22. Grudnia
Święty Flawian, męczennik
(+ r. 363.)
Św. Flawian pochodził ze znakomitego rodu w Rzymie. Jako mąż
niepospolitej mądrości zasiadał w senacie rzymskim, a jego świątobliwość i
zacność charakteru zjednały mu szacunek ludu i łaskę cesarza Konstantyna
Wielkiego. Wyniesiony przez cesarza na wysokie stanowisko starosty miasta
Rzymu, sprawował urząd swój sumiennie, ale nie mniej sumiennie przestrzegał
przepisów wiary św. Czynił wszystko, co mógł, by utrwalić i rozszerzyć naukę
Chrystusową wśród swoich podwładnych, wspierając ich w potrzebie i
przyświecając im przykładem gorliwego spełniania obowiązków chrześcijańskich.
Nieustraszonego męstwa, jakie zdobić powinno każdego prawego ucznia
Chrystusowego, dowiódł Flawian po śmierci cesarza Konstantyna. Syn bowiem
Konstantyna i następca na tronie cesarskim Konstancyusz sprzyjał nowinkom i
błędom aryańskim, zaprzeczającym bóstwu Jezusa Chrystusa; wszczął przeciwko
prawowiernym katolikom srogie prześladowanie. Flawian wiedział, co go jako
urzędnika czeka za sprzeciwianie się woli cesarskiej; mimo to nie zaparł się
Chrystusa. Dzielnie bronił Jego bóstwa przeciwko bluźnierstwom kacerzy, lud
zagrzewał do wierności i stałości. Cesarz przedstawiał mu, żeby zaniechał
swego rzekomego nieposłuszeństwa, lecz daremnie; nie wpłynęły na Flawiana ani
groźby ani prośby. Znienawidził go przeto Konstancyusz i odebrał mu
zaszczytne stanowisko starosty rzymskiego. Flawian, który tyle lat wiernie
służył cesarzowi i zyskał był sobie zaufanie i uwielbienie ludu, nie szemrał
na niewdzięczność ludzką; cieszył się, że może cierpieć dla wiary św. hańbę i
poniżenie.
Po śmierci cesarza Konstancyusza wstąpił na tron Julian Odstępca i
rozpoczął jeszcze sroższe prześladowanie chrześcijan, bo nienawidził
śmiertelnie wyznawców Chrystusa, a żywił dziwną cześć dla dawnych bóstw
pogańskich. I teraz okazał Flawian ducha bohatyrskiego. Odwiedzał uwięzionych
chrześcijan, zachęcał ich gorącemi słowami do wytrwałości, nosił im
pożywienie, pocieszał w smutku i pouczał, że wiernemu uczniowi Jezusa
Chrystusa godzi i należy się raczej życie utracić aniżeli zdradzić Mistrza i
Boga swego. Więcej aniżeli słowa działał przykład jego odwagi nieustraszonej,
boć sprawiał swe posługi z narażeniem życia i mienia swego. Urzędnicy
cesarscy patrzeli na działalność Flawiana z początku milcząco, bo szanowali w
nim jeszcze dawniejszego starostę; później wszakże oskarżyli go przed
cesarzem. Julian polecił nowemu swemu staroście Apronyanowi, by go albo
odwiódł od chrześcijaństwa albo srogiemi katuszami życia pozbawił. Apronyan
zawezwał tedy Flawiana przed swój sąd, przedstawił mu, co go czeka, i
zażądał, żeby odstąpił od Chrystusa; przyrzekał, że czyny dotychczasowe pójdą
w niepamięć. Flawian atoli odparł: "Jestem chrześcijaninem i pozostanę
chrześcijaninem. Uważam sobie za największy zaszczyt, że mogę złożyć w
ofierze dla Chrystusa nietylko swoje mienie, ale także życie swoje." Apronyan
nie wydał nań wyroku śmierci, ale uczynił coś, co wedle ówczesnych pojęć dla
męża szlachetnego gorszem było od śmierci; skazał go bowiem na utratę praw
szlacheckich i odznak dawniejszego dostojeństwa, a policzył do wzgardzonej
klasy niewolników. Odjęto przeto Flawianowi natychmiast odznaki dostojeństwa,
wypalono na czole hańbiące znamię niewolnika. Mąż zacny i święty, ze
znamieniem hańby i zbrodni na czole, oddany został na szyderstwo obecnych;
naśmiewali się zeń i zeń żartowali. Flawian jednakże zamiast bólu i
przykrości czuł w sercu tylko radość i otuchę: "Największy to zaszczyt, mówił
wesoło, jaki mnie w życiu spotkał."
