Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   10. L I S T O P A D A

10. Listopada


Święty Andrzej Avellinus

(1521-1608.)

Św. Andrzej Avellinus

   Święty Andrzej Avellinus przyszedł na świat r. 1521 w miasteczku Castronuovo w dawniejszem królestwie neapolitańskiem. Na chrzcie św. otrzymał imię Lancelota, które później zamienił na imię Andrzeja, kiedy wstąpił do zakonu Teatynów. Od samego dziecięctwa chwalebną odznaczał się odrazą do złego, a serdecznem umiłowaniem dobrego. Jeszcze jako niemowlę starał się sam naśladować znak krzyża św., którym go matka pobożna często znaczyła. Ledwie mówić zaczynał, a już gorliwie odprawiał różaniec św. Nie pociągały go zabawy innych dzieci; wolał budować małe ołtarzyki i przy nich poważnie święte odtwarzać obrzędy.
   Jako młodzieniec jaśniał pięknością duszy i pięknością ciała. Pomimo swej woli był sposobnością do rozbudzenia żądzy zmysłowej w osobach rozwiozłych; sam stąd nieraz w wielkich znajdował się niebezpieczeństwach utraty swej nieskalanej czystości, którą chował jako skarb najdroższy i najszlachetniejszy. W miastach, w których odbywał swe nauki, niecne kobiety pragnęły go doprowadzić do upadku. W Sinesio wdowa rozgorzała pożądaniem szesnastoletniego młodzieńca; starała się zjednać sobie jego przychylność podarunkami - nigdy nie przyjmowanymi. Wobec zaś otwartej namowy do grzechu, św. Andrzej odpowiedział, że prędzej wzroku pozwoli się pozbawić niżby miał w jakikolwiek sposób wykroczyć przeciw woli Bożej i hańbą nieczystości się zmazać. Nawet w domu rodzicielskim nie był bezpieczny od grzesznych nagabywań; podstępem i czujnością stałą zdołał uniknąć zasadzek, jakie mu stawiała osoba, której zawdzięczał częściowo swoje w dziecięctwie wychowanie.
   Pełen gorliwości o chwałę Bożą, postanowił św. Andrzej poświęcić się stanowi duchownemu. Przyjąwszy niższe święcenia, zgromadzał w Roccanuovo codziennie chłopców i dziewczęta rano i wieczorem na wspólne nauki wiary i obyczajów; w uroczystych procesyach prowadził swych wychowańców w niedziele i święta do kościołów, obdarzał ich medalikami, obrazkami, różańcami. Niestety złość ludzka znowu stanęła mu na drodze; oszczerstwa nakłoniły go do zaniechania swej pracy zbożnej wśród niewdzięcznych mieszkańców; przeniósł się z woli matki do Neapolu, aby studyami dalszemi gotować się na święcenia kapłańskie. Ukończywszy chlubnie nauki swe prawnicze, został kapłanem w 26. roku życia swego. Dla swej wiedzy i biegłości otrzymał urząd obrońcy przy sądzie duchownem. Zdarzyło się, że w zapalnej mowie w interesie powierzonej mu sprawy małe wypowiedział kłamstwo. Sumienie jego się zaniepokoiło, a już zgryzoty go nieznośne ogarnęły, kiedy tego samego jeszcze wieczoru przy czytaniu Pisma św. napotkał na słowa: Usta, które kłamią, zabijają duszę (Mądr. 1, 11). Rychłem rankiem pobiegł do opata Teatynów, Pawła Marioni, aby wyznać mu swą winę. Nie zadowolony jeszcze uzyskanem przebaczeniem sakramentalnem, złożył swój urząd obrońcy, aby i na przyszłość nie narażać się na podobne uchybienia.
   Wysoki stopień cnoty, na jaki się był wzniósł św. Andrzej, nakłonił arcybiskupa Neapolu do zlecenia mu nader trudnego zadania. Miał przyprowadzić do pierwotnej karności zgromadzenie zakonnic, które niepomne na swe śluby wszelkich dopuszczały się nieprawości. Wysiłki kapłana świętego mało przynosiły owoców. Roznamiętnione zakonnice postanowiły gwałtem go nawet usunąć; jedna z nich w porozumieniu z młodzieńcem złych obyczajów przekupiła dwóch zbirów, którzy podjęli się zabić niewygodnego reformatora. Ciosy niewprawną zadane ręką trzy na twarzy Avellina zostawiły rany; w klasztorze Teatynów tak się z nich wyleczył, że żadna nie pozostała skaza. Bóg zaś straszną wymierzył karę; owa zakonnica nagłą zakończyła śmiercią; młodzieniec sam padł ofiarą skrytobójstwa; klasztor został zburzony, a mieszkanki do innych na pokutę przeniesiono zgromadzeń.
   Działalność w Neapolu zbliżyła św. Andrzeja do Teatynów; oni bowiem jeszcze za czasów nauk jego prawniczych podtrzymywali w nim ducha zaparcia się zupełnego; u nich szukał spokoju w sprawach swego sumienia; w ich klasztorze przebywał, gdy rany przez zbirów zadane wymagały większej opieki. Przejęty duchem umartwienia, wstąpił r. 1556 do Teatynów; wtedy to zamienił imię Lancelota na imię Andrzeja, bo pragnął naśladować wielkiego apostoła, dla Boga jedynie żyć i dla Boga umierać. Założycielem Teatynów był Piotr Caraffa z Teate; zakon się rozszerzył, kiedy Piotr został papieżem jako Paweł IV. Celem zakonu była karność wśród duchowieństwa świeckiego, które w wspólnych zgromadzeniach wszelkie miało spełniać posługi duchowne, a przytem w zupełnem żyć ubóstwie; dozwolonem było przyjmowanie ofiarowanej jałmużny; zakazanem było, o nią chociażby w największej prosić potrzebie.
