1. Czerwca
Błogosławiony Jakób Strepa, arcybiskup lwowski
(+ r. 1411.)
W połowie 14. wieku urodził się bł. Jakób ze znamienitej, bo
senatorskiej rodziny herbu Strzemię w Wielkiej Polsce. Pobożnie przez
bogobojnych wychowany rodziców w młodym jeszcze wieku pogardził ponętami
świata, a dążąc do jak najdoskonalszego naśladowania Jezusa wstąpił do zakonu
Franciszkanów. Spełniając obowiązki swego powołania zajaśniał wybitnemi
cnotami, ale zarazem i nauką, jaką sobie zdobył na studyach w Rzymie.
Wracając do swej ojczyzny, zaczął działać z polecenia przełożonych na
Rusi, bo został członkiem zgromadzenia zakonnego w Lwowie. Ówczesny
arcybiskup lwowski nadał gorliwemu zakonnikowi pełnomocnictwa, które mu pracę
wśród zachwianych w wierze mieszkańców znacznie miały ułatwiać. Nie porzucił
swej pracy misyonarskiej ani wtenczas, kiedy został przełożonym klasztoru
lwowskiego; dowodem zaś jego w owoce obfitych wysiłków jest uznanie samego
arcybiskupa Bernarda, który go przednim około chwały Kościoła nazwał
pracownikiem. Dowodem rzetelnej jego pracy a zarazem i osobistych przymiotów
wysokich i cnót rzadkich było wyniesienie Jakóba na wikaryusza wszystkich
zakonników franciszkańskich na Rusi i na inkwizytora apostolskiego.
Natężoną pracę Jakóba na Rusi, Wołyniu, Pokuciu, Wołoszczyznie, wśród
niebezpieczeństw nieraz życia, przy braku odpowiednich zasobów, bez
jakiejkolwiek wygody, a tem mniej wdzięczności, przerwała niespodziewana
łaska, którą Stolica apostolska po śmierci Bernarda wyniosła go za
wstawieniem króla Władysława Jagiełły na arcybiskupstwo lwowskie.
Sakra biskupia nie wpłynęła na zmianę życia nowego dostojnika
kościelnego. Życiem swem pozostał dalej zakonnikiem. Nie wyrzekł się zakonnej
pokory ani ubogiego habitu klasztornego; zachował i ducha ubóstwa, bo chętnie
z swych szczupłych wtenczas dochodów przeznaczał wiele na ubogich, a nawet
ograniczał daniny, aby tych nie zrazić Rusinów, którzy za Kazimierza
Wielkiego do jedności wracali z Kościołem katolickim i w granicach lwowskiej
osiadali archidyecezyi.
Widząc chwiejność w swoich poddanych przez niedostateczne przejęcie
się wiarą, dążył do wychowania pobożnych pokoleń przez urządzenie i
wyposażenie szkółek kościelnych. Szerzył cześć do Najśw. Bogarodzicy, a
zachęcał do niej przez nadanie odpustów za odmawianie zalecanych modlitw;
szerzył cześć i do Najśw. Sakramentu przez częste Wystawienia; szerzył ducha
kościelnego pomiędzy ludnością przez budowę nowych kościołów, klasztorów.
Sam osobiście jak najdoskonalszym świecił przykładem; wspomagał
ubogich, hojnym był dla pielgrzymów, łagodnym dla winowajców i wyrozumiałym;
osobistym wpływem zdołał zapobiegać swarom lub usuwać powody nieprzyjaźni.
Przytem był niezmordowanym w pracy pasterskiej, bo nie usuwał się nigdy od
swoich obowiązków, do których zaliczał i głoszenie częstych nauk.
Pozostawał też w ciągłej styczności ze swoim duchowieństwem; często
zdawać sobie sprawę kazał ze stanu poszczególnych parafii; ważniejszych spraw
nie załatwiał bez porozumienia się z duchowieństwem, jakie zbierał około
siebie na synodach. Nie mniej przecież baczył, aby karność kościelna panowała
tak pomiędzy duchowieństwem świeckiem jak i też zakonnem. Ułatwiając im
sprawowanie obowiązków, starał się o zabezpieczenie dostatecznego utrzymania.
