Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł
na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski



ŻYWOTY  ŚWIĘTYCH   PAŃSKICH  -   18. L U T E G O

18. Lutego


Święta Konstancya, księżniczka, dziewica

(Około r. 354.)

   Sławnego cesarza Konstantyna Wielkiego sławniejszą dla swej świętości córa była Konstancya. Urodziła się wprawdzie w pogaństwie, ale cud doznany przywiódł ją do wiary Chrystusowej. Kiedy bowiem trądem obsypane ciało nieznośne jej bóle sprawiało, a żadne środki nie wywoływały ani polepszenia w chorobie, a tem mniej uzdrowienia, zwróciła się Konstancya do przyczyny św.Agnieszki. Udała się więc do jej grobu i tam przy szczątkach świętej dziewicy na kolanach błagała o zmiłowanie nad swym nieszczęsnym stanem. Znużonej modłami jakoby w śnie ukazała się św.Agnieszka i rzekła: Konstancyo, uwierz w Jezusa Chrystusa, prawdziwego Syna Bożego i Zbawiciela świata, a uwolnisz się od swych cierpień i od trądu. Wracając znowu do przytomności Konstancya na jawie żadnego już bolu nie odczuwała, a trąd żadnego na ciele nie pozostawił śladu.
   Cud ten nakłonił córę cesarską do serdecznych modłów dziękczynnych, ale także do spełnienia tego, do czego wzywała św. Agnieszka. Po dostatecznych więc przygotowaniach Konstancya wraz z liczną służbą przyjęła sakrament chrztu św., poszła nawet dalej, bo pod wpływem Bożych nauk Jezusa postanowiła ślubem wieczną zachować czystość.
   Stałość Konstancyi Opatrzność Boża na twardą jeszcze miała wystawić próbę. Kiedy bowiem Galikanus, naczelny wódz wojsk cesarskich, wspaniały wjazd tryumfalny odbywał w Rzymie po świetnych nad Persami zwycięśtwach, którym całą Syryą odebrał, a cesarz mu do wyboru zostawił zasłużoną nagrodę, zapragnął na dowód szczególniejszego uznania nasamprzód godności konsula rzymskiego, a dalej ręki księżniczki Konstancyi. Cesarz pierwszą prośbę spełnił natychmiast; wypełnienie drugiej prośby uczynił zależne od przyzwolenia Konstancyi, sam wszakże prośbie bynajmniej się nie opierał. Córa cesarska nie chciała odmową zrażać ulubieńca ojca swego; ślub czystości znowu ją krępował wobec Boga; postanowiła więc sprawę przewlekać, ufając Bogu, że pozwoli jej znaleść drogę wyjścia. Oświadczyła, że rękę swą odda Galikanowi, skoro zdobędzie jeszcze dla cesarza kraje Dacyi i Tracyi, a na wyprawę wojenną weźmie za stałych towarzyszy dwóch wiernych jej dworzan Jana i Pawła; natomiast sam Galikan miał oddać pod opiekę Konstancyi dwie swoje córki z pierwszej żony, Atykę i Artemię. Spodziewała się, że albo przez swych zaufanych dworzan albo przez pozyskanie dla Chrystusa córki trafi z pomocą Bożą do samego Galikana i tak wpłynie na jego przekonania, że będzie mogła zadosyć uczynić obowiązkom swym wobec Boga.
   Silna nadzieja w pomoc Bożą nie zawiodła Konstancyi; wkrótce obydwie córki Galikana zostały zaliczone w poczet chrześcijanek tych, które dla Chrystusa dziewictwo swe zachować postanawiały. Także dla Galikana wyprosiła Konstancya światło wiary. Kiedy bowiem na wyprawie swej wojennej wśród bitwy sam dostał się w niebezpieczeństwo życia, a walka zdawała się być przegraną, za radą Jana i Pawła, dworzan księżniczki a stałych swych towarzyszy, zwrócił się z błagalną prośbą do Boga chrześcijan, odzyskał i zwycięstwo i sam uniknął śmierci grożącej. Uwierzył w Chrystusa, ślubował nawet czystość dla Chrystusa, stąd wybawił i Konstancyą od złamania ślubowanej czystości przez pożycie małżeńskie.
   Konstancya odtąd żyła tylko pobożnością i dobrymi uczynkami; oddaliła się od zgiełku dworu cesarskiego, a zamieszkała w domu przy kościele św. Agnieszki, jaki na jej prośby Konstantyn cesarz wystawił; towarzyszkami w samotnem życiu bogobojności były córki Galikana.
   W ślad za córkami poszedł wódz wojsk cesarskich. Złożył Galikan wszystkie swoje godności, bogactwa swe i mienie rozdawał ubogim, a sam poddał się pod duchowe kierownictwo św.Hilarego, kapłana, a później męczennika. Dalej poświęcił się pielęgnowaniu chorych, trosce o ubogich i obcych przybyszów. Nikt pojąć nie mógł, że ten mąż, którego czynami wojennymi ziemia rozbrzmiewała, pomimo rodu swego wysokiego poniżył się do tak pogardliwej w oczach świata służby. Wypędzony z Ostyi, miejsca dotychczasowego swego pobytu, udał się do Aleksandryi. Tutaj dla wiary poniósł śierć męczeńską przez ścięcie, zasądzony przez starostę Raucyana. (Pamiątka w dniu 25. czerwca). Równy los i równe szczęście spotkały Jana i Pawła, dawnych dworzan Konstancyi, bo i tych ścięto wyrokiem cesarza Juliana, a pamięć ich Kościół katolicki obchodzi dnia 26. czerwca. Nakoniec Konstancya po życiu chwalebnem w świątobliwej śmierci przeniosła się do światłości wiekuistej około r. 354.


