16. Kwietnia
Święty Benedykt Labre, żebrak
(1748 - 1783.)
Pierworodnym z licznego rodzeństwa był Benedykt Józef Labre,
urodzony r. 1748 z bogobojnych i majętnych rodziców w Amettes w dzisiejszym
biskupstwie Arras. Od najmłodszych lat odznaczał się Benedykt pobożnością i
dobrymi postępami w naukach; jaśniał mianowicie nabożeństwem serdecznem do
Najśw. Maryi Panny i do Najśw. Sakramentu; nieraz podczas Wystawienia Najśw.
Sakramentu wpadał jakoby w uniesienie, bo z oczami w niebo wpatrzonemi
pozostawał nieruchomy przez kilka godzin. Z tego to też usposobienia
pochodziło, że najchętniej czytywał książki pobożne, lubo nie zaniedbywał i
książek naukowych; pod dostatkiem zaś je miał w bibliotece swego stryja,
proboszcza w Erin, u którego przez pewien czas wychowania przebywał.
W 16. roku życia dziwna w Benedykcie dokonała się zmiana ku wielkiemu
smutkowi tych, co widzieli w nim przyszłego kapłana w winnicy Pańskiej.
Wstręt bowiem zupełny go opanował do wszelkiej nauki; nieprzezwyciężone
trudności zdawały mu stawiać łacina i matematyka. Nie odczuwał też w sobie
powołania do stanu kapłańskiego w świecie; natomiast pragnął się oddać życiu
pokutniczemu w ostrym zakonie Trapistów. Wykonaniu tego zamiaru sprzeciwił
się z razu stryj; kiedy zaś Benedykt jako 18 letni młodzieniec zgłosił się do
Trapistów, musiał klasztor opuścić dla zbyt słabego zdrowia. Nie zachwiał się
jednak w swych zamiarach życia klasztornego; zwrócił się do Kartuzów, a
chwilowo dla braku wykształcenia nie przyjęty, miał tę pociechę, że powtórne
zgłoszenie zostało uwzględnione; niestety po 5 miesięcach pobytu musiał zakon
opuścić dla rozterek duchowych i lękliwości, graniczącej z zamięszaniem
spokoju umysłowego. Podobnie zakończyła się próba wstąpienia do zakonu
Cystersów.
Niepokój Benedykta coraz bardziej się wzmagał, bo nie pojmował, jakie
właściwie ma powołanie życia. Dopiero poddając się bezwzględnie woli Bożej,
odczuł w duszy wewnętrzne natchnienie, aby życie swe zastosował do wzoru,
jaki dał św. Aleksy, aby więc opuścił dom ojczysty i rodziców, utrzymywał się
z jałmużny, zwiedzał w pielgrzymkach miejsca cudami i łaskami słynne.
Utwierdzony w swym zamiarze przez spowiednika, któremu się zwierzył, odzyskał
Benedykt zupełny spokój duszy, a radość przebijała się z twarzy jego, gdyż
jasny miał cel życia.
O żebraczym więc kiju puścił się w świat; kiedy mu spowiednicy doradzali
do pracy, a tej pomimo najlepszych chęci znaleść nie mógł, coraz jaśniej
poznawał, że owo natchnienie Boże, które rozstrzygnęło o jego życiu, było
prawdziwe a nie ułudą. Przebiegał Włochy, poszedł do Loreto, Asyżu, Rzymu,
był w Bari, aby uczcić św. Mikołaja, w Fabiano, by uczcić św. Romualda, w
Alwernii ku czci św. Frańciszka, dotarł do Niemiec, aby w Einsiedeln cześć
oddać i chwałę Najśw. Maryi Pannie. Niektóre pielgrzymki odprawiał po kilka
razy; w Einsiedeln był dwa razy. Loreto odwiedził 11 razy w 12 latach.
Wszędzie chodził pieszo; a pierwszym celem na miejscu cudownem był kościół;
na stopniach kościelnych pozostawał dnie i noce całe.
Żywił się tylko jałmużnami; nie narzucał się nikomu, chyba w ostatecznej
potrzebie zimą, kiedy zabrakło mu owoców dzikich, a głód kilkudniowy zdawał
się wyczerpywać zupełnie jego siły. Żywił się odpadkami znalezionymi na
drogach i ulicach; obfitsze jałmużny rozdawał ubogim. Odzież jego była ubogą
i lichą; była wprost łachmanami. Chodził drogami mniej uczęszczanemi, aby się
nie narażać na rozproszenie w modlitwach i rozmyślaniach. Wzrok umartwiał,
nie zastanawiając się nigdy nad pięknością najcudowniejszej okolicy.
To zaniedbanie wszelkich zewnętrznych potrzeb było dla Benedykta środkiem
i drogą do usuwania się od świata a zbliżania się do nieba i Boga. Ubóstwo i
nieschludność dziwnego pielgrzyma były z woli Bożej niejako nakazane, aby
serce jego wolne od wszelakiej troski doczesnej gorzało tem silniej miłością
Boga i bliźniego. Sam Labre odczuwał odrazę, jaką w innych swoją osobą
wywoływał; cierpiał nad tem, ale cierpienie to znosił jak inne bóle w
zupełnem poddaniu się woli Bożej.
