21. Grudnia
Święty Tomasz, apostół
(+ około r. 90.)
Dziwnie głęboka myśl przebija się w ustanowieniu święta ku czci Tomasza apostoła w ostatnich dniach przygotowania na Boże Narodzenie. Św. Tomasz, to ów apostoł, który niemal uporczywie wysuwał pewne wątpliwości, zanim ducha swego poddał prawdom zbawienia - ale natenczas już niepodzielnie. Słuszną tedy rzeczą, żeby ten, który wtenczas dopiero poznał łaskę i obowiązek wiary, gdy przebył przykrą ciemność niewiary i wątpliwości, wzmacniał teraz dzieci Kościoła przeciwko pokusom dumnego rozumu i utwierdzał je w wierze i nadziei w Boga; Bóg ma do nas zstąpić, nie w całej okazałości Swej chwały, lecz w ciszy nocnej. Święty Tomasz, zwany po grecku Dydymus t. j. bliźniak, pochodził najprawdopodobniej z Galilei i żył tam jako ubogi rybak. Boski Zbawiciel przyjął go do liczby dwunastu apostołów, których przeznaczył i wybrał dla głoszenia Swojej nauki i nawracania całego świata. Od czasu swego przyjęcia towarzyszył wszędy Zbawicielowi jako przywiązany i łaknący wiedzy uczeń, okazał niejednokrotnie chlubne pragnienie, by o naukach Boskiego Mistrza jasne sobie wyrobić pojęcie i silne przekonanie. Z miłości ku Jezusowi nie lękał się żadnego niebezpieczeństwa. Kiedy razu pewnego proszono Pana Jezusa, żeby odwiedził Łazarza chorego, niektórzy uczniowie odradzali mistrzowi tę wyprawę do ziemi żydowskiej, bo mówili: Mistrzu, żydzi chcieli Ciebie co dopiero ukamieniować, a Ty znów tamdotąd chcesz pójść? Wtedy zawołał Tomasz: "I my z Nim pójdziemy i umrzemy." Inni apostołowie obawiali się może prześladowania, Tomasz św. zaś okazał wystąpieniem swojem, że obawa śmierci nie zdoła go odłączyć od Chrystusa, że gotów raczej umrzeć z Chrystusem aniżeli Go opuścić. Przy Ostatniej Wieczerzy mówił Zbawiciel o odejściu Swojem do Ojca, o licznych mieszkaniach w domu Ojca i o celu Swoim: "Idę gotować wam miejsce. A jeśli odejdę i zgotuję wam miejsce, przyjdę znów do was i wezmę was do siebie, iżbyście gdzie ja jestem i wy byli. A dokąd ja idę, wiecie i drogę wiecie." Rzekł mu wtenczas Tomasz: "Panie, nie wiemy, dokąd idziesz, a jak możemy drogę wiedzieć?" Rzekł mu Jezus: "Jam jest droga, prawda i żywot. Nikt nie przychodzi do Ojca jedno przezemnie."
Zapewniał Tomasz, że gotów jest
umrzeć dla Chrystusa, opuścił Go jednakże później wraz z drugimi apostołami,
kiedy żydzi Zbawiciela pojmali w Ogrodzie oliwnym. Wkrótce atoli opuścił swe
schronisko i przyłączył się do apostołów. Tego samego dnia, w którym Chrystus
Pan powstał z grobu, ukazał się Jezus ukochanym Swym apostołom. Tomasza nie
było wówczas w ich gronie. Gdy powrócił i apostołowie z wielką uciechą mu
opowiadali, że widzieli Mistrza, żywego i prawdziwego, Tomasz nie chciał temu
wcale wierzyć. Nie podejrzywał ich prawdomówności, ale nie ufał ich zmysłom;
pojmanie i ukrzyżowanie Pana Jezusa tak go zraziło, przejęto i zmieszało, że
widzenie apostołów uważał za złudzenie. Oświadczył przeto stanowczo: "Jeśli
nie ujrzę na ręku Jego przebicia gwoźdźmi a nie włożę palca mego na miejsce
gwoździ i nie włożę ręki mojej w bok Jego, nie uwierzę." Słowami temi dał