     Nauka


   Święta Konstancya wdzięczność swoją dla Boga za doznane łaski stwierdziła nawróceniem swem do wiary prawdziwej i wypełnianiem ścisłem jej przepisów. I naszym obowiązkiem wdzięczność wobec Boga za doznawane łaski; mianowicie za łaski tak częste oczyszczenia z trądu grzechów. Poranna i wieczorna modlitwa powinna być ciągłym odbiciem tych uczuć wdzięczności, bo nie ma chwili ani za dnia ani w nocy, w którejbyśmy nie doznawali opieki i łaski Bożej. A usilna wdzięczność coraz więcej nam jedna łask niebiańskich. Wdzięczność wobec Boga, mówi św.Jan Chryzostom, jest największym pożytkiem człowieka, bo przez nią coraz więcej zdobywamy sobie łask. Bóg żąda od nas wdzięczności, nie jakoby potrzebował dla Siebie chwały i dziękczynienia, ale dlatego, aby mógł nam udzielać jeszcze więcej dobrodziejstw niebieskich.
   Życie św. Konstancyi od chwili chrztu św. było wzorem dla każdego chrześcijanina, a dla pogan pobudką do nawrócenia, bo odźwierciedlało nauki Chrystusowe. Jakiem jest nasze życie? Jestże wzorem dla drugich czy też zgorszeniem? Chrzest św. obowiązuje nas do skromności, wstydliwości, pokory, czystości, wstrzemięźliwości, łagodności, do wierności wobec nauki Jezusa i przykładu Zbawiciela, do unikania wszystkiego złego i wszelkiej doń sposobności, mianowicie przez złe towarzystwa. Miłość Boga i bliźniego obowięzuje nas do dobrego dla drugich przykładu, do rozbudzania w nich gorliwości służby Bożej, skoro możemy do tego stanowiskiem swem się przyczynić. Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, mówi Jezus, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca waszego, który jest w niebiesiech. (Mat.5,16).
   Stosownie do nauki samego Zbawiciela i Piotr św. napomina co dopiero nawróconych wiernych, aby cnotliwe prowadzili życie wśród tych, którzy nie przyjęli jeszcze wiary Chrystusowej. Ale według onego, mówi, który was wezwał, świętego, i wy będziecie świętymi we wszelakim obcowaniu, ponieważ napisano jest: Będziecie świętymi i żem ja jest święty (I. Piotr I. 15. 16.). A na innem miejscu powiada: Najmilejsi, proszę was jako przechodniów i gości, abyście się wstrzymali od pożądliwości cielesnych, które walczą przeciwko duszy, mając obcowanie wasze dobre między poganami, aby w tem, w czem was pomawiają jako złoczyńców z dobrych uczynków przypatrzywszy się wam, chwalili Boga w dzień nawiedzenia (I. Piotr II. 11. 12).
   Jakże zaś pozyskać innowierców, skoro katolicy sami poniżają Kościół, pogardzając kapłanami albo i biskupami, skoro łączą się z niewiernymi w walce przeciw Kościołowi, skoro gazety i pisma czytają, które zwalczają katolicyzm, skoro nie bronią należycie praw swych współbraci w wierze? Gdzież szukać wtenczas przykładu dobrego, przeświadczenia w wierze, wierności i męskiej odwagi?