Apronyan nie byłby poprzestał na tem znęcaniu się nad sławą świętego
wyznawcy; byłby chętnie przystąpił do dalszych katuszy, gdyby nie obawa przed
gniewem i zemstą ludu pogańskiego, u którego Flawian dla swoich zasług około
dobra pospolitego wielkie jeszcze miał poważanie. Lękając się tedy buntu, nie
skazał Flawiana na śmierć męczeńską; natomiast zabrał wszystkie jego majątki,
a jego samego wysłał na wygnanie i nędzę. Żołnierzom wszakże, mającym
towarzyszyć mężowi świętemu w drodze na miejsce przeznaczone, polecił surowo,
by obchodzili się z jeńcem jak najsurowiej i najbezwzględniej; pragnął, aby
Flawian rychło wśród podróży umarł. Jak niegdyś niełaskę cesarską, później
wzgardę i pohańbienie, tak znosił on teraz tułactwo i nędzę sercem spokojnem
i radosnem. Najwięcej bolało go to, że musiał opuszczać zacną swa małżonkę,
św. Dafrozę, i bogobojne córki, św. Bibiannę i Demetryę, bo przeczuwał, że
biedne te istoty pozostawione teraz będą na łaskę i niełaskę starosty i
gorszych jeszcze niż on doznawać prześladowań. Poruczył je wszakże opiece i
miłosierdziu Boskiemu; w otoczeniu dzikiej i rozbestwionej roty żołnierskiej
wyruszył na wygnanie. Żołnierze, wierni rozkazowi starosty, dokuczali
świętemu Flawianowi okrutnie. Więzień nie poddawał się ani rozpaczy ani
zniechęceniu; zawsze miał oblicze pogodne i wesołe. Im więcej dzicz
żołnierska go prześladowała, tem więcej i serdeczniej wzdychał do Boga, a ta
modlitwa szczera i bezustanna pokrzepiała i pocieszała go aż do końca. Umarł
też podczas modlitwy; pewnego razu odmawiając pacierz, skłonił głowę ku ziemi
i spokojnie skonał. Kościół św. zalicza go do grona św. męczenników, bo
aczkolwiek nie zmarł śmiercią gwałtowną, to wszakże wskutek zniewag i katuszy
za wiarę sw. bardzo wcześnie życie swe zakończył dnia 22. grudnia 363. roku.
Nauka
Cóż to za boleść musiała ogarnąć serce świętego Flawiana, gdy opuszczał małżonkę i dzieci swoje? Nic go jednak nie odstraszyło od wyznania św. wiary; chętnie ponosił wszystkie zniewagi, jakie złość pogańska przeciwko niemu wymyśliła. Przywiązanie do osób ukochanych nie przemogło w nim przywiązania do Boga i wiary. Okazał ducha rycerskiego, poddał się Opatrzności Boskiej, a opiekę nad rodziną pozostawił Panu Bogu i Jego troskliwości z całą ufnością ją polecił. Niejednokrotnie napotkać można ludzi, którzy umierają bardzo niechętnie dlatego, że zostawić muszą małżonka lub dzieci jeszcze nie wychowane. Szemrają wskutek tego na Pana Boga i nie chcą się poddać wyrokowi Jego woli. Lecz czegóż pragną ci ludzie, jeśli woli Pana Boga się sprzeciwiają? Czyż Pan Bóg nie może lepiej opatrzyć ich rodzinę aniżeliby sami opatrzyćby ją zdolali? Pan Jezus zostawił przy śmierci matkę Swoją na ziemi i poruczył ją opiece św. Jana, pomimo że mógł ją był przed śmiercią Swoją przyjąć do chwały niebieskiej. Dał tem samem przykład wiernym Swoim i pouczył ich, jak się zachować winni, gdy śmierć nieubłagana rozłącza ich z rodzicami, dziećmi, małżonką albo innemi drogiemi osobami. Mamy o nich pamiętać tak jak On jeszcze na krzyżu o matce najdroższej pamiętał, mamy los ich wedle sił zabezpieczyć, ale zresztą ufać Opatrzności i miłosierdziu Boskiemu. Gdybyś znalazł się w podobnem położeniu, pomnij na słowa św. pustelnika Antoniego: "Pamiętaj sam o sobie, a troskę o innych pozostaw Panu Bogu."
Inni święci z dnia 22. grudnia:
Św. Cheremon, biskup z Nilopolis. - Św. Chryzogon, męczennik. - ŚŚw. Demetryusz, Honorat i Florus, męczennicy. - Św. Euzebiusz, mnich. - Św. Feliks, biskup z Metz. - Św. Ischyryon, męczennik. - Św. Judyta, dziewica. - Św. Notyng, biskup z Kostnicy. - Św. Teodozya, dziewica. - Św. Zenon, żołnierz.