Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   3. P A Ź D Z I E R N I K A

3. Października


Święty Gerard z Brogue, opat

(+ r. 959.)

   Święty Gerard urodził się w Staves w hrabstwie Namur z dostojnych pochodzeniem rodziców; był krewnym księcia Hagano z Dolnej Austrazyi. Wychowany bogobojnie, poświęcił się na życzenie rodziny służbie państwowej; odpowiednie stanowisko znalazł przy swych zdolnościach na dworze Berengara, hrabiego z Namur. Zapoznał się tutaj z przepychem i zbytkiem; wytrwała cnota zachowała go wszakże od wszelkiej lekkomyślności. Pomimo nastręczających się pokus zachował czystość obyczajów, wierny zasadom odebranym w domu rodzicielskim. Pobożnością swą, zamiłowaniem cnoty, obfitą jałmużną zdobył sobie uznanie dostojników dworskich jak i ludności. Każdy wielbił przymioty Gerarda, który z wrodzonej łagodności i z poczucia miłości chrześcijańskiej nikomu najmniejszej nie czynił krzywdy.
   Bóg cnotę młodzieńca niezwykłemi nagradzał łaskami. Razu pewnego odłączył się po polowaniu, w którym brał udział sam Berengar, od orszaku dworzan, aby udać się do kaplicy na zamku rodzicielskim w Brogue i oddać się gorącej modlitwie. Z każdej bowiem korzystał sposobności, aby wznosić duszę swą do Pana Przedwiecznego i korzyć się przed majestatem Boga. Zatapiał się tak bardzo w rozważaniu dobroci Stwórcy, że nieraz gwałtem musiał sam siebie napominać, aby przerwać modlitwę i wrócić do zajęć świeckich. W owym przypadku myśli pobożne Gerarda skierowały się na zalety życia klasztornego. Wynosił szczęście tych, co wolni od trosk świata wyłącznie służą Bogu, Jemu wyłącznie serca swe poświęcają. Żałował, że sam życiu zacisznemu nie może się oddać. Aby jednak zadosyćuczynić pragnieniom swym, wystawił r. 918 w Brogue kościół; opiekę nad nim powierzył sprowadzonym przez siebie zakonnikom. Chciał przynajmniej cieszyć się ich nabożeństwem a przyczynić się do większej chwały Bożej.
   Tymczasem hrabia z Namur zaszczycał Gerarda dowodami coraz większego zaufania. Przekazywał mu urzędy i sprawy, które wymagały nadzwyczajnej bystrości i zabiegliwości. Był przekonany, że dworzanin sprosta oczekiwaniom, bo znał dobrze jego sumienność i ścisłość w obowiązkach. Z polecenia Berengara musiał się Gerard udać do Paryżu, aby załatwić jako poseł pilną i ważną sprawę. Ledwie stanął na granicy miasta, kiedy skierował bezwłocznie kroki swe do opactwa św. Dyonyzego; opuścił swój orszak, aby Bożej dla poruczonej sprawy wezwać pomocy. Widok rozmodlonych zakonników takie na Gerardzie zrobił wrażenie, że prosił o przyjęcie go do klasztoru. Zapewniwszy sobie wstęp na przyszłość, załatwił sprawę poleconą na dworze Roberta, hrabiego Paryża, wrócił jeszcze do Namur z sprawozdaniem z poselstwa, aby wyprosić sobie zwolnienie z obowiązków przy boku Berengara. Hrabia niechętnie puszczał od siebie zaufanego dworzanina; nie chciał się jednak sprzeciwiać dość wyraźnej woli Bożej. Gerard, uradowany łaskawością Berengara, udał się do Stefana, biskupa z Tongres a swego krewnego, aby uporządkować sprawy majątkowe, poradzić się w sprawach swego powołania, a wkońcu uzyskać błogosławieństwo na życie w zaciszu klasztornem.
   Pełen wewnętrznego spokoju ruszył z Tongres do Paryża, r. 921; mury opactwa św. Dyonyzego zamknęły się za bogobojnym młodzieńcem. W nowicyacie przycisk główny położył Gerard na wyplenienie z serca swego wszelkich poruszeń miłości własnej; we wszystkiem chciał się kierować nie własnem zdaniem, lecz rozporządzeniem przełożonych; słusznie twierdził, że tylko w ten sposób dopełni doskonale swych obowiązków wobec Boga. Złożywszy uroczyste śluby zakonne, zabrał się z nie mniejszą gorliwością do nauk teologicznych i filozoficznych. Wiedza bowiem Gerarda była dotąd bardzo jednostronna; wykształcenie posiadał tylko takie, jakiem rozporządzali wówczas młodzieńcy, przeznaczeni do urzędów dworskich i do świeckich dostojeństw. Po pięciu latach natężonej i niestrudzonej pracy posiadał już takie wiadomości, że w zdumienie wprowadzał swych współbraci w zakonie. Przełożeni kazali mu się przez wzgląd na cnotę i naukę przygotować na święcenia kapłańskie. Nie czuł ich się godnym; przyjął je wkońcu na wyraźny rozkaz.
   Dalsze lata życia spędzał Gerard na obowiązkach kapłańskich i zakonnych. Zyskał taką powagę w klasztorze św. Dyonyzego, że opat wysłał go r. 931 do Brogue w Namur, aby założył tam opactwo. Z odebranego polecenia wywiązał się świątobliwy zakonnik jak najlepiej. Skorzystał jednak z sposobności, aby z wiedzą przełożonych zbudować sobie tuż pod kościołem maleńką pustelnię i w niej zamknąć się zdala od zgiełku świata. Względy bowiem na rodzinę nie pozwalały mu dotąd w takiem żyć skupieniu ducha, jak tego gorąco pragnął; przypuszczał więc, że w pustelni nikt mu w postępach doskonałości nie będzie przeszkadzał, że więc w cichości życia swego dokończy. Rachuby go zawiodły. Klasztor potrzebował tak wypróbowanej siły, jaką był Gerard. Stąd to po niejakim czasie przełożeni zakonni wyrwali go rozkazem swym z umiłowanej celki, bo polecili mu przeprowadzić naprawę rozluźnionej karności w klasztorze kanoników regularnych w Saint Guislain, niedaleko Mons. Gerard podjął się zadania, wywiązał się z niego ku powszechnemu zadowoleniu; w klasztorze zaprowadził regułę św. Benedykta. Doświadczenie wielkie zakonnika sprawiło, że na życzenie Arnolda I, hrabiego Flandryi, otrzymał nadzór nad wszystkiemi opactwami hrabstwa. Było to niejako wywdzięczeniem się za pomoc niebios, która Arnoldowi r. 937 za przyczyną Gerarda zupełne przywróciła zdrowie. Sprężystością swą Gerard na nowem stanowisku przyczynił się do podniesienia ducha klasztornego przez ścisłe przestrzeganie reguły. Opactwa św. Piotra w Gent, św. Bawona, św. Marcina w Tournay, dalej w Marchiennes, Hano, Rhouai i t. d. wielbiły go jako nowego założyciela. Rozgłos o działalności zbożnej Gerarda rozchodził się i w dalsze okolice. Klasztory w Lotaryngii, w Champagne, w Pikardyi dobrowolnie oddawały się pod jego rządy; wszędzie wskazówki opata obfite przynosiły owoce, a zabezpieczały byt klasztorom na długie wieki przez ścisłą wewnętrzną organizacyą, która nie dopuszczała niebacznego wyłamywania się z pod reguły.
   Pomimo swych zajęć, Gerard nie zapominał o uświęceniu siebie samego; nie pozwolił sobie najmniejszej ulgi w swych umartwieniach i pobożnych praktykach, przeciwnie, czem trudniejsze miał zadania, tem gorliwiej oddawał się dziełom pokuty, aby jak najobfitszą wyprosić sobie łaskę Bożą. Dokonawszy reformy w rozmaitych klasztorach, ruszył Gerard do Rzymu, aby uzyskać potwierdzenie swych zarządzeń przez Stolicę apostolską. Po powrocie z Włoszech podjął jeszcze ogólną wizytacyę poddanych mu domów zakonnych, aby po dopełnionej pracy życia podążyć do swej niezapomnianej pustelni w Namur i tam dnia 3. października r. 959 oddać swą świętą duszę Panu Najwyższemu. Szczątki świętego Gerarda przechowują się w kościele w Brogue; opactwo samo zostało przez Pawła IV połączone z biskupstwem w Namur.


