30. Października
Święty Marceli i synowie, męczennicy
(+ r. 298.)
Święty Marceli był przywódzcą w t. z.
legionie Trajana. Żołnierze go lubili dla prawości i męstwa; przełożeni
chwalili chęci jego poświecenia. Służył więc dobrze ludziom; służył wszakże
najlepiej Bogu przez cnotliwe i bogobojne życie. Znał dobrze i spełniał swoje
powinności żołnierskie, ale słusznie poddawał je pod obowiązki swe
chrześcijańskie wobec Boga. Nie zdradzał się wprawdzie głośno z swą wiarę,
tulił, chował ją w sercu; kierował się jednak jej zasadami w życiu
praktycznem. Dopiero uroczystość pogańska zmusiła go do otwartego wyznania
prawd Chrystusowych, których był tak gorliwym zwolennikiem.
Było to r. 298 p. Chr. W mieście hiszpańskiem Tingitam wojska rzymskie
sposobiły się do uroczystego obchodu urodzin cesarskich. Na pomyślność
władzcy Maksymyana Herkulesa publiczne przez żołnierzy miały się składać
ofiary pogańskie. Legion Trajana wystąpił właśnie, aby bożków uczcić ofiarą
bałwochwalczą, kiedy Marceli przywódzca jawnie oświadczył, że udziału brać
nie będzie w ofiarach, bo jest chrześcijaninem. Zarazem złożył odznaki
przywódzcy, wyrzekł się służby żołnierskiej, bo nie chciał, jak mówił, dłużej
przebywać wśród wojska, skoro nie posiada dostatecznej swobody dla swej
wiary, a nadto z przymusu niesłusznego ma czcić martwe posągi.
Na wieść o tym wypadku kazał Anastazy Fortunatus, wódz najwyższy, ująć
Marcelego i osadzić w więzieniu. Sprawa poszła przed Aureliana Agrykolę,
namiestnika cesarskiego, do Tanger w Afryce. Tamdotąd bowiem przewieziono
Marcelego na postępowanie sądowe. Oskarżony nie myślał się bronić
uniewinnianiem; przyznał się otwarcie do rzekomych występków, których
dopełnił, aby nie obrażać Boga swego. Agrykola szybko się załatwił: skazał
Marcelego na śmierć pod mieczem kata. Z radością wielką oddał Marceli swe
życie, bo wiedział, że chwałę zdobywa sobie wieczną. Pamięć jego obchodzi
Kościół dnia 30. października.
Miesiąc później oddał życie swe w śmierci męczeńskiej Kasyan, pisarz
przyboczny Agrykoli. Przy zasądzeniu bowiem Marcelego nie chciał spisać
wygłoszonego wyroku; rzucił przybory piśmienne na ziemię, wołając, że wyrok
jest niesłuszny i niesprawiedliwy. Wtrącony za opór niespodziewany do
więzienia, oświadczył, że jest chrześcijaninem, że więc inaczej nie mógł
postąpić. Skazany na śmierć, złożył swe życie pod mieczem kata w ofierze
Bogu. Kościół pamięć jego obchodzi dnia 3. grudnia.
Razem z św. Marcelim przywódzcą święci Kościół w dzień 30. października i
pamiątkę synów jego. Wedle tradycyi miał Marceli dwunastu synów, troskliwie
wychowanych w zasadach wiary Chrystusowej. Starosta Dyogenyan zażądał od nich
po śmierci ojca, aby porzucili chrześcijaństwo. W odpowiedzi zaznaczyli, że
nie chcą się sromotą okrywać przez niewierność wobec Boga prawdziwego. Za
wiarę więc swoją ponieśli w Hiszpanii śmierć męczeńską. Tradycya wymienia
trzy tylko imiona bohatyrów tych chrześcijańskich, Klaudyusza, Luperka i
Wiktoryusza. Matka ich, Nonnia (Nowia) z weselem serca przyjęła wiadomość o
śmierci swych synów. Dziękowała Bogu za łaskę męstwa udzieloną jej dzieciom.
Sama umarła w podeszłym wieku jako świątobliwa wdowa - podobno jako
męczenniczka.
Nauka
Św. Marceli z synami i małżonką wieczną zdobył sobie chwałę w
niebiesiech. Wspaniały i godny naśladowania przykład dla rodzin
chrześcijańskich! Wszyscy z każdej rodziny powinni być zbawieni; będą
zbawieni, skoro wypełnią obowiązki wszelkie religijne.
