10. Maja
Święty Antonin, arcybiskup Florencyi
(1389 - 1459.)
Jako jedyny syn bogobojnych małżonków Mikołaja i Tomassiny
Pierozzi urodził się św. Antonin (dla swej małej postaci tak zwany zamiast
św. Antoni) we Florencyi r. 1389. Od młodości rozmiłowany w nabożeństwach,
unikał wszelkich zabaw z rówieśnikami i wszelkich rozproszeń; najulubieńszym
miejscem pobytu były dlań świątynie Pańskie. Obdarzony bystrością umysłu
wielkie robił postępy w naukach.
Pod wpływem kazania, usłyszanego z ust zakonnika Dominci rozbudziło się w
nim pragnienie życia klasztornego. Dla słabego zdrowia i niepozornej postaci
Dominikanie nie chcieli go początkowo przyjąć do swego grona; aby sprawę
przeciągnąć, oświadczyli, że ma się ponownie zgłosić, skoro nauczy się na
pamięć wszystkich przepisów kanonicznych, zestawionych w t. z. Decretum
Gratiani. Św. Antonin po roku prośbę przyjęcia ponowił, wykazał, że dziwnego
warunku dopełnił; jako szesnastoletni młodzieniec został Dominikaninem.
Jako nowicyusz jaśniał pokorą, posłuszeństwem, umartwieniem, jako kapłan
niezwykłą gorliwością. Pierwszy przychodził, ostatni wychodził z chóru
zakonnego. Po modlitwach nocnych nie układał się do snu; czas aż do rana
zużywał na studya i rozmyślania; za dnia zajęty był czynnościami
kapłańskiemi, przedewszystkiem kaznodziejstwa. Sypiał na gołej ziemi lub na
twardych deskach; nie używał nigdy mięsa, wyjąwszy czas choroby. Był zupełnym
panem wszelkich poruszeń zmysłowych.
Wiedza i cnota oraz łatwość w obejściu wyniosły go wkrótce na godność
przeora w kilku ważniejszych klasztorach jak w Rzymie, Neapolu, Florencyi i w
innych miastach; wszędzie działalność jego była błogą i skuteczną; wszędzie
przywracał karność, gdzie była tego potrzeba. Wszędzie miał też dosyć czasu,
aby poświęcać się pracy nad grzesznikami, których całe tłumy wprowadzał na
drogę rzetelnej poprawy życia. W uznaniu zasług powołany został jako doradzca
teologiczny na sobór w Florencyi w sprawie unii Greków z Kościołem rzymskim.
Kiedy później przebywał jako wikaryusz jeneralny kilku prowincyi
dominikańskich w Rzymie, papież Eugeniusz IV. mianował go r. 1446
arcybiskupem Florencyi; zagrożeniem klątwy zmusił skromnego zakonnika do
przyjęcia przekazanej mu godności.
Obejmując stolicę swą biskupią św. Antonin zachował we wszystkiem
właściwości, jakie znamionują zakonnika. Wszędzie przebijała nadzwyczajna
skromność, sam żył w największej prostocie. Sprawami kościelnemi sam głównie
się zajmował, natomiast zarząd dóbr poruczył zaufanemu mężowi, aby być wolnym
od wszelkich trosk doczesnych. Dochody swe rozdawał ubogim; założył dom dla
ubogich pod wezwaniem św. Marcina, gdzie znajdowali przytułek i wsparcie ci,
co ubóstwa swego się wstydzili. Nie mniej starał się wpłynąć na podniesienie
rozluźnionych obyczajów; w tym celu sam głosił nauki, zwiedzał każdy zakątek
swej dyecezyi; śmiało występował przeciw możnym panom, nawet Medyceuszom,
którzy z politycznych pobudek ludność utrzymywali w rozmyślnej niekarności
obyczajów. Miłość szczególniejszą zyskał sobie św. Antonin zabiegami w czasie
zarazy i głodu w Florencyi w r. 1448 jako też w czasie trzęsienia ziemi w r.
