Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   27. M A J A

27. Maja


Święta Marya Magdalena de Pazzis, Karmelitanka

(1566 - 1607.)

Św. Marya Magdalena de Pazzis

   W Florencyi urodziła się św. Marya Magdalena r. 1566. Ojciec jej, Kamil, pochodził z znakomitego rodu włoskiego Pazzi, spokrewnionego z Medyceuszami; matka Marya pochodziła z potężnego również rodu Blondelmonti. Na chrzcie św. otrzymała dziewczynka imię Katarzyny (z Siena), przy klasztornych ślubach otrzymała później imię Maryi Magdaleny.
   Od dziecięctwa doznawała niezwykłych łask Bożych. Jeszcze czytać się nie nauczyła, a już godziny całe spędzała na modlitwach, mówiąc, że Boga prosi o oświecenie, w jaki sposób najsnadniej Jego może uzyskać upodobanie. Kiedy zaczęła uczęszczać do szkoły, oddawała pożywienie z domu zabierane ubogim lub więźniom, około których przechodziła. W siódmym roku życia z całą żarliwością uczvła inne dzieci prawd Chrystusowych. Wtenczas też zaczęła się surowiej umartwiać; odmawiała sobie owoców, które lubiła, jadała tylko dwa razy na dzień, w południe i w wieczór; unikała zabaw, rozproszenia. Natomiast chętnie czytywała pobożne książki, rozmyślała z przejęciem o męce Pańskiej; żyła pragnieniem, aby bólami dobrowolnymi naśladować Zbawiciela. Gwałtem wcisnęła sobie na skronie uwitą z cierni koronę. Podobno już jako dziewczę doznała łaski i zachwycenia, które matka tłómaczyła nagłą chorobą córeczki. Gorące też żywiła nabożeństwo do Najśw. Sakramentu; matkę prosiła stąd, aby jak najczęściej zabierała ją do kościoła; wonią niebiańską odnajdywała tych, co byli przystąpili do Stołu Pańskiego; starała się pozostać w ich bliskości; a już za największe słusznie uważała sobie szczęście, kiedy jako dziesięcioletnia dziewczynka mogła sama przystąpić do pierwszej Komunii św. Pod wpływem gorejącej w jej sercu miłości złożyła wtenczas ślub dozgonnego dziewictwa. Z tego też powodu jak i wogóle z obrzydzenia sobie ziemskiego szczęścia odrzucała zabiegi wszystkich, którzy ją pojąć pragnęli w małżeństwo. Rodzice woli jej nie chcieli się sprzeciwiać; nadto pozwolili, aby w 17. roku życia wstąpiła do klasztoru Karmelitanek pod wezwaniem św. Frydyana na przedmieściu florenckim. Wybrała sobie ten zakon, ponieważ w klasztorze siostry codziennie mogły przystępować do Stołu Pańskiego, a zarazem szczerze szukały coraz większej doskonałości. Roku 1583 przyjęła suknię zakonną wśród nieskończego wesela wewnętrznego, które objawiało się w dziwnym blasku jej twarzy.
   W nowicyacie rozchorowała się tak bardzo, że oczekiwano bliskiej śmierci siostry Magdaleny, bo takie odtąd imię nosiła zamiast dawniejszego Katarzyny. Wobec tego otrzymała pozwolenie, jeszcze przed upływem przepisanego regułą czasu złożyć wieczne śluby. Uczyniła to 17. maja r. 1584 z taką żarliwością, że wpadła w dwugodzinne zachwycenie, w którem rozpromieniona bez śladu choroby nieporuszenie wpatrywała się w Jezusa Ukrzyżowanego. Przez 40 następnych dni zachwycenia się codzienne powtarzały po Komunii św.
   Zachwycenia te i później często się powtarzały, a pojąć je można wobec gorejącej miłości Bożej, jaką paliło się serce św. Magdaleny. Nieraz z krzyżem w ręku w nadmiarze miłości wśród potoku łez biegła przez klasztor, wołając: Miłości, miłości nigdy dosyć nie ukochana. Mój Jezu, daj mi głos tak wielki i donośny, aby cały świat mnie słyszał; daj, aby miłość przez wszystkich była kochaną. O miłości, życie bez ciebie gorsze jest i nieznośniejsze niż tysiąckrotna śmierć!
   Wśród zachwyceń wymieniają dzieje uniesienie, w jakiem Magdalena przez 26 godzin przebywała. Odczuła i przeżyła wtenczas całą mękę Jezusową. Stała się żywym Jezusa obrazem; odczuła rany Chrystusowe na swych członkach, oblewała się potem, upadała z twarzą struchlałą z przerażenia, drogę krzyżową odprawiła po korytarzach klasztornych, ręce wyciągnęła jakby ukrzyżowana, wymówiła siedm słów Jezusa na krzyżu, szczerniała na twarzy jako trup i wpadła w powolne konanie. Po dłuższym dopiero czasie wróciła znowu do przytomności.
   Życie mystyczne Magdaleny przynosiło jej nietylko cierpienia ale i niewymowne pociechy. Duchowo ją sobie zaślubił Jezus pierścieniem; cierniową koronę włożył jej na głowę, oddał jej Swe serce, usłyszała głos Boga: Oblubienico Jednorodzonego Syna Mego, proś Mnie o wszystko, co zechcesz. W dziwnych swych zachwyceniach prowadziła rozmowy, zmieniając odpowiednio głos, z Matką Bożą i innymi świętymi, którzy jej się objawiali.
