30. Grudnia
Święty Sabin z Spoleto, biskup i męczennik
(+ r. 303.)
Srożyło się prześladowanie chrześcijan za cesarzów rzymskich
Dyoklecyana i Maksymyana na początku czwartego wieku. Wszelkimi środkami
władze rzymskie starały się zniszczyć chrześcijaństwo, wytępić uczniów
Chrystusowych. Rozgrywała się walka pomiędzy siłą ludzką a myślą Bożą.
Człowiek, ufny w swą przemoc wobec innych na ziemi, chciał zaprzeczyć Bogu
prawdziwemu, Boga niejako strącić z tronu wszechświata, na miejscu woli Bożej
postawić wolę swoją, na miejsce Stwórcy wynieść stworzenia w kształtach
bożków i bogiń. Ciężkie musieli chrześcijanie ponosić udręczenia. Ścigani w
schroniskach i w kryjówkach, nigdzie nie mogli znaleść bezpiecznego
przytułku. Prawie zupełną nadzieję odbierały im barbarzyńskie rozporządzenia,
które miały oddać każdego wyznawcę Jezusowego albo sądom rzymskim albo zmusić
go do sprzeniewierzenia się Zbawicielowi. Nie wolno bowiem było ani
sprzedawać ani kupować ani nawet mleć zboża, nie wolno nawet było wody
zaczerpnąć ze zbiorników bez poprzedniej ofiary złożonej bożkom. W tym celu
umieszczono na rogach ulic, przy drogach małe posążki bożyszcz pogańskich,
które należało uczcić przez ofiary kadzidła. Władze rzymskie były przekonane,
że tym sposobem zdołają wykryć zatajonych chrześcijan, w razie oporu ich
ukarać albo w razie uległości przeciągnąć znowu do wierzeń pogańskich.
Rozumiemy, że okropne te środki niejednego chrześcijanina doprowadziły
chociażby tylko do pozornego upadku przez zaparcie się wiary złożoną ofiarą
pogańską. Pomimo to nie zabrakło i wtenczas wzniosłego poświęcenia osób,
które wolały narazić się na wszelkie cierpienia, byleby dochować wierności
Bogu prawdziwemu. Groza prześladowań bowiem utwierdzała wprost dusze mężne w
wyznawaniu religii chrześcijańskiej.
Do mężów poświęcenia należał i biskup Sabin ze Spoleto; nie znamy jego
miejsca rodzinnego ani szczegółów z życia jego. W całym blasku swej
działalności występuje dopiero w czasach prześladowania. Pomny na swe
obowiązki wobec Boga, na odpowiedzialność wobec Stwórcy za owieczki pieczy
swej powierzone, ani na chwilę nie wątpił, dokąd go woła troska o zbawienie
dusz ludzkich. Nie bacząc na niebezpieczeństwa, na jakie się narazić może,
zachęcał i zapalał chrześcijan do wytrwałości; przebiegał nietylko najbliższe
okolice stolicy swej, ale zapuszczał się w dalsze strony Umbryi, aby wszędzie
dotrzeć, wszędzie pocieszyć, wszędzie utrwalić wiarę w Jezusa i chęć służby
Bogu wiernej. Ale i św. Sabina miała dosięgnąć bezlitosna ręka urzędników
rzymskich.
Przybył Sabin do Asyżu, aby naukami swemi utwierdzić wiernych w zasadach
Chrystusowych i męstwie chrześcijańskiem. Niezgłębione wyroki Opatrzności
Bożej sprawiły, że w tym samym czasie przybył do Asyżu Wenustyan, namiestnik
Toskanii. Służalczość gorliwych prześladowców rychło go uwiadomiła o
zakazanej prawami państwowemi pracy św. biskupa. W myśl istniejących więc
rozporządzeń polecił Wenustyan ująć św. Sabina razem z dyakonami Marcelem i
Eksuperancyuszem oraz kilku duchownych z otoczenia biskupiego. Więźniowie
zostali tymczasowo wtrąceni do kaźni ciemnej; wyszli z niej, aby wysłuchać
rozkazu Wenustyana, który domagał się od nich uczczenia małego posążka,
wyobrażającego bożka Jowisza. Sabin zbliżył się do bożyszcza nie małej
wartości, bo zrobionego z korali i złota; zbliżył się w tym celu, aby
pochwycić posążek, rzucić go o ziemię, a rozbiciem drogocennej figury dać
dobitną odpowiedź na bluźniercze żądanie namiestnika.
Rozszalały postępkiem św. biskupa, Wenustyan rozkazał uciąć mu ręce,
dyakonów zaś położyć na tortury, oćwiczyć rózgami, tak długo męczyć
szarpaniem ciała za pomocą ostrych osęków aż nie wydali ostatniego tchnienia
wśród krwawej śmierci. Zwłoki Marcelego i Eksuperancyusza wrzucili oprawcy do
pobliskiego stawu; stąd wydobył je pewien świątobliwy kapłan i uczciwym je
uzacnił pogrzebem. Ostateczny zaś wyrok na Sabina miał zapadnąć dopiero po
pewnym czasie.