Marceli i Nonnia żyli w cnotliwej pobożności, wychowywali dzieci
bogobojnie, sami najlepszym świecili im przykładem. Dzieci chętnie ich
naśladowały, spełniały ich wolę, poddawały się przykazaniom Boga. Stąd to
wszyscy bez wyjątku cel osięgneli wieczny. Inaczej się dzieje niestety nieraz
w chrześcijańskich rodzinach. Rodzice mało dbają o dobre wychowanie synów lub
córek, oszczędają napomnień, uniewinniają ich zdrożności, sami nawet nie
starają się o dobry przykład z swego życia. Bóg kiedyś osądzi, jak rodzice z
dziećmi spełniali i pojmowali swe obowiązki święte.
Na sądzie ostatecznym może straszliwe dokona się rozgraniczenie pomiędzy
członkami poszczególnych rodzin. Może dzieci, może rodzice pójdą na
potępienie. Może dzieci chwały doznawać będą wiecznej, a rodzice nadaremno
będą błagali ich wstawiennictwa i przyczyny. Może dzieci potępione na
rodziców wyrzekać będą, że nie starali się o ich duszę, że pamiętali tylko o
ich potrzebach doczesnych.
Policz się z sumieniem, jaki duch panuje w twej rodzinie. Jestli Bóg
środowiskiem, około którego życie rodzinne się skupia? Jeśli nie
doprowadziłeś do tego, że Bóg jest początkiem i końcem twych czynności i
starań o dobro rodziny - zawróć z fałszywej drogi, póki czas, bo inaczej
przerażenie potępienia ogarnie ciebie na sądzie Bożym.
Tego samego dnia
Święty Alfons Rodriguez
(1531 - 1617.)
Urodził się Alfons Rodriguez w Segovia w Hiszpanii r. 1531 z
bogobojnych, a pochodzeniem znamienitych rodziców. Wychowany nadzwyczaj
pobożnie, szczególniejszą czcią otaczał Najśw. Maryę Pannę. Nigdy nie modlił
się przed wizerunkiem Królowy Niebios, aby go wśród serdecznego wzruszenia
nie ucałować. Po naukach odbytych w Alcala u Jezuitów, poświęcił się zawodowi
kupieckiemu; pojął też z woli rodziców małżonkę cnotliwą. Bóg wszakże,
niezgłębiony w Swych wyrokach, zabrał mu żonę i dziecko, a taką go napełnił
odrazą do świata, że żył jedynie dla Boga. Odmawiał różaniec, umartwiał się
dziełami pokuty, z upodobaniem rozmyślał tajemnice Męki Pańskiej. Tak
przygotowany, wstąpił r. 1571 jako braciszek do Towarzystwa Jezusowego.
Z woli przełożonych udał się do kolegium w Palma na wyspie Majorka, aby
tam złożyć śluby zakonne i aż do śmierci pozostać. Spełniał przez miłość
pokory najniższe i najpodlejsze posługi; prawie aż do zgonu swego dzierżył
urząd odźwiernego, który mu zlecono r. 1580.
Lata całe walczył nieustannie z dręczącemi go pokusami. Zwalczał je
postami, czuwaniami, biczowaniem ciała swego. W poczuciu posłuszeństwa
spełniał najsumienniej wszystkie rozkazy i polecenia odbierane. Bóg go
odznaczał niezwykłemi łaskami, bo darem proroctwa, cudów; wyróżniał go
objawieniami i widzeniami. Serdeczną był złączony przyjaźnią św. Piotrem
Klawerem, któremu przepowiedział, podobnie jak innym, przyszłe prace
misyjne.
W ostatnim czasie swego życia Alfons ciężkie przechodził bóle chorób i
utrapienia duszy; trzy dni przed śmiercią wszystkie dolegliwości ustały w
zachwyceniu, jakiego doznał Rodriguez. Umarł w nocy z 30. na 31. października
r. 1617 z słowami: Mój Jezusie, na ustach. Leon XII. policzył go r. 1825 w
poczet błogosławionych, Leon XIII. roku 1888 w poczet świętych.
Inni święci z dnia 30. października:
Św. Alwin, biskup z Leon. - Bł. Anioł z Aeri, Kapucyn. - Św. Artemas, uczeń Jezusowy, biskup z Lystra. - Św. Epimach, męczennik. - Św. Eutropia, męczenniczka. - Św. Gerard, biskup z Potenza. - Św. German, biskup z Kapuy. - Św. Serapion, biskup z Antyochyi. - ŚŚw. męczennicy Zenobiusz i Zenobia, rodzeństwo. - Bł. Liberat z Lauro, Frańciszkanin.