Wzorem był Labre najżarliwszego nabożeństwa; wzorem był także poświęcenia
dla drugich; w chorobach w niezwykły sposób niósł pociechy i ulgi; służył
jakby z obowiązku każdemu, któremu mógł nieść pomoc. Zmysłów swych strzegł;
unikał wszelkich sposobności do jakiejkolwiek pokusy; nie spoglądał nigdy na
nikogo, aby jaki obraz nie utkwił w jego pamięci i nie był powodem do
jakichkolwiek niesfornych myśli. Całą duszą brzydził się grzechem, bo
słusznie mówił, że ten musi się wystrzegać wszelakiej winy, kto
przeświadczony jest o dobroci a zarazem wszechmocy Bożej. Z dziecięctwa jego
opowiadają, że kiedy raz dziewczynka zapragnęła trochę owocu z ogrodu stryja
Benedykta, nie chciał go zerwać, bo i tą małą rzeczą naraziłby własność obcą,
a najmniejsze złe obraża przecież samego Boga. Dnia 16. kwietnia rozchorował
się nagle Benedykt w Rzymie; tego samego dnia wieczorem oddał ducha Bogu w
domu dobroczyńcy, który mu udzielił przytułku. Pius IX. ogłosił go
błogosławionym r. 1860, Leon XIII. zaliczył go w poczet świętych r. 1881.
Nauka
Ubóstwo, wywołane stosunkami i okolicznościami, nie jest wprawdzie
samo z siebie cnotą, ale może być cnotą w pewnych warunkach. Warunki te mogą
być niezwykłe, jak w życiu św.Benedykta, który z natchnienia Bożego jako
powołanie swoje poznał i uznał życie żebracze. Jest to znowu objaw dziwnych
dróg, któremi Bóg prowadzi dusze wybrane do celu wiecznego. Nie każdy godzień
takich środków, nie każdy dorósłby ich wykonaniu.
Warunkiem zwykłym, w którym ubóstwo zostaje rzeczywistą cnotą, jest
ukochanie ubóstwa, jako środka do niezbędnej doskonałości chrześcijańskiej.
Dopełnienie tego warunku jest obowiązkiem każdego. Kto ubogi przez
nieszczęście, niesprawiedliwość ludzi - musi wymuszone ubóstwo uczynić
dobrowolnem, ubóstwem w duchu; umiłować je musi dla Jezusa, znosić je z
miłości ku Jezusowi. Kto zaś bogaty - tak żyć powinien, jakoby bogactw nie
posiadał dla siebie, ale dla ubogich; używać dostatków musi wedle woli Bożej,
gdyż uczynkami dobrymi zyskać może coraz większe zasługi dla wieczności. I
wzorem tego ubóstwa w duchu św.Benedykt, bo połączone z życiem żebraczem
trudy chętnie znosił, i wprost je dla Jezusa kochał i miłował.
Drogą doskonalszą do zachowania ubóstwa i umiłowania go w duchu jest życie
zakonne, w którem wyrzekamy się wszystkich dostatków, aby zdala od wszelkich
zwodniczych ponęt bogactwa Bożej dopełnić służby. Pustynie i klasztory
zaludniały się wielkimi mocarzami świata; dla ubóstwa królowie korony
składali; ukochał ubóstwo św. Antoni, ongi pan wielkich włości; ukochał je
św. Alojzy, kiedy zrzekł się zaszczytów książęcych dla sukni zakonnej;
ukochał je św. Frańciszek Borgiasz, usuwając się od wszelkich dostojeństw i
bogactw. A jednak tych wszystkich niewątpliwie przewyższył św. Benedykt, bo
wyzuwając się ze wszystkich dostatków przez miłość do ubóstwa w świecie
pozostał, narażony na pokusy, cierpienia, dotkliwości właśnie dla doskonałego
zachowania cnoty, która tworzyła istotę jego życia.
Wzniosłą jest cnotą ubóstwo w duchu, które mówi z psalmistą: Pan cząstką
dziedzictwa mego i kielicha mego... albowiem dziedzictwo moje jest mi
znamienite (Ps.15,5-6). Nie poznali jej ci, którzy ją potępiają, głoszą ją
niepotrzebną, szkodliwą nawet dla życia publicznego; nie poznali jej ci, co
mówią, że ubóstwo w duchu może mieć znaczenie tylko dla pewnych ludzi, dla
pewnych czasów, dla pewnych stanów. Zapominają bowiem, że jak Chrystus
odkupił wszystkich ludzi wszystkich czasów, tak i zasady przez Niego
głoszone, prawdy przez Niego przyniesione są bezwzględne, do wszystkich się
odnoszą, wszystkich obowiązują. A przecież wyraźnie Zbawiciel uczył:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Wzór samego Jezusa, apostołów, Świętych Pańskich uczy nakoniec, że samo
ubóstwo, nawet takie, co w poszarpanych chodzi łachmanach, może być dopustem,
ale jest zarazem i wolą Bożą; stąd nie jest powodem ani do rozpaczliwych
wyrzekań ani do pogardliwego zachowania się. Jak bowiem Jezus śmiercią na
krzyżu zniósł hańbę krzyża w pogaństwie, a odtąd krzyż został ozdobą koron
królewskich, tak ubóstwem Chrystusa i zasadą ubóstwa w duchu straciło ubóstwo
dawniejsze piętno hańby i znamiona pogardy; zajaśniało niezwykłym blaskiem i
przedziwną pięknością, kiedy środkiem nieodzownym zostało do zasługi.
Inni święci z dnia 16. kwietnia:
Św. Hadryan, meczennik. - Św. Bazylya, męczenniczka. - ŚŚw. Kajus i Kremencyusz, męczennicy. - Św. Enkracya, dziewica i męczenniczka. - Św. Kontardus Peregrinus, pustelnik. - Św. Drogo, pustelnik, patron pasterzy. - Św. Fruktuozy, biskup z Braga. - Św. Irena, męczenniczka. - Bł. Joachim z Siena, zakonnik. - Św. Lambert, włościanin i męczennik. - Św. Paternus, biskup z Avranches. - Św. Turybyusz, biskup z Astorga. - Św. Wazyusz, męczennik.