9. Października
Święty Dyonyzy z Aten, biskup i męczennik
(+ około r. 95.)
Ateny były rodzinnem miastem świętego
Dyonyzego; wedle mniemania niektórych miał przyjść na świat około r. 9 p.
Chr. jako potomek zacnej i zasłużonej rodziny pogańskiej. Pewna rzeczą, że
nauki swe odbywał początkowo w samych Atenach; przyswoiwszy sobie
wykształcenie filozoficzne i filologiczne, podjął w dojrzalszym wieku podróż
do Egiptu, aby tam oddać się studyum wiedzy matematycznej i astrologicznej.
Liczył wtedy coś dwadzieścia kilka lat wieku, a mistrzem jego był Apolofanes.
Nagłe i niespodziewane zaćmienie słońca o jasnym dniu zwróciło uwagę
Dyonyzego; nie umiał sobie wytłomaczyć dziwnego zjawiska. Albo Bóg przyrody
sam cierpi - miał zawołać - albo świat powraca do pierwotnego zamętu. Wedle
tradycyi zaćmienie to słońca było owym objawem potęgi Bożej, jaki się dokonał
przy Ukrzyżowaniu Zbawiciela.
Powróciwszy do Aten, uczonością i prawością zdobył sobie zaufanie
współziomków, którzy go powołali do grona archontów czyli do areopagu; była
to najwyższa władza w Atenach. Powiadają, że Dyonyzy miał być przewodniczącym
tej rady. W każdym razie godność archonta i członka areopagu spowodowała
przydomek Areopagity, jaki nadają św. Dyonyzemu. W owym czasie przybył do
Aten św. Paweł na swych podróżach misyjnych. Apostoł głosił nową naukę
nieznaną; odwoływał się w swych wywodach na ołtarz, jaki Ateńczycy postawili
"nieznanemu bogu", aby nie uchybić w czci bałwochwalczej żadnemu z bożków.
Św. Paweł uczył, że owym bogiem nieznanym, jest właśnie Bóg, którego prawdę
przyniósł Ateńczykom. Wezwany został przez areopag do uzasadnienia swych
wywodów. Skorzystał apostoł ze sposobności, aby zaznaczyć najważniejsze
prawdy Chrystusowe o pokucie, o przykazaniach Bożych, o jedyności i
wszechmocy Boga, o sądzie ostatecznym i o zmartwychwstaniu ciał. Słuchaczom,
Grekom, nauki nie trafiły do przekonania. Niektórzy tylko ulegli wzniosłości
prawd Jezusowych; do nich należała niewiasta Damaris, a należał też i sam
Dyonyzy. Podobno osobne wezwanie, jakie święty Paweł przez cudownie
uzdrowionego ślepca przesłał Dyonyzymu zachęciło go pomimo oporu krewnych do
porzucenia swej wybitnej godności. Zgłosił się pokorny do apostoła, aby
zechciał go pouczyć w prawdach chrześcijańskich i przyjął go przez chrzest
św. do grona uczniów Jezusowych. Spełnił Paweł św. pragnienie gorące Greka.
Dyonyzy, wierny i wdzięczny apostołowi za łaskę udzieloną, towarzyszył przez
kilka lat św. Pawłowi w podróżach. Gdy liczba chrześcijan w Atenach się
pomnożyła i domagała się pasterza, Dyonyzy został wyniesiony przez św Pawła
na godność biskupa ateńskiego. Tradycya mówi o umartwionem życiu, jakie
święty biskup prowadził; mówi i o naukach, jakiemi pogłębiał zrozumienie
Objawienia Bożego; mówi też o gorliwości, jaką jaśniał Dyonyzy w spełnianiu
swych obowiązków apostolskich. Łączył się podobno biskup ateński z
najwybitniejszymi przodownikami chrześcijaństwa w ówczesnych czasach;
przypisują mu stąd listy do Tytusa, Tymoteusza, Polykarpa i innych mężów ery
apostolskiej. Miał Dyonyzy poznać nawet osobiście Najśw. Maryą Pannę podczas
swej podróży do Jerozolimy i do Efezu, którą podjął w gorącości wiary, aby
utrwalić się w miłości Jezusa przez zwiedzenie Ziemi Świętej.
