8. Kwietnia
Błogosławiony Albert, patryarcha Jerozolimy
(+ 1214.)
Z szlacheckiej rodziny pochodził Albert, urodzony w Castro di
Gualteri dyecezyi Parma. Troskliwość rodziców dała mu najlepsze wychowanie
religijne i naukowe. Śmiało można powiedzieć, że postępy Alberta w cnotach
równały się postępom w naukach; z szczególniejszem zamiłowaniem oddawał się
nauce prawa świeckiego i kościelnego.
Niewinność zachował nieskalaną; dla niej to też głównie wstąpił do
klasztoru regularnych kanoników św. Augustyna w Mortara; zajaśniał taką
sumiennością obowiązków i taką cnotliwością życia, że niedługo po złożeniu
ślubów wybrany został przeorem. Nie dosyć na tem zaszczytnem, ale i
odpowiedzialnem stanowisku, bo po 3 latach powołany został na stolicą
biskupią w Bobbio r. 1183. Pokornie wyrzekał się nowej tej godności; ale
kiedy osierociało biskupstwo jeszcze w Vercelli, nie pomogły mu żadne
wymówki, bo papież Lucyusz III. nakazał mu pod obowiązkiem posłuszeństwa
objąć rządy biskupstwa w Vercelli. Lat 20 sprawował urząd swój biskupi ku
chwale Bożej i pożytkowi wiernych. Sam wobec siebie surowy, był wyrozumiały
dla drugich, łagodny i miłosierny, niestrudzony w kazaniach i naukach,
sumienny w obowiązkach innych biskupich, wylany w modlitwach, hojny w
jałmużnach, umartwiony w postach.
Modlitwa była pierwszem i najważniejszem zajęciem każdego dnia; nic nie
mogło stanąć na przeszkodzie tej powinności, bo najważniejsze sprawy nie
zdołały go od niej odwieść. Był bowiem przekonany słusznie, że sprawy dzienne
snadniej się załatwią, skoro modlitwą dla nich zjedna pomoc i łaskę Bożą.
Umiłował ozdobę domów Bożych, przyczyniał się do jej podniesienia, budował
nowe kościoły i wyposażał je szczodrobliwie.
Ponieważ w wielu sprawach nie małą okazał roztropność i przezorność przy
koniecznej sprawiedliwości, dlatego powołany został na rozjemcę w zatargach
cesarza Frydryka Rudobrodego z papieżem Klemensem III. Następca Frydryka,
Henryk VIII. mianował go księciem, udzielił biskupstwu w Vercelli różnych
przywilejów; dobrodziejstwami i łaskami obsypywali go też papieże jak
Celestyn III. oraz Inocenty III.
Sława i rozgłos świątobliwego biskupa dotarła aż na wschód do Palestyny.
Gdy bowiem umarł Monaco, jedynasty łaciński patryarcha Jerozolimy, wybór padł
na Alberta jako najgodniejszego stolicy patryarchalnej r. 1203. Papież
Inocenty III. chętnie potwierdził szczęśliwy wybór, a pismem osobnem wezwał
Alberta, aby nie opierał się wezwaniu i przyjął ofiarowaną mu wyborem
godność. W piśmie swem użył papież i następującego napomnienia: Chrystus Pan,
który w palestyńskiej krainie tyle działał i cierpiał dla dobra i zbawienia
całego rodu ludzkiego, słusznie domagać się może i się domaga, aby wierny
jego sługa nie przerażał się ani pracą ani prześladowaniem, aby był nawet
gotów śmierć ponieść z miłości za dzieło Odkupienia. Poruszony pismem
papieskiem, zachęcony otrzymanemi napomnieniami, podniecony przykładem samego
Jezusa, Albert nie mógł i nie śmiał się dłużej opierać wyborowi - udał się
więc do Rzymu, gdzie otrzymał potwierdzenie patryarchalnej godności
Jerozolimy. Z Rzymu drogą morską ruszył do Genui, a stąd do Syryi; przybył do
Ziemi świętej r. 1206.