Oddawał w tym celu znowu część dochodów swych, jak oddawał ją i na potrzeby
papieża i na potrzeby ojczyzny. Za jego to też czasów nastał zwyczaj, że
zakony Dominikanów i Franciszkanów, które dotychczas żyły z wypraszanej
jałmużny stałemi zostały wyposażone dobrami; w ten sposób podniosła się
godność zakonna, a zarazem ustało sarkanie biednych na brak jałmużny, która
dotychczas w wielkiej części przeznaczała się na utrzymanie klasztorów.
Wiele jeszcze rysów przekazały nam dzieje z życia św. Jakóba;
opowiadają, jak łagodnie zganił świętokradzcę i jak do serdecznej go przez to
spowodował pokuty; opowiadają, jak bardzo unikał wszelkiego przepychu i
blasku zewnętrzego, jak gorącem pałał nabożeństwem do Najśw. Maryi Panny,
kiedy jej wizerunek zamiast herbu kazał umieścić na pieczęci arcybiskupiej;
opowiadają, jakiemi go Bóg obdarzył łaskami, kiedy godnym stał się nawet
widzenia niebiańskiego, wkońcu i ducha proroczego.
Zacność Jakóba arcybiskupa, która objawiała się tak dobitnie w
dziedzinie kościelnej, nie mniejszą zyskała chwałę wobec spraw
Rzeczypospolitej Polskiej. Uległością swą dla rozporządzeń królewskich
niejednych panów świeckich butę i pychę poskromnił; uszanowaniem woli
królewskiej zdołał też dyecezyę swoją nietylko ochronić przed ciężarami, ale
nadto ozdobić ją przywilejami i królewskiemi łaskami. Będąc w godności swej
biskupiej senatorem królestwa, nie skąpił na zjazdach swej mądrej, a
przezornej rady. Miłością zaś pałał ojczyzny nierównie większą jak miłością
Kościoła. Wśród zawieruch wojennych, napadów tatarskich jedynem jego
pragnieniem było zachować w nierozerwalnej całości kraje skupione i złączone
pod jednym berłem. Stąd też i na polu spraw ojczystych nazywano go obrońcą i
ojcem ojczyzny, stróżem pokoju.
Skoro wiek i sił wyczerpanie nie pozwoliły Jakóbowi tak obowiązków
swych pasterskich spełniać jak dawniej i jak tego pragnął, przybrał sobie do
pomocy sufragana w osobie Zbigniewa, który później został biskupem
kamienieckiem. Już 10 lat przed śmiercią rozporządził swą ostatnią wolą,
gotując się na sąd Boży a zarazem zapobiegając możliwemu jakiemu
nieporozumieniu po swej śmierci. Kościół franciszkański przeznaczył na
miejsce swego spoczynku; służbie wyznaczył zapłatę, rozporządził swym
dobytkiem ubogim, a także i szatami biskupiemi. Po 18 przeszło latach rządów
arcybiskupich przeniósł się do chwały wiecznej r. 1411.
Jeśli, już za życia Jakób doznawał rozgłosu świętości, to po śmierci
cześć ta niebywałe przybierała rozmiary. Niezwykłe też wydarzenia, a w ustach
ludu oczywiste cuda, słuszność tej czci dostatecznie zdawały się potwierdzać.
Kiedy r. 1619 otworzono grób Jakóba, trumna była już się rozpadła, natomiast
ciało zmarłego tak dawno arcybiskupa było zachowane zupełnie. Czci swego
poprzednika żadnej nie stawiał przeszkody Jan Andrzej Próchnicki, arcybiskup
lwowski w czasach, kiedy Urban VIII. pewne słuszne nakazał ograniczenia wobec
niedostatecznie uzasadnionej, bo przynajmniej nie wiekowej chwały świętych
uznawanych li tylko głosem ludu. Przeciwnie r. 1626 uroczyście ciało Jakóba
Strepy w nową przełożone zostało trumnę i publicznemi uzacnione
nabożeństwami. Liczne wota około grobu Jakóba świadczyły coraz to jaśniej o
przyczynie możnej zmarłego arcybiskupa, a także o czci, jakiej bezustannie
zażywał pomiędzy ludnością. Na takich to podstawach Pius VI. r. 1760 policzył
arcybiskupa Jakóba Strepe w poczet błogosławionych.