Z działalności Dyonyzego w Atenach tradycya podaje różne rysy
szczególniejszej wyrozumiałości oraz osobliwszej roztropności pasterskiej.
Łagodnością swą ujął gwałtownego Demofila, który w fałszywej gorliwości o
chwałę Bożą był się targnął na cichego kapłana. Pozyskał też wywodami swemi
dla Chrystusa dawnego swego przyjaciela i mistrza, Apolofanesa. Wyczerpany
pracą, poniósł św. Dyonyzy śmierć męczeńską w Atenach na stosie za czasów
cesarza Domicyana około r. 95, kiedy opór stawił żądaniom zbirów rzymskich,
aby pogańskiemi ofiarami zaprzeć się Zbawiwiciela. Pisma, które przypisują
św. Dyonyzemu o Imionach Bożych, o Hierarchi kościelnej i niebieskiej i inne,
pochodzą może dopiero z czwartego wieku po Chrystusie.
Ciekawą jest tradycya, która łączy osobę Dyonyzego z Aten z osobą
Dyonyzego, pierwszego biskupa Paryża. Powiadają bowiem, że św. Dyonyzy
ateński na zachętę św. Jana ewangelisty, który był wrócił po śmierci
Domicyana z wygnania na wyspie Patmos do Efezu, złożył godność biskupią,
przekazał ją Publiuszowi, uczniowi św. Pawła, a sam ruszył do Rzymu, aby
odebrać od papieża Klemensa pełnomocnictwo do pracy misyjnej wśród pogan.
Towarzyszyli św. Dyonyzemu Rystyk kapłan, oraz Eleutery, dyakon. Z polecenia
papieża miał Dyonyzy ateński ruszyć do Francyi, gdzie rozpoczął zakładać
biskupstwa i przekazywać je swym licznym uczniom. Rieul pozostał w Arles,
Łucyan w Beauwais, Nikazy i Kwiryn w Rouen, Tauryn w Evreux, Jonasz w
Chartres, Saintin w Verdun: sam Dyonyzy z Rystykiem i Eleuterym podążał do
Paryża, gdzie nowe założył biskupstwo. Pracy przybyszów stawiał niemałe
trudności Fescenyusz, namiestnik cesarski. Kiedy śmiało wystąpili przeciw
bałwochwalstwu pogańskiemu, ponieśli wszyscy troje śmierć męczeńską; miała
nastąpić około r. 117. Dzieje stwierdzają, że istniał i działał św. Dyonyzy w
Francyi, ale dopiero w trzecim wieku p. Chr.; stąd nie wolno łączyć osoby
tego biskupa z osobą Dyonyzego z Aten. Na cześć św. Dyonyzego paryskiego
powstało w siódmym wieku opactwo pod jego wezwaniem.
Nauka
Późnego miał się wedle tradycyi doczekać wieku św. Dyonyzy. Prawie
wszystkie lata swego życia spędził na gorliwej służbie Bożej. Ileż
nagromadził i zdobył sobie zasług! Jaką zyskał szczęśliwość w niebiesiech!
Może nie doczekasz się późnego i podeszłego wieku. Pomimo to wiele masz
sposobności do zasług, bo nie długie, ale co do istoty pobożne życie o nich
rozstrzyga. Wielu jest potępionych pomimo długiego życia, wielu jest
zbawionych pomimo życia krótkiego.
Musisz więc czas wyzyskać! Musisz zużyć swe życie na służbę Boga i
bliźniego; musisz skarb ułożyć sobie zasług przez dobre uczynki, cierpliwość
w udręczeniach, przez umartwienia. Póki czas nam starczy, napomina św. Jan
Chryzostom, starajmy się pilnie o zyski duchowe, o zasługi niebieskie z taką
przynajmniej gorliwością, z jaką dzieci świata tego ubiegają się o znikome
dobra ziemskie.
Doczesny zysk, doczesne dobra nigdy jeszcze człowiekowi nie osłodziły
chwil śmierci, nigdy nie pociągnęły za sobą wiecznego szczęścia. Przeciwnie
obawy, niepewności uczucia ogarniają człowieka, który w obliczu bliskiej
wieczności musi sobie powiedzieć, że całe życie strawił na troskach o rzeczy
ziemskie, a pomimo to musi je przy śmierci opuścić. Ileż ludzi na wieki
postradało wieczną szczęśliwość właśnie dlatego, że dobra doczesne albo
zdobywali sobie w grzeszny sposób, albo źle ich używali, albo zanadto je
umiłowali, zapominając o obowiązkach wobec Boga!