     Nauka


   Św. Gerard jest wzorem wewnętrznego powołania do stanu duchownego, które nurtuje w młodzieńcach nieraz od samego dziecięctwa. Posiadał wszelkie przymioty wrodzone, które są potrzebne do sprawowania obowiązków tego stanu pełnego odpowiedzialności. Miał zdolności umysłowe, miał wolę czystą, nieskażoną ubocznemi myślami o jakichkolwiek korzyściach. Spędził lata młodości w nieskalanej czystości, oddany serdecznemu nabożeństwu. Przedewszystkiem zaś odzywał się w nim głos Boży, który wyraźnie mu zalecał, aby się poświęcił służbie na chwałę Stwórcy i na zbawienie bliźnich. Nie rozstrzyga o powołaniu sama skłonność do pobożności; nie rozstrzyga tu wola rodziców lub chęć osobista, skoro nie jest wolna od samolubstwa. Niejeden młodzieniec pewniej dojdzie przy swej pobożności w świecie do celu wiecznego przez zbawienie duszy niżby zdołał tego dokonać w stanie duchownym. Zawczasu trzeba sobie przedstawić cały ciężar odpowiedzialności, bo kroku raz dokonanego cofnąć już nie można; z stanu duchownego nie ma wyjścia. Kościół pragnie widzieć jak najliczniejsze zastępy duchownych wobec wzmagających się potrzeb czasu; nie liczba wszakże rozstrzyga o sile Kościoła, lecz jakość kapłanów i zakonników. Jestto prawdą doświadczenia, że gorliwość jednego kapłana wedle ducha Bożego więcej przyczyni się do chwały Bożej niż praca dziesięciu, którzy pomimo swych świętych obowiązków kierują się ubocznemi względami.


     Inni święci z dnia 3. października:


   Św. Kandydus, męczennik. - Św. Cypryan, biskup z Toulon. - ŚŚw. męczennicy Dyonyzy, Faustus, Kajusz, Piotr i Paweł. - ŚŚw. bracia Ewaldowie, kapłani i męczennicy. - Św. Hezychyusz, pustelnik. - Św. Jowinus, wyznawca. - Św. Maksymian, biskup z Afryki. - Św. Romana, dziewica i meczenniczka.