10. Października
Święty Frańciszek Borgia
(1510 - 1572.)
Patron dnia dzisiejszego,
to wzór dla wszystkich stanów, dla młodzieńców i małżonków, świeckich i
duchownych, książąt i panów, ubogich i mnichów. Urodził się św. Franńciszek w
Hiszpanii r. 1510 w mieście Gandyi. Ojcem jego był książę Gandyi, Jan Borgia,
matką Joanna z rodziny królów Aragonii. Zaznaczamy to dlatego, że jeśli
chwalebną jest rzeczą wzbić się wysoko cnotą i szlachetnością duszy ponad
niski swój stan, to nie mniej podziwu godną jest rzeczą, w wysokim stanie
dobrowolnie się poniżyć i wzgardzić szczęściem świeckiem. W domu Borgiów
kwitnął oddawna duch pobożności, to też odebrał mały Frańciszek nietylko
gruntowne wykształcenie w naukach, ale przedewszystkiem świetne wychowanie
religijne.
W dziesiątym roku życia zachorowała śmiertelnie matka jego. Frańciszek,
chcąc jej uprosić zdrowie u Pana Boga, biczował się tajemnie i tak zakładał
fundament życia surowego. Po śmierci matki r. 1520 zaznał nieszczęścia buntu
podniesionego przeciwko jego ojcu i dostał się pod dozór swego wuja,
arcybiskupa Saragosy. Już wtenczas radby był wstąpił do zakonu, ale wuj kazał
mu wpierw zdobyć sobie odpowiednie stanowi wykształcenie naukowe, ojciec zaś
posłał go jako siedmnastoletniego młodzieńca na dwór króla Karola. Szczęście
ziemskie sypało mu tutaj dary swoje pełną dłonią. Duch rycerski połączony z
uprzejmą łagodnością zyskał mu szacunek całego dworu. Królowa Izabela
upatrzyła dlań jako małżonkę ulubiennicę swoją Eleonorę de Kastro, panienkę
równie piękną na duszy jak na ciele; przy zawarciu ślubów małżeńskich król
dał Frańciszkowi margrabstwo Lombay i powierzył mu wysoki urząd koniuszego.
Bóg błogosławił małżeństwo św. Frańciszka; Eleonora porodziła mu pięciu synów
i trzy córki; dzieci wszystkie wyrosły na ludzi zacnych. Zmuszony do
prowadzenia teraz dworu świetnego, urządził go mąż święty prawdziwie wedle
myśli Bożej. Wyznaczył sobie godziny do modlitwy, do zajęć dworskich i
odpoczynku. Rozrywką dlań był śpiew i muzyka, rzadziej myśliwstwo, nigdy zaś
gra w karty lub kostki. Gry w karty zabraniał także swoim podwładnym. Mawiał
bowiem: Gra przynosi czworaką stratę, stratę czasu, pieniędzy, nabożeństwa i
sumienia. Biorąc udział w polowaniach dworskich, wznosił myśli swoje zawsze
ku rzeczom Bożym. Gdy patrzał na niziny, góry, łąki, lasy i rzeki, wielbił
wszechmoc i dobroć Bożą; gdy patrzał na ptaki i psy myśliwskie, dziwił się,
że nierozumne zwierzę łatwiej nauczyć posłuszeństwa aniżeli człowieka, który
ani Boga ani ludzi nie chce słuchać. Pism próżnych nie lubił, czytał
najchętniej pisma duchowne, bo uważał to za pierwszy stopień lepszego życia,
a gdy Pan Bóg nawiedził go dłuższą ciężką chorobą, zarzucił zupełnie książki
świeckie; zagłębiał się już jedynie w Ewangelię, listy św. Pawła i Żywoty
Świętych. Wówczas zaprowadził też zwyczaj obierania sobie na każdy dzień
Świętego dla czci osobliwszej i zaczął co miesiąc przystępować do Stołu
Pańskiego.
