19. Lutego
Święty Konrad, pustelnik
(1351.)
We włoszech, bo w mieście Piacenza szukać należy miejsca
rodzinnego św. Konrada. Z dostojnych, a mieniem wybitnych i bogobojnych
rodziców urodzony, od samej młodości uczył się poznawać i żyć w prawdziwej
miłości Boga. Ojciec jego zaliczał się do wysokiego krwią domu
Konfalioneri.
Młodość swą spędził Konrad pod okiem rodziców w chwalebnej cnotliwości;
dojrzały młodzieniec z woli rodziców więcej przez posłuszeństwo niż przez
własne postanowienie pojął za żonę równą sobie tak cnotą jak rodem dziewicę,
Eufrozynę z Lodi. Spokój w pożyciu małżeńskiem, niewinność i wzajemna miłość
w stadle dobranym stworzyły z związku Konrada z Eufrozyną wzór małżeństwa
prawdziwie chrześcijańskiego.
Jedna tylko rzecz niepokoiła Eufrozynę, jeden nawyk, którego Konrad jakoby
nie mógł przezwyciężyć: zamiłowanie do polowania. Widać było, że Konrad
pomimo swej bogobojności i pomimo doskonałości życia nie wyplenił z duszy
swej tych drobnych iskierek, jakie świat ponętami swemi w duszy człowieka
roznieca; nie zupełne więc dotąd nad światem i nad sobą Konrad odniósł
zwycięstwo, a właśnie ten brak w życiu duchowem miał dla niego sprowadzić
wcale poważne następstwa.
Kiedy bowiem na polowaniu zwierzyna ścigana ukryła się w gąszczu
niedostępnym lasu i w żaden sposób nie pozwoliła się wypędzić z kryjówki
bezpiecznej, rozkazał Konrad przygotować ogień, aby albo spalić gąszcz leśny
albo przynajmniej dymem wypłoszyć zwierzynę. Nie przewidział Konrad, że dla
suchości drzewa i dla dość silnego wiatru ogień łatwo tak może się
powiększyć, że nie go zdoła się opanować. Rzeczywiście ogień ogarnął nietylko
gąszcze kryjówki leśnej, ale nadto cały las ku niezmiernej szkodzie
właściciela. Przerażony nieprzewidzianem nieszczęściem, które pomimowoli
wywołał, Konrad w cichości wrócił czemprędzej do swego zamku.
Wypadek ten Bóg dopuścił, aby Konrada nakłonić do zupełnego wyrzeczenia
się świata. Ubogiego bowiem chłopka, zbierającego w lesie paliwo, schwytano i
oskarżono o podpalenie lasu. Zaklinał się oskarżony, że jest niewinny, że go
samego pożar lasu zaskoczył z znienacka. Sędzia uwierzył poszlakom i
torturami starał się wydobyć z oskarżonwgo biedaka zeznanie w myśl skargi.
Ulegająć niewypowiedzianym bolom chłopek niewinny w końcu przypisał swej
lekkomyślniści czy też złej woli podpalenie lasu, byleby się uwolnić od
męczarni, które mu się okropniejsze wydawały niż śmierć, jakiej za podpalenie
mógł się spodziewać surowym wyrokiem sądu.
Na wieść o wyniku sądu nad niewinnym odezwały się z całą potęgą wyrzuty
sumienia W Konradzie; już przedtem targał duszę jego ciągły niepokój z
poczucia winy; teraz rozwinął się w wprost nieznośne męki ducha. Już szedł
niewinny chłopek na miejsce stracenia, kiedy Konrad w sam jeszcze czas
przybiegł, aby wyznać, że niewinnym jest skazaniec, że wina spada na niego
samego, a raczej na jego niedopatrzenie, że gotów też wynagrodzić całą
wyrządzoną krzywdę.
Uwolniono więc niewinnie skazanego; Konrad zaś tak wysoką złożyć musiał
sumę jako wyrównanie lekomyślnej krzywdy, że poświęcić musiał nietylko swój
własny majątek, ale i majątek swej żony.
Cały przebieg nieszczęsnego wypadku, jego okoliczności i skutki taką
odrazą przeniknęły duszę Konrada do świata, do jego ponęt, zabaw i radości,
do wszelkich zaszczytów i godności, że pod natchnieniem łaski Bożej
postanowił za zgodą wspólną swej małżonki usunąć się od zgiełku doczesnego i
wyłącznej oddać się służbie Bożej.
