20. Czerwca
Święty Sylweriusz, papież-męczennik
(536 - 540.)
Następcą na Stolicy Piotrowej po św. Agapicie został r. 536
Sylweryusz, naówczas jeszcze subdyakon; pochodził z Frosinone w Kampanii
rzymskiej. Jeśli dotąd jaśniał jako wzór życia duchownego, to jako papież
uwydatnił niespożytą siłę i odwagę w obronie Kościoła i wiary. Panowanie jego
bowiem przypada na czas politycznych zamieszek i kościelnych rozterek.
Włochy przypadły w udziale r. 534 Teodotowi za przyczyną Amalasunty, córki
Teodoryka. Kiedy zaś nowy król kazał bez względu na obowiązek wdzięczności
udusić Amalasuntę, Justynyan, cesarz wschodu, wysłał Belizara do Włoch, aby
je podbił i przyłączył do cesarstwa wschodniego. Belizar zbobył Sycylię,
Neapol, a przerażeni Goci złożyli Teodota z tronu, powołali nań Witigesa;
bramy Rzymu otworzyły się wodzowi cesarskiemu za radą papieża Sylweryusza;
Witiges został ujęty w Rawenie i odesłany do Konstantynopola. Dodajemy, że
państwo Gotów za czasów króla Totila padło ofiarą r. 552 zaborczych wojen
Narsesa, który był następcą Belizara.
Korzystając z zdobycia Rzymu Teodora, żona Justynyana, postanowiła Stolicę
Apostolską zmusić do uznania popieranej przez siebie herezyi Eutychyanów,
która w rozmaitych formułkach przeczyła, jakoby w Jezusie dwie były natury,
boska i ludzka. Za jej to wpływem został Eutychyanin Antymus patryarchą
konstantynopolitańskim; wyklęty przez papieża Agapita musiał ustąpić stolicy
biskupiej prawowiernemu Mennasowi, popieranemu przez Justynyana. By
przeprowadzić swe zamiary co do herezyi, postanowiła Teodora usunąć
Sylweryusza z Rzymu; znalazła służalca swego w osobie Wigiliusza, który
przyrzekał Antymowi wrócić godność patryarchy, gdyby został papieżem w
Rzymie. Wykonawcą planu miał być Belizar, wódz wojsk cesarskich w Włoszech.
Na podstawie fałszywego oskarżenia, jakoby Sylweryusz w układy się był wdawał
w Witigesem, oblężonym w Rawenie, zaczął grozić papieżowi, jeśli nie zechce w
myśl Teodory odrzucić soboru w Chalcedonie z r. 451, który potępił
eutychyanizm, i nie zechce ustąpić wobec acefalitów, którzy starą herezyę w
nowych podawali kształtach, a raczej nie chcieli mówić ani o dwóch ani o
jednej naturze w Jezusie; miał też uznać Antyma innych biskupów heretyckich
jak n. p. Sewera z Antyochyi. Papież odrzucił śmiało żądania Belizara,
oświadczając, że nie może sprzeniewierzyć się prawdom wiary ani cofnąć tego,
co sobór powszechny w łączności z Stolicą Apostolską ustanowił i ogłosił.
Wtedy Teodora nakazała użyć gwałtu lub podstępu, byleby usunąć opornego i
znienawidzonego papieża. Podstępem więc wywołano go z kościoła św. Sabiny,
dokąd był się udał z obawy przed grożącem niebezpieczeństwem, wprowadzono go
do pałacu Belizara i odarto go z szat papieskich wśród zarzutów Antoniny,
żony Belizara, która popierała całą siłą sprawę Teodory. Ubranego jako
mnicha, wywieziono Sylweryusza na wygnanie do Patara w Lycyi, a na drugi
dzień przeprowadzono dnia 22. listopada 537 wybór niecnego Wigiliusza na
papieża.
Wśród ogólnego smutku wobec takiego obrotu rzeczy, Sylweryusz sam zachował
równowagę ducha, a nawet pokazywał radość swą, że może cierpieć dla dobra
Kościoła. Biskup z Patara, który przyjął wygnanego papieża z największym
przepychem, udał się bezwłocznie do Konstantynopola, aby Justynyanowi
przedłożyć otwarcie podstęp i gwałt użyty, a zarazem wykazać zbrodnią
popełnioną na osobie Sylweryusza ku szkodzie całego Kościoła. Wielu królów,
mówił, istnieje na świecie, ale jeden tylko papież w Kościele całego świata,
a słowami temi stwierdził najwyższe zwierzchnictwo biskupa rzymskiego nad
całym Kościołem.
