21. Sierpnia
Święta Frańciszka de Chantal
(1572 - 1641.)
Święta Joanna Frańciszka przyszła na świat w Dijon w r. 1572.
Matkę Małgorzatę utraciła już w dziecięctwie; ojciec jej, Benignus Fremiot,
dostojnik wysoki w Burgundyi, był człowiekiem nietylko zacnego rodu, ale
przedewszystkiem mężem rzadkich zalet duszy; on to zastąpił córce zupełnie
miejsce matki. Pod okiem takiego ojca wyrosła Joanna Frańciszka na dziewicę
pobożną, posłuszną i pełną osobliwszej czci dla Matki Bożej; słynęła przytem
pięknością, zadziwiała bystrością umysłu, zachwycała dowcipem, tryskała
życiem i pałała żądzą wiedzy. Przy bierzmowaniu przyjęła do imienia swego
chrzestnego Joanny imię Frańciszki. Na życzenie ojca poślubiła Krzysztofa
barona Chantala. Ponieważ baron, cieszący się wielkimi względami Henryka IV.
francuskiego, przebywał stale na dworze królewskim, młoda, dwudziestoletnia
małżonka pełniła w pałacu Bourbilly obowiązki gospodyni domu. Baronowa
okazała się prawdziwym wzorem pani chrześcijańskiej. Rano pierwsza do pracy,
wieczorem ostatnia szła na spoczynek; kierowała osobiście zajęciami domowemi,
nie pozwalała sługom próżnować, ale nie przeciążała ich też robotą, a wszelką
pracę hojnie i wspaniałomyślnie wynagradzała. Wymagała wielkiego porządku w
pałacu i sumienności; czuwała pilnie, by służba między sobą przestrzegała
wzajemnej, braterskiej miłości. Słuchała codziennie razem z sługami Mszy św.
w kaplicy pałacowej, każdego zaś wieczora gromadziła domowników na pacierze,
w święta i niedziele do kościoła parafialnego na nabożeństwo im towarzyszyła.
Jednem słowem była to pani wedle ducha Bożego. Za to czciła ją też służba i
jako matkę kochała. Pod nieobecność małżonka żyła Frańciszka skromnie, w
zaciszu i samotności, rzadko tylko przyjmując gości lub znajomych
odwiedzając; modliła się natomiast bardzo wiele, pociechę nosiła ubogim i
chorym w całej okolicy. Gdy zaś mąż bawił w domu, była najczulszą żoną,
umiejącą odgadnąć każde jego pragnienie.
W r. 1599 nawiedziła kraj straszna klęska głodowa. Wówczas ukazała Joanna
Frańciszka w całej pełni, ile dobroci i miłosierdzia kryło się w poczciwem
jej sercu. Ustanowiła osobną sługę na to, by nosiła potajemnie jałmużnę tym
ubogim, którzy wstydzili się żebrać. Sama zaś rozdzielała chleb i zupę po
kilka godzin dziennie. Służebna skarżyła jej, że niektórzy nieuczciwi i
natrętni trzy lub cztery razy dziennie po jałmużnę przychodzą. Joanna
odrzekła z uśmiechem: Zauważyłam to, ale obdarzam im za każdym razem z obawy
przed Jezusem, który przecież nie odsyła nas nigdy z przyganą: już wam dałem.
Zaiste, bylibyśmy pożałowania godni, gdyby nam zabroniono prosić Go kilkakroć
dziennie o łaskę, która jest chlebem dusz naszych. Kiedy narzekała znów
służebna: Mamy zaledwie miarę mąki i tyleż ziarna, starczy to z biedą na
potrzeby domu, baronowa odpowiadała łagodnie: Nie wolno nam odpędzać ubogich,
dzielmy się z nimi, dopóki starczy zapas, a Bóg dobrotliwy będzie o nas
radził. I prawdziwie: mąka nie wyczerpała się przez sześć miesięcy, aż głód
ustał.
