Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   30. G R U D N I A

30. Grudnia


Święty Sabin z Spoleto, biskup i męczennik

(+ r. 303.)

   Srożyło się prześladowanie chrześcijan za cesarzów rzymskich Dyoklecyana i Maksymyana na początku czwartego wieku. Wszelkimi środkami władze rzymskie starały się zniszczyć chrześcijaństwo, wytępić uczniów Chrystusowych. Rozgrywała się walka pomiędzy siłą ludzką a myślą Bożą. Człowiek, ufny w swą przemoc wobec innych na ziemi, chciał zaprzeczyć Bogu prawdziwemu, Boga niejako strącić z tronu wszechświata, na miejscu woli Bożej postawić wolę swoją, na miejsce Stwórcy wynieść stworzenia w kształtach bożków i bogiń. Ciężkie musieli chrześcijanie ponosić udręczenia. Ścigani w schroniskach i w kryjówkach, nigdzie nie mogli znaleść bezpiecznego przytułku. Prawie zupełną nadzieję odbierały im barbarzyńskie rozporządzenia, które miały oddać każdego wyznawcę Jezusowego albo sądom rzymskim albo zmusić go do sprzeniewierzenia się Zbawicielowi. Nie wolno bowiem było ani sprzedawać ani kupować ani nawet mleć zboża, nie wolno nawet było wody zaczerpnąć ze zbiorników bez poprzedniej ofiary złożonej bożkom. W tym celu umieszczono na rogach ulic, przy drogach małe posążki bożyszcz pogańskich, które należało uczcić przez ofiary kadzidła. Władze rzymskie były przekonane, że tym sposobem zdołają wykryć zatajonych chrześcijan, w razie oporu ich ukarać albo w razie uległości przeciągnąć znowu do wierzeń pogańskich. Rozumiemy, że okropne te środki niejednego chrześcijanina doprowadziły chociażby tylko do pozornego upadku przez zaparcie się wiary złożoną ofiarą pogańską. Pomimo to nie zabrakło i wtenczas wzniosłego poświęcenia osób, które wolały narazić się na wszelkie cierpienia, byleby dochować wierności Bogu prawdziwemu. Groza prześladowań bowiem utwierdzała wprost dusze mężne w wyznawaniu religii chrześcijańskiej.
   Do mężów poświęcenia należał i biskup Sabin ze Spoleto; nie znamy jego miejsca rodzinnego ani szczegółów z życia jego. W całym blasku swej działalności występuje dopiero w czasach prześladowania. Pomny na swe obowiązki wobec Boga, na odpowiedzialność wobec Stwórcy za owieczki pieczy swej powierzone, ani na chwilę nie wątpił, dokąd go woła troska o zbawienie dusz ludzkich. Nie bacząc na niebezpieczeństwa, na jakie się narazić może, zachęcał i zapalał chrześcijan do wytrwałości; przebiegał nietylko najbliższe okolice stolicy swej, ale zapuszczał się w dalsze strony Umbryi, aby wszędzie dotrzeć, wszędzie pocieszyć, wszędzie utrwalić wiarę w Jezusa i chęć służby Bogu wiernej. Ale i św. Sabina miała dosięgnąć bezlitosna ręka urzędników rzymskich.
   Przybył Sabin do Asyżu, aby naukami swemi utwierdzić wiernych w zasadach Chrystusowych i męstwie chrześcijańskiem. Niezgłębione wyroki Opatrzności Bożej sprawiły, że w tym samym czasie przybył do Asyżu Wenustyan, namiestnik Toskanii. Służalczość gorliwych prześladowców rychło go uwiadomiła o zakazanej prawami państwowemi pracy św. biskupa. W myśl istniejących więc rozporządzeń polecił Wenustyan ująć św. Sabina razem z dyakonami Marcelem i Eksuperancyuszem oraz kilku duchownych z otoczenia biskupiego. Więźniowie zostali tymczasowo wtrąceni do kaźni ciemnej; wyszli z niej, aby wysłuchać rozkazu Wenustyana, który domagał się od nich uczczenia małego posążka, wyobrażającego bożka Jowisza. Sabin zbliżył się do bożyszcza nie małej wartości, bo zrobionego z korali i złota; zbliżył się w tym celu, aby pochwycić posążek, rzucić go o ziemię, a rozbiciem drogocennej figury dać dobitną odpowiedź na bluźniercze żądanie namiestnika.
   Rozszalały postępkiem św. biskupa, Wenustyan rozkazał uciąć mu ręce, dyakonów zaś położyć na tortury, oćwiczyć rózgami, tak długo męczyć szarpaniem ciała za pomocą ostrych osęków aż nie wydali ostatniego tchnienia wśród krwawej śmierci. Zwłoki Marcelego i Eksuperancyusza wrzucili oprawcy do pobliskiego stawu; stąd wydobył je pewien świątobliwy kapłan i uczciwym je uzacnił pogrzebem. Ostateczny zaś wyrok na Sabina miał zapadnąć dopiero po pewnym czasie.
   Dziwne są drogi Opatrzności Bożej! Ten sam Wenustyan, który zaślepiony w pogaństwie żadnego dotąd dla chrześcijan nie okazywał miłosierdzia, miał sam wkrótce zostać gorliwym uczniem Jezusa. Przychodziła do więzionego Sabina wdowa bogobojna, imieniem Serena, aby mieć staranie o jego potrzeby, mianowicie pożywieniem umniejszać głód, na który był skazany. Z przysługi swej hojną odebrała nagrodę; św. Sabin bowiem przywrócił cudownie wzrok oślepłemu jej wnukowi. Wieść o cudzie rozeszła się wkrótce po całem mieście; piętnastu pogan natychmiast się nawróciło. Wieść dotarła i do samego Wenustyana, który od dłuższego czasu cierpiał na dotkliwy ból ócz, grożący mu utratą wzroku. Ufny w siłę nadprzyrodzoną biskupa, przybył do więźnia z prośbą, aby go zechciał uzdrowić i od cierpień uwolnić. Sabin odpowiedział, że prośba jego niechybnie zostanie wysłuchana, skoro złoży przyrzeczenie, że z całą rodziną przyjmie wiarę chrześcijańską. Wenustyan przyrzekł spełnić wolę biskupa; na znak szczerości usunął posągi bożków z swych komnat, kazał się pouczyć o tajemnicach nauki Chrystusowej, przyjął chrzest wraz z żoną i dwojga dziećmi. W chwili chrztu św. ustały bóle namiestnika; Wenustyan uzyskał zdrowie duszy jako i ciała.
   Niewierność, o jaką winił Wenustyana cesarz Maksymyan, śmierć męczeńską miała sprowadzić na całą rodzinę. Z osobnem pełnomocnictwem ruszył do Asyża trybun Łucyusz, aby wyrok śmierci wydać na Wenustyana, jego żonę i dzieci. Wszyscy skazani przelali radośnie krew swą za Jezusa. Wieniec męczeńskiej chwały miał zdobyć i św. Sabin. Łucyusz bowiem wezwał go przed sąd swój w Spoleto i skazał go za nieposłuszeństwo rzekome wobec praw państwowych na rózgi. Siepacze rzymscy z taką srogością wyrok wykonywali, że biskup umarł pod ich uderzeniami r. 303. Pamięć św. Sabina Kościół święci na dniu 30. grudnia. Zwłoki męczennika pochowała św. Serena wdowa poza obwodem miasta razem z rękami, które dotąd w ukryciu przechowywała; sama później poniosła także śmierć męczeńską.