1453, kiedy cała dzielnica miasta runęła w gruzy. Jak wielkiego św. Antonin
zażywał znaczenia, dowodzi i wola umierającego Eugeniusza IV., aby arcybiskup
florencki go na śmierć przygotował. Papież ten umarł na rękach św. Antonina.
Wielkiego też poważania doznawał u następnych papieży Mikołaja V., Kaliksta
III. i Piusa II.
Z życia świętego Antonina opowiadają liczne cuda, któremi Bóg wynosił
Swego sługę wybranego w oczach ludzi. Widok aniołów unoszących się wskazał mu
ubóstwo biednej wdowy i trzech jej cówek; wsparł je hojnie; wkrótce widok
szatanów unoszących się nad domem wdowy pouczył go, że obfita jałmużna poszła
na marne; przekonał się, że wdowa z córkami użyły jej na zabawy i rozkosze;
nie poskąpił koniecznego napomnienia, a sam był odtąd ostrożniejszy w swych
dziełach miłosierdzia. Skrytobójcę, przed którym cudownie uszedł z życiem,
tak skruszył, że wstąpił do zakonu franciszkańskiego. Grzesznika
zatwardziałego przekonał o brzydocie obrazy Bożej na widok chleba, który na
słowo arcybiskupa zczerniał, aby wskazać złość win popełnionych. Dziecko
umarłe do życia przywrócił, chorych uzdrawiał.
Wyczerpany pracą, którą uważał za obowiązek najświętszy, aby poddanym
przysparzać jak najliczniejszych korzyści, umarł św. Antonin w zupełnym
ubóstwie; oceniają go słowa, które wyrzekł krótko przed śmiercią: Bogu
służyć, to znaczy panować. Po uroczystym pogrzebie wykazało się, że z majątku
biskupiego pozostawił ledwie kilka dukatów. Śmierć św. Antonina nastąpiła r.
1459; Hadryan VI. policzył go r. 1523 w poczet świętych, podnosząc i zasługi
jego jako uczonego. Napisał bowiem św. Antonin podręcznik teologii moralnej,
nadto zarys dziejów od początku świata aż do r. 1458, dalej wskazówki dla
spowiedników; zostały po nim mniejsze jeszcze rozprawy o cnotach i grzechach
oraz mowy niektóre.
Nauka
Nie znosił św. Antonin żadnego uchybienia w kościele, karcił każdy
brak koniecznego uszanowania dla miejsca świętego, ganił mianowicie kobiety,
które w bogatych a nieodpowiednich strojach przychodziły do świątyń Pańskich.
Podpadający bowiem strój był dla niego słusznie dowodem, że osoba albo zbyt
mało posiada żywej wiary wobec Boga obecnego w kościołach katolickich albo
wprost poniża majestat Boży, kiedy pragnie skupić na siebie uwagę innych.
Skoro idziesz do kościoła, musisz sobie uprzytomnić, dokąd się udajesz,
przed kim tam staniesz, i dla czego idziesz do kościoła. Idziesz więc do domu
Bożego, staniesz wobec Boga, stworzenie wobec Stwórcy; masz służyć Bogu,
czcić Boga, masz błagać Go o łaski potrzebne, jako grzesznik o przebaczenie
win. Pamięć na te prawdy musi ciebie przejąć powagą, konieczną przez wzgląd
na miejsca święte.
Podpadający strój nie odpowiada takiej powadze i wzniosłemu nastrojowi
duszy. Rozbudza ciekawość, rozprasza, daje zły przykład, podnieca niesforne
myśli tam, gdzie Bóg domaga się szczególniejszej czci. Czyż idziesz, pyta się
św. Chryzostom, do kościoła jako na zabawę grzeszną, aby ludziom wstawiać się
w oczy, czy też chcesz przebłagać Boga grzechami obrażonego? Czyż możesz w
kosztownym stroju żebrać u Boga miłosierdzia?