Tomasz apostołom do zrozumienia, że nie wierzył w zmartwychwstanie Chrystusa,
lubo był słyszał przedtem kilkakrotnie z ust Jezusowych nietylko
przepowiednię gorzkiej męki i śmierci, ale nadto przepowiednię
zmartwychpowstania, nadto przecież i teraz apostołowie i niewiasty pobożne po
kilkakroć zaręczali, że widzieli naocznie prawdziwie zmartwychwstałego
Zbawiciela. Mniemał poprostu, że cień jakiś poczytali za żywą istotę. Ojcowie
święci powiadają, że wątpliwość Tomasza powstała nie przypadkiem, ale z
zrządzenia Boskiego. Pan Jezus dopuścił tę niewiarę u Tomasza, abyśmy słabość
własną tem lepiej poznali, a przedewszystkiem dlatego, żeby wszyscy, którzy w
Jezusa uwierzą, wątpliwościami apostoła wzmocnili wiarę swoją w tajemnicę
Zmartwychwstania. Pięknie pisze o tem święty papież Grzegorz Wielki:
"Niewiara Tomasza przyniosła duszy naszej więcej pożytku aniżeli wiara innych
uczniów, którzy uwierzyli natychmiast w zmartwychwstanie", bo niewiara
Tomasza dała powód do przedłożenia nowych dowodów na prawdziwość
zmartwychwstania Chrystusowego. Dnia ósmego bowiem po zmartwychwstaniu Swojem
przyszedł Zbawiciel znowu do wieczernika, gdzie tym razem wszyscy apostołowie
wraz z Tomaszem byli się zgromadzili. Powitał Pan Jezus wszystkich słowami:
"Pokój Wam". Potem zwrócił się do Tomasza i wezwał go słowami do porzucenia
swych wątpliwości: "Włóż sam palec twój, a oglądaj ręce Moje; i podaj rękę
twoją i włóż w bok Mój i nie bądź niewiernym, ale wiernym." Jakże błogo
musiało być na duszy św. Tomaszowi, kiedy usłyszał te słowa i poraz pierwszy
oglądał zmartwychwstałego Mistrza swego! Teraz poznał Tomasz swój błąd, teraz
był odrazu przekonany nietylko o rzeczywistem zmartwychwstaniu Chrystusa, ale
także o Boskiej wszechwiedzy drogiego Mistrza swego. Zniknęło wszelkie
powątpiewanie, promień światła Bożego rozjaśnił duszę Tomasza, apostoł uczuł
zawstydzenie; oblicze jego oblał przykry rumieniec, a serce zadrżało z
przerażenia; wnet atoli przyszedł do siebie i zawołał głośno: "Pan mój i Bóg
mój!" Temi kilku słowami wyraził Tomasz serdeczny żal za karygodną swą
niewierność, a nadto złożył publiczne wyznanie wiary w bóstwo Jezusa wobec
tych, których uporczywą swą niewiernością przedtem był zgorszył. A były to
nietylko słowa chwilowego wzruszenia i zapału, ale uświęcenie i znamię na
cały przyszły żywot. Pan Jezus pochwalił Tomasza: "Iżeś mnie ujrzał Tomaszu,
uwierzyłeś; błogosławieni, którzy mnie nie widzieli a uwierzyli." W wyznaniu
swojem wytrwał Tomasz sam mężnie aż do końca, a nadto głosił chwalebne
zmartwychwstanie Jezusa w dalekich krajach. Augustyn św. powiada: "Tomasz,
człowiek święty, wierny i sprawiedliwy, żądał tak pilnie tego wszystkiego nie
dlatego, iżby wątpił, ale na to, by wykluczyć wszelkie podejrzenie o
łatwowierność. Dla uwierzenia wystarczało mu bowiem widzieć Tego, którego
przecie znał; ale potrzeba było dla nas, żeby Tego, którego widział, także
dotknął, ażebyśmy mówić nie mogli, że jak oczy go może omyliły, tak i ręce
oszukały. Widzenie zmartwychwstałego Jezusa może budzić wątpliwość, lecz nie
dotknięcie się Jego osoby."
