27. Sierpnia
Święty Józef Kalasanty
(1556 - 1648.)
Urodził się św. Józef w r. 1556 z sławnej i szlachetnej rodziny
hiszpańskiej na zamku Calasanza, z ojca Piotra i matki Maryi Gaston. Od
dziecięctwa niezwykłą pałał miłością ku Bogu i Najśw. Pannie. Usłyszawszy z
ust rodziców, że szatan jest nieprzyjacielem Pana Boga i ludzi do grzechu
prowadzi, oświadczył chłopiec, że złamie jego potęgę lub go zabije.
Wyszedłszy tedy w pole naumyślnie, by wezwać czarta do walki, ujrzał na
drzewie cień; mniemając, że to szatan, wskoczył czemprędzej na wyżyną, by
swego dotrzymać postanowienia i śmierć zadać przeciwnikowi znienawidzonemu.
Pod wojowniczem chłopięciem złamała się gałęź; spadł na ziemię, na szczęście
bez żadnej dla siebie szkody. Najmilszą Józefa zabawą było gromadzić około
siebie inne dzieci i uczyć je prawd chrześcijańskich, mianowicie bojaźni
Boga. Słysząc rówieśników wymawiających szpetne słowa, gromił ich
natychmiast, mówiąc: Każde takie słowo jest grzechem, a nie są to słowa
ludzkie, ale szatańskie.
W piętnastym roku życia wysłali rodzice Józefa na wszechnicę Leryda, by
słuchał filozofii i prawa. Należał do uczniów najcelniejszych. W owym to
czasie złożył Józef ślub czystości; zarazem nałożył sobie na całe życie
obowiązek surowego umartwienia i częstego postu. Dla dziwnej powagi, jaką się
odznaczał, lubili i szanowali go koledzy, dla świętości życia nazywali go
aniołem-stróżem, bo pilnie czuwał nad czystością swego i ich życia.
Uzyskawszy stopień doktora, powrócił do domu. Czekało go tu ciężkie
doświadczenie. Józef ślubował był dozgonną czystość, pragnąc zostać kapłanem;
tymczasem żądał ojciec po śmierci żony swej i syna, by dla utrzymania rodu
jako jedynak się ożenił. Święty młodzieniec cierpiał srodze, bo nie chciał
ranić serca ojcowskiego nieposłuszeństwem; z drugiej strony pragnął dochować
ślubu czystości, Wzywał bezustannie Boga i Najśw. Pannę o pomoc. Wśród takich
wewnętrznych rozterek uległ nagle groźnej chorobie; lekarze go opuścili;
zdawało się, że koniec bliski. Ojcze, rzekł wtenczas Józef, pozwól mi zostać
księdzem, a Matka Boska wróci mi zdrowie. Pozwolił stroskany ojciec, a syn po
kilku dniach wyzdrowiał. W roku 1583, mając lat 27, przyjął święcenia
kapłańskie; krótko potem ojciec św. Józefa rozstał się ze światem; młody
kapłan-syn udzielił mu ostatnich Sakramentów św. Wolny od wszelkich względów
na rodzinę, zamierzał Józef rozdać swój majątek ubogim i wstąpić do
klasztoru. Biskup atoli Jan Kaspar di Figuera z Albarazina nakłonił go do
porzucenia tych myśli i powierzył mu załatwianie ważniejszych spraw dyecezyi.
Chwalili go powszechnie i mówili, że będzie następcą biskupa. Pokorny Józef
nie mógł ścierpieć tych pochwał; czując, że Bóg do serca jego mówił często:
idź do Rzymu, idź do Rzymu, złożył swe urzędy po śmierci biskupa, opuścił
Hiszpanią i pod koniec r. 1592 stanął w Rzymie. Chcąc wybadać wolę Boską co
do swego powołania, zwiedzał codziennie siedm kościołów i oddał się całkiem
modlitwie. Później przystąpił do bractwa św. Apostołów i Nauki
chrześcijańskiej, obsługiwał chorych po domach, szpitalach i więzieniach;
pełnił pracę duszpasterską wśród ludu ubogiego. Wśród tych zajęć jedna rzecz
go bolała, mianowicie widok opuszczonych dzieci, wałęsających się po ulicach.
