10. Marca
Świętych czterdziestu męczenników z Sebasty
(Około r. 316)
Kiedy Konstantyn Wielki zwyciężył cesarza Licyniusza, pobity
przeciwnik zapałał zemstą do chrześcijańskiego już podówczas cesarza, a nie
mogąc go dosięgnąć, wywarł swoją nienawiść na chrześcijanach sobie
podwładnych. W tym celu wydał do namiestników swych surowy rozkaz, by
zażądali od wszystkich chrześcijan pod karą śmierci porzucenia wiary
Chrystusowej.
W Armenii namiestnik Agrykolaus nakazał, by chrześcijanie tamtejsi
publiczne złożyli ofiary bożkom pogańskim. Doszedł ten rozkaz do czterdziestu
żołnierzy, którzy tworzyli załogę miasta Sebaste. Oświadczyli uroczyście, że
są chrześcijanami i że pod żadnym warunkiem nie odstąpią od wiary. Lyzyasz,
ich wódz, starał się wszelkimi sposobami nakłonić ich do ustępstwa.
Przedstawiał im waleczność, męstwo, łaskę cesarza, przyobiecał wysokie
dostojeństwa, atoli na próżno. Mężni żołnierze odpowiadali, że wolą umrzeć za
wiarę niż stać się zaprzańcami Boga.
Skutkiem tego wtrącono ich wszystkich do więzienia. Lecz i ta kara nie
złamała ich postanowienia. "Cierpieliśmy, mówili, tyle za ojczyznę i cesarza,
czemu nie mamy cierpieć dla króla królów i Pana naszego?". Zagrożono im
śmiercią męczeńską; zwrócili się do Boga o pociechę, a w nagrodę ufności i
stałości ukazał im się Pan Jezus i rzekł do nich: "Początek dobry, ale tylko
ten zbawion będzie, kto wytrwa do końca".
Zapadł wyrok straszliwy, bo wśród ostrej zimy wyprowadzono skazańców na
zamarzłe jezioro; na lodzie tak długo mieli bez szat przebywać, aż by złamani
mrozem nie wyparli się Chrystusa. Jako przynętę przygotowano nad brzegiem
jeziora ciepłe kąpiele i odzież dla tych, którzyby sprzeniewierzyli się
Bogu.
Wyznawcy, nie opierając się przez miłość dla Chrystusa, weszli na lód
śpiewając: Czterdziestu nas weszło na miejsce kary, spraw o Boże, byśmy
wszyscy zdobyli koronę niebieską. Wokoło pilnowały straże. Upłynęło kilka
godzin. Wtem spostrzegł stróż, że jakaś światłość opromieniała cierpiących
żołnierzy, i że aniołowie zstępujący z nieba zbliżali się do żołnierzy i
wkładali im korony jaśniejące na skronie. Spostrzegł wszakże, że było tych
koron tylko trzydzieścidziewięć. Zastanawiał się nad przyczyną; nagle jeden z
skazanych żołnierzy, złamany dotkliwością zimna, opuścił lód i towarzyszy,
ofiarował bogom, a w nagrodę swej hańby podążał do miejsca kąpieli. Pan Bóg
ukarał go bezwłocznie, bo nagła zmiana temperatury spowodowała natychmiastową
śmierć.
Trzydziestu zaś dziewięciu pozostałych męczenników zasmuciło się bardzo
widząc, że jeden z nich zdradził Chrystusa. Z woli Boga niezwykłej mieli
doznać pociechy. Bo oto ów strażnik, który widział korony męczeńskie nad
głowami męczenników zwrócił się do swych towarzyszy, opowiedział im widzenie
i zawołał głośno: "I ja wierzę w Boga chrześcijan, który tak wynagradza
męstwo swych wyznawców. I ja chcę dla Chrystusa żyć i umrzeć". Po tych
słowach zrzucił swe szaty, przyłączył się do męczenników, prosząc ich, by się
modlili za niego do Boga i jemu wybłagali koronę męczeńską. Bóg wysłuchał
modłów świętych męczenników. Po krótkim czasie ujrzał nowy męczennik koronę
niebieską nad swą głową.
Następnego dnia sędzia, dowiedziawszy się o przebiegu dziwnych wypadków,
posłał po męczenników, by spalić ich na roznieconych stosach ognia. Byli
jednak już tak osłabieni wycieńczeniem, że przy powrocie wszyscy pomarli.
Jeden tylko zachował siły żywotne, nazwiskiem Meliton; był najmłodszy.
Otrzymał czas do namysłu. Kiedy matka jego dowiedziała się o tem, przybiegła,
by mu otuchy dodać do męczeństwa. "Synu, mówiła, nie ociągaj się; zostań
wiernym Jezusowi, abyś nie utracił korony chwały wiekuistej". Mężnego
żołnierza spalono na stosie.
Było to dnia 10. marca roku 316.
Nauka
Męczeństwo czterdziestu męczenników Chrystusowych z Sebaste a zaparcie się wiary przez jednego z skazanych uczy nas najważniejszej i najniezbędniejszej cnoty chrześcijańskiej, bo wytrwania w dobrem. "Kto wytrwa do końca, ten zbawion będzie". "Kto mniema, żeby stał, niech patrzy, aby nie upadł" (I.Kor.10,12). Biedny nieszczęśliwy żołnierz, dobrze zaczął, lecz źle skończył, bo odpadł od wiary. Bez wytrwania więc w dobrem nie ma zbawienia. Iluż to zaczęło dobrze, a źle skończyło? Judasz, apostół Chrystusowy, dobrze zaczął. A na odwrót ilu to źle zaczęło, źle żyło, a dobrze skończyło? Patrz na Maryą Magdalenę, na Łotra dobrego. Nie sądzić zatem nam ludzi złych, nie wytykać ich życia, bo oni mogą dobrze skończyć; kto zaś dumny jest na dobre swe życie, jutro może upaść i nigdy może już się nie podniesie. Wejść na drogę cnoty, to dopiero początek pracy, trzeba się starać, by na drodze obranej pozostać. Ile to razy po dobrze odbytej spowiedzi czyniliśmy postanowienia lepszego życia? Dobrze się zaczęło, a jak się skończyło? Chcesz wytrwać, wzbudź silną wolę, potem módl się o łaskę wytrwania w dobrem, bo bez niej się nie zbawisz. A pamiętaj przytem, że łaskę tę możesz sobie jedynie wyprosić, a nie możesz jej sobie wysłużyć. Chcesz więc celu, dobieraj środków odpowiednich przez modlitwę i częstą spowiedź.
Inni święci z dnia 10. marca:
Św. Emilian, opat. - Św. Anastazya, dziewica. - Św. Blankard, wyznawca. - Św. Gajus i Aleksander, męczennicy. - Św. Cypryan, męczennik. - Św. Makary, biskup jerozolimski. - Św. Wiktor, męczennik.