17. Października
Święta Jadwiga z Trzebnicy, księżna
(+ r. 1243.)
Bertold, hrabia Andeksu a
książę Istryi i Karyntyi, był ojcem św. Jadwigi; równie wysokiego rodu była
jej matka Agnieszka, bo pochodziła z hrabiów Rochlitz. Już od dziecięctwa
wyróżniał Jadwigę od innych rówieśnic dojrzały rozum i dziwne zamiłowanie do
cnoty. Zwykłych rozrywek i zabaw dziecięcych nie lubiła, a natomiast szukała
pociechy i światła Bożego w Piśmie św. lub w książkach pobożnych. Miała
zaledwie lat dwanaście, gdy ją rodzice oddali za małżonkę Henrykowi I.,
księciu na Szląsku. Aczkolwiek tak młoda, wiodła Jadwiga żywot przykładny i
świątobliwy. Miała bowiem to piękne przysłowie: Im kto wyższego stanu, tym
lepszym przykładem powinien innym przyświecać. Powiła mężowi trzech synów:
Bolesława, Konrada, Henryka i trzy córki: Agnieszkę, Zofię i Gertrudę; dzieci
swe wychowała w bojaźni Bożej na pociechę sobie i ojczyźnie. Wydawszy na
świat sześciorgo dzieci, liczyła Jadwiga lat 20, małżonek zaś 30; mimo to
nakłoniła męża, by Bogu służyć jeszcze doskonalej, do zupełnej odtąd
powściągliwości w małżeństwie. Wobec biskupa wrocławskiego złożyli pobożni
małżonkowie ślub publiczny i dochowali go wiernie przez trzydzieści lat
dalszego życia.
Młoda księżna była najpiękniejszym wzorem niewiasty chrześcijańskiej.
Ślubowawszy powściągliwość dozgonną, baczyła pilnie, by nie dać ludziom
najmniejszego powodu do podejrzeń, zgorszenia i obmowy. Unikała przeto ile
mogła styczności z małżonkiem, chyba że trzeba było polecać wdowy i sieroty
lub załatwiać sprawy kościelne, a nawet wtenczas brała do towarzystwa panie
zacne. To samo czyniła podczas choroby męża. Pokory Chrystusowej, która jest
matką cnót wszystkich, od młodości gorliwą była naśladowniczką. Świadczył o
tem już jej ubiór; gardziła bowiem drogiem i ozdobnem odzieniem; przywlekała
szaty piękne tylko wtenczas, gdy występowała na dworze. Surową była w wyborze
służby; nie ścierpiała na swym dworze obmówców, którzy dwie dusze zabijają,
swoją i słuchających. Roztropnie utwierdzała małżonka w zamiłowaniu pokoju i
wykonywaniu najpiękniejszego prawa monarchy, prawa ułaskawienia. Z słuchania
Mszy świętej Czerpała szczególną pociechę; nie poprzestawała zatem na jednej
Mszy codziennie, słuchała tyle Mszy, ile tylko mogła. Gorąca miłośniczka
czystości i dziewictwa nakłoniła małżonka swego, by założył w Trzebnicy
wielki klasztor żeński dla Cystersek roku 1219; sama założyła przy pomocy
kilku wdów pobożnych zakład wychowawczy dla biednych i osieroconych panienek
tak szlacheckiego jak niższego pochodzenia. Te sidłom szatańskim,
niebezpieczeństwom i zasadzkom złego świata wydarte dziewczęta kazała Jadwiga
kształcić w pożytecznych wiadomościach i w cnotach aż do wyboru stanu.
Powołane do życia zakonnego panienki umieszczała w klasztorze, inne
wyposażała i wydawała za mąż. Ilu grzechom i nieszczęściom przez to
zapobiegła, ile dobrego zdziałała, wie tylko Sędzia Najwyższy.
Jak każda dobra pani żywiła św. Jadwiga osobliwą miłość dla ubogich.
Czynić dobrze - to było jej największe szczęście. Oprócz klasztoru
trzebnickiego, któremu nadała bardzo znaczne dobra, wyposażyła święta księżna
jeszcze inne klasztory i kościoły, obracając na te cele całe swe wiano. Dla
ubogich trzymała osobną służbę i nie siadała do stołu, zanim nie nasyciła
własnoręcznie dwunastu żebraków. Cokolwiek podano na stół, oddawała ubogim, a
samo pożywała zazwyczaj to tylko, co po nich pozostało. Poddanym opuszczała
wiele danin, za innych płaciła długi, a na sądy posyłała kapłanów z obawy,
żeby poddanym krzywda się nie stała.