Były to czasy walki długiej o posiadanie ziemi uświęconej pobytem
Zbawiciela; walki, jaka toczyła się pomiędzy chrześcijanami a Saracenami.
Znajdowała się wówczas sama Jerozolima w rękach niewiernych pohańców; stąd
Albert nie mógł dotrzeć do swej właściwej stolicy, osiadł więc w mieście
Ptolemais nad morzem. Pierwszą jego czynnością po przybyciu do Ziemi świętej
było poznanie stosunków i położenia religii chrześcijańskiej w całej
dzielnicy. Na podstawie otrzymanych wiadomości rozważał sumiennie, jakich
należy chwycić się środków, aby zapobiegnąć udręczeniom, a religii konieczne
i niezbędne dla rozwoju przynieść ulgi. Modlitwa gorąca towarzyszyła tym
rozważaniom; stąd też Bóg go cudownie oświecał, najzbawienniejsze dawał mu
rady, a tak skutecznie błogosławił jego pracy, że wielu z tych zdołał
pozyskać znowu dla Jezusa, którzy już byli odpadli od wiary. Innych znowu,
którzy chwiejnością grzeszyli w wierze, zdołał dostatecznie utwierdzić, a
nawet nakłonić do życia gorliwego i prawdziwie chrześcijańskiego. Środkiem
tej w owoce obfitej działalności były częste, prawie codzienne nauki i
kazania; żarliwość w nich rozwijał iście apostolską; napominał poddanych, aby
całą siłą woli unikali złego, aby zechcieli za grzechy niezwłocznie
pokutować, chociażby je popełnili nie tak ze złości jak ze słabości ludzkiej;
wykazywał, że nic nie jest niebezpieczniejszem jak odkładanie i odwlekanie
pokuty z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, a może i na całe lata aż do
chwili, kiedy śmierć się zbliży nieubłagana. Nieskończony też takie nauki
przynosiły pożytek tym, którzy ich słuchali i do nich pragnęli się
zastosować.
Pomiędzy dziełami Alberta w Palestynie wymieniają na wcale pokaźnem
miejscu ułożenie reguły dla Karmelitów. Pustelników bowiem z góry Karmel,
którzy swój początek bez dowodów chcieli wywodzić od proroka Eliasza lub
Elizeusza, ucznia jego, połączył Bertold w jedno zgromadzenie. Roku 1209
zwrócił się Brocard, ówczesny przełożony Karmelitów, z prośbą do Alberta jako
patryarchy jerozolimskiego, aby zechciał ułożyć przepisy dla pustelniczego
zgromadzenia. Albert uwzględnił chętnie prośbę, a jego regułę z pewnemi
zmianami potwierdził później Inocenty IV. r. 1246.
Przez 8 lat sprawował Albert obowiązki patryarchy; ani na chwilę nie ustał
w postępach życia cnotliwego i w troskach o dobro powierzonych dusz.
Chrześcijanie ojcem go swym nazywali, a niewierni szanowali i czcili go dla
niezwykłej świętości. Niestety ręka świątokradzka miała go o śmierć
niespodzianą przyprawić. Zbrodniarz bowiem, któremu dla występków zagroził
wykluczeniem z Kościoła, jeśli nie wróci na drogę pokuty, postanowił się
zemścić na świątobliwym biskupie. W uroczystość Podwyższenia Krzyża św.
Albert otoczony duchowieństwem sam odprawiał nabożeństwo, kiedy ów zbrodniarz
zaślepiony zawziętością niesłuszną zbliżył się do niego i zadał mu śmiertelny
cios. Upadł biskup skrwawiony na ziemię i wkrótce oddał ducha swego Bogu r.
1214. Papież Klemens X. potwierdził r. 1672 przynależną mu cześć jako
błogosławionemu.
Nauka
Najpierwszem zajęciem bł. Alberta była rychła modlitwa poranna.
