w przeczuciu wiecznej szczęśliwości: Witaj, krzyżu drogi, uświęcony
jesteś śmiercią mego Mistrza Bożego! Dawno już ciebie pożądałem, zawsze
ciebie miłowałem! Weź mnie w swe ramiona, wydobyj mnie z tłumu ludzi
ziemskich, a zwróć mnie Jezusowi, który mnie przez ciebie odkupił! Bez żadnej
obawy, bez trwogi zbliżył się św. Andrzej do krzyża, ucałował go żarliwie i
bez oporu pozwolił się doń przywiązać. Wywyższony ponad ziemię na krzyżu,
jakby z kazalnicy napominał jeszcze chrześcijan do wierności, a pogan do
porzucenia swych błędów. Dwa dni konał św. Andrzej na krzyżu; przez dwa dni
płynęły z niestrudzonych ust jego nauki wiary. Lud wzburzony domagał się
przerwania męki, żądał uwolnienia skazańca. Bronił się temu św. Andrzej
gorącemi prośbami; błagał Boga, aby mu pozwolił kielich cierpień do ostatniej
spełnić kropli, aby tem większą wysłużyć sobie chwałę niebieską. Jasność
nadprzyrodzona oblała postać konającego apostoła-męczennika. Umarł św.
Andrzej dnia 30. listopada r. 64, wedle innych znacznie później, bo dopiero
roku 95 za czasów Domicyana.
Ciało św. Andrzeja przeniósł Konstantyn Wielki do Carogrodu; stąd
przewiezione zostało do Amalfi, względnie do Rzymu. Krzyż św. Andrzeja, w
osobliwszym kształcie głoski X., znajduje się w Marsylii. Na cześć św.
Andrzeja ustanowił książę Filip Dobry z Burgundyi order złotego runa, który
jeszcze dzisiaj istnieje w Hiszpanii i w Austryi. Szkoci, którzy od roku 369
posiadali relikwie św. Andrzeja, czcą go jako patrona swego kraju, Rosyanie
jako swego apostoła.
Nauka
Odrzucił Św. Andrzej ofiarowane mu zaszczyty, bo słusznie
podnosił, że żadnej dla życia wiecznego nie posiadają wartości; przeciwnie
godności przyczyniają się do rozbudzenia samolubstwa, pychy, zazdrości;
przywięzują zbytnio do świata i jego znikomości. Słusznie też gardził
cierpieniami doczesnemi, jakoby go mogły odwieść od Jezusa i celu wiecznego.
Wiedział, że właśnie poddaniem się woli Bożej w bólach i dolegliwościach tem
większe zyska sobie zasługi, tem większą zdobędzie sobie chwałę Bożą.
Wytyczną jego pragnienia był krzyż jako wyobrażenie najwyższej godności na
ziemi i jako wyobrażenie najnieznośniejszych cierpień.
Krzyż powinien być i przewodnikiem w życiu każdego chrześcijanina. Krzyż
bowiem jest największym naszym skarbem, bo w nim zjednoczyła się nauka
wszystkich cnót, jakiemi jaśniał Zbawiciel na ziemi, cnót, które i naszym są
obowiązkiem. Krzyż uczy ubóstwa Jezusowego, wyrzeczenia się świata, uczy
posłuszeństwa aż do śmierci, uczy sprawiedliwości Bożej, która Syna
Jednorodzonego na śmierć wydała, uczy miłosierdzia, uczy modlitwy, uczy
miłości nieprzyjaciół, uczy pokory i łagodności. Krzyż jest więc niejako
ogniskiem tajemnic i obowiązków 1099 chrześcijańskich, jest więc skarbem
niespożytym, przedmiotem szczególniejszej czci i osobliwszego
uwielbienia.
Krzyż jest zarazem naszą tarczą zawsze i wszędzie we wszystkich potrzebach
duszy i ciała. Jak kiedyś żydzi od śmierci doczesnej na puszczy się wybawiali
spojrzeniem na węża miedzianego na drzewie krzyża, tak i my zachowujemy się
od śmierci wiecznej spojrzeniem duchowem wiary na Tego, który dla naszego
zbawienia zawisł na krzyżu. Bóg tam zawisł wszechmocny z miłości ku ludziom.
On może nas uwolnić od cierpień duszy i od cierpień ciała; On chce nas od
nich uwolnić, a zatem dla Swej litości niewątpliwie nas uwalnia. Z krzyża
płynie nasza wiara, w krzyżu nasza nadzieja, krzyż naszą miłością!
Inni święci z dnia 30. listopada:
Bł. Bernard, uczeń św. Bernarda opata z Clairvaux. - Czcigodna Blanka, matka św. Ludwika IX., francuskiego. - Św. Kastulus, męczennik. - Św. Konstancyusz, wyznawca. - Św. Ida, dziewica i męczenniczka. - Bł. Rufin, opat z Citeaux. - Św. Trojan, biskup z Saintes. - Św. Zozym, wyznawca. - ŚŚw. Justyna i Maura, dziewice j męczenniczki. - ŚŚw. Domninus i Merula, męczennicy.