Dziwne są drogi Opatrzności Bożej! Ten sam Wenustyan, który zaślepiony w
pogaństwie żadnego dotąd dla chrześcijan nie okazywał miłosierdzia, miał sam
wkrótce zostać gorliwym uczniem Jezusa. Przychodziła do więzionego Sabina
wdowa bogobojna, imieniem Serena, aby mieć staranie o jego potrzeby,
mianowicie pożywieniem umniejszać głód, na który był skazany. Z przysługi
swej hojną odebrała nagrodę; św. Sabin bowiem przywrócił cudownie wzrok
oślepłemu jej wnukowi. Wieść o cudzie rozeszła się wkrótce po całem mieście;
piętnastu pogan natychmiast się nawróciło. Wieść dotarła i do samego
Wenustyana, który od dłuższego czasu cierpiał na dotkliwy ból ócz, grożący mu
utratą wzroku. Ufny w siłę nadprzyrodzoną biskupa, przybył do więźnia z
prośbą, aby go zechciał uzdrowić i od cierpień uwolnić. Sabin odpowiedział,
że prośba jego niechybnie zostanie wysłuchana, skoro złoży przyrzeczenie, że
z całą rodziną przyjmie wiarę chrześcijańską. Wenustyan przyrzekł spełnić
wolę biskupa; na znak szczerości usunął posągi bożków z swych komnat, kazał
się pouczyć o tajemnicach nauki Chrystusowej, przyjął chrzest wraz z żoną i
dwojga dziećmi. W chwili chrztu św. ustały bóle namiestnika; Wenustyan
uzyskał zdrowie duszy jako i ciała.
Niewierność, o jaką winił Wenustyana cesarz Maksymyan, śmierć męczeńską
miała sprowadzić na całą rodzinę. Z osobnem pełnomocnictwem ruszył do Asyża
trybun Łucyusz, aby wyrok śmierci wydać na Wenustyana, jego żonę i dzieci.
Wszyscy skazani przelali radośnie krew swą za Jezusa. Wieniec męczeńskiej
chwały miał zdobyć i św. Sabin. Łucyusz bowiem wezwał go przed sąd swój w
Spoleto i skazał go za nieposłuszeństwo rzekome wobec praw państwowych na
rózgi. Siepacze rzymscy z taką srogością wyrok wykonywali, że biskup umarł
pod ich uderzeniami r. 303. Pamięć św. Sabina Kościół święci na dniu 30.
grudnia. Zwłoki męczennika pochowała św. Serena wdowa poza obwodem miasta
razem z rękami, które dotąd w ukryciu przechowywała; sama później poniosła
także śmierć męczeńską.
Nauka
Cierpienia tak należą poniekąd do istoty życia chrześcijańskiego
jak śmierć do życia ludzkiego. Cierpienia te z przyczyn wewnętrznych lub
zewnętrznych nie opuszczają nas od chwili przyjścia na świat aż do grobowej
deski. Podnosi św. Augustyn tę tak dziwną prawdę, że Bóg wlał w serca nasze
pragnienie szczęścia - a pomimo to skazuje nas bezustannie na bóle i
dolegliwości. Słusznie zarazem dodaje, że wobec sprawiedliwości Bożej ten
rzeczywiście jest nieszczęśliwym, kto na nieszczęście zasłużył.
Stąd to pochodzi, że święci męczennicy nie widzieli w katuszach
ponoszonych objawów gniewu Bożego, jeno widzieli w nich dowody Bożej miłości;
że katusze dla nich nie były nieszczęściem, jeno środkiem do zasług i drogą
do wiecznej chwały. Przyjmowali więc wszystko, co na nich z
niesprawiedliwości spadało ludzkiej, bo korzyli się przed wolą wszechmocnego
Pana, poddawali się woli najmiłościwszego Ojca, przyjmowali wyroki
najsprawiedliwszego Sędzi.
Bóg jako Pan Najwyższy może karać pychę ludzką; Bóg chce karać jako Ojciec
Najlepszy, aby sposobność dać do zasług wieczności dzieciom Swym umiłowanym;
Bóg powinien karać grzechy ludzkie jako Sędzia Najsprawiedliwszy. Stąd nie
szemrajmy na cierpienia życia swego; w głębokiej wierze powtarzaj sobie słowa
ks. Karola Antoniewicza: Cierpię, bo jestem człowiekiem; cierpię, bo jestem
grzesznikiem, cierpię, bo jestem chrześcijaninem!
Nie wyda ziemia owoców, mówi ten niezrównany kaznodzieja, póki jej nie
rozedrze ostre pługa żelazo; nie wyda serce owoców zbawiennych, pokąd go nie
zorzą boleści pługiem. W takim to stanie dopiero człowiek wołać wydoła: Te
cierpienia czem są porównane z cierpieniem piekła? Czem czas w porównaniu z
wiecznością? Jeśli takim ciężarem przywaliły życie moje, cóż powiem w
przybytkach wiecznej rozpaczy? Teraz to kropla gniewu tego Boga, który
jeszcze miłosierną ku mnie wyciąga rękę, a cóż, gdy odwróci oblicze Swoje
odemnie i wyleje cały kielich zapalczywości Swojej? Tu, Panie, tu kraj to
serce, tu pal, byleś oszczędził na wieki!
Inni święci z dnia 30. grudnia:
Św. Anyzya, dziewica i męczenniczka. - Św. Eliasz, opat. - Św. Eugeni, biskup z Medyolanu. - Św. Anyży, biskup z Solunia. - Św. męczennicy Manswet, Sewer, Apian, Donat, Honoryusz. - Św. Liberiusz, biskup z Raweny. - Bł. Sebastyan Yalfre, Filipin. - Bł. Ryszard, Benedyktyn. - Św. Jerzy, biskup z Nikomedyi. - Św. Leonard, opat.