   Sama pełna miłości Bożej, pragnęła, aby wszyscy Boga miłowali. Codziennie ofiarowała dzieła pokutnicze za niewiernych i za grzeszników. Prosiła Stwórcę o cierpienia, aby je ponosić w pokucie za grzechy innych. Gdyby mnie Bóg zapytał, mówiła, czego pragnę za niegodną swą dla Niego służbę, odpowiedziałabym bez wahania: zbawienia dusz ludzkich. Podwajała swe pokuty i modlitwy w czasach zabaw świeckich jako najbliższych sposobnościach do groźnych upadków. Dręczyła swe ciało włosiennicami, biczowaniem, długiemi czuwaniami, postami, a przytem nieraz rozpalone miłością Bożą ciało swe zlewała strumieniami zimnej wody.
   Przyszło i Boże na św. Magdalenę doświadczenie. Bóg odjął bowiem jej Swe pociechy, a dozwolił ją wystawić na najstraszniejsze pokusy. Walka ta trwała pięć lat. Miała pokusy szalone przeciw wierze; zdawało się jej, że nie ma Boga, ani życia wiecznego; że Najśw. Sakrament i Jego tajemnica są tylko urojeniem; pokusy powstrzymywać ją chciały od Komunii św. Przychodziły jej na myśl okropne bluźnierstwa; rozbudzała się w niej chęć obżarstwa, wzniecały się ognie nieczystości, które tłumiła tarzaniem się w cierniach. Doznawała nawet znieważania przez bicie i szarpanie. Sama później mówiła: Nie wierzę, aby w piekle pozostała jeszcze jaka pokusa, któraby na mnie nie była uderzała. Doświadczenie to ustało w dzień Zesłania Ducha św. r. 1590 po przyjęciu Komunii św. Odczuła znowu wewnętrzny spokój i ukojenie duszy; pełna radości wzywała współsiostry do podziękowania Bogu za usunięte doświadczenie.
   Korzystały siostry zakonnego z łask, jakie spływały na św. Magdalenę, przez to, że jej oddały kierownictwo nad nowicyatem r. 1598, a w r. 1604 uczyniły ją podprzeoryszą. Nigdy przecież sama do żadnych nie dążyła odznaczeń, bo z miłości Bożej żyła doskonałem posłuszeństwem i zupełną pokorą. Gdybym, mówiła, jednem słowem mogła się wznieść do chwały Serafinów, a wiedziałabym, że nie taką jest wola Boża, nigdybym go nie wyrzekła. Uważała siebie za najniegodniejsze stworzenie na ziemi, które nie na łaski ale na kary Boże zasługuje. Gdyby mnie Bóg łaskami Swemi nie wspierał, mówiła do sióstr zakonnych, zabrnęłabym w największe zbrodnie, jakie na ziemi popełniać się mogą.
   Wśród łask, jakiemi Bóg św. Magdalenę obdarzał, wyróżniają się i cuda i proroctwa. Licznych chorych uzdrowiła święta Karmelitanka, pomiędzy nimi i współsiostrę zakonną; miała moc nad złymi duchami; widziała chwałę umarłych Świętych Pańskich. Wśród proroctw głośną jest przepowiednia, jaką dała kardynałowi Aleksandrowi Medyceuszowi; zapowiedziała jego wyniesienie na Stolicę Piotrową. Kardynał i arcybiskup Florencyi rządził rzeczywiście Kościołem jako Leon XI.
   W ostatnich trzech latach życia podlegała św. Magdalena cielesnej niemocy przez długotrwałą chorobę. Dziąsła jej uległy zapaleniu; utraciła wszystkie wskutek tego zęby; dręczył ją szalony ból głowy, paliło ją nieznośne pragnienie gorączkowe. Początkowo posiadała tyle siły, że mogła powstać z łoża, aby być obecną na Mszy św. i przyjąć Komunię św.; wracała do celi, aby wyczerpana na siłach znowu prawie wpadać w konanie. Później mogła przyjmować Komunię św. tylko u siebie; nie miała już sił, aby udać się do kaplicy. Pomimo to nie skarżyła się na swoje bóle; przeciwnie powtarzała: Cierpieć - a nie umierać! Z miłości do Jezusa wolała bowiem wszystkie ponosić dolegliwości, niż je śmiercią przerwać. Kiedy czuła zbliżającą się śmierć, wezwała siostry do siebie, prosiła je o przebaczenie swych win, przyjęła Sakramenta święte. Umarła dnia 25. maja r. 1607 z pragnienia połączyć się z Jezusem, dla którego była gotową cierpieć na ziemi bez wszelkiej pociechy wewnętrznej. Kilka dni przed śmiercią powiedziała do sióstr: Umieram, a w całem życiu nie zdołałam pojąć i zrozumieć, jak można zezwolić na grzech śmiertelny i ciężką obrazę Boga. Ciało św. Magdaleny wynędziałe przybrało po śmierci świeżość cudowną. Powiadają, że otworzeniem ócz święta Karmelitanka nawróciła do pokuty młodzieńca zepsutego, który z ciekawości zbliżył się do jej trumny w kościele.
   Papież Urban VIII. policzył ją roku 1626 w poczet błogosławionych, Aleksander VII. r. 1669 w poczet świętych. Kościół obchodzi pamięć św. Maryi Magdaleny de Pazzis dnia 27. maja.