     Nauka


   Cierpienia tak należą poniekąd do istoty życia chrześcijańskiego jak śmierć do życia ludzkiego. Cierpienia te z przyczyn wewnętrznych lub zewnętrznych nie opuszczają nas od chwili przyjścia na świat aż do grobowej deski. Podnosi św. Augustyn tę tak dziwną prawdę, że Bóg wlał w serca nasze pragnienie szczęścia - a pomimo to skazuje nas bezustannie na bóle i dolegliwości. Słusznie zarazem dodaje, że wobec sprawiedliwości Bożej ten rzeczywiście jest nieszczęśliwym, kto na nieszczęście zasłużył.
   Stąd to pochodzi, że święci męczennicy nie widzieli w katuszach ponoszonych objawów gniewu Bożego, jeno widzieli w nich dowody Bożej miłości; że katusze dla nich nie były nieszczęściem, jeno środkiem do zasług i drogą do wiecznej chwały. Przyjmowali więc wszystko, co na nich z niesprawiedliwości spadało ludzkiej, bo korzyli się przed wolą wszechmocnego Pana, poddawali się woli najmiłościwszego Ojca, przyjmowali wyroki najsprawiedliwszego Sędzi.
   Bóg jako Pan Najwyższy może karać pychę ludzką; Bóg chce karać jako Ojciec Najlepszy, aby sposobność dać do zasług wieczności dzieciom Swym umiłowanym; Bóg powinien karać grzechy ludzkie jako Sędzia Najsprawiedliwszy. Stąd nie szemrajmy na cierpienia życia swego; w głębokiej wierze powtarzaj sobie słowa ks. Karola Antoniewicza: Cierpię, bo jestem człowiekiem; cierpię, bo jestem grzesznikiem, cierpię, bo jestem chrześcijaninem!
   Nie wyda ziemia owoców, mówi ten niezrównany kaznodzieja, póki jej nie rozedrze ostre pługa żelazo; nie wyda serce owoców zbawiennych, pokąd go nie zorzą boleści pługiem. W takim to stanie dopiero człowiek wołać wydoła: Te cierpienia czem są porównane z cierpieniem piekła? Czem czas w porównaniu z wiecznością? Jeśli takim ciężarem przywaliły życie moje, cóż powiem w przybytkach wiecznej rozpaczy? Teraz to kropla gniewu tego Boga, który jeszcze miłosierną ku mnie wyciąga rękę, a cóż, gdy odwróci oblicze Swoje odemnie i wyleje cały kielich zapalczywości Swojej? Tu, Panie, tu kraj to serce, tu pal, byleś oszczędził na wieki!


     Inni święci z dnia 30. grudnia:


   Św. Anyzya, dziewica i męczenniczka. - Św. Eliasz, opat. - Św. Eugeni, biskup z Medyolanu. - Św. Anyży, biskup z Solunia. - Św. męczennicy Manswet, Sewer, Apian, Donat, Honoryusz. - Św. Liberiusz, biskup z Raweny. - Bł. Sebastyan Yalfre, Filipin. - Bł. Ryszard, Benedyktyn. - Św. Jerzy, biskup z Nikomedyi. - Św. Leonard, opat.