Były to dzieci, które utraciły rodziców w czasie wojny lub zarazy, a teraz
skazane zostały na żebranie, zdziczenie i zupełne zepsucie. Jakiś głos
wewnętrzny szeptał mu: tyś przeznaczony dla ubogich, ty masz sierotom
dopomagać. Poznał tedy św. Józef powołanie swoje. Otrzymawszy od plebana św.
Doroty dwie izby szkolne, a od św. Kamila dwóch kapłanów jako nauczycieli
otworzył w jesieni 1597. r. swoje Szkoły Pobożne, aby uczyć stu chłopców
zupełnie bezinteresownie czytania i pisania, a zarazem ich zaprawiać do
pobożności i bogobojności. Najuboższym dzieciom rozdawał darmo pióra,
kałamarze, papier i książki. Zadziwiającymi owocami tej nauki otworzył serce
i ręce wielu dobrodziejów; liczba uczniów wzrosła niebawem do siedmiuset,
szkoły przeniesiono do umyślnie najętego domu, gdzie św. Józef mieszkał z
nauczycielami, zgodzonymi przezeń za roczną zapłatę. Rozkwit Szkół Pobożnych
wzbudził zazdrość innych nauczycieli; zaczęli św. Józefa obmawiać i
oczerniać; szkoły jego przedstawiali jako jaskinie zgorszenia. Śledztwo
wykazało wszakże zupełną bezpodstawność zarzutów. Nie brakło i uznania, bo
król hiszpański ofiarował Józefowi biskupstwo, a papież kapelusz kardynalski.
Jedno i drugie odrzucił mąż Boży w swej pokorze, bo chciał pozostać wiernym
swemu powołaniu.
Aby zakładowi swemu dać silną podstawę, zamienił Józef dotychczasowe luźne
zgromadzenie księży-nauczycieli w prawdziwy zakon. Papież Grzegorz XV.
zatwierdził zakon w r. 1622 pod nazwą Kongregacyi Kapłanów Świeckich Szkół
Pobożnych czyli Pijarów. Będąc już jenerałem zakonu, wykonywał Józef św.
roboty najpodlejsze, pomywał w kuchni, zamiatał kurytarze, chodził sam z
sakwą po Rzymie, zwiedzał codziennie wszystkie szkoły, zastępował nauczycieli
chorych; w nocy zamiatał szkoły a klęcząc przycinał po kilka set piór dla
uczniów swych ukochanych. Zakon rozszerzył się szybko w Włoszech, Hiszpanii,
Austryi i Polsce; tutaj pierwsza osada w Warszawie pochodzi z r. 1642; imię
św. Józefa nabyło sławy światowej. Podziwiano przedewszystkiem jego ducha
proroczego. Grzegorzowi XV. przepowiedział papiestwo, wielu innym rychłą
śmierć lub długie życie. Kiedy ksiądz Judycki, archidyakon kujawski, oznajmił
św. Józefowi, że musi wracać czemprędzej do Polski, bo biskup jego,
siedmdziesięcioletni Maciej Łubieński, bliski jest śmierci, uspokoił go mąż
Boży przepowiadając, że Łubieński będzie żył więcej niż 80 lat i zostanie
wysokim dostojnikiem kościelnym. Jakoż został wkrótce arcybiskupem
gnieźnieńskim, prymasem Korony Polskiej i dożył 83. roku życia.
Tymczasem zesiwiał już św. Józef w znojnej służbie zakonu; ale droga bólów
i zawodów nie dobiegła jeszcze kresu. Maryusz, żądny odznaczeń zakonnik,
nadużył zaufania w trybunale Inkwizycyi Rzymskiej do skarg fałszywych na
sędziwego jenerała i dokazał tyle, że dnia 18. sierpnia przeprowadzono
ośmdziesiecioletniego starca wśród jasnego dnia w towarzystwie zbirów jakby
zbrodniarza wielkiego do gmachu trybunału. Uznano go wprawdzie niewinnym i
odesłano do domu w karecie kardynalskiej, ale już po roku doprowadził
złośliwy i oszczerczy Maryusz, że św. Józef stracił urząd jenerała. Aby
odosobnić świętego męża, wysłał Maryusz z Rzymu jego sekretarza i wszystkich
zakonników, którzy z św. Józefem przestawali i go bronili, osamotnionego zaś
staruszka na wszelki prześladował sposób. Starcze, mówił razu pewnego, nie
uspokoję się, póki nie zniweczę zakonu twego. Na to odpowiedział św. Józef:
Strzeż się kary Boskiej, bo rychło cię dosięgnie. Istotnie umarł niedługo
potem Maryusz, zarażony trądem. Przed śmiercią wybrał na udręczenie św.