Nigdy od tego nie odstąpił obowiązku, bo miał to silne przekonanie, że
czynności i sprawy dnia wymagają pomocy Bożej, którą należy uprosić gorącą i
serdeczną modlitwą. W jakimkolwiek położeniu się znajdujesz, do
jakiegokolwiek stanu się zaliczasz, jakiekolwiek obowiązki na tobie
spoczywają, pamiętaj, że wzór i przykład bł. Alberta powinieneś naśladować
wszędzie i zawsze przez całe swe życie.
Skoro się obudzisz, zwróć swe myśli do Boga. Budząc się, mówi
św.Bonawentura, ofiaruj pierwociny swych myśli Bogu. Bardzo wiele na tem
zależy, bo zły duch stara się opanować pierwsze myśli, aby przez cały dzień
nie opuścić już twego serca i umysłu. A przecież Bogu jako Panu należy się
ofiara pierwocin twych myśli, słow i czynów. Już przy wstawaniu i przy
ubieraniu odmawiaj krótkie jakie modlitewki, których może w młodości się
nauczyłeś. Ubrany uklęknij przed wizerunkiem świętym Zbawiciela i klęcząc
zmów swą modlitwę poranną; uwagę więcej skupisz, jeśli używać będziesz do
tego dobrej książki do nabożeństwa.
W modlitwie porannej dziękuj Bogu, że pozwolił ci noc szczęśliwie przebyć,
że zachował ciebie od nagłej śmierci, że zachował ciebie przy życiu i tym
sposobem dał ci znowu czas i środki do nowych zasług na żywot wieczny. Proś
Boga o opiekę w czasie dnia, abyś spełnił uczciwie wszystkie swoje obowiązki,
ustrzegł się od złego tak ciała jak duszy.
Właśnie czas poranny jest najkorzystniejszy dla skutecznej modlitwy, bo
nie rozpoczęły się jeszcze troski dnia, a umysł snem ukojony wolny jest od
wszelkich wrażeń doczesnych, jakie wywołane bywają zajęciami życia. Stąd też
i modlitwa jest uważniejsza i pokorniejsza, stąd też i obfitsza w skutki, w
łaski, jakie dla życia Bóg nam zechce udzielić.
Strzeż się zupełnie opuszczać modlitwy porannej z lenistwa lub ospałości;
bo kiedy raz jeden i drugi zwolnisz siebie od tego obowiązku, często
wynajdziesz przyczyny, jak n. p. rzekomy brak czasu, aby modlitwy porannej
nie dopełnić. Będzie to znakiem karygodnej obojętności wobec Boga, któremu
wszystko zawdzięczasz; będzie to może dowodem wewnętrznej pychy, która ci nie
pozwoli ukorzyć się przed Panem zastępów; będzie to może objawem wpływów
pokątnych, złych rozmów, fałszywych pojmowań o istocie religii i z nią
połączonych powinności. Badaj siebie dokładnie i zawczasu potrzebnej dokonaj
naprawy w spełnianiu obowiązków chrześcijańskich. Mądry, powiada Eklezyastyk
39.6, obróci swe serce, aby wstawał rano do Pana, który go stworzył, a przed
oczyma Najwyższego modlić się będzie. Usta swe otworzy na modlitwie i za
grzechy swoje modlić się będzie.
Inni święci z dnia 8. kwietnia:
Św. Amancyusz, biskup z Como. - Św. Dyonizya z Etyopii. - Św. Dyonizy, biskup z Koryntu. - Św. Gwalteryusz, opat Benedyktynów. - ŚŚw. Herodyan, Asynkryt i Flegon, uczniowie apostolscy i męczennicy. - Św. January, Maksyma, Makarya, męczennicy. - Bł. Julian od św.Augustyna z zakonu frańciszkańskiego. - Bł. Marcin, pustelnik. - Św. Perpetuus, biskup z Tours. - Św. Filaret, Bazylianin i męczennik. - Św. Redemptus, biskup z Ferentino.