W r. 1539 odprawiał cesarz Karol sejm w Toledo; wspaniałe igrzyska
rozweselały uczestników; wtem zakłóciła nagle radość powszechną śmierć
okrutna: umarła młoda jeszcze Izabela. Żal głęboki ogarnął wszystkich; była
to bowiem najpiękniejsza księżniczka swego czasu, miłowana ogólnie dla swej
macierzyńskiej dobroci i pańskiej szczodrobliwości. Cesarz polecił
Frańciskowi przewieść ciało nieboszczki do Granady, do grobowca królewskiego.
Przed spuszczeniem zwłok do grobu otwarto trumnę, by się przekonać, czy
zawiera istotnie ciało zmarłej. Zniknęła uwielbiana piękność Izabeli; zebrani
ujrzeli natomiast twarz tak szpetną i poczuli woń tak cuchnącą, że ze
wstrętem odwrócili oczy i się cofnęli. Pełen zgrozy i żalu zawołał
Frańciszek: "Taż to uroda, wobec której wszystkie inne gasły? Tyżeś to,
Izabelo? Czyż mylą mnie oczy? Czy błądzi mój rozum? Nie błądzi. Taka jest
kolej rzeczy ludzkich." Frańciszek stał się jakoby inny. Zaraz po pogrzebie
poszedł do swego pokoju, rzucił się do stóp Ukrzyżowanego, obiecał nie służyć
odtąd panu, którego śmierć mogłaby mu zabrać; ślubował wstąpić do zakonu,
gdyby przeżył żonę. Później mawiał nieraz: "Śmierć Izabeli obudziła mnie do
życia."
Wróciwszy do Toledo, chciał podziękować za służbę dworską; cesarz atoli
mianował go wicekrólem Katalonii. Przyjął Frańciszek wysoką godność, ale
wiódł na swym urzędzie raczej życie duchowne niźli świeckie. Odmawiał
codziennie różaniec, spowiadał się każdego dnia, każdej niedzieli
komunikował, biczował się często i spał tylko cztery do pięciu godzin na
dobę. Nosił stale włosiennicę i pościł tak surowo, że z otyłego stał się
chudym. Gdy mu zganiono tak częstą komunię, poprosił o radę św. Ignacego,
który go w jego praktyce nadal utwierdził. W r. 1543 umarł Frańciszkowi
ojciec; objął więc rządy księstwa Gandyi, ale sposobu życia jako książę w
niczem nie zmienił. Popierał usilnie dobrobyt i oświatę swego ludu. Krótko po
śmierci ojca zachorowała mu żona. Frańciszek prosił Boga o zachowane jej przy
życiu. Wśród modlitwy usłyszał w duszy wyraźny głos Boga, że uczyni mu
zadość, ale to nie będzie z jego pożytkiem. Przestraszył się Frańciszek i
zdał się zupełnie na wolę Boską. Małżonka r. 1546 umarła. Mając teraz ręce
wolne, prosił św. Ignacego o przyjęcie do zakonu Towarzystwa Jezusowego, dla
którego w Gandyi już był założył kolegium z przywilejami akademii. Św. Ignacy
pozwolił mu złożyć śluby zakonne, ale w cichości, ażby rozporządził dziećmi i
księstwem swojem. Cztery lata pozostał jeszcze w Gandyi; złożywszy wreszcie
rządy w ręce najstarszego syna Karola, podążył na miłościwe lato 1550 do
Rzymu, do św. Ignacego i jawnie przyjął habit zakonny. W Rzymie bawił
zaledwie cztery miesiące, gdy go doszły posłuchy, że papież Juliusz III.
zamierza uczcić go godnością kardynalską. Natychmiast opuścił Rzym i wrócił
do Hiszpanii, gdzie przyjął święcenia kapłańskie r. 1551. Pierwszą Mszę św.
odprawił w zamku Loyola, gnieździe rodzinnem św. Ignacego, a niezliczona
rzesza ludu patrzała z podziwem i rzewnością na swego księcia w skromnej,
wytartej sukni zakonnej.