     Nauka


   Boga kochać, a siebie nienawidzieć, oto zasada, jaką głosiła św. Marya Magdalena de Pazzis współsiostrom w zakonie, a sama w życiu swem wykonywała. Nienawiść ku sobie stwierdziła surowością postów, dziełami pokuty; miłość Boga objawiała dziewica w obrzydzeniu złego, w walce z pokusami, w cierpliwości, w pragnieniu, dla Jezusa znosić wszelakie bolę i dolegliwości.
   Czem naśladujesz święty wzór ten miłości Boga i odrazy do grzechu? Nie trudno przecież miłość Boga stwierdzić rożnemi umartwieniami. Odmawiaj sobie tego, co ci sprawia przyjemność; unikaj zabaw, ograniczaj się w pożywieniu, w wydatkach na zbytkowne stroje niepotrzebne. Stwierdzając zaś miłość Boga, stwierdzisz zarazem i nienawiść ku sobie, bo nie pozwolisz, aby zmysłowe pragnienia wzięły nad tobą przewagę. Jeśli nie chcesz w takich drobnostkach walczyć ze sobą, może nie posiadasz prawdziwej miłości Bożej, w każdym razie nie posiadasz jej w takim stopniu, w jakim mógłbyś ją łatwo posiadać.
   Nie zawsze możemy, mówiła św. Marya Magdalena, myśleć o Bogu, bo to jest przywilejem naszej wiecznej ojczyzny; ale możemy zawsze żyć w łączności z Bogiem, łączyć się z Nim w miłości, a spełniać obowiązki swe tylko dla Boga i przez Boga. Sam siebie łudzi, kto w służbie Bożej szuka tylko wewnętrznych pociech i uczuć pobożnych. Boga znajdujemy w żywej i gorącej wierze, w dobrych uczynkach, nawet w cierpieniach i pokusach, bo temi środkami zbliżamy się do Niego bez zawodu i bez wszelkiej niepewności. Służba też Boga polega na obumieraniu tak sobie samemu jak złym skłonnościom. Gdzie przełamanie własnej woli sprawia trudności, tam brak dostatecznej miłości.


     Inni święci z dnia 27. maja:


   Św. Będa, nauczyciel Kościoła. - Bł. Eleonora Ortis, Karmelitanka. - Św. Feliks, męczennik z Benewentu. - Bł. Frydryk, biskup z Luttich. - Jan I., papież i męczennik. - Św. Liberiusz, pielgrzym. - ŚŚw. męczennicy Alypiusz i Juliana. - Św. Eutrapus, biskup z Orange. - Św. Hildebert, biskup z Meaux. - ŚŚw. męczennicy Restytuta, dziewica i Cyryl, kapłan. - Bł. Serafina Kajetana, dziewica i ksieni z Syrakuz.