6. Maja
Św. Elżbieta, księżniczka węgierska, Dominikanka
(1297 - 1338.)
Córką Andrzeja III. węgierskiego władzcy i Feny, królewny
sycylijskiej była św. Elżbieta. Urodzona r. 1297 otrzymała imię przez pamięć
na św.Elżbietę heską, która była córką Andrzeja II. i Gertrudy, księżniczki
Meranu. Wychowaniem młodej dzieweczki nie mogła kierować matka, bo niedługo
po urodzeniu św. Elżbiety zeszła z tego świata; objęła je macocha, bo Andrzej
III. pojął jako drugą żonę Agnieszkę, córkę Alberta, cesarza niemieckiego.
Stąd to poszło, że za zgodą ojca Elżbieta się wychowywała w Wiedniu z
krewnymi swej macochy. Po śmierci męża r. 1301 Agnieszka przeznaczyła swą
pasierbicę na przyszłą żonę księciu Henrykowi austryackiemu bratu swemu.
Dalszemu ułożeniu związków rodzinnych przeszkodziła śmierć, jaką zadał r.
1308 Albertowi Jan bratanek; krwawa zemsta na spiskowcach sprowadziła na
pewien czas Agnieszkę do Węgrzech. Krew wszakże przelana nakłoniła ją na
dowód pokuty do odnowienia klasztoru Koningsfeld; Elżbieta zaś z własnej
woli, podtrzymywanej życzeniem macochy, zamknęła się w klasztorze w Thos w
Thurgau szwajcarskim; miała wtenczas lat 13, kiedy włączoną została w grono
Dominikanek.
Jeśli myślała, że wolną będzie od wpływów macochy, bez troski o rzeczy
świeckie, to wkrótce doświadczenie miało ją o pomyłce pouczyć. Macocha żądała
jak najrychlejszego złożenia ślubów; na przełożoną przysłała krewną Rudolfa z
Habsburga, która z królewną-zakonnicą obchodziła się nader ostro i surowo. Na
dobitek domagał się książe Henryk spełnienia dawnej obietnicy, która mu
Elżbietę przyrzekała jako żonę. Wobec wyraźnej odmowy, zerwał Henryk przy
spotkaniu zasłonę zakonną z czoła Elżbiety, wzywając ją, aby pomimo ślubów
wróciła z nim do Austryi. Gorąca modlitwa przed Najśw. Sakramentem dała jej
tyle siły, że pomimo widoków na przyszłość jako jedynaczka Andrzeja III. i
pomimo praw swych może do tronu, otwarcie oświadczyła, że gotowa na wszelkie
trudności pozostanie wierną niebieskiemu Oblubieńcowi w życiu klasztornem.
Tem więcej cenić należy postanowienie Elżbiety, kiedy śluby składała jeszcze
jako niedoświadczone dziewczę, a nawet bez dłuższego, a koniecznego
przygotowania.
Życie klasztorne Elżbiety było wieńcem cnót, umartwień. Spowiadała się jak
najczęściej pomimo lżejszych tylko uchybień; co rok sama, a z nią i siostry
zakonne odprawiały spowiedź jeneralną, jakoby grzechy tego się domagały i
niezbędna poprawa życia. Posłuszna, pokorna nie uchylała sią od najniższych
posług; siostrom przy stole usługiwała, jadała zaś sama z pogardy siebie z
tej samej co drugie miseczki. Dla współsióstr zakonnych żywiła w sercu dobroć
niewymowną, starając się o nie mianowicie w chorobach, napominając je do
cierpliwości w bólach. Miłość ubóstwa stwierdziła już sukniami, bo nosiła je
tak długo, aż się zupełnie nie zużyły. Modlitw wspólnych nawet chora nigdy
nie opuszczała; zatopiona w rozmyślaniach najchętniej rozważała Mękę Pańską.
Na cześć tajemnic w roku kościelnym odprawiała dobrowolnie modlitwy długie i
męczące. Modlitwy były tak gorące, że wśród nich wpadała w zachwycenie i
ponad ziemię się unosiła; powiadają, że z ust jej jakoby płynęły wspaniałe
perły na znak szczególniejszej wartości dopełnianych modlitw; skuteczne swe
modlitwy ofiarowywała na pożytek i tych osób, które za życia ją w jakikolwiek
sposób pokrzywdziły. Podniósł Bóg chwałę swej służebnicy, kiedy pozwolił jej
cudownie uzdrowić niewiastę z niemocy i bezwładności; kiedy ogień powstały w
zabudowaniach klasztornych zdołała sama wodą naczerpaną naczyniem dziurawem
ugasić.
Doświadczał wszakże Bóg św. Elżbietę i dopustami różnymi, jak ciężką
chorobą, zupełnem opuszczeniem i pokrzywdzeniem przez krewnych mianowicie
przez macochę, która sobie przywłaszczała majątek pasierbicy. Od ciężkich
bolów choroby uwolniła ją, jak powiadają, innego razu św. Elżbieta heska,
która jej się była objawiła. Cztery lata przed śmiercią znowu nawiedziła ją
choroba, która niebawem zupełną na Elżbietę sprowadziła niemoc i bezwładność
członków, że jak dziecko ciągłej potrzebowała pomocy i opieki. Pomimo to
znosiła wszystkie bóle z największą cierpliwością, gotując się na zbliżającą
się coraz bardziej śmierć. Zasilona śśw. sakramentami na drogę wieczności,
pożegnawszy się z siostrami zakonnemi oddała świętą swą duszę Bogu dnia 6.
maja r. 1338 po 28 letnim pobycie w klasztorze.