Św. Frańciszek wiódł teraz przez lat kilka ciche życie zakonne w kolegium
Ognata. Na modlitwie, nauce dzieci, które dzwonkiem zwoływał do siebie, na
niskich posługach w kuchni klasztornej upływały mu dni w zaciszu. Z rozkazu
św. Ignacego oddał się potem pracy misyonarskiej i kazaniami swemi przymnożył
zakonowi niemało sławy i ludzi. Dwa lata sprawował urząd kaznodziei na dworze
portugalskim. Jakie sobie zjednał zaufanie u króla, świadczą jego słowa:
"Taki kaznodzieja mi się podoba, bo czyni sam czego uczy." Św. Ignacy widząc,
że Pan Bóg błogosławi wszystkim zabiegom Frańciszka, polecił mu dozór nad
kolegiami i domami jezuickimi w całej Hiszpanii i Wschodnich Indyach. Ważny i
trudny to był urząd. Św. Frańciszek lękał się, że nie sprosta zadaniu; począł
przeto, by nie upaść, jeszcze surowsze na siebie nakładać umartwienia;
wskutek tego święty Ignacy przydał mu do boku pewnego starszego ojca, któryby
mu bronił zbytniej surowości. W tym czasie złożył był dawniejszy pan jego,
cesarz Karol V., koronę swoją, by ostatek życia przepędzić na pokucie w
samotnym klasztorze. Odwiedził tutaj Borgia cesarza, a po jego śmierci
wygłosił mu mowę pogrzebową.
Na zwiedzaniu kolegiów, budowaniu nowych domów zeszło św. Frańciszkowi
znów kilku lat znojnej a owocnej pracy. Papież ofiarował mu pięć razy
kapelusz kardynalski, Borgia odpowiedział pięć razy: Nie na to złożyłem strój
książęcy, by wkładać na siebie purpurę. Wreszcie z rozkazu papieża przybyć
musiał do Rzymu, gdzie obrany został jednomyślnie jenerałem zakonu 1565. r.
Wzbraniał się długo i wymawiał sługa Pański; urząd z posłuszeństwa musiał
przyjąć. Często wprawdzie, mówił, prosiłem Boga o krzyż jaki, lecz o takim
nie pomyślałem nigdy. Przyjąwszy zaś jarzmo obowiązków, pracował pilnie i
wiernie. Zakon liczył wtenczas 130 domów i 3500 zakonników; jenerał musiał
zatem podejmować bardzo długie i uciążliwe podróże. Św. Frańciszek nie
poprzestał na doglądaniu kolegiów już istniejących, lecz zakładał coraz to
nowe domy. W Rzymie rozszerzył kolegium niemieckie, które do dziś dnia
wychowuje znakomitych kapłanów i nauczycieli dla Europy północnej; założył
misye w Ameryce, Niemczech i Polsce. Za jego to czasów osiedli jezuici w
Pułtusku, Wilnie, Jarosławiu i Poznaniu. Zasilał też Borgia jezuitów w
Hiszpanii, Włoszech i Sycylii. Żyjąc w przyjaźni z papieżem Piusem V.
sprawił, iż tenże ustanowił jezuitów jako penitencyarzy i kaznodziejów przy
kościele św. Piotra w Rzymie. Pomiędzy pierwszymi dwunastu penitencyarzami,
wybranymi z rozmaitych narodów, znajdował się także Polak, wiekopomny nasz
Skarga. Św. Frańciszek sam też głosił słowo Boże w Rzymie, kształcił dziatwę
w prawdach wiary, a podczas okrutnej zarazy w Rzymie wyświadczył mieszkańcom
wiecznego miasta niepospolite przysługi. Wpływem swoim wyjednał u papieża i
senatu rzymskiego obfite ofiary dla ubogich i chorych, podzielił miasto na
piętnaście okręgów, założył w każdym aptekę i kuchnię; polecił zakonnikom
swoim chodzić od domu do domu i zaspakajać potrzeby duszy i ciała.
