Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   18. G R U D N I A

18. Grudnia


Święty Wunibald z Heidenheim, opat

(701-761.)

   Św. Wunibald był synem św. Ryszarda, króla anglosaskiego, a bratem św. Wilibalda i św. Walburgi. Urodził się około r. 701. Jako młodzieniec 19-letni towarzyszył z bratem ojcu, podejmującemu pielgrzymkę do Rzymu. W drodze umarł Ryszard w Lucca r. 722. Silniejszy Wilibald ruszył po wspaniałym pogrzebie ojca do Jerozolimy; słabowity Wunibald udał się do Rzymu, aby oddać się naukom i ćwiczeniom cnoty. Odczuwając skłonność do stanu duchownego, przyjął tonzurę, poczem siedm lat spędził na studyach i umartwieniach. Może tęsknota za ojczyzną, może chęć pozyskania swych rodaków do powołania klasztornego, sprowadziła Wunibalda na pewien czas do Anglii. Nie długo przecież tam bawił. Zaopatrzony w zasoby odpowiednie, wrócił w towarzystwie kilku zwolenników do Rzymu.
   Powtórny pobyt św. Wunibalda w stolicy Kościoła katolickiego przypadł na czas, w którym św. Bonifacy poraz trzeci przybywał do Rzymu, aby pozyskać misyonarzy dla pracy w Niemczech. Było to r. 737. Odnalazł niebawem bliskiego swego krewnego, gdyż Wuna, siostra Bonifacego, była matką Wunibalda. Pozyskał siostrzeńca dla pracy misyjnej wśród pogan na północy; pociągał Wunibalda przykład brata Wilibalda i siostry Walburgi, którzy już w Niemczech działalność obfitą w owoce rozwijali. Opuścił tedy klasztor św. Benedykta, do którego był się schronił przed zgiełkiem świata; ruszył z św. Bonifacym do Turyngii, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie. Wielki apostoł Niemiec takie miał zaufanie do cnoty i gorliwości świeżego swego współpracownika, że zlecił mu opiekę nad siedmiu niedawno założonymi kościołami. Wzorowość życia, jaką się odznaczał Wunibald, zaprowadziła go około r. 745 do Bawaryi na wezwanie księcia Odylona, aby cnotą i przykładem podnieść poziom obyczajów wśród ludności. Odwołał go po trzech latach św. Bonifacy do Moguncyi. Rozluźnienie wśród duchowieństwa tamtejszego odstręczało Wunibalda; to też chętnie opuścił Moguncyą, aby udać się do dyecezyi swego brata Wilibalda, który już wtenczas był biskupem w Eichstadt.
   Odtąd nowy okres życia rozpoczyna się dla Wunibalda; umiłowane życie klasztorne nie dawało mu dotąd spokoju; pragnął usunąć się na zacisze, aby Bogu cnotami i umartwieniem służyć. Przekazał mu więc na życzenie Wilibald lesistą okolicę w Heidenheim; tam pobudował słynny klasztor, który licznych wychował zakonników. Z klasztoru tego utwierdzało się wśród Franków chrześcijaństwo; wielka była tego potrzeba, bo religia Chrystusa skażona był w tych stronach naleciałościami pogańskiemi; panowały tam zabobony, nieczystość, a nawet kazirodztwo. Wunibald wyplenił wszystkie te zdrożności; pomocą mu była św. Walburga, która postawiła obok męskiego zakonu Benedyktynów swego brata pod swojem kierunkiem klasztor żeński dla Benedyktynek.
   Współczesne Wunibaldowi źródła piszą o nim: Mąż ten był nieczuły na groźby zbrodniarzy, był nieczuły na pochwałę podchlebców; niczem nie pozwolił się odwieść od drogi raz obranej. Niewzruszony silną wiarą i ufnością w Bogu, nie ustawał w pracy nad ludem, aby wykorzenić nierozumne zwyczaje bałwochwalcze. Daleko niósł święte nauki, przywodził do Boga niemałe rzesze. Łączył w sobie przezorność, zaleconą przez Zbawiciela, z podziwienia godną roztropnością; w gorliwości swej otwartej i szczerej występował z karcącem napomnieniem przeciw uwodzicielom, pouczał ich o winach i przestępstwach, jednał ich słowami dobitnego przekonania. Przeciw ciężkim pokusom i nagabywaniom złego ducha uzbroił się tarczą wiary, pancerzem sprawiedliwości, włócznią słowa Bożego, mieczem umartwienia, szyszakiem wstrzemięźliwości; przeciw tysiącznym poduszczeniom walczył dzień i noc strzałami cnót chrześcijańskich. Posiadał prostotę niewinnego gołębia, która ogień gorliwości tłumiła słodyczą łagodności. Pojmował dobrze słowa Pisma św., że nauka mistrza ma się dostosować do pojęć i wyobrażeń słuchaczy. Był wszystkiem dla wszystkich; był miłosiernym dla uciśnionych, litościwym dla ubogich; prowadził na drogę cnoty wszystkich, których zdołał pociągnąć swą pobożnością i miłością.
   Bóg nawiedzał sługę swego doświadczeniami przez bolesne choroby. Trzy lata przed śmiercią tak ciężko zapadł, że zakonnicy stracili wszelką nadzieję utrzymania go przy życiu. Pomimo to powstał z łoża boleści, aby udać się do Fulda; tutaj znowu choroba groźna go powaliła, trzy tygodnie walczył ze śmiercią. Czując powracające siły, opuścił Fuldę, aby przez Wurzburg dotrzeć do swego klasztoru w Heidenheim. Wobec bliskiej niechybnie już śmierci powziął myśl, ruszyć do Włoch, zwiedzić grób św. Benedykta i w Monte Casino dokończyć bogobojnego życia. Zakonnicy tak gorąco go prosili, aby został wśród nich, że myśl powziętą porzucił, lubo wszystko było już przygotowane do podróży. Przybył do Heidenheim biskup Wilibald, aby się pożegnać z bratem, który gotował się na drogę wieczności. Słabość bowiem taka ogarnęła świętego opata, że nie mógł już w kościele klasztornym odprawiać Mszy św. Krótko przed śmiercią zwołał zakonników do siebie, aby im udzielić ostatnich napomnień. Umarł dnia 18. grudnia r. 761.