Justynyan, który o przebiegu sprawy dotąd niczego prawie nie wiedział,
kazał sprowadzić napowrót do Rzymu Sylweryusza, przywrócić mu odebraną
nieprawnie godność, a jedynie wtenczas przenieść go na inne biskupstwo, gdyby
mu rzekomą zdradę stanu udowodniono. Rozkazem tym żywo dotknięci Belizar i
Wigiliusz postanowili przeszkodzić powrotowi Sylweryusza do Rzymu; na drodze
pochwycono papieża i wywieziono na odludną wysepkę Palmaryą, dzisiaj
Parmeruolo.
Niezmierne cierpienia znosił Sylweryusz na wymuszonem wygnaniu; skarżył
się w listach swych na ciężkie swe położenie, oświadczał jednak stanowczo, że
godności swej biskupa rzymskiego nie złożył i nie złoży. Zwołał nawet
oddanych sobie biskupów na wyspę i obłożył Wigiliusza klątwą; sam zaś wydawał
dalej rozporządzenia, mające dobro Kościoła na oku.
Po dość długich cierpieniach umarł Sylweryusz wedtug jednych gwałtowną
śmiercią, bo uduszony z poduszczenia Antoniny, według innych śmiercią głodową
dnia 20. czerwca 540. r. Przeciwnik jego Belizar na znak pokuty zbudował
kościół w Rzymie; pomimo to Bóg dopuścił, że popadł później w niełaskę
cesarza, stracił dobra swe, i jako ślepiec żebracze musiał wieść życie.
Natomiast Wigiliusz, który jako najemnik wkradł się pierwotnie do owczarni
Chrystusowej, obrany prawnie po śmierci Sylweryusza papieżem, zerwał wszelkie
stosunki z herezyą, został obrońcą Kościoła, a nawet wyklął cesarzową
Teodorę, której dawniej był zwolennikiem.
Nauka
Dziwne są wyroki Opatrzności Bożej, dziwne jej drogi i środki.
Belizar traci swe stanowisko i jako żebrak pokutuje za swe winy. Teodora
umiera w swych błędach, wyklęta przez papieża. Sylweryusz wytrwał pomimo
trudności w swych obowiązkach i chwałę osięgnął wieczną. Dzieje uczą, że
wszelkie zamachy na Kościół i na papiestwo zawsze kończyły się tryumfem
dobrej sprawy; że ci, którzy bluźnierczo Kościół zaczepiali, zawsze ponieśli
zawstydzenie, doznawali nieraz kary i zupełnego upadku.
Spełniają się w dziejach obietnice o opoce Piotrowej, której bramy
piekielne nie zmogą. Nędznie zginął Neron, który Piotra św. na krzyż przybić
kazał; zamordowano Domicyana, który papieża Kleta męczeńską kazał zabić
śmiercią. Podobnie haniebną zginęły śmiercią całe szeregi rzymskich cesarzy,
którzy Kościół gwałtem prześladowań zamierzali zniszczyć. Takie same wyroki
wydała Opatrzność Boża na wszystkich tych, co w średnich wiekach Kościół
uciskali, a w najnowszych czasach najlepszym dowodem tego dziwnego sądu
Bożego upadek wielkiego Napoleona, który więził Piusa VII.
Już samo więc doświadczenie uczy, że Kościół nie jest zakładem siłą ludzi
ustanowionym; że nie rządzą w nim ludzie; samo doświadczenie na tle dziejów
stwierdza, że w Kościele istnieje wyższa potęga, która dała mu byt, a zarazem
podtrzymuje go i zachowuje we wszystkich zrywających się burzach. Ta
niespożytość Kościoła jest też powodem do zaciekłości przeciwników, którzy
nie zrażeni tylu klęskami i nie pouczeni własnem poniżeniem coraz to nowe
walki rozpoczynają, aby dokonać tego, czego tyle wieków nie zdołało dokonać
t. j. zniszczyć święty Kościół.
To samo doświadczenie, oparte na dziejach Kościoła, przypomina na skądinąd
znany obowiązek czci i wierności przedewszystkiem dla papieża, jako
widzialnego namiestnika Chrystusowego na ziemi. Wobec wszelkich zaczepek nie
powinniśmy ustawać w poważaniu następcy Piotra św.; powinniśmy uznawać jego
rozporządzenia, wiedząc, że jeśli w całym Kościele, to w nim mianowicie
działa siła i łaska Ducha św.
Inni święci z dnia 20. czerwca:
Św. Adalbert, pierwszy arcybiskup Magdeburga. - Św. Adelgunda, księżniczka i zakonnica. - Św. Florentyna, dziewica i ksieni, siostra św. biskupów Leandra, Izydora i Fulgentego. - Św. Goban, kapłan. - Św. Ida, dziewica. - Św. Jan z Mathera, zakonnik. - Św. Makary, biskup z Petra. - Św. Maksymin, biskup z Tongern, męczennik. - Św. Metody, biskup z Patara, męczennik. - Św. Nowatus, kapłan. - ŚŚw. męczennicy Witalis, Kryspin i Martyrya.