Nauka
Rozmaite są stany; każdy z nich poważny i pełen obowiązków; bez
zaprzeczenia stan kapłański jest najwznioślejszy i najwięcej nakłada
obowiązków. Jeśli do innych stanów wystarcza może nieraz dobra wola, do stanu
kapłańskiego szczególniejszego potrzeba powołania. Dobra wolą i uczciwa pracą
w każdym stanie można osięgnać zadowolenie i przynajmniej wewnętrzne
szczęście; nie wystarczy to przy kapłaństwie, gdzie łaska Boża główne ma
znaczenie; stąd też i powołanie łaską musi być zaznaczone Boża.
Bł. Jakób Strepa bogobojnem wychowaniem, pobożnością, cnotami zasłużył
sobie w osobliwy sposób na łaskę powołania do stanu duchownego. Późniejsza
praca, tak obfita w owoce, potwierdziła prawdziwość powołania i upodobanie
Boże w wybrańcu przeznaczonym do pracy nad duszami ludzkimi. I dla tych, co
chęć mają do stanu duchownego, znakiem powołania jest i będzie czas młodości
i wewnętrzne życie religijne. Jedynie ten godnie wstępuje do dostojnego tego
stanu, kto sumiennie badając swą przeszłość stwierdzić zdoła niewinność życia
dotychczasowego albo przynajmniej szczerą i zupełną za winy pokutę, a na
przyszłość gotów się uczciwemi kierować jedynie pobudkami celem większej
chwały Bożej i pożytku Kościoła.
Fałszywem, grzesznem jest mniemanie, że czas sam wyrobić zdoła to,
czego do powołania dotąd nie dostawało. Bóg może udzielić tak łask, ale
wymaga tem większego poświęcenia, aby nie rzucać swych darów niegodnym
najemnikom. Fałszywem i grzesznem jest też postępowanie rodziców, którzy
przymuszają naciskiem swej woli dzieci do stanu duchownego, stawiając go na
równi z innymi rodzajami stanów świeckich. Kapłan bez powołania nigdy nie
uczuje się szczęśliwym, bo nigdy nie dopełni obowiązku ścisłego modlitwy,
ofiary i poświęcenia się dla bliźnich.
Wszelkie szczepienie, którego nie szczepił ojciec mój niebieski,
wykorzenione będzie, powiada Pan Jezus u św. Mateusza (15. 18), a u św. Jana
(15. 4) czytamy: Jako latorośl nie może przynosić owocu sama siebie, jeśli
nie będzie trwać w winnej macicy, także ani wy, jeśli we mnie mieszkać nie
będziecie. Niechaj te słowa utkwią w sercu tych, co bez rozwagi albo sami
dążą do stanu duchownego, albo pod wpływem fałszywych zapatrywań doń się
wprowadzać pozwalają. Nie wyście mnie obrali, mówi Jezus, alem ja was obrał i
postanowiłem was, abyście szli i przynieśli owoc, a owoc by was trwał (Jan
15. 16.).
Inni święci z dnia 1. czerwca:
Św. Agapit i Dyonyzy, zakonnicy. - Św. Kaprazyusz, opat. - Św. Konrad, obrany arcybiskup z Trewiru, męczennik. - Św. Krescencyusz, żołnierz-męczennik. - Św.Eneko, opat. - Św, Gaudenty, biskup z Arbe. - Św. Jowin, opat. - Św. Medulf, pustelnik. - Św. Reweryan, biskup i św. Paweł, kapłan z Autun, męczennicy. - Św. Pamfil, kapłan i męczennik. - Św. Zozym i Tekla, dziewica, męczennicy.