Stargany pracą i wiekiem, zamierzał Frańciszek zwołać ojców na obór nowego
jenerała; odradzili mu tego bracia. Praca jego, mówili, jest zakonowi
pożyteczna, a on sam więcej sobie zyska zasług u Pana Boga, jeśli dla pożytku
innych pracować będzie, niźliby sobie zdobył, zamykając się dla modlitwy w
klasztorze. Nie godzi się z pola schodzić, aż hetman najwyższy nie rozkaże;
służyć zbawieniu ludzi, to najlepsze na śmierć przygotowanie. Pozostał tedy
Frańciszek na trudnem swem stanowisku. Nie brakło wówczas takich, którzy
młody zakon jezuicki potwarzali i prześladowali. Święty jenerał pokładał
jednakże niewzruszone zaufanie w Panu Bogu. Bóg, powiadał, strzeże
tawarzystwa, a prześladują je jedynie heretycy i niewierni, a dalej ci, co
albo sami bezbożnie żyją albo nie znają dokładnie celów i zadań zakonu. Po
siedmiu latach służby na stanowisku jenerała posłał go Pius V. w towarzystwie
kardynała Aleksandrini do dworów w Francyi, Hiszpanii i Portugalii, by
nakłonili je do wojny krzyżowej przeciwko Turkom. W Hiszpanii witał lud
dawniejszego księcia Gandyi, gdy nie zdołał ukryć się w jakim domie zakonnym,
z czcią i radością nieopisaną. W drodze z powrotem Frańciszek zachorował;
przybył do Rzymu już niemal konający. Czemprędzej przyjął św. Sakramenta i
gotował się na śmierć. Kardynałowie i biskupi pragnęli odwiedzić świętego
jenerała; kazał odpowiedzieć: Nie mam czasu; teraz sprawa z Bogiem, panem
życia i śmierci. Umarł dnia 30. września 1572. Papież Klemens X. policzył go
r. 1671 między Świętych Pańskich. Uroczystość św. Frańciszka Borgii przypada
na 10. października.
Nauka
Rozważ sobie następujące słowa św. Frańciszka Borgii: "Niechaj
odumrze we mnie miłość ziemska, ażeby zapanowała miłość niebieska, której tak
łaknę. Tyle razy zasłużyłem sobie na kary piekła; ale Ojciec miłosierdzia
znosił mnie aż do dnia dzisiejszego w niewymownej Swej dobroci, łagodności i
słodyczy, bym się upamiętał i wrócił na prawą drogę. Dał mi czas, ażebym
jeszcze rychło poznał, ile dobrodziejstw On mi już wyświadczył, a ilu
grzechami ja Go już znieważyłem. Panie Jezu Chryste, litość Twoja nie ma
granic. Tyłeś mi już wyświadczył dobrodziejstw, a jeszcze bezustannie nowemi
mnie obsypujesz. Dziękuję Ci, jak tylko umiem, a dziękować Ci będę, póki
życia starczy. Idę za głosem Twoim i wyrzekam się wszystkiego, bym Cię mógł
swobodnie naśladować i bez przeszkody postępować za Tobą. Panie, któryś
światłem, drogą, prawdą i żywotem, spojrzyj na mnie i utrwalaj we mnie to
dobre usposobienie, które mi dałeś.
Czyśca nie lękam się tyle ze względu na karę, ile dlatego, że tam
niepodobna już tak jak w ziemskiem tem życiu pełnić dobrych uczynków;
niepodobna pokutować ani zbierać zasługi; inaczej byłbym go sobie już dawno u
Pana Boga uprosił. Odkąd Bogu się poświeciłem, oddałem Mu zupełnie serce
swoje; żaden wypadek w życiu nie zdoła je zatrwożyć. Panie, chcę pełnić Twoją
wolę; bo któż wie lepiej od Ciebie, co dla mnie zbawienne? Pan Bóg użyczył mi
łaski, że pragnąłem zawsze dźwigać krzyż Jego."
Inni święci z dnia 10. października:
Św. Bazyan, wyznawca. - Św. Bertulian, męczennik. - Św. Cerboniusz, biskup z Werony. - Św. Klarus, biskup z Nantes. - Św. Galia, męczennica. - ŚŚw. Gereon, Wiktor, Kasyusz i Florencyusz, męczennicy. - Św. Paulin, biskup z Yorku. - Bł. Robert Malatesta, książę. - Św. Wenancyusz, pustelnik i męczennik. - Św. Ludwik Bertrand, Dominikanin.