Wstąpiła więc Eufrozyna do zakonu Klarysek w Piacenza, gdzie żywot
prawdziwej bogobojności dalej prowadziła, Konrad zaś udał się najprzód do
Rzymu, aby przyjąć suknię trzeciego zakonu św.Frańciszka i już za zewnątrz
zamiar swój stwierdzić szczególniejszej służby Bożej. Potem udał się na wyspę
Sycylią, gdzie przez pewien czas żył pod kierownictwem bogobojnego
pustelnika; nakoniec usunął się na w odludne pieczary na górze wysokiej, aby
po dotychczasowych uczynkach miłosierdzia, mianowicie dla chorych i ubogich,
żyć tylko dziełami pokuty i umartwienia.
Zerwanie ze światem dla Konrada nie małe nastręczało pokusy. Wszystkie
jednak zwyciężał modlitwą, czuwaniem, umartwieniem, ufnością w pomoc Bożą.
Najgroźniejszym objawem tych pokus była fałszywa przez złego ducha w postaci
posłańca przyniesiona wiadomość, że Eufrozyna, trawiona tęsknotą za mężem,
opuściła klasztor swój, wróciła do domu i wzywała Konrada, aby ponowić
wspólne pożycie małżeńskie. Biedny pustelnik jakby się zachwiał w swych
postanowieniach; ale gorąca modlitwa do Boga oświeciła go, że wieść jest li
tylko pokusą obłudną, że więc w spokoju o siebie i Eufrozynę może życie
pędzić w miłości Bożej.
Rozgłos o świętości Konrada coraz bardziej się szerzył, mianowicie od
czasu, kiedy Bóg go obdarzył siłą cudów i proroctwa, a siły tej używał do
uzdrawiania chorych i przepowiadania rzeczy przyszłych. W ten sposób przeżył
Konrad lat czterdzieści, aż zbliżyła się chwila śmierci, którą mu Bóg raczył
objawić. Udał się do miasta Noto, gdzie przebywał kiedyś z swym mistrzem
duszy, przyjął sakramenta św. jako zasiłek na drogę wieczności, usunął się
znowu do swej pieczary, aby r. 1351 zakończyć bogobojną śmiercią życie
bogobojne.
Nauka
Życie św. Konrada najlepszym dowodem, jak trudno połączyć względy
na służbę świata z prawdziwą służbą Boga. Możesz postąpić dość daleko w
cnocie, a jednak nie jesteś jeszcze bezpiecznym przed upadkiem. Upadek tem
bliższy, czem głębiej tkwią niewykorzenione jeszcze zupełnie skłonności do
rozrywki, zabawy, zajęć światowych; upadek i wtenczas tem bliższy, jesli
walcząc z słabościami swemi nie dosyć bacznie siebie pilnujemy. Nieraz więc
przez nieunikanie dostateczne sposobności, przez brak należytej uwagi lada
okoliczność będzie tak może być powodem do lżejszego albo i głębszego
uchybienia wobec Boga lub nawet do występku.
W razie zaś uchybienia lub nawet zupełnego upadku najlepszym środkiem
naprawy i poprawy otwarte i szczere ukorzenie się chociażby chwilowo przed
samym sobą. Gdyby św. Konrad nie pozwolił się był unieść fałszywemu z
początku wstydowi, sprawa wyrządzonej krzywdy z pewnością inny przybrałaby
obrót. Jesli więc chodzi o uchybienia wobec drugich otwarte i znane,
przyznanie się do winy uzyska nam bez wątpienia należyte przebaczenie. Jesli
zaś chodzi o występki w obowiązkach przeciw Bogu, środkiem do przebaczenia
upokorzenie się przez żal serdeczny i szczerą spowiedź.
Wielkiego potrzeba było wydarzenia, by św. Konrada do wyłącznej, a
szczerej przywiązać służby Bożej. I na nas spadają nieraz gromy dopustu
Bożego, nieszczęścia, choroby, abyśmy nad sobą się zastanowili oraz, jeśli
potrzeba, do Boga się znowu nawrócili. Co bowiem nazywamy zwykle
nieszczęściem, często nie jest nic innego jeno karą za złe czyny lub
doświadczeniem w wierności dla Boga albo też ostatnim środkiem miłosierdzia
Bożego, aby jaką duszą pobudzić do pokuty. Pokuta albo piekło - tak często
przemawiał św.Bernardyn do swych słuchaczów.
Tego samego dnia
Błog.Bonifacy, biskup z Lausanne
(1188-1266.)