     Nauka


   Św. Wunibald niczego nie pragnął, jak służyć przez całe życie Panu Bogu; we wszystkiem pragnął spełniać wolę Bożą. Do tego też napominał swych współbraci zakonnych, gdy na łożu śmierci do nich mówił: Bracia moi i synowie! Nie spuszczajcie z oka troski o swe potrzeby duchowe; postępujcie zawsze mądrze i roztropnie. We wszystkich czynach i zamysłach niechaj wytyczną dla was będzie wola Boga; zachowujcie zawsze wzajemną miłość pomiędzy sobą; trzymajcie się wiernie świętej wiary. Tak napominał opat umierający zakonników; podobne napomnienia przy każdej nieomal sposobności odbijają się i o twoje uszy. Jak przyjmujesz te napomnienia?
   Bogu wiernie służyć, nie jest trudno; jest łatwiej niźli niejeden przypuszcza. Większym bez zaprzeczenia jest ciężarem, być niewolnikiem swych własnych namiętności. Bóg nie żąda ani się nie domaga niczego szkodliwego, niesprawiedliwego. Kto chce Bogu uczciwie służyć, odczuwa niechybnie słodycz wewnętrznego spokoju, odczuwa radość niewymowną nad cnotą, dobrym uczynkiem. Pomoc Boża przez łaski udzielone ułatwia przebycie i zwalczenie pozornie nasuwających się trudności. Słusznie św. Augustyn powiada: Nie jest trudnem wypełnienie rozkazu, skoro daje go Ten, który pomaga wykonać Swój własny rozkaz.
   Dążył św. Wunibald do uświęcenia siebie przez wzgląd na wieczną nagrodę i przez miłość Boga. Ten sam obowiązek na tobie spoczywa. Pamiętaj więc o zbawieniu swej duszy, pamiętaj także o zbawieniu dusz i innych. Skarb wielki przez to zdobędziesz, bo skarb, który okupił sam Bóg Krwią Swoją przenajdroższą. Tyle Bóg dla ciebie poświęcił - poświęć Mu swą duszę!


     Inni święci z dnia 18. grudnia:


   Św. Auksencyusz, biskup z Mopsuestia. - Św. Dezyderaty, zakonnik. - Św. Gracyan, biskup z Tours. - Św. Hildebert, biskup z Mans. - Św. Rogacyan, męczennik. - ŚŚw. męczennicy Rufus i Zozym. - ŚŚw. męczennicy Teotym i Bazylyan. - Bł. Olivery Julianus, Frańciszkanin. - Św. Nicety, opat.