5. Listopada
Święty Zachariasz, kapłan starozakonny, wyznawca
(W czasach Narodzenia Pana Jezusa)
Spełniła się przepowiednia patryarchy Jakóba, że przyjdzie
Zbawiciel jako oczekiwanie narodów, kiedy berło królewskie odjęte zostanie od
Judy. Na tronie bowiem Dawidowym zasiadł obcy Idumejczyk, Herod Wielki,
potwierdzony przez Rzymian. Kto zgłębiał prawdy Starego Zakonu, słusznie mógł
przypuszczać, że zbliża się czas urzeczywistnienia proroctwa o Mesyaszu i
Odkupieniu. Do tych Izraelitów, którzy z upragnieniem oczekiwali przyjścia
Zbawiciela, należał i pobożny Zachariasz. Był kapłanem z oddziału Abia.
Potomków bowiem Eleazara i Itamara, synów Arona, podzielił Dawid na 24 klasy,
które kolejno sprawować miały co tydzień obowiązki służby przy świątyni w
Jerozolimie. Ósmą klasą Eleazarydów był oddział Abia. Z wyraźnej wzmianki
Pisma św. wynika jasno, że Zachariasz nie był arcykapłanem; żona wszakże jego
Elżbieta pochodziła z dostojnego rodu Arona, pierwszego arcykapłana z czasów
Mojżeszowych.
Wynosi ewangelia święta bogobojność małżonków, która nietylko im kazała
spełniać sumiennie wszystkie przepisy starozakonne, ale nadto strzegła ich
duszę i myśli od wszelkich zboczeń od drogi sprawiedliwości. Nie omylimy się
w twierdzeniu, jeśli powiemy, że wiara gorąca w przyszłego Zbawiciela
podobnie usprawiedliwiła pobożnych małżonków jak ongi Abrahama, że była
źródłem bogobojnego życia, pełnego łaski Bożej, życia bez skazy w oczach
ludzi i Pana niebieskiego.
Bóg długo doświadczał Zachariasza, skoro odmawiał mu potomstwa; cierpiała
pod rzekomą hańbą bezdzietności i Elżbieta, gdyż liczne potomstwo było chlubą
dla każdej Izraelitki. Nakoniec prośby miały być wysłuchane; przy sposobności
służby pełnionej przy świątyni otrzymał Zachariasz obietnicę z niebios, że
spełnią się jego pragnienia co do potomstwa, że syn zapowiedziany będzie
zarazem poprzednikiem Zbawiciela; że więc spełnią się oczekiwania w przyjście
bliskie Mesyasza.
Kiedy bowiem kapłani z oddziału Abia zgromadzili się w świątyni
jerozolimskiej, aby pełnić w przypadającym na nich tygodniu służbę Bożą,
losem każdemu oznaczyli obowiązki poszczególne. Na Zachariasza wypadło
składać ofiarę kadzidła, która pierwotnie była zastrzeżoną arcykapłanom,
później została przywilejem zwykłych kapłanów. Ofiara kadzidła składała się
rano i wieczorem; słusznie przypuszczamy, że Zachariasz rano wszedł do
wnętrza świątyni, aby na osobnym ołtarzu zapalić przygotowane kadzidło.
Niewątpliwą prawie rzeczą, że kapłan, spełniając swój obowiązek z obłokami
ofiary zasyłał ku niebu prośby o potomstwo oraz o rychłe przyjście
Zbawiciela. Bóg wysłuchał prośby: oto ku przerażeniu Zachariasza anioł z
niebios pojawia się przed nim, zapowiada urodzenie syna upragnionego, który
ma otrzymać imię Jana; zapowiada przyszłe życie pokutnicze samego Jana oraz
wielkie jego posłannictwo jako poprzednika Zbawiciela, bo ma Panu gotować
drogę przez nawoływanie ludu Izraela do pokuty.
Zbyt niespodziane było nadziemskie poselstwo, zbyt wielkie były obietnice,
zbyt niegodnym czuł się ich Zachariasz, aby odrazu bez wahania w
przepowiednie uwierzyć; przedewszystkiem wiek podeszły Elżbiety zdawał się
sprzeciwiać urzeczywistnieniu gorącego pragnienia. Anioł Gabryel potępia
objawione wątpliwości - stwierdza prawdziwość swego poselstwa zapowiedzią
znaku cudownego, który ma być zarazem karą dla kapłana: oto niemym ma
pozostać aż do chwili spełnionych obietnic.
