Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   12. G R U D N I A

12. Grudnia


Święty Epimach i towarzysze, męczennicy

(+ r. 250.)

   Ojczysty Egipt, słynny z życia zakonnego, rychło natchnął św. Epimacha pragnieniem życia pustelniczego. Pochodząc z bogobojnych rodziców, zaprawiał się od młodości w cnotach doskonałości chrześcijańskiej. Obrzydziwszy sobie świat, ruszył w pustynię, aby Bogu jedynie służyć w zaciszu odludnem. Nie napotkał żadnego mistrza życia duchowego; to też samotnie spędzał czas na modlitwie, umartwieniu, dziełach pokuty. Bóg natchnieniami kierował duszę jego, a posłuszny wewnętrznym głosom, pustelnik z chlubą dobywał się szczytów doskonałości.
   Wieści głuche o nowem prześladowaniu przerwały cichy jego żywot. Słyszał, że cesarz Decyusz surowe wydał rozkazy przeciw zwolennikom nauki Chrystusowej, że siepacze rzymscy krwawych dokonują gwałtów w Aleksandryi, że chrześcijanie giną w męczeńskich katuszach, słabsi zaś w ucieczce szukają zachowania życia doczesnego. Wieści te sprawiedliwym napełniły św. Epimacha gniewem. Jako oskarżyciel postanowił ruszyć do miasta, aby wzywaniem do wymiaru sprawiedliwości poruszyć sumienie prześladowców, ostatecznie zaś padnąć ofiarą zaciekłości rzymskiej.
   Stanął w Aleksandryi wycieńczony postem pustelnik; zdawałoby się, że żadnej już siły nie posiada, że lada chwilę runie omdlały na ulicach miasta. Groza prześladowań, oburzenie święte na otaczające go świątynie pogańskie, znaki bałwochwalstwa, podnieciły jego siły; ruszył przed posągi bożków, aby rozbijać kruszce, kamienie i drzewo, które odbierały cześć najwyższą, lubo ręką ludzką były tylko ociosane i rzeźbione. Zaślepienie pogan napełniało Epimacha świętym szałem. To też ledwie schwytany za swe rzekomo bluźniercze czyny i ledwie stawiony przed sąd rzymski, kiedy rzucił się na starostę obecnego, aby niejako pomścić swych współwyznawców, którzy z rozkazu właśnie tego najwyższego urzędnika miasta na śmierć szli krwawą. Zdumiał starosta, że jakiś nieznany, obdarty, wynędzniały przybysz czy przybłęda mógł się targnąć na jego osobę i godności nie uszanować. Przekonany, że ma przed sobą człowieka chorego, może i niepoczytelnego, kazał go wrzucić do więzienia aż do dalszych rozporządzeń.
   Zetknął się św. Epimach w więzieniu z chrześcijanami; korzystał ze sposobności, aby swych współbraci w Chrystusie utwierdzać w wierze i wytrwałości; naukami swemi taki rozpalał w ich sercach ogień miłości Bożej, że wszyscy postanowili, zachować wierność Jezusowi, krew przelać za swego Zbawiciela, a życie doczesne zamienić na chwalebne życie w wieczności. Tradycya wyszczególnia z imienia kilka niewiast, które wówczas śmierć poniosły męczeńską. Opowiada, że pierwszą ofiarą była dziewica Amonarium; ją przedewszystkiem chciał katuszami spowodować sędzia do odstępstwa od wiary, aby tem łatwiej pozyskać dla bałwochwalstwa jej towarzyszki. Cierpiała przecież dziewica zadawane męki z niezwykłą cichością; ani jęku nie wydala, aby nie osłabiać męstwa następnych ofiar. Nie przestawała powtarzać, że nic ją nie zdoła nakłonić do sprzeniewierzenia się Zbawicielowi. Widział sędzia, że żadne męki nie zniszczą wytrwałości w słabej dziewicy; kazał ją więc życia natychmiast pozbawić przez ścięcie. Drugą ofiarą krwiożerczego pogaństwa była podeszła wiekiem zacna matrona, imieniem Merkurya; wielkiego zażywała znaczenia wśród chrześcijan dla swych cnót wybitnych; uwieńczyła je koroną męczeńskiej śmierci pod mieczem kata. Zbliżyli się siepacze do Dyonyzyi, matki kilkorga dzieci. Kochała je wzniosłą miłością macierzyńską; w nich widziała najdroższe skarby na ziemi; mogłaby była dla nich żyć dalej - ale zwyciężyła miłość Boga. Grzechem, zaparciem się wiary prawdziwej okupić kilka lat marnego życia - grzechem żyć dla świata a ginąć dla szczęścia wiecznego, tego Dyonyzya zrozumieć nie mogła i nie chciała. Poleciła więc swe dziatki niewinne opiece Boga, schyliła spokojnie głowę, aby odebrać śmiertelny cios z rąk kata. Przecież w wieczności miała opiekę roztaczać nad sierotami swemi na ziemi. Czwartą z rzędu ofiarą była niewiasta, która także się zwała Amonarium; i ona śmiercią pod mieczem kata przeniosła się do chwały wiekuistej.
   Kolej przyszła i na św. Epimacha. Wynędzniały pustelnik nie taił bynajmniej swej wiary na przesłuchach sądu. Przeciwnie zarzucał śmiało poganom niecne bałwochwalstwo, które w nich zaciera i niszczy wszelkie poczucie sprawiedliwości. Skazany na męki, znosił mężnie bóle biczowania, nie zachwiał się w wierze, kiedy zapalczywość siepaczy nowe obmyśliła katusze; żelaznemi grzebieniskami szarpano ciało wyznawcy Chrystusowego, który cieszył się, że przynajmniej do pewnego stopnia może dorównać w męce samemu Zbawicielowi umiłowanemu. Jeśli Jezus był ukrzyżowany, wołał, jeśli włócznią był przebity i ocet pił z żółcią, czemuż i ja nie mam być uczestnikiem Jego męki? Pragnę jeszcze więcej cierpieć, pragnę jeszcze większych od dotąd mnie przez was zadawanych bólów! Co Pan mój podjął, to i ja chcę ponosić. Towarzyszem niedoli i mąk św. Epimacha był przyjaciel jego św. Aleksander; i on trwał w wierze silnej i pełnej miłości; niezachwiany dorównywał męstwem św. Epimachowi. Powiadają, że wśród mąk krew tryskała z ciała Epimacha na wszystkie strony, że kropla tej krwi męczeńskiej padła na oślepłe oko niewinnej dziewicy, która patrząc na katusze z żalu nad chrześcijanami serdeczne łzy roniła. Bóg nagrodził okazane współczucie, bo ową kroplą krwi przywrócił jej częściowo już utracony wzrok.
   Nakoniec przyjaciele wspólną ponieśli śmierć męczeńską; wrzucono śśw. Epimacha i Aleksandra do dołu z niegaszonym wapnem, gdzie żywcem się spalili. Uroczystość św. Epimacha i towarzyszy przypada na 12. grudnia; Kościół wspomina go także dnia 10. maja razem z św. Gordyanem, męczennikiem z Rzymu, dlatego, że szczątki św. Epimacha przeniesione zostały później do Rzymu i złożone obok zwłok św. Gordyana.