   Przyjmując suknię zgromadzenia zakonnego, św. Andrzej do ślubów przepisanych dołączył dwa inne, które świadczą o wysokiej jego doskonałości; ślubował, że nigdy własną nie będzie się kierował wolą; że nadto ciągle do coraz większej będzie dążył doskonałości. Wyróżniał się też dziełami surowej pokuty, pragnieniem poniżenia, upokorzenia, ćwiczeniami w postach, modlitwach, biczowaniach. Nie dziw tedy, że już w piątym roku po złożeniu ślubów został mistrzem nowicyatu. Szeregi świątobliwych mężów, których wychowywał dla Boga, świadczą, jak umiał być nietylko sam świętym, ale i drugich do świętości prowadzić; wśród uczniów św. Andrzeja głośnym jest Wawrzyniec Scupuli z Otranto, którego dzieło pod napisem: Walka duchowna, w celi klasztornej ułożone, na rozmaite przetłomaczone zostało z czasem języki. Doświadczenie św. Andrzeja jednało mu powagę niezwykłą u licznych dostojników kościelnych. Paweł z Arezzo, kardynał i arcybiskup Medyolanu, radził się go we wszystkich ważniejszych sprawach. Św. Karol Boromeusz właśnie przez cześć dla Avellina, popierał w swej archidyecezyi Teatynów. Działalności też św. Andrzeja zawdzięcza zakon Teatynów i rozwój swój zewnętrzny i uporządkowanie wewnętrznego ustroju.
   Czas wolny od przejętych obowiązków w sprawach zakonu poświęcał Avellin swojemu własnemu udoskonaleniu jako i czynnościom duchownym. Zachował dawny swój zwyczaj wytrwałej, bo sześciogodzinnej codzień modlitwy; ponieważ za dnia czas na nią dla innych zajęć nie wystarczył, poświęcał jej noce. Natomiast za dnia pracował na kazalnicy i w trybunale pokuty, aby jak najliczniejsze dla niebios zdobyć zastępy dusz ludzkich.
   Pomimo cnoty i zbożnej pracy nie przeceniał św. Andrzej swych sił ani swej cnoty; w pokorze uważał się za najnędzniejszego grzesznika; nieraz obawa ogarniała go, czy uzyska wieczną szczęśliwość. Jeśli ten, mówił, musi i ma się nazywać sługą niegodnym, co wszystko spełnił, jakżeż ja się ostoję wobec sprawiedliwości Bożej, co tylko część nałożonych spełniłem obowiązków? Spoglądając na niebo, wzdychał św. Andrzej: Czyż wspaniałość chwały wiekuistej i mnie przypadnie w udziale? Czy Bóg uzna jej godnym mnie nieszczęsnego grzesznika, który li tylko zasługuje na pogardę? Bóg pocieszał św. Avellina w nadprzyrodzony sposób; tłumił i usuwał jego obawy niezwykłemi widzeniami. Ukazywali mu się św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu, do których szczególniejsze miał nabożeństwo; przyrzekali mu swą pomoc w chwili, kiedy przez śmierć będzie się miał przenieść do wieczności. Czas twej wiecznej szczęśliwości, mówili, jeszcze nie nadszedł. Ponieważ zaś wszystko na świecie jest niepewnem i wątpliwem, dlatego staraj się wytrwać w bojach i walkach o cnotę, jak dotąd czyniłeś. Zyskasz sobie wiele zasług, dla których Bóg nie zamknie przed tobą bramy niebieskiej.
   Zachęcony takiemi widzeniami, św. Andrzej podwajał pobożne i pokutnicze ćwiczenia. W ostatnich 18 latach swego życia nie spożywał ani mięsa ani ryb ani nabiału; żywił się tylko strączkami. Współzakonnicy prosili go, aby przy podeszłym wieku nie niszczył resztek swych sił. Św. Andrzej zaś odpowiadał: Wiek podeszły uwalnia mnie wprawdzie od przestrzegania ścisłych postów; dla grzechów jednak i dla lenistwa w służbie Bożej nakładam sobie ciężar dobrowolnych umartwień, aby przez pokutę chociażby częściowo przebłagać zagniewanego Sędzię niebieskiego. Sypiał na słomie, ułożonej na twardych deskach. Codziennie biczował się aż do krwi i prosił Boga, aby zesłał mu jakie upokorzenie lub cierpienie. Wszelkie nieszczęścia, krzywdy znosił z niewzruszonym spokojem i z dziwną pogodą ducha; nie myślał ani ścigać ani karać tych, co mu krzywdę wyrządzili; zawsze i wszędzie jaśniał wzniosłą miłością bliźniego. Skutków tej cnoty doznał człowiek, który bratanka św. Andrzeja z zemsty nieuzasadnionej zamordował. Święty zakonnik znał dobrze zabójcę, pomimo to nazwiska jego nie wyjawił, a od brata swego domagał się zaniechania słusznej ostatecznie kary. Poszukiwania wszakże wykryły mordercę; wtedy św. Andrzej błagał gorąco sędziów, aby łaskawością i miłosierdziem zechcieli się wobec winowajcy kierować.
   Głębokie miał św. Andrzej nabożeństwo do Męki Pańskiej; gorącem uwielbieniem otaczał tajemnicę Najśw. Sakramentu. Stąd też pomimo starości i słabych sił nie omieszkał odprawiać codziennie Mszy św. Przy stopniach ołtarza miał rozpocząć walkę śmiertelną. Poszedł bowiem, wspierany przez współzakonników, do kościoła, aby dopełnić ofiary Mszy św. Ledwie wymówił pierwsze wyrazy, kiedy paraliżem ruszony stracił władzę mowy i lewej strony ciała. Przeniesiony do celi, zaopatrzony Sakramentami św., udzielił chętnie swym współbraciom błogosławieństwa, aby, pocieszony objawieniem Najśw. Maryi Panny jeszcze w ostatniej chwili życia, przenieść się do wiecznej chwały dnia 10. listopada roku 1608. Ciało jego pochowano w kościele św. Pawła w Neapolu. Papież Klemens XI. policzył św. Andrzeja roku 1712 w poczet świętych.