Lud zgromadzony na podwórcu świątyni, aby odebrać błogosławieństwo
kapłańskie, zaniepokoił się długą nieobecnością Zachariasza, bo czynność
ofiarnicza kilka tylko zajmowała zwykle chwil. Wobec zachowania się jego oraz
nagłej niemoty przekonał się z dawanych znaków, że kapłan niezwykłe przeżył
zdarzenia w wnętrzu świątyni.
Przepowiednia Gabryela archanioła się spełniła. Elżbieta powiła syna,
znajomi i krewni schodzili się do Hebron, gdzie Zachariasz mieszkał, aby
wyrazić swą radość nad szczęściem małżonków. Minęło ośm dni, po których
dziecię miało być obrzezane a zarazem otrzymać imię; obecni pragnęli je
nazwać wedle imienia ojca; zdaje się, że Zachariasz dla swej niemoty nie był
obecny obrządkowi obrzezania, gdyż inaczej nie można rozumieć, że zebrani
wogóle sami rozstrzygali o przyszłem imieniu dziecka. Kres wygłaszanym
zdaniom położyła Elżbieta, która korzystając z spraw swych macierzyńskich
oświadczyła się za imieniem Jana, niewątpliwie wskutek poprzedniego
porozumienia się z Zachariaszem. Nadaremno podnosiły się głowy protestu, bo
nikt w rodzie takiego dotąd nie nosił imienia; nieporozumieniu dalszemu
zapobiegła powaga ojca niemego, który na tabliczce podanej potwierdził
życzenia Elżbiety. W tej samej chwili wróciła się kapłanowi utracona dotąd
władza mowy, a pierwsze słowa jego poświęcone zostały czci Bożej w wspaniałej
pieśni, jaką zachował w swej ewangelii św. Łukasz. Napełniony Duchem św.
poznał Zachariasz dobrze, że z urodzeniem św. Jana przybliżyło się królestwo
Boże. Chwalił więc Boga za łaskę, którą dla dzieła Swego miłosierdzia
nieskończonego nawiedził lud Izraela, aby zgotować mu upragnione zbawienie;
chwalił Boga za pomnik wieczny miłości, zbudowany właśnie w rodzie Dawidów,
przez zesłanie Króla-Zbawiciela. Spełnił Bóg teraz dawne Swe obietnice, jakie
od wieków głosili święci Jego prorocy, bo daje obecnie zwycięstwo nad
rzeszami nieprzyjaciół i nieszczęsnych więźniów uwalnia z ręki nienawistnych.
Celem zaś czynu Bożego nic innego, jeno objaw miłosierdzia wobec patryarchów
i ich potomków, bo przecież im dane obietnice się urzeczywistniają, sami
przecież pożytki otrzymać mają z dzieła zbawienia; w ten sposób odnawia się
zakon i układ z nimi zawarty, teraz przez Boże miłosierdzie znowu na pamięć
ludzką przywiedziony. Więcej nawet, bo bliskie zbawienie jest dotrzymaniem
przysięgi danej Abrahamowi, że udzieli go ludziom, abyśmy bez trwogi służyli
Bogu, oswobodzeni od przemocy nieprzyjacielskiej, a służyli po wszystkie dni
w świętości i sprawiedliwości.
W ten sposób kapłan starozakonny uwielbił Boga i dzieło bliskiego
zbawienia; nie mniej przecież uznał i zacność i godność własnego syna, kiedy
zwracając się do niego zapowiada mu miano proroka w służbie Pana Najwyższego,
bo ma poprzedzać Zbawiciela, aby Mu drogę torować i gotować łatwiejsze
przyjęcie. Działalność zaś św. Jana jako poprzednika Mesyasza miała polegać
na pouczeniu ludu o bliskiem zbawieniu, o jego istocie i skutkach przez
odpuszczenie grzechów.
Niezmiernem jest więc miłosierdzie Boże, którem nawiedziła człowieka
jasność z wysokości, aby oświecić i tych, co w ciemnościach spoczywają
duchowych przez fałsze, zabobony i bałwochwalstwo, jako i tych, co przez
grzechy w więzach uwikłani duchowej śmierci.