Urodzony około r. 1188 w Brukseli, a od r. 1205 na studyach w
Paryżu błog.Bonifacy zdołał wśród młodzieńczej w innych towarzyszach
rozwiozłości zachować nieskalaność duszy i ciała. Zajęcia naukowe, ćwiczenia
pobożne nie pozwoliły mu myśleć ani o lenistwie, ani o zabawach młodości.
Trzydzieści lat spędził w Paryżu na naukach, a z tych kilka lat jako profesor
teologii świętej. Opuścił miejsce swego pobytu dla nieporozumień, jakie się
wywiązały pomiędzy profesorami a słuchaczami w wszechnicy paryskiej. Nie
chcąc więc przyczyniać się do większego jeszcze rozgoryczenia, złożył
piastowane przez siebie godności i przeniósł się do Kolonii.
Świętością życia swego ogólną budził uwagę. Już przy wyświęceniu na
kapłana mógł zbliżyć się do ołtarza Pańskiego z tą anielską czystością, jaką
odebrał od Boga na chrzcie św.; troska o jej zachowanie tak była u błog.
Bonifacego wielka, że umartwieniami starał się wyplenić wszelkie poruszenia
zmysłowe; że każde chociaż mniej tylko wstydliwe, albo i dwuznaczne słowo
rumieńcem wstydu twarz jego oblewało. Stąd też pojmujemy, że Bóg powoływał
św. Bonifacego do wybitniejszej niż dotąd pracy w Kościele. Został bowiem po
dwóch latach pobytu w Kolonii biskupem w Lausanne pomimo wszelkich starań,
aby się od tego ciężaru i od takiej odpowiedzialności uchylić.
Były to czasy zatargów cesarzów niemieckich z papieżami. Bonifacy otwarcie
stanął po stronie papieża i oświadczył się za ekskommukacyą Frydryka II.,
jaką na soborze w Lyon r. 1245 Inocenty IV. na niego rzucił. Już wtenczas
naraził się na niebezpieczeństwo śmierci, którą przeznaczył mu mściwy
Frydryk. Został nawet uwięziony, ale szczęśliwie wydobył się ucieczką z rąk
zbirów cesarskich. Nienawiść przeciw Bonifacemu wzmagała się i dlatego, że
śmiało i otwarcie potępiał wszelkie nadużycia władzy, karcił występki bez
względu na osobę, ganił wszelkie złe nałogi. Przeciwnicy biskupa sprzysięgli
się na jego życie; postanowili go zgładzić podczas Mszy św.. Byliby niecną
swą spełnili zbrodnią, gdyby nie zakonnik jeden na wieść o zamiarach nie był
zgromadził wielką liczbę wiernych w Lausanne na pomoc i obronę zagrożonego
śmiercią pasterza.
Jak postąpił w Paryżu, tak i teraz chciał Bonifacy postąpić w Lausanne.
Nie chciał, chociaż niewinny, dawać sposobności do swarów, niezgody,
prześladowania i zbrodni. Udał się więc do Rzymu r.1247, aby papież Inocenty
IV. uwolnił go od obowiązków biskupich. Przez cały rok ponawiał swoją prośbę,
aż nakoniec Ojciec św. przychylił się do niej; uwolnił zatem Bonifacego od
godności biskupiej w Lausanne, ofiarował mu jednak z koleji objęcie dwóch
innych biskupstw; ale i od nich zdołał się Bonifacy wymówić.
Z Rzymu wrócił były biskup na pewien czas do Paryża, gdzie przyjęty został
ze wszelkiemi oznakami winnej czci, udał się potem do miasta swego
rodzinnego, a nakoniec zamieszkał w klasztorze Cambre od Najśw. Maryi Panny
pod Brukselą, gdzie odcięty od świata, oddany pobożności bogobojnie zakończył
życie r. 1266. Pochowano go w podziemiach klasztoru Cambre, a cześć
Bonifacego szerzyła się coraz bardziej po Belgii i Szwajcaryi. Słuszność tej
czci Bonifacego jako błogosławionego uznano urzędowo na początku 17. wieku;
nazywają też nieraz Bonifacego świętym.
Inni święci z dnia 19. lutego:
Św. Barbatus, biskup. - Św. Konon, opat. - Św. Decencyusz, biskup. - Św. Sabinus, kapłan-męczennik. - Św. Legoncyusz, biskup z Trewiru. - Św. Manswet, biskup z Medyolanu. - Św. Rabulas, opat.