Strzeż się więc, znieważać miejsca święte niepotrzebnymi strojami. Jeśli
wogóle skromność zdobi mianowicie niewiastę, to uwydatnić się musi
przedewszystkiem w kościele. Próżność w strojach świadczy o grzesznej
płochości duszy, a płochość łatwo upada przy danej sposobności.
Tego samego dnia
Święty Gordyan, męczennik
(+ r. 362.)
Za prześladowania chrześcijan pod Julianem cesarzem był Gordyan
senatorem rzymskim i namiestnikiem. Przed niego to stawiono na sądzie
Januarego z Antochyi, pojmanego kapłana, wiekiem podeszłego. Trafna
odpowiedź, jaką usłyszał senator rzymski z ust oskarżonego więźnia o
wzniosłości prawdy Chrystusowej, o wielkiej jej mocy, bo gładzącej grzechy i
wodą chrztu św. i śmiercią męczeńską, dziwne wywarły wrażenie na sędzi.
Zamyślony nad nowemi o Bogu naukami przerwał czynności sądowe, zabrał
Januarego do swego domu, aby więcej jeszcze usłyszeć o niesłychanych i
niepojętych dotąd prawdach. Kapłan Chrystusów nie omieszkał całej swej użyć
powagi, aby Gordyana pozyskać dla Jezusa. Wkrótce zupełnie się odmieniło
usposobienie pogańskiego senatora; pełen skruchy za swe błędy dotychczasowe
zapragnął wraz z swą żoną Maryną odrodzenia przez wodę chrztu św. January
udzielił im tego sakramentu św. oraz całej czeladzi domowej; zdobył dla
niebios coś 53 dusze; usunięto z domu wszelkie pogańskie posągi, a
najcenniejszy z daru cesarskiego posąg January spalić kazał.
Tymczasem nadszedł rozkaz cesarski przez pośrednictwo Klemencyana, aby
January za swój opór wobec obowiązku nakazanych ofiar pogańskich publicznie
został wysmagany biczami. Gordyan oparł się wykonaniu rozkazów odebranych,
otwarcie też wyznał, że jest sam już wyznawcą Chrystusa. Na wiadomość o tem,
Julian kazał Gordyana wtrącić do więzienia, mianował Klemencyana swym
namiestnikiem, a Januarego skazał na śmierć.
Stawiony przed sąd, Gordyan nie przeraził się grożących mu kar;
przedstawił jawnie ułudę, jakiej poganie się oddają, kiedy czczą bożków
zabobonem stworzonych, a składają ofiary posągom ręką ludzką zdziałanym.
Niezłomną wytrwałość zaznaczył i w mękach, jakie z rozkazu Klemencyana musiał
ponosić. Bity kulami z ołowiu, nie przestawał Gordyan chwalić Boga i
dziękować za łaskę wiary. Wkońcu na śmierć skazany, życie swe za Jezusa
położył pod toporem kata r. 362. Ciało jego przez pięć dni niepochowane, było
rzucone na pastwę psów zgłodniałych; nie ruszyły go, a raczej go strzegły, aż
chrześcijanie Święte zwłoki odzyskali i złożyli pod Rzymem na drodze
Łacińskiej w grobie św. Epimacha, który około r. 250 z Aleksandrem był
poniósł śmierć męczeńską w Egipcie.
Inni święci z dnia 10. maja:
Bł. Beatryca, Benedyktynka. - Św. Cezarya, dziewica i męczenniczka. - Św. Koncessa, dziewica. - Św. Wilhelm, kapłan. - Św. Mirus, pustelnik. - ŚŚw. Sylwester i Frominyusz, biskupi z Besancon. - Św. Probata, męczenniczka. - Św. Solongia, dziewica i męczenniczka.