Pieśń ta Zachariasza dlatego niepoślednie posiada znaczenie, bo z jednej
strony wyraźnie podnosi charakter zbawienia w obrębie ducha, a z drugiej
strony zaznacza powszechność odkupienia wobec wszystkich ludów po wszystkie
czasy. Porównać można słowa Zachariasza z pieśnią Boga-Rodzicy przy
Nawiedzeniu św. Elżbiety w Hebron. I tutaj i tam przewodnią myślą chwała Boża
za dzieło zbawienia; tutaj występuje osoba Najśw. Maryi Panny, tam osoba św.
Jana.
Z dalszych dziejów Zachariasza niczego nam nie zachowały ewangelie.
Tradycya mówi, że dla zachowania dziecięcia przed siepaczami Heroda, rodzice
unieśli św. Jana na puszczę Judy około Morza Martwego, gdzie miał przebywać
aż do publicznego swego wystąpienia. Ta sama tradycya mówi o męczeństwie,
jakie Zachariasz miał ponieść z rozkazu Heroda, a niektóre wykłady dawniejsze
odnoszą do niego właśnie słowa Pana Jezusa, w których karci zatwardziałych
faryzeuszy i na nich składa winy za krew przelaną od Abla aż do Zachariasza,
syna Barachiaszowego; mowa tu jest o Zachariaszu, synu Jojady, wspominanym w
II. księdze Kronik 24, 20, względnie o Zachariaszu, synu Barucha, wspominanym
przez historyka żydowskiego Józefa Flawiusza. Kościół też za względu na pieśń
Zachariasza, zachowaną u św. Łukasza, czci go tylko jako wyznawcę i pamięć
jego obchodzi na dniu 5. listopada.
Nauka
Podnosi Pismo św. cnoty Zachariasza kapłana, kiedy mówi o jego
sprawiedliwości i życiu bez skazy; nie ukrywa przecież i upadku przez brak
koniecznej wiary. Z przykładu Zachariasza widzimy jasno, że życie cnotliwe
może nas wprawdzie, ale bynajmniej nas nie musi od uchybień zachować.
Najcnotliwszy upada w drobniejszych przewinieniach, bo przy skażonej
naszej naturze, przy wrodzonej już skłonności do złego, niepodobną rzeczą od
każdego ustrzedz się przewinienia, mianowicie od niedobrowolnego.
Tem więcej zważać na siebie musimy, aby Boga nie obrażać dobrowolnymi,
rozmyślnymi grzechami, chociażby nawet powszednimi. Nie wchodzimy w to, czy
Zachariasz wątpliwościami objawionemi ciężkiej czy też mniejszej dopuścił się
winy. Bóg ostrą, chociaż tylko czasową wymierzył mu karę. I nas Bóg nieraz
ciężko karze chociażby dla win mniejszych, do których taką nabyliśmy
skłonność, że nie myślimy się od nich odzwyczajać ani ich przezwyciężać.
Bóg niczego od nas nie żąda, jeno dobrej woli, stwierdzonej uczynkami;
koniecznie więc się od nas domaga, abyśmy powoli przynajmniej odwykli od
rozmaitych rodzajów grzechu powszedniego; za niedobrowolne przewinienia nie
potrzebujemy się obawiać sprawiedliwości Bożej, kiedy na dobrą swą wolę
możemy się powołać. Nie powinniśmy sobie też przypisywać grzechów tam, gdzie
go nie ma, gdzie tylko pokusa się pojawiła niedobrowolna. Jeśli nasuwają się
myśli przeciw wierze, czystości, miłości bliźniego, niesłychane jakie
bluźnierstwa, nie lękajmy się zbyt tych niepokojów ducha, bo tak długo winy
nie mamy, póki dobrowolnie pokus tych nie wywołujemy lub na nie dobrowolnie
nie przyzwalamy.
Inni święci z dnia 5. listopada:
Św. Dominator, biskup z Brescia. - Św. Fibicy, opat i biskup z Trewiru. - Św. Gunsalwy, pustelnik. - Św. Bertyla, ksieni. - Św. Hermenegild, mnich. - Św. Juliak, męczennik. - Św. Letus, kapłan i pustelnik. - Św. Magnus, biskup z Medyolanu. - Św. Marcyana, dziewica. - Św. Natalena, dziewica i męczenniczka. - ŚŚw. męczennicy Domninus, Teotym, Tymoteusz, Filoteusz, Doroteusz, Karteryusz i Sylwan. - Bł. Marcin z Porres, Dominikanin.