Józefa takiego wizytatora zakonu, któryby jak najgorzej nim zarządzał i do
upadku go przyprowadził. Józef św. patrząc kilka lat na to prześladowanie,
nie stracił nigdy pokoju duszy; toteż powiedział słusznie kardynał
Krescencyusz, że do cudów, jakimi jaśniał św. Józef, zalicza, także
niezwyciężoną jego cierpliwość. Wymogli wreszcie przeciwnicy, że papież
Inocenty X. zakon rozwiązał i w zgromadzenie zwyczajne zamienił r. 1646. Św.
Józef, ruiną zakonu z takim nakładem sił założonego i rozszerzonego
bynajmniej niewzruszony, mawiał: Bóg dał, Bóg wziął, niech będzie imię Jego
błogosławione. Żył jeszcze dwa lata; patrzał, jak szarpano jego dzieło,
przepowiadał atoli z radosną pewnością, że wkrótce zakon znów powstanie i
zakwitnie. Przepowiednia się spełniła za Aleksandra VII. oraz za późniejszych
papieży. W słodkiej nadziei lepszych czasów swego zakonu zmarł mąż Boży r.
1648 przeżywszy lat 92. Na pogrzeb jego zebrało się mnóstwo ludu, znakomici
kaznodzieje wysławiali cuda i cnoty jego. A Pan Bóg wsławił sługę Swego
nowymi cudami podczas pogrzebu i w późniejszych latach; przeto papież
Benedykt XIV. policzył go w poczet błogosławionych, a Klemens XIII. r. 1767
między Świętych. - - Zakon Pijarów przywrócił ostatecznie Klemens IX. na
przedstawienia królów i prośby biskupów, zwłaszcza polskich, do pierwotnego
stanu i obdarzył go licznymi przywilejami. Uroczystość św. Józefa przypada na
27. sierpnia.
Nauka
Św. Józef Kalasanty - to jeden z największych dobrodziejów ludzkości. Przeszło pół wieku poświęcił na to, by nauczać biedne sieroty i chronić je od pokus świata. Tysiącom ocierał łzy z oczu, tysiące uczył kochać Boga, nienawidzieć grzechu, dla tysięcy był najlepszym ojcem. I ty bądź przyjacielem dziatwy. Patrz, sam Bóg ceni dziecko wysoko. On to stworzył miłujące serce rodzicielskie, ażeby kochało i dzieci dobre i dzieci złe i niewdzięczne; on to upomina w Piśmie św.: "Masz syny, ćwicz je; rozweselaj syna; ucz syna." Zbawiciel gorąco miłował dzieci i chętnie tę drobną ciżbę przytulał do Boskiego serca Swego. Gdy apostołowie, litując się nad zmęczonym Zbawicielem, odpychali dzieci, mówił Jezus: "Dopuście dziatkom przyjść do mnie, albowiem takich jest królestwo niebieskie." Kościół św. z troski żywej o dziatwę wznosi dla niej szkoły, ochronki, szpitale, każe kapłanom, zakonnikom i zakonnicom uczyć dzieci i pomagać im w nędzy i opuszczeniu. A szatan dokłada wszelkich sił, by tylko zatruć duszę dziecka, wie, że kto młodzież pozyska - zdobędzie i społeczeństwa całe; chce więc odebrać Kościołowi wpływ na wychowanie młodzieży, by pozbawić ją szczęścia wiary prawdziwej, a Kościołowi Chrystusów dotkliwą zadać klęskę. I to ci wskazuje, jak dzieci cenić należy. Piekło prześladuje dziatwę, Bóg i niebo strzeże jej i chroni; po czyjej staniesz stronie? Stań po stronie Boga, bądź dzieciom, zwłaszcza swoim, aniołem-stróżem, a spełnisz obowiązek święty.
Inni święci z dnia 27. sierpnia:
Św. Eteryusz, biskup z Lyonu. - Św. Cezary, biskup z Arles. - Św. Liceryusz, biskup z Conserans. - Św. Małgorzata, męczennica. - Św. Narnus, biskup z Bergamo. - ŚŚw. Sebastus, Aleksander i Emeryta, męczennicy. - Św. Rufus i Karpofor, męczennicy. - Św. Syagryusz, biskup z Autun.