By doświadczyć cnoty, zesłał Pan Bóg na Jadwigę rozmaite utrapienia i
przeciwności. Małżonek jej został w bitwie z Konradem, księciem czeskim,
zraniony i pojmany. Na wieść tę Jadwiga nie okazała najmniejszego lęku,
goryczy lub żalu; zwróciła oczy ku niebu i rzekła z prostotą: "Ufam Panu
Bogu, iż go rychło ocali." Poczem podążyła śmiało do obozu księcia Konrada i
łagodną, ale stanowczą prośbą wymogła na twardym księciu, że męża jej
uwolnił. Wkrótce potem zachorował książę i niebawem umarł r. 1238. Jadwiga
kochała i szanowała małżonka swego, ciężki przeto był to cios. Mimo to umiała
opanować uczucie smutku i żalu; siostrom w Trzebnicy, gdy ją pocieszać
chciały, powiedziała: "Cokolwiek Pan Bóg czyni z Swem stworzeniem, powinniśmy
wdzięcznie przyjmować." Trzy lata potem utracił życie najstarszy jej syn,
Henryk Pobożny, w walce z Tatarami 1241. roku. I teraz umiała ciężko
dotknięta matka stłumić boleść swoją, owszem pocieszała jeszcze płaczącą
córkę i żonę syna: "Co Bogu miłe, niech i nam miłem będzie." Podniósłszy ręce
i oczy ku niebu, rzekła; "Dziękuję Ci Panie, żeś takiego mi dał syna. On mnie
nigdy nie zasmucił, a teraz poległ w obronie wiary i ojczyzny. Polecam Ci
duszę jego i nie wątpię, że ją do Siebie przygarnąć raczysz."
Św. Jadwiga urządziła sobie była przy
klasztorze w Trzebnicy osobne mieszkanie; przebywała tam ze swoją służbą
podczas wypraw wojennych małżonka. Po jego śmierci zamieszkała tu na stałe,
chcąc w zaciszu klasztornem, daleko od gwaru i próżności świata, jeszcze
doskonalej służyć Bogu. Przebywając w Trzebnicy, nosiła zawsze suknię
zakonną, ale ślubów nie składała, by ślubem ubóstwa nie zagradzać sobie drogi
do rozdzielania jałmużny. Póki żył książę Henryk, córka jej Gertruda, ksieni
klasztoru trzebnickiego, nie sprzeciwiała się woli matczynej. Po śmierci ojca
poczęła atoli matkę nakłaniać do ślubów; i teraz odmawiała Jadwiga, pragnąc
klasztor jeszcze lepiej wyposażyć. Natomiast przestrzegała bardzo pilnie
wszelkich ustaw i zobowiązań zakonnych jak gdyby najpokorniejsza mniszka. By
się ćwiczyć w pokorze, całowała z czcią głęboką miejsca, na których stały lub
klęczały siostry zakonne; pełniła ochoczo najniższe posługi. Wzruszonej
gniewem lub niecierpliwością nikt Jadwigi nigdy nie widział, słowa
popędliwego z jej ust nikt nie słyszał. Sukni nowej nie brała rychlej, nim
jej nie użyła inna zakonnica; poczęła dopiero z posłuszeństwa nosić lepsze
szaty, gdy ją pewna siostra upomniała: "Długoż tę wytartą suknię nosić
będziesz?" Pościła codziennie, wyjąwszy niedziele, święta i największe
uroczystości w roku, a post jej był daleko surowszy od postu innych, bo nie
używała wcale mięsa ani wina, spożywała tylko jarzyny, chleb i wodę. Dzień i
noc nosiła na sobie pas ostry, który ją bardzo ranił; nadto kazała się swej
słudze biczować. Na samo wspomnienie o tem biczowaniu sługa nieraz płakała.
Łoże miała Jadwiga, usłane wedle swego stanu, wszakże nie sypiała na niem
nigdy, jedno na deskach lub na ziemi skórą pokrytej. Umartwień tych nie
zaniechała nawet podczas choroby; stąd synowa jej, księżna Anna, zauważyła:
"Słyszałam o wielu Świętych, ale Jadwiga dorównuje wszystkim w pokucie lub
przewyższa ich nawet." W nocy, gdy inne spały, św. Jadwiga zrywała się ze snu
i całe godziny trawiła na gorącej modlitwie. Siostry widziały ją nieraz wśród
modlitwy zachwyconą i uniesioną ponad ziemię. Kochała tak serdecznie Pana
Jezusa i Najśw. Matkę Jego, że na samo wspomnienie tych imion świętych
oblicze jej promieniało. Na modlitwę do kościoła szła zwykle boso bez względu
na śnieg i zimno. Dopóki żył mąż, kryła się z tem umartwieniem; później nie
taiła się z tem wcale. Spowiednik nakazał jej nosić obuwie, nosiła je w
węzełku, i wkładała czemprędzej, gdy spotkała osobę poważną.