Bądź więc przezornym i ostrożnym! Używaj czasu na dobro swej duszy, abyś
spełnił przez to wyraźną wolę Boga. Bądź wiernym nauce Jezusa w całem swem
życiu, bądź pilnym w dobrych uczynkach, a pociechą we wszystkich trudach
niechaj będą dla ciebie słowa Jezusa: Będziesz miał skarb w niebie (Łuk. 18. 22).
Tego samego dnia
Błogosławiony Jan Lobedau z Torunia
(+ r. 1264.)
Zakon krzyżacki najchętniej w ziemiach pruskich dopuszczał
klasztory frańciszkańskie i dominikańskie, ponieważ dla ślubów ubóstwa mnisi
najmniej stawiali przeszkód w rozwoju zakonu rycerskiego, nadto przez swą
działalność współpracowali najlepiej nad pozyskaniem tubylczej ludności. Już
w r. 1228 widzimy w Chełmnie, a r. 1263 w Toruniu klasztory Dominikanów; w r.
1239 osiedlili się w Toruniu, a w r. 1258 w Chełmnie Frańciszkanie.
Wśród zakonników frańciszkańskich szczególniejszą świętością życia
zajaśniał Jan Lobedau, pochodzący z Torunia. Urodzony jako potomek znacznej i
bogobojnej rodziny, rychło poznał Jan znikomość dóbr doczesnych; przejęty
miłością Bożą poświęcił się stanowi zakonnemu. Wstąpił do Frańciszkanów w
Torunia; z woli przełożonych przeniósł się później do Chełmży, gdzie też
podobno wtedy uroczyste złożył śluby; było to około r. 1240.
Serdecznem pałał nabożeństwem do Dzieciątka Jezus. Zatapiał się w miłości
Bożej, która Pana Przedwiecznego w postaci słabego dziecięcia zesłała na
świat. Bóg nagrodził gorące to nabożeństwo nadprzyrodzonemi objawieniami.
Ukazywała się bowiem Janowi nieraz Przeczysta Dziewica z Dzieciątkiem Jezus
na ręku. Współbracia zakonni słyszeli nieraz i rozmowy w celi Jana, raz nawet
usłyszeli płacz nieznanego dziecięcia. Gdy gwałtem wtargnęli do celi wybrańca
Bożego, ujrzeli go zatopionego w modlitwie. Zapytany o przyczynę płaczu
dziecięcego, przyznał Jan, że ukazało mu się Dziecię Boże, płaczące nad
zanikiem wiary w Prusach.
Gorliwie też spełniał Jan Lobedau obowiązki swe zakonne i kapłańskie. On
był przez dłuższy czas spowiednikiem czcigodnej Jutty, która jako pustelnica
była mieszkała w Chełmży. Pełen zasług dla niebios umarł Jan dnia 9.
października r. 1264. Cześć dla świątobliwego zakonnika szerzyła się w
Prusach, a wzmagała się wobec licznych cudów, jakie się działy przy grobie
Jana. Wskutek tego Urban VIII. w dwóch bulach z r. 1625 i z r. 1634
oświadczył, że nie sprzeciwia się, aby i nadal głosem ludu Jan Lobedau
zażywał chwały błogosławionego. Stad to poszło, że już r. 1638 arcybiskup
Lipski z Gniezna wznowił w dyecezyi chełmińskiej urzędowe niejako nabożeństwo
do bł. Jana Lobedau.
Inni święci z dnia 9. października:
Patryarcha Abraham z Starego Zakonu. - Bł. Adalbero, biskup z Augsburga. - Św. Andronik z żoną Atanazyą. - Św. Doroteusz, wyznawca. - Św. Gislen, opat. - Św. Goswin, opat. - Św. Ludwik Bertrand, Dominikanin. - ŚŚw. męczennicy Marceli, Geminus, Nuwiusz i Prymina. - Św. Publia, ksieni. - Bł. Sibyla de Gages, Cysterka. - Bł. Gunter, pustelnik.