Tymczasem zachorował baron Chantal; podziękował za służbę na dworze
królewskim, powrócił do swego zamku. Frańciszka otoczyła chorego
najtroskliwszą opieką, dzień i noc nad nim czuwała. Wyzdrowiał wreszcie; z
wdzięczności dla Pana Przedwiecznego małżonkowie przyrzekli sobie wzajemnie,
że odtąd jeszcze gorliwiej Bogu służyć będą. Ale niezbadany w Swych wyrokach
Pan Wszechmocny inaczej zrządził. Baron wyszedł raz z przyjacielem na
polowanie; nieostrożnie zmienił stanowisko, przyjaciel posłyszał w zaroślach
szelest, strzelił i - Chantal padł na ziemię, wołając: "Przyjacielu, umieram,
przebaczam ci z głębi serca." Tak zabrał Bóg Frańciszce ukochanego małżonka,
pozostała sama jako młoda wdowa z czworgiem dzieci. Zaczęła się teraz dla
niej droga krzyża, pełna cierpień i bólów. Złożywszy ślub czystości, rozdała
bogate stroje i przedmioty złote kościołom, zaprowadziła w domu życie
skromne, dzień poświęcała dzieciom i ubogim, rychłe poranki i późne wieczory
zaś poświęcała modlitwie. Po ukończeniu żałoby przeniosła się do teścia, do
Montheron w dyecezyi Autun, i mieszkała tu przez siedm lat. Były to lata
pełne goryczy i smutnych doświadczeń. Stary pan stał zupełnie pod wpływem
swej klucznicy Gertrudy, kobiety przewrotnej, usiłującej rozciągnąć swe
panowanie także na Frańciszkę i jej dzieci. Znęcała się nad biedną wdową
bezustannie, a z dnia na dzień coraz to bardziej jej dokuczała. Święta
znosiła prześladowanie cierpliwie, zemsta jej polegała na tem, że myła,
ubierała i uczyła dzieci Gertrudy jako swe własne. Nie mniej smutku sprawiał
jej spowiednik, człowiek bogobojny, ale nie rozumiejący jej ducha. Obarczał
Frańciszkę postami, modlitwami i umartwieniami, a nie umiał wlać do jej duszy
pokoju i pociechy, tak potrzebnej każdemu, a zwłaszcza słabej, opuszczonej i
dręczonej niewieście; Frańciszka nie sarkała jednak, bo ślubowała,że we
wszystkiem jak najwierniej słuchać go będzie.
Joanna pragnęła gorąco wstąpić do klasztoru. Zamierzała się w tej sprawie
poradzić św. Frańciszka Salezego, którego była poznała r. 1604 w Dijon. Mąż
święty podał jej myśl założenia zgromadzenia żeńskiego pod nazwą Nawiedzenia
Maryi. Zgodziła się na to baronowa, ale cóż, kiedy rodzina żadną miarą nie
chciała uznać słuszności życia zakonnego. Pokonała jednak Frańciszka
wszystkie przeszkody; była już gotowa do wyjazdu. Nadeszła chwila pożegnania,
chwila straszna dla czułej, kochającej matki. Ubodzy, słudzy, stary ojciec,
dzieci wybuchnęli głośnym płaczem, a najmłodszy synek położył się, szlochając
przed próg, i rzekł: "Matko, musisz stąpić na me serce, jeśli chcesz wyjść."