Po czternastu latach pobytu w klasztorze miała się przenieść służebnica
Boga do nieba. Jadwiga była jeszcze zdrową, ale przeczuwając bliski koniec,
poprosiła o ostatnie Sakramenta. Zaraz potem wpadła w ciężką chorobę, a dnia
15. października 1243. r. pożegnała ten świat na ręku córki. Aż do ostatniego
tchnienia rozpamiętywała Mękę Pańską. Po śmierci znaleziono na jej ciele
grubą włosiennicę. Papież Klemens policzył ją 1267 na mocy licznych cudów
przy jej grobie do szeregu Świętych Pańskich, a naród polski, któremu była
matką, czci dotąd św. Jadwigę jako swoją patronkę i pielgrzymuje często do
jej grobu. Zwłoki św. księżny spoczywają w Trzebnicy, Kościół powszechny
obchodzi pamiątkę św. Jadwigi dnia 17., Kościół polski dnia 15.
października.
Nauka
Św. Jadwiga to obraz pani domu takiej, jaką sławi Duch św. w księdze Przypowieści (31): "Wstaje rychło rano i daje pokarm domownikom i pożywienie służebnicom swoim. . . Rękę swą przykłada do ważnych rzeczy, a palce jej ujmują wrzeciono . . Rękę swą otwiera ubogiemu, a dłonie niedostatecznym. . . Nie lęka się mrozu zimowego, bo wszyscy jej domownicy mają podwójne odzienie. . . Moc i ochędostwo ubiór jej. . . Usta swe otwiera mądrości, a na języku jej zakon miłosierdzia. . . Niewiasta bojąca się Boga będzie chwalona." Pani domu przeto powinna przedewszystkiem czuwać troskliwie nad służbą i domownikami swoimi. Ta troskliwa opieka nad sługami przysparza szczęścia i dobrobytu całej rodzinie. Dlatego upomina Duch św.: "Sługa mądry niech ci będzie miły jako dusza twoja" (Ekl. 7, 23). Tego samego żąda Pan Jezus, kiedy nakazuje bliźniego miłować jako siebie samego. Św. Paweł apostoł napomina bardzo surowo: "Jeśli kto niema pieczy o swoich, a zwłaszcza o domownikach, zaparł się wiary i jest gorszy aniżeli niewierny" (I. Tym. 5, 8). Dobra gospodyni miłuje sługi jako rodzeństwo swoje przez Jezusa Chrystusa, usiłuje ulżyć im w ich ciężkiej doli, a rozkazów swych udziela wedle praw miłosierdzia w myśl woli Bożej. Sumiennie czuwa nad życiem religijnem i obyczajowem sług swoich, bo sługi niewierne Bogu są także i rodzinie niewierne, a dzieciom rodziny najokropniejsze zgotować mogą niebezpieczeństwo. Pani domu wypłaca im na czas zasługi, nie pozbywa się ich łatwo i lekkomyślnie ze służby. Idź śladem św. Jadwigi, a przyniesiesz szczęście i błogosławieństwo domowi i rodzinie swej.
Tego samego dnia
Błogosławiona Małgorzata Alacoque
(1647 - 1690)
Z ojca Klaudyusza i
matki Filiberty urodziła się bł. Małgorzata Marya Alacoąue w Lautecour w
francuskiej Burgundyi; pochodziła z rodziny krwią znamienitej, lecz bardzo
podupadłej. Stąd też jedynie cnota rodziców była głównem dziecictwem
Małgorzaty. Dziwnemi przejęta popędami, a raczej natchnieniami
nadprzyrodzonemi, złożyła dzieweczka czteroletnia ślub czystości zupełnej.