Otrzymawszy w dzień Zielonych Świątek wraz z drugimi apostołami Ducha św.,
głosił Tomasz przez pewien czas ewangelię w Ziemi żydowskiej. Gdy zaś
apostołowie się rozdzielili, wyruszył Tomasz na wschód do bardzo dzikiego,
ale potężnego narodu Partów, zamieszkującego cała Persyę; nader wiarogodnem
jest podanie, że w zapale swoim dotarł aż do Indyi. Narodom głosił tam naukę
zbawienia; nie baczył na liczne przeszkody, jakie zły duch przez
nieprzyjaciół ewangelii w pracy mu stawiał; nie zważał na liczne
prześladowania, które ze wszech stron cierpiał. Ile tysięcy dusz święty ten
apostoł do Chrystusa nawrócił, wiadomo tylko Bogu wszystkowiedzącemu. Mnogie
cuda przekonywały słuchaczów Tomasza, że nauka jego boską; stąd też znalazł
wiarę nawet u najzatwardzialszych pogan. Najwięcej nawróceń miał dokonać w
Indyach, które wedle tradycyi przeszedł wzdłuż i wszerz. Jeszcze po 1500
latach znaleziono ślady jego działalności, a nawet w cesarstwie chińskiem
spotkano t. z. chrześcijan Tomaszowych. To pewna, iż w rozmaitych krajach
postawił wiele kościołów i zaopatrzył je w chrześcijańskich nauczycieli czyli
kapłanów, by wiara, której sam nauczał, trwała dalej po jego śmierci.
Dziejopisarze stwierdzają jednomyślnie, że Tomasz św. uwieńczył swe prace
apostolskie krwią męczeńską. W którym kraju i jaką śmiercią, niewiadomo.
Najprawdopodobniej umarł w Indyach około r. 90 podczas powstania, które
wzniecili przeciwko niemu kapłani pogańscy, przebity włóczniami.
Przedstawiają stąd św. Tomasza zazwyczaj z włócznią; inni symbol ten odnoszą
do włóczni rzymskiej, która przebiła bok Chrystusowy; często także wyobrażają
go z węgielnicą w ręku jako symbolem ducha mierzącego, szukającego pewności i
przekonania.
Nauka
Trzy całe lata towarzyszył św. Tomasz nieustannie Chrystusowi, słuchał Jego Boskich nauk i upomnień, widział Jego wielkie i liczne cuda, a mimo to popadł w naganną niewiarę i trwał w niej przez ośm dni; byłby w niej może i dłużej pozostał, gdyby Boski Mistrz w nieskończonem Swem miłosierdziu jej nie był usunął. Biada ci, jeśli ufasz sobie i liczysz na swe siły; biada ci, jeśli mniemasz, że skoroś pewien czas żył pobożnie, nie grozi ci upadek. O jakżeś nierozumny i zuchwały! Co apostołowi się przydarzyło, może z pewnością i ciebie spotkać. Wspomnienie na smutny upadek św. Tomasza i św. Piotra niechaj cię nie czyni małodusznym i lękliwym, ale niechaj cię pobudza do tego, żebyś nigdy za wiele sobie nie ufał; bezustannie trwaj w bojaźni Bożej i proś codziennie Pana Boga, by cię strzegł od grzechu i zachował stale w służbie Swojej. Bo napisano: "W bojaźni Pańskiej strzegą się złego" (Przyp. 16, 6) t z. tylko bojażń Boża chroni od grzechu. A Tertulian pisze: "Bojażń to podstawa naszego zbawienia. Kto się lęka, ten się strzeże. Wskutek obawy będziemy ostrożni, a ostrożność doprowadzi nas do zbawienia. Kto jest pilny i uważny, może być bardzo spokojnym". Skoro przestaniesz lękać się Boga, bliski jesteś upadku, choćbyś nawet stał u szczytu cnoty. Wskazuje na to sam Duch św. temi słowami: "Jeśli się nie będziesz w bojaźni Pańskiej ustawicznie trzymał, prędko będzie dom twój wywrócony (Eklez. 27, 4). Bojażń Pańska początkiem jest mądrości.
Inni święci z dnia 21. grudnia:
Św. Anastazy, młodszy, patryarcha z Antyochyi i męczennik. - Św. Dyonyzy, uczeń św. Tomasza. - Św. Gliceryusz, kapłan i męczennik. - Św. Honorat, biskup z Toulouse. - Św. Julianna, męczenniczka. - Św. Pelagia, dziewica i męczenniczka. - Bł. Piotr, Kanizyusz. - Św. Seweryn, arcybiskup z Trewiru. - Św. Temistokles, męczennik. - ŚŚw. męczennicy Jan i Festus.