Biedna matka zawahała się na chwilę, spojrzała łzawymi oczyma ku niebu i -
poprzez dziecko przestąpiła próg, opuszczając wspaniały, wygodny pałac, by
zamieszkać w szczupłej celce ubogiego klasztoru. W r. 1610 otrzymała Joanna
Frańciszka z rąk św. Frańciszka Salezego habit zakonny; uczyniła ślub, że
zawsze dopełni tego, co uważać będzie za najdoskonalsze. Z dwiema
towarzyszkami rozpoczęła pełna najczystszej miłości ku Bogu zbawienne swe
dzieło pielęgnowania chorych po domach miasta Annecy. Brakło jej środków
najniezbędniejszych, ale miłość wszystkiemu zaradzić umiała. Nie trwało
długo, a zakon Nawiedzenia Maryi liczył dziesiątki sióstr i po kilku już
latach 74 klasztorów. Św. Frańciszka, dręczona chorobami i dolegliwościami
ciała, niepokojona strasznemi wątpliwościami co do wiary, nie upadała mimo to
nigdy na duchu; nie złamała jej wytrwałości nawet śmierć św. Frańciszka
Salezego, który dotąd służył pomocą. Bezustannie podróżując, walcząc i
doznając bólów i zawodów najrozmaitszych załatwiała sprawy najzawilsze i
najtrudniejsze zakonu. Żal nieopisany ogarnął jej serce, kiedy z łona rodziny
śmierć zabrała jej kilku członków; syn jej zginął r. 1627 w walce z
Hugenotami. Nikt nie słyszał wszakże nigdy ani jednego z jej ust narzekania:
"Panie, strać, zniszcz, spal wszystko, co nie zgadza się z św. Twą wolą," oto
było jej jedyne życzenie. Zwiedzając klasztory zgromadzenia, zapadła w
Moulins w śmiertelną gorączkę; tuż przed śmiercią przyjęła ostatnie
Sakramenta św. i ze słowem "Jezus" na ustach oddała Bogu ducha dnia 13.
grudnia 1641. roku. Papież Klemens XIII. zaliczył ją w roku 1767 do grona
Świętych Pańskich, przeznaczając jej czci dzień 21. sierpnia.
Nauka
By lepiej wniknąć w ducha świętej Frańciszki de Chantal, a równocześnie zaczerpnąć pożytecznej strawy dla własnej duszy, posłuchajmy pięknych jej słów o zaparciu samego siebie: Pan nasz, tak mówiła Święta do swoich zakonnic, przyrzekł nam Swoją miłość i wieczną chwałę u Siebie w nagrodę za zwycięstwo, jakie odniesiemy nad sobą. Wstępując do zgromadzenia Nawiedzenia Maryi pragnęłyście odłączyć się od samych siebie, by z Bogiem się złączyć. Własne ja, to małe tylko pole; bezowocną będzie praca wasza, skoro nie odumrzecie samym sobie. Wtenczas tylko będziecie oblubienicami Chrystusa, jeśli ukrzyżujecie swój rozum, swoją wolę i swoje skłonności, by Zbawicielowi dorównać. Boży Oblubieniec serca waszego chce, ażebyście poszły do Jeruzalem, wstąpiły na górę Oliwną; On ciągnie was tam, gdzie Sam pozwolił się cierniem ukoronować, z szat się zewlec, do krzyża przybić, żółcią napoić, hańbą okryć, gdzie jednem słowem tysiączne za was cierpiał męki. Dlatego waszą powinnością, ochoczo i radośnie tam zamieszkać, starać się zbliżyć do Niego i całkiem Mu dorównać, odrywając się od samych siebie, a zarazem z całym zapałem dążąc do doskonałości, jakiej jest wzorem. Przychodzimy bowiem ze świata zupełnie surowe, nieogładzone, a pełne złych skłonności, które trzeba wytępić; inaczej nie będziemy nigdy podobne Temu, który jest święty i doskonały. Odsłonić należy tę ranę, która najwięcej dolega i dręczy. Jeśli uleczeniu duchowych ran sprzeciwiać się będziecie, nie dojdziecie nigdy do doskonałości; skoro zaś dobrowolnie zaprzecie się samych siebie, znajdziecie słodycz niewymowną w służbie Bożej i zaznacie onej rozkoszy, która jest owocem pokonania natury i utrwalenia siebie w łaskach Bożych.
Inni święci z dnia 21. sierpnia:
Św. Prywat, biskup i męczennik. - Bł. Aleksander z Hales. - Św. Anastazy, męczennik. - Św. Balduin, opat. - Św. Bernard, Cysters. - Św. Cyryaka, wdowa i męczenniczka. - Św. Euprepyusz, biskup z Werony, uczeń Piotra apostoła. - Św. Paternus, męczennik. - Św. Natalis, kapłan. - Czcigodna Joanna Rodriguez z zakonu Klarysek. - ŚŚw. męczennicy Bonozus i Maksymyan.