Osobliwszą też miała cześć do Najśw. Sakramentu; nie rozumiała jeszcze dobrze
istoty Tajemnicy Ołtarza, a jednak biegła do kościołów, aby uwielbiać Jezusa
Utajonego. Po śmierci ojca udała się Małgorzata w 8. roku życiu do klasztoru
św. Klary w Charolles; wysłała ją tam matka, która pragnęła rozwinąć
skłonności pobożne swej córki. Długoletnia choroba natchnęła dziewicę myślą
ślubu, że w razie wyzdrowienia wstąpi do klasztoru, w jakim dotąd przebywała.
Prośbę Bóg spełnił. Wracając do zdrowia, podwoiła Małgorzata swe umartwienia;
niestety zbyt częste pochwały, rozbudziły w niej pewną próżność i pewne
lenistwo w służbie Bożej. W dojrzalszym wieku zaczęła bywać w towarzystwach z
woli matki, która ją pragnęła wydać za mąż. Małgorzata wierna pozostała Bogu,
odrzuciła zabiegi o swą rękę, wstąpiła do zakonu Wizytek w Paray roku 1671,
lubo matka pragnęła ją widzieć Urszulanką. Po złożeniu ślubów, znosić musiała
pogardę, udręczenia, prześladowania ze strony swych przełożonych i sióstr
zakonnych. Życie wewnętrzne Małgorzaty było dla nich niezrozumiałe:
zachwycenia, objawienia miały być ułudą; umartwienia uchodziły za próżność.
Do takich cierpień moralnych dołączyła się nadto dłuższa choroba. Jedynie
słowa pociechy, jakie słyszała od Ukrzyżowanego Zbawiciela, były dla niej
ukojeniem i podnietą do pokornej cierpliwości.
Jako przygotowanie na dalsze ważniejsze objawienia przyrzekła Małgorzata
na żądanie Jezusa, że oddaje Mu całe serce swoje, oddaje wszystko, co
cierpieć i czynić będzie, a nawet ofiaruje wszystkie modlitwy i dobre
uczynki, któreby za nią za życia i po śmierci inni dopełniać mieli. Wtedy to
w trzykrotnych objawieniach r. 1673, 1674 i 1675 Jezus przedstawił Swej
wybrance doniosłość czci Serca Swego Najświętszego, określił piątek po
Oktawie Bożego Ciała jako dzień tego nabożeństwa, przyrzekał niezwykłe łaski
wszystkim, którzyby czci tej się poświęcali. Małgorzata miała się zająć
szerzeniem czci Serca Jezusowego, a pomocą jej miał być Klaudyusz de la
Colombiere z Towarzystwa Jezusowego.
Niestety napotkała Małgorzata w własnym klasztorze na nieprzewidziany
opór. Tak siostry zakonne jak i sama przełożona nie chciały się zgodzić na
zaprowadzenie nabożeństwa dotąd w praktykach kościelnych nieznanego. Bóg
innemi drogami pomimo niechęci ludzkiej wolę Swoją wypełnił. Z rozkazu matki
przełożonej, Krystyny Mellin, objąć musiała Małgorzata kierunek nowicyatu.
Skorzystała z tego, aby wychowanki swe nakłonić do czci Serca Jezusowego.
Miała tę radość, że zabiegi jej uwieńczone zostały małą uroczystością
klasztorną na cześć Serca Chrystusowego. Obrazem nadesłanym przez zakonnicę
Greffier z Semeur pozyskane zostały powoli inne siostry w klasztorze.
Nabożeństwo przeniosło się i poza mury osad zakonnych; rozszerzało się po
wszystkich krajach. Roku 1726 liczono przeszło 300 bractw na cześć Serca
Jezusowego; roku 1765 biskupi polscy prosili Stolicę apostolską o pacierze
kapłańskie i Mszę św. także na cześć Serca Jezusowego.
Spełniła wiec Małgorzata wedle sił odebrane od Zbawiciela polecenie.
Wyczerpana na siłach, głośna proroctwami i cudami, oddała Bogu świętą swą
duszę dnia 17. października roku 1690. Papież Pius IX. policzył ją roku 1864
w poczet błogosławionych.
Inni święci z dnia 17. października:
Św. Andrzej z Krety, Bazylianin. - Św. Klemens, kapłan. - ŚŚw. bracia Etelred i Etelbert, książęta-męczennicy. - Św. Florency, biskup z Orange. - Św. Lupus, biskup z Angers. - Św. Solina, dziewica i męczenniczka. - Św. Wiktor, biskup z Kapuy. - Św. Zenon, biskup Benewentu. - Bł. Gilbert, opat Cystersów. - Św. Mamelta, męczenniczka. - Św. Heron z Antyochyi, biskup i męczennik.