     Nauka


   Święty gniew Epimacha tłomaczy się ogniem serdecznej miłości Bożej, jaki gorzał w jego sercu. Rozpalony niepowstrzymaną dążnością o coraz większą chwałę Bożą, targnął się na bożyszcza pogańskie z narażeniem własnego życia. Wolał śmierć ponieść niż patrzeć na zaślepienie bałwochwalców; wolał dla Boga się poświęcić niźli przynajmniej wysiłkiem nie przeszkodzić bezecnym ofiarom pogaństwa.
   Miłość Boga właśnie wyjaśnia nam niewymowną odwagę świętych męczenników. Mówił razu pewnego św. Gerard Majella, że Bóg szalał z miłości ku człowiekowi, kiedy tak wielkie dzieła podejmował, aby skruszyć niegodziwość ludzką. Męczennicy przedewszystkiem szaleli z miłości do Boga. Dlatego to śmiało narażali się na grożące katusze, na cierpienia i bóle, aby zaspokoić swe pragnienia, które kazały im życie ziemskie oddawać dla Boga.
   Pozatem dalszą pobudką męczeństwa była pokora. Uważali męczennicy siebie za najniegodniejszych z ludzi, za grzeszników, dla których cierpienia i katusze pożądaną miały być pokutą. Dopiero wtenczas pokuta wydawała im się wystarczającą, skoro mogli życie oddawać, a więc to, co nas mianowicie przykuwa do świata.
   Takiemi to i innemi jeszcze pobudkami różni się męczeństwo chrześcijańskie od pozornych ofiar męczeńskich wśród pogan albo poza Kościołem katolickim. Miejsce pokory zajmuje nieraz duma i pycha; zamiast miłości Boga napotykamy zbytnią miłość własną, pragnienie sławy, wogóle pobudki czysto ziemskie i niedoskonałe.


     Inni święci z dnia 12. grudnia:


   Bł. Konrad z Ofida, Frańciszkanin. - Św. Kolumbus, opat z Irlandyi. - Bł. Elżbieta, Dominikanka. - Św. Florency, biskup z Bourges. - ŚŚw. męczennicy Hermogenes i Donat. - Św. Synezyusz, męczennik. - Św. Finyan, biskup z Clonard. - Św. Geroncyusz, męczennik. - Bł. Szymon Hoa, męczennik w Chinach. - Św. Diogenyan, biskup z Albi.