Nauka
Całe życie św. Elżbiety węgierskiej było nieustannem
doświadczaniem jej przez Boga; cierpieniem w pożyciu rodziny, cierpieniem i w
zaciszu klasztornem. Znosiła je z takim hartem duszy i z takim męstwem, tak
umiała zeń korzystać, że koronę zdobyła świętości. Patrz, jaki pożytek
przynoszą cierpienie dla życia chrześcijańskiego; nie sarkaj więc na nie, ale
bierz z nich pochop do cnoty i doskonałości.
Nieraz w pożyciu rodzinnem smutne panują stosunki, uprzedzenie,
niedowierzanie, złośliwość a może i otwarta niechęć; zdarza to się niestety
nieraz wtenczas, kiedy dzieci przechodzą pod opiekę macochy albo dalszych
krewnych, lub kiedy rodzice zostają na opiece dzieci dorosłych a nie
uznających swego wobec nich obowiązku. Drogą wyjścia jedynie jest
cierpliwość, uległość, a zarazem i modlitwa gorąca o łaskę Bożą, któraby
pomogła znosić dolegliwości nieszczęsnego położenia.
Pogodzić się należy i z obowiązkami stanu może nie zupełnie dobrowolnie
obranego; i św. Elżbieta obowiązki najtrudniejszego powołania zakonnego
ukochała i z chwałą im sprostała. Sumienność nauczy w takich wypadkach
zapoznać się bliżej z obowiązkami swymi; powoli znajdzie się i uznanie ich
wartości, a w końcu i upodobanie w nich. Nigdy nie wolno zgorzknieć wobec
ciężaru obowiązków, chociażby przez obce wpływy nałożonych. Za późno nieraz
sią cofnąć; konieczną więc rzeczą, aby przez uczciwe pojmowanie obowiązków
wyrobić sobie ich zamiłowanie i tym sposobem pogodniejsze życie sobie własną
siłą sprawić; Bóg daje siłę, aby braki powołania w każdym stanie uzupełnić i
wyrównać.
Tego samego dnia
Męczeństwo św. Jana Ewangelisty
(Około r. 95.)
Jeszcze za życia Zbawiciela synowie Zebedeusza, św. Jakób i św.
Jan, oświadczyli Jezusowi, że gotowi są cierpieć z Nim, bo wypić kielich
goryczy, jaki był Mu zgotowany przyszłą śmiercią męczeńską na krzyżu. Syn
Boży nie zaprzeczył im dostatecznej woli, a nawet dość jasno dał do
zrozumienia, że kiedyś gotowość swą stwierdzą czynem. Wiemy, że Jakób śmierć
poniósł z wyroku Heroda. Nie miały minąć cierpienia równe męczeństwu i św.
Jana.
Duchowe bóle były dla św. Jana męczeństwem, kiedy widział umiłowanego
mistrza, umierającego na krzyżu; spotęgowały się, kiedy po Zesłaniu Ducha św.
był narażony z apostołami na niesłuszne prześladowania przez żydów; a już
szczytu dosiągnęły za czasów cesarza rzymskiego Domicyana.
Domicyan był owym cesarzem, który spowodował drugie prześladowanie
chrześcijan; pobudek szukać może należy w charakterze władzcy, lubującego się
w okrucieństwach; powiadają, że wiadomość o żyjących jeszcze osobach,
bliskich królowi żydowskiemu, Panu Jezusowi, napełniła go obawą o tron. Stąd
to też miał rozkaz pochodzić, aby przedewszystkim św. Jana stawiono przed
sąd. Był wtenczas ewangelista, zamieszkały w Efezie, głową kościołów Małej
Azyi; zażywał powinnego znaczenia i poważania. Przewieziony do Rzymu na
rozkaz casarza, nieczułego na powagę starca, został wrzucony w kocioł oleju
wrzącego; prawdopodobnie poprzedziło mękę wedle zwyczaju sądów rzymskich
bolesne biczowanie. Bóg przecież zmiłował się nad wybranym apostołem, bo
wrzący olej zamiast palić ciało św. Jana, orzeźwił je i pokrzepił. Naoczny
cud przypisywał cesarz przebiegom czarnoksięskim a sądząc, że starzec taki
jak św. Jan mało wyrządzić może szkody państwu i władzcy, skazał go na
wygnanie na wyspę Patmos w morzu egejskim. Tutaj napisał ewangelista prorocze
swe Objawienie. Po śmierci Domicyana r. 96 uzyskał św. Jan znowu wolność i
wrócił do Efezu.
Od miejsca, na którem św. Jan cierpiał, nazywają pamiątkę męczeństwa
ewangelisty dniem św. Jana przed bramą łacińską; cudu bowiem doznał w
męczeństwie swem św. Jan przy bramie prowadzącej do Lacyum t. j. siedziby
Latynów. Na miejscu owem stanęła później pamiątkowa świątynia.
Inni święci z dnia 6. maja:
ŚŚw. Adalward i Stefan, biskupi szwedzcy z Birka. - Św. Benedykta, dziewica i zakonnica. - Św. Eadbert, biskup z Lindisfarne. - Św. Ewodyusz, biskup z Antyochyi. - Św. Petronacy, opat. - Bł. Prudencya, Augustynyanka. - ŚŚw. męczennicy Sekundyan, Maryna, Konkordya. - Św. Justus, biskup z Vienne. - Św. Lucyusz, biskup z Cyrene. - Św. Maurelyusz, biskup z Imola.