     Nauka


   Mimowolne kłamstwo nie dawało św. Andrzejowi spokoju; w gorącej skrusze serdecznie żałował za swą winę. Ileż kłamstw na twojem ciąży sumieniu? Może nawet kłamstwo nałogowym twym grzechem? Prawda, że kłamstwo z istoty swej nie jest grzechem śmiertelnym, że zostaje nim przedewszystkiem dla okoliczności różnych i dla skutków nieraz bardzo szkodliwych. A jednak i najmniejsze kłamstwo jest obrazą Boga i stąd karygodnem.
   Kto nawyknie do kłamstwa chociażby początkowo tylko w drobniejszych sprawach, łatwo się posunie do kłamstwa i w ważniejszych rzeczach, a kto wie, czy nawet nie zechce potwierdzić go i fałszywą przysięga! Mylą się ci, co mówią, że wolno kłamać dla żartów lub dla uniknięcia szkody lub usunięcia swarów. Kto nieprawdę z rozmysłem mówi, grzeszy, chociażby nawet konieczność przemawiała na korzyść kłamstwa.
   Ciężki zaś grzech przez kłamstwo popełnia ten, co większą wyrządza bliźniemu szkodę, albo szkodę cięższą chce wyrządzić. Ciężkim grzechem jest kłamstwo w spowiedzi, jeśli chodzi o winy lub ich liczbę, skore niezbędnie muszą być wyznane dla ważności św. Sakramentu. Ciężkim grzechem jest kłamstwo potwierdzone przysięgą, chociażby nawet nie chodziło o szkodę bliźniego.
   Nie wolno też kłamać, skoro wzywa nas prawowita władza w prawowity sposób do wyjawienia prawdy; nikt jednak sam siebie nie potrzebuje oskarżać; może więc odmówić zeznania. Unikać też należy nadużywania przez t. zw. zastrzeżenie w myśli. Jedynie w wyjątkowych razach wolno dać dwuznaczną w wyrazach odpowiedź tak ułożoną, że przy pilniejszem zastanowieniu wykazać się może niedostateczność odpowiedzi.


     Inni święci z dnia 10. listopada:


   ŚŚw. męczennicy Dymitr, biskup, Amian dyakon i Eustozyusz. - Św. Jerzy, biskup z Belay. - Św. Jan Szkot, biskup meklenburgski, męczennik. - Św. Justus, arcybiskup z Canterbury. - Św. Marcyan, biskup z Tracyi. - Św. Sodelbia, dziewica. - ŚŚw. męczennicy Tyberyusz, Modest, Florencya. - ŚŚw. Tryfon i Respicyusz, męczennicy oraz św. Nymfa, dziewica. - Św. Werembald, mnich. - Św. Wiktorya, dziewica i męczenniczka z Burgos. - Św. Probus, biskup z Raweny. - Św. Monitor, biskup z Orleans.