Tego samego dnia

Święty Symeon z Jerozolimy, biskup
i męczennik

(Około r.106.)

   Przypuszczają, że Symeon wraz z Jakóbem młodszym oraz Judaszem i Józefem należał do tego rodzeństwa, które ewangelie święte nazywają "braćmi" Zbawiciela, dlatego, że byli najbliższymi Pana Jezusa krewnymi, a najbliżsi krewni oznaczali się w określeniach wschodu mianem "braci" jak mianem "syna" określali się potomkowie nawet dalsi, chociażby wnukowie i prawnukowie. Nieścisłość więc wyrażenia tłomaczy dostatecznie podpadającą na pozór nazwę. Rodzeństwo owe pochodziło prawdopodobnie od Klopasa czyli Alfeusza, który znowu był, jak się zdaje, bratem św. Józefa, Oblubieńca Najśw. Maryi Panny.
   Symeon, może kilka lat starszy wiekiem od Pana Jezusa, należał już za życia Zbawiciela do gorliwych uczniów Jego. Gorliwość ta objawiła się później, kiedy otwarcie wystąpił przeciw żydom, którzy r.62 zamordowali pierwszego biskupa Jerozolimy, św. Jakóba młodszego. Wtedy to też dla swych przymiotów i cnót powołany został jako następca umęczonego Jakóba na stolicę biskupią w Jerozolimie.
   Były to czasy niepokojów i rozruchów pomiędzy żydami, którzy za każdą ceną chcieli zrzucić z siebie jarzmo panowania rzymskiego i wybić się na swobodę. Przepowiadał już Pan Jezus ciężkie te czasy, jakie miały spadnąć na Jerozolimę. Ostrzeżenie Boże ponowiło się i za czasów Symeona; stąd biskup z wiernymi opuścił stolicę Judei i udał się do miasteczka Pella z tamtej strony Jordanu. Był to r. 66., pamiętny rozpoczętem oblężeniem Jerozolimy przez Wespazyana. Po kilku latach, kiedy r. 70. Rzymianie miasto zdobyli i zburzyli, wierni wrócili do swej dawnej siedziby, zbudowali świątynię Bogu prawdziwemu, a Bóg kiełkujące ziarno wiary Chrystusowej taką otaczał nadzwyczajną opieką, że dla cudów wielu żydów się nawróciło.
   Niebezpieczeństwo dla gminy chrześcijańskiej w Jerozolimie pomimo to z różnych groziło stron. Po za niechęcią bowiem żydów dla Chrystusa i jego wyznawców powstała sekta Nazarejczyków, którzy w fałszywy sposób łącząc Stary i Nowy Testament święcili tak szabat żydowski jak niedzielę chrześcijańską, a nadto, co gorszą rzeczą, Pana Jezusa nie uznawali Bogiem prawdziwym. Sekta ta może powstała w Pella. Inna sekta z poza Jordanu, bo sekta Ebionitów z Kokabe, inne szerzyła błędy mianowicie co do obyczajów, ucząc rozerwalności małżeństwa a pobłażając innym występkom. Nadto ze strony Rzymian ponawiały się prześladowania chrześcijan jak za Nerona tak za Wespazyana i Domicyana.
   Wszystkie te niebezpieczeństwa szczęśliwie przebył Symeon; umiał zachować wiernych od naleciałości herezyi, które później po za granicami Palestyny więcej się rozwinęły. Wszakże prześladowanie za Trajana postawiło Symeona jako należącego do domu Dawidów królewskiego przed sąd rzymski. Wydany na męki, cierpienia mężnie znosił, aż śmierć na krzyżu nie uwolniła starca 120 letniego od dalszych nieznośnych katuszy. Umarł jako męczennik około r. 106.


     Inni święci z dnia 18. lutego:


   Św. Atyka i Artemia, dziewice-męczenniczki. - Św. Kulanus, biskup. - Św. Heladyusz, arcybiskup z Toledo. - Św. Lucyusz, Sylwan, Rutulus, Klasykus, Sekundynus, Fruktulus, Maksym, męczennicy. - Św